Wrogiem jest strach

ks. Marek Gancarczyk

|

GN 23/2011

Na pozór sytuacja jest prosta. Jak wynika z danych Ministerstwa Zdrowia, w Polsce rocznie zabijanych jest w zgodzie z naszym prawem około 500 dzieci przed urodzeniem. Najczęściej z powodu choroby. Na zdrowy rozum, nikt nie powinien godzić się na taki stan rzeczy. A jednak wielu się godzi. Jakby zdrowy rozum od dawna obciążony był poważną chorobą.

Wrogiem jest strach

Powie ktoś: z nieba leje się żar, w powietrzu czuć już leniwą atmosferę wakacji, a „Gość” pisze o sprawie wcale nie urlopowej. Przeciwnie – wagi najcięższej. Tak się składa, że podczas sesji Sejmu rozpoczynającej się 29 czerwca posłowie będą rozpatrywać projekt ustawy całkowicie chroniącej dzieci nienarodzone. Ponieważ jest to projekt obywatelski, pod którym podpisało się 600 tys. osób, marszałek Schetyna musiał skierować go pod obrady. Nie mógł włożyć go do sejmowej zamrażarki. Co z projektem zrobią posłowie? Wielu szukać będzie argumentów za utrzymaniem obecnego stanu.

Nasze prawo jest jednym z najlepszych w Europie – będą przekonywać. To prawda, ale cóż to za prawo, skoro i tak pozwala na zabijanie. Inni zasłonią się troską, by nie pogorszyć istniejących przepisów, bo lewica mogłaby w rewanżu zgłosić projekt liberalizacji ustawy. Nie ma jednak takiej groźby. Na szczęście w polskim parlamencie nie znajdzie się zbyt wielu posłów gotowych podnieść rękę za liberalizacją ustawy dopuszczającej aborcję w wyjątkowych sytuacjach.

O losach obywatelskiego projektu zdecyduje strach. Irracjonalny, nie wiadomo skąd pochodzący, ale mocno zakorzeniony. Jakby szponami trzymał za gardło. Strach przed publicznym wygłoszeniem oczywistej, zupełnie zdroworozsądkowej opinii: nie godzę się na prawo do zabijania chorych dzieci przed narodzeniem, to barbarzyństwo. Dlatego zagłosuję za całkowitą ochroną każdego dziecka, także chorego. Jestem przekonany, że wielu posłów tak właśnie myśli. Są to przecież rozumni ludzie, o wrażliwym sumieniu. Jedynie skrępowani strachem. Zresztą nie oni jedni. Można im pomóc pokonać strach, dzwoniąc do nich, a wcześniej szczerze modląc się za nich (więcej na str. 20–23).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.