W co wierzył Jacek Kaczmarski? Nazywany ateistą, marzył, by się „w Niepojęte wczepić”

Szymon Babuchowski Szymon Babuchowski

|

GN 15/2024

publikacja 11.04.2024 00:00

Czy na pewno ateista? A może po prostu człowiek wadzący się z Bogiem, zachłannie poszukujący odpowiedzi na najważniejsze ludzkie pytania? W kogo i w co wierzył Jacek Kaczmarski?

Jacek Kaczmarski, poeta, kompozytor, obdarzony znakomitym głosem wykonawca swoich własnych utworów. Jacek Kaczmarski, poeta, kompozytor, obdarzony znakomitym głosem wykonawca swoich własnych utworów.
Tomasz Wierzejski /FOTONOVA /east news

W dwudziestą rocznicę śmierci barda wracam do wydanej przed siedmioma laty antologii jego wierszy zebranych „Między nami”. Nad kolejnymi wersjami tej ogromnej, liczącej finalnie 1144 strony księgi pracował przez trzy dekady Krzysztof Nowak – fan, który początkowo wykonywał tę pracę jedynie na własny użytek, przepisując na maszynie teksty z podziemnych śpiewników. Z czasem Nowak stał się redaktorem najlepiej zorientowanym w rozmaitych wersjach utworów. W tworzeniu antologii pomagał też do pewnego momentu sam autor, który jednak w ostatnich miesiącach życia, zmęczony chorobą, zdał się całkowicie na redaktora. Księga pozwala prześledzić wątki, do których Jacek Kaczmarski nieustannie wracał. I okazuje się, że wśród nich motywy Boga, zbawienia, wiary i niewiary są jednymi z najważniejszych – tak jakby te sprawy przez całe życie nie dawały mu spokoju.

Śpiewak był sam

Śpiewający poeta, pochodzący z polsko-żydowskiej rodziny, często określany bywa mianem ateisty, który nawrócił się (choć i to niepewne) dopiero na łożu śmierci. Z niektórych wypowiedzi artysty rzeczywiście można wyciągnąć wnioski na temat jego niewiary, choć warto też pamiętać, że poglądy na ten temat mogły zmieniać się z czasem. W jednym z wywiadów mówił na przykład, że „nie wierzy w jakiekolwiek istnienie po śmierci, która jest końcem istnienia człowieka – bytu biologicznego”. Dodawał przy tym: „Jednocześnie wierzę w jakiś absolut czy niebywałą tajemnicę, ale ona nie przenosi człowieka poza śmierć. Nie ma tak zwanej duszy”.

Jeśli jednak prześledzi się uważnie twórczość Jacka Kaczmarskiego, odpowiedź na pytanie o jego wiarę bądź niewiarę okazuje się jeszcze bardziej skomplikowana. Czy ateista stworzyłby tak wiele tekstów inspirowanych Biblią? Oczywiście, można sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś sięga po biblijne historie i symbole tylko po to, by udowodnić, że Boga nie ma. Ale to nie jest ten przypadek. Kaczmarski rozmawia z Biblią (nie tylko ze Starym, ale i z Nowym Testamentem), czasem się z nią kłóci, ale zawsze traktuje poważnie. To dość znamienne, że jeden z jego pierwszych programów, stworzony wraz z kompozytorami Przemysławem Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim zaraz po słynnych „Murach” i noszący tytuł „Raj”, jest niemal w całości autorską interpretacją biblijnych obrazów – począwszy od stworzenia świata aż po sąd ostateczny. Zakończenie tego programu okazuje się dość zaskakujące, bowiem tytułowy „raj” bohater odnalazł w samym sobie, w postawie skrajnie indywidualistycznej. Ten rys samotności, często powiązanej z niezrozumieniem, jest zresztą dość typowy dla poezji Jacka Kaczmarskiego. „A śpiewak także był sam” – to zdanie z „Murów” bardzo pasuje do jego postaci. Choć Kaczmarski często reagował na bieżące wydarzenia, próby wpisywania jego twórczości wyłącznie w chwilowy kontekst polityczny bardzo ją spłaszczały.

