W utworach Małgorzaty Nawrockiej niczym w gabinecie krzywych luster przeglądają się topowe postawy współczesnych ludzi. Autorka zdziera z ich twarzy maski, dopasowane do oczekiwań tłumu, i ukazuje prawdziwe oblicza.
Małgorzata Nawrocka Myśleć lubię… Satyry Oficyna Niebieski Warszawa 2024 ss. 114
Bezstresowo wychowani, życiowo nieporadni, niezdolni do podejmowania odpowiedzialnych decyzji, dwulicowi, żyjący w świecie bez granic moralnych i umiaru, zniekształconym przez fałszywie pojmowaną tolerancję – zmierzają ku zagładzie. Jednak, jak przekonuje Małgorzata Nawrocka, Bóg w swym miłosierdziu ma dla nich radykalny plan naprawczy. Ilustrując słowem deformacje poglądów i zachowań, autorka nie gryzie się w język i nie dba o bycie poprawną, ale ma odwagę nazywać rzeczy po imieniu. Jej diagnozy bolączek współczesnego świata są celne i ostre, a w większości rymowane opisy przywar i absurdów – zabawne tylko do mocnej puenty. Śmiech miesza się tu z zawstydzeniem, zmuszając odbiorcę do autorefleksji.
Wśród podejmowanych tematów znajdziemy zarówno znane od dawna, jak i całkiem nowe problemy. Czytając kolejne satyry, możemy przyjrzeć się krytycznie wyścigowi szczurów, uzależnieniu od gier, modelowi rodziny patchworkowej, a także paradoksom opacznie rozumianej równości. Autorka punktuje współczesny hedonizm i unikanie cierpienia, pokazuje też, że dbałość o czystość Ziemi idzie czasem w parze z zaniedbywaniem czystości sumienia. Konkurs na najbardziej ironiczny tytuł wygrywa, moim zdaniem, „Manifesta”. Cóż to takiego? Doczytajcie!
Małgorzata Nawrocka swobodnie bawi się słowami, ma też silny zmysł obserwacji. Z przepuszczonej przez filtr ironii „trendy-rzeczywistości” pisarka przygotowuje gorzką esencję wad. Do przełknięcia tylko z solidnym postanowieniem poprawy. Dla tych, którzy swoje wady już dostrzegają, i dla tych, co wciąż im przeczą – do przemyślenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.