Słowo „selekcja” brzmi brutalnie. Rozmowa z Rogerem Moorhousem, autorem książki „Paszporty życia”

Edward Kabiesz Edward Kabiesz

|

GN 15/2024

publikacja 11.04.2024 00:00

O akcji ratowania Żydów podczas wojny przez grupę Ładosia mówi Roger Moorhouse, autor książki „Paszporty życia”. Pozycja znalazła się na opublikowanej przez „Daily Telegraph” liście najlepszych książek historycznych wydanych w 2023 roku w Wielkiej Brytanii.

Słowo „selekcja” brzmi brutalnie. Rozmowa z Rogerem Moorhousem, autorem książki „Paszporty życia” Rafał Guz /pap

EDWARD KABIESZ: Dlaczego Instytut Yad Vashem odmówił uhonorowania Aleksandra Ładosia i Stefana Ryniewicza, którzy w czasie II wojny światowej wdrożyli plan ratowania Żydów z terenów okupowanych przez Niemcy poprzez nielegalne wystawianie dla nich paszportów państw latynoamerykańskich, tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata? Tytuł przyznano tylko Konstantemu Rokickiemu.

ROGER MOORHOUSE: Rokicki otrzymał wyróżnienie w 2019 roku. Myślę, że powodem był fakt, iż wszystkie wydawane paszporty były podpisywane przez niego. Należy ostrożnie osądzać tę sytuację, ponieważ ta historia jest dalej badana, a biurokratyczne procesy w Yad Vashem toczą się swoim torem. Mam nadzieję, ze Ładoś i Ryniewicz w swoim czasie otrzymają tę nagrodę.

To kolejna książka, w której przybliża Pan czytelnikom w Wielkiej Brytanii i innych krajach historię Polski. Co Pana skłoniło do podjęcia tej tematyki?

Z perspektywy czasu zastanawiam się, co mnie przyciągnęło do Polski. Na studiach miałem wspaniałego nauczyciela, prof. Normana Davisa, znawcę historii Polski. Jestem zafascynowany tym, jak Polacy przeszli przez wszystkie przeciwności, szczególnie w ostatnich 300 latach, pokonali je i nadal się uśmiechają.

Dlaczego mimo rosnącego zagrożenia rządy na Zachodzie, a właściwie na całym świecie, odmawiały przyjmowania Żydów usiłujących uciec z Niemiec przed II wojną światową?

Dobrze, że zadał pan to pytanie, bo ta kwestia stanowi idealne tło dla mojej książki. Dzisiaj często mamy błędne założenie, że państwa Zachodu miały pozytywne nastawienie do Żydów i starały się im pomóc. Odnosimy wrażenie, że działania w kwestii pomocy Żydom były powstrzymywane przez jakieś problemy logistyczne czy nieznajomość sytuacji. W książce pokazuję, że przed wojną, np. w czasie konferencji w Évian we Francji, zorganizowanej w 1938 roku w celu rozwiązania problemu żydowskich uchodźców z Niemiec, tak nie było. Oni wiedzieli dokładnie, co się dzieje, a jednak zdecydowali się powstrzymać od jakichkolwiek działań z innych względów. Chciałem pokazać, że antysemityzm nie był tylko problemem niemieckim czy europejskim, ale ogólnoświatowym. Z jednej strony był barbarzyński, biologiczny antysemityzm niemiecki, a z drugiej strony antysemityzm, który wyróżniał się apatią, niechęcią do robienia czegokolwiek, bo Żydzi nie są warci naszego wysiłku, a my mamy ważniejsze sprawy na głowie. Na konferencji w Évian widzimy różne postawy i różne wymówki, by nie przyjmować uchodźców żydowskich. Niektóre kraje twierdziły, że nie mają środków, by zająć się taką dużą grupą, że wyczerpały swoje możliwości w tym zakresie. W tym wszystkim pojawia się taka łagodna forma antysemityzmu.

Czy rządy alianckie otrzymywały informacje o tym, co dzieje się z Żydami na terenach okupowanych przez Niemców na początku wojny?

W książce podaję przykład zbrodni w Przemyślu, która jest wyjątkowym przypadkiem, jeżeli chodzi o wrzesień 1939 roku. W tym czasie Niemcy rozprawiali się ze wszystkimi, w kim widzieli zagrożenie, obojętnie, czy byli to Polacy, czy Żydzi. Przemyśl to przykład zbrodni, o której dość szybko zakomunikowano Zachodowi. Były jeszcze inne sytuacje, więc Zachód dosyć wcześnie wiedział, że miały one miejsce. Ale te informacje nie wskazywały, że miały one już charakter ludobójstwa. My wiemy, co się stało później, wiemy o Holokauście, ale współcześni tym wydarzeniom o tym nie wiedzieli. Zachód nie przyjmował do wiadomości, że te przypadki stanowią zagrożenie dla całej populacji, było to dla nich nie do pojęcia. To wyjaśnia też reakcje na raport Karskiego, kiedy przedstawiał dowody tej zbrodni.

Pomocą w organizowaniu wyjazdu Żydów z terenów pod okupacją niemiecką zajmowali się dyplomaci kilku krajów i często, jak wynika z książki, wbrew stanowisku swoich rządów.