Kulawy błogosławiony

Niewątpliwie oprócz głębokiego wymiaru historiozoficznego i wnikliwego (dość gorzkiego) studium ludzkiej natury jest w niej także wymiar duchowy, którego wymownym obrazem okazuje się opisana przez poetę walka Jakuba z aniołem. Biblijny bohater w piosence Kaczmarskiego dość buńczucznie domaga się od Stwórcy błogosławieństwa, odgrażając Mu się jednocześnie, że „Boga zmieni”, jeśli Ten stanie na drodze do jego wolności. Owoc tego gorącego starcia bard przedstawia w sposób dość ambiwalentny:

 

I w tym spotkaniu na bydlęcej drodze

Bóg uległ i Jakuba błogosławił

Wprzód mu odjąwszy władzę w jednej nodze

By wolnych poznać po tym, że kulawi

 

Czy na tym polegał problem Kaczmarskiego z wiarą: że bał się utraty wolności, która była dla niego wartością nadrzędną? Być może. Ale jednocześnie w jego twórczości było przecież żarliwe pragnienie zjednoczenia się z tym, co nas przerasta, a czego obecność przeczuwał. W wierszu „Niebo nad Tasmanią” z mało znanego, a bardzo ciekawego cyklu „Notatnik australijski” pisał:

 

Jak się zanurzyć w Nieskończoność

Skończonościami zatłoczoną?

Jakże się w Niepojęte wczepić,

Gdy się do rąk Pojęte lepi,

Stając się nagle Niepojętym?

 

Ach, znaleźć myśl tak niezgłębioną,

Żeby w niej w nieskończoność tonąć,

Nie będąc diabłem ani świętym...

 

Gwiazda bez blasku

Kto wie, czy najgłębiej Bożych tajemnic nie dotknął Kaczmarski w niepozornym cyklu „Szukamy stajenki” z lat dziewięćdziesiątych. W tym zbiorze kilkunastu pastorałek poeta znakomicie uchwycił paradoks Wcielenia – zejścia wielkiego Boga w naszą ludzką nędzę:

Nie tam odkupienie, gdzie meteor świeci

Nad pochylonymi głowami w koronach,

Lecz w każdym z nowo narodzonych dzieci,

Nim w mroku pożyje i bez Krzyża skona.

 

Nie zdobi ołtarza bezbarwna Ikona,

O gwiazdach bez blasku – nie piszą poeci,

Nie wzbudza ekstazy prawda – przyrodzona.

 

„Bardzo mi zależało, aby w tym programie zredukować upływ czasu między narodzinami a śmiercią Chrystusa. Żeby ta kołyska spoczywała w cieniu krzyża” – opowiadał pieśniarz w rozmowie z Grażyną Preder. I znów są to słowa, o które raczej trudno podejrzewać ateistę. Choć trzeba też przyznać, że w jego późniejszych tekstach, choćby tych z „Pochwały łotrostwa”, postawa zadziwienia, zdaje się, znowu ustępuje hardości i buntowi:

 

Jeżeli hardzi Stwórcę brzydzą –

Niech mi odmówi odkupienia.

Choć chyba mnie zrozumie, widząc,

Że też samotnie trwa w przestrzeniach.

 

Wierny paru zasadom

Wydaje się, że z wiekiem rosła w nim gorycz. Na pewno miały na to wpływ nieudane życie osobiste, rozwody, alkoholizm. Ale też wspomniane wcześniej poczucie niezrozumienia. Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy na krótko wrócił do Polski, zapełniał słuchaczami największe hale. Kilka lat później słuchali go już tylko najwierniejsi fani. Pozbawiony złudzeń – względem innych, ale także względem siebie samego – nosił w sobie jednak silne poczucie etyki, szczerze szukał prawdy. W jednym z ostatnich wierszy, „Petroniusz bredzi”, który ukazał się w wydanym pośmiertnie zbiorze „Tunel”, pisał:

 

Życie jest śmiechu warte, więc się z niego śmieje,

Choć na paru zasadach jednak mi zależy:

Nie mam zwyczaju pijać wina, nim dojrzeje,

Do ust owoców morza nie biorę nieświeżych.

Raczej zmilczę, niż powiem coś, co nic nie znaczy –

Bezsensu dzieckiem chaos, gwałt dzieckiem chaosu;

Szczęścia gwałtem nie pragnąc, unikam rozpaczy,

Można mnie skrzywdzić, wyśmiać – upodlić nie sposób.

Z pewnością utożsamiał się z bohaterem tego wiersza – hedonistą, który jednak nie wyrzekł się zasad moralnych. Podobnie jak w słynnym wierszu Zbigniewa Herberta, były one dla niego „sprawą smaku”. Po śmierci Jacka Kaczmarskiego abp Tadeusz Gocłowski trafnie zauważył, że „jego poezja była walką z próbą zamieniania dobra i zła”. Czy za tym jasnym rozdzielaniem dobra i zła stało również pragnienie Boga? Czy ostatecznie udało mu się „w Niepojęte wczepić”? Choć ta sprawa pozostanie między nim a Stwórcą, historia biblijnego Jakuba uczy, że tak żarliwego pragnienia Bóg nie pozostawia bez odpowiedzi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.