Rzeczywiście, niektórzy dyplomaci postępowali wbrew instrukcjom swojego rządu, jak np. Chiune Sugihara w Kownie. Kiedy zobaczył tłumy Żydów przed swoim konsulatem, zatelegrafował do swego rządu z pytaniem, co robić i czy może wydawać im wizy tranzytowe. Mimo negatywnej odpowiedzi wydawał im te dokumenty. Nie był to jednak typowy przypadek. Większość tych dyplomatów w sytuacji, kiedy ich rządy nie zgadzały się na pomoc Żydom, wykorzystywali luki w przepisach, wystawiając wizy do miejsc, które tego nie wymagały. Były one niepotrzebne, ale zaspokajały biurokratyczne wymagania. Czyli nie postępowali wbrew instrukcjom, ale znajdowali sposób na ich obejście. W pewnej mierze dotyczy to też grupy Ładosia, polskiego dyplomaty w szwajcarskim Bernie, bo rozpoczęła ona akcję wydawania paszportów państw latynoamerykańskich bez wiedzy rządu w Londynie. Rząd dowiedział się o tej akcji wiosną 1943 roku, ale – co jest wyjątkowe – natychmiast wsparł akcję polskiej misji w Bernie i przekazał środki na jej prowadzenie.

W takim razie w jaki sposób Ładoś finansował tę akcję wcześniej?

Na początku fundusze pochodziły z żydowskich organizacji pomocowych, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, które były przekazywane przez żydowskich przedstawicieli w Bernie.

Czy grupa Ładosia miała jakąś formalną strukturę organizacyjną?

To nie była żadna formalna organizacja, ale raczej grupa ludzi, których połączyły okoliczności. Ładoś przybył do Berna wiosną 1940 roku, kiedy na placówce byli Ryniewicz i Rokicki, a Juliusz Kühl i pozostali żydowscy przedstawiciele dołączyli później. Współpraca zaczęła się od żydowskich żołnierzy 2 Dywizji Strzelców Pieszych internowanych w Szwajcarii, którzy zwracali się o pomoc dla swoich rodzin.

W jaki sposób Żydzi w Polsce dowiadywali się o możliwości otrzymania „paszportu życia”?

Przede wszystkim dzięki krążącym w gettach pogłoskom. Kiedy Żydzi w Polsce zorientowali się, co im grozi z rąk Niemców, pisali do wszystkich swoich znajomych na całym świecie, prosząc o pomoc. Od 1940 roku Szwajcaria stała się neutralną wyspą w okupowanej Europie. Organizacje żydowskie w Szwajcarii stały się naturalnym adresatem tych listów.

A jak te paszporty docierały do Żydów w Polsce?

To może zaskakująca odpowiedź, ale większość z nich wysłano pocztą, bo poczta dochodziła do Żydów. Niemcy często otwierali listy i kradli ich zawartość, wiele z nich przechwycili urzędnicy pocztowi i odnosili do Gestapo. Jednak bardzo duża część listów, również tych z paszportami, docierała do adresatów. Myślę, że wyższe władze niemieckie tolerowały przekazywanie paszportów w nadziei, że okażą się przydatne w wymianie Żydów na Niemców z innych krajów, czyli na tzw. niemiecką krew. Ta idea nie trafiała czasem do niższych rangą urzędników czy gestapowców.

W książce pisze Pan, że żydowscy pośrednicy w Szwajcarii musieli podejmować decyzje, kto zasługuje na paszport w pierwszej kolejności.

Z perspektywy czasu wydaje się to dosyć brutalne. Przywódcy żydowscy w gettach zdawali sobie sprawę, że nie uda się im uratować wszystkich, więc musieli decydować, kogo należy ratować w pierwszym rzędzie. Wybierali najważniejszych przedstawicieli swoich społeczności, żeby zapewnić przetrwanie kultury i życia żydowskiego po wojnie. Słowo „selekcja” brzmi brutalnie w kontekście Holokaustu, ale był to proces wymuszony i nie był dokonywany przez Polaków. Ładoś pomagał Żydom wyłącznie z pobudek humanitarnych i nie miał z układaniem list nic wspólnego.

Większość dotychczasowych prac na ten temat koncentrowała się na samym procesie wydawania paszportów. Pan podejmuje również inny wątek tej akcji.

Tak. Byłem zainteresowany reakcją Niemców na początku i w okresach późniejszych oraz tym, jak ta reakcja zmieniała się z biegiem czasu. Istniało napięcie i współzawodnictwo pomiędzy SS, które było bardziej brutalne i chciało wymordować wszystkich Żydów, a niemieckim Ministerstwem Spraw Zagranicznych, uważającym, że niewielka liczba Żydów może być wykorzystana w celu wymiany na „niemiecką krew”. W pewnym momencie, kiedy Paragwaj informuje, że nie uzna tych nielegalnie wystawionych paszportów, SS uzyskuje przewagę. To bardzo ważny wątek mojej książki.

Roger Moorhouse Paszporty życia.  Polscy dyplomaci, fałszywe dokumenty i tajna misja, która ocaliła tysiące Żydów Znak Horyzont Kraków 2024 ss. 476   Roger Moorhouse Paszporty życia. Polscy dyplomaci, fałszywe dokumenty i tajna misja, która ocaliła tysiące Żydów Znak Horyzont Kraków 2024 ss. 476
Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.