Drabina do nieba. Na wypadku i śmierci młodej dziewczyny Bóg buduje ogromne dobro

Katarzyna Widera-Podsiadło

|

GN 15/2024

publikacja 11.04.2024 00:00

Alicja jest w niebie, Agnieszka głęboko w to wierzy. Nie czuje żalu do Pana Boga, choć jeszcze kilka dni przed wypadkiem dziękowała za taką córkę. Dziś dziękuje za to, że ją miała.

	Alicja Mazurek zginęła u progu dorosłości. Alicja Mazurek zginęła u progu dorosłości.
archiwum rodzinne

Alicja była dobra, po prostu dobra. Jej młode życie dopiero się zaczynało. O czym marzyła? Chciała mieć dużą rodzinę i modliła się o dobrego męża. Ale jeszcze zanim o męża, to wcześniej o umiejętność wytrwania w czystości. – Sama nie wiem, skąd w niej się to brało, dlaczego tak bardzo się o to modliła, mając jednocześnie ogromne uwielbienie dla Marii Magdaleny, którą stawiała sobie za przykład – Agnieszka Mazurek, mama Alicji, mówi, że dla córki ta postać stała się na pewnym etapie życia wzorem. Ta, która wyciągnięta z błota tak przylgnęła do Jezusa, że nie wyobrażała sobie życia bez Niego. Jak Alicja. Bo dziewczynka już od najmłodszych lat przylgnęła do Kościoła. – Pamiętam, miała jakieś trzy latka, kiedy potrafiła się rozpłakać, bo nie chcieliśmy pójść do jakiegoś kościoła. To nie wynikało z naszego „niechcenia”, my po prostu tego dnia byliśmy już w trzech kościołach na krótkiej modlitwie, a Alicja chciała do jeszcze jednego. Nie pytałam wtedy, skąd jej się to bierze, przecież miała dopiero trzy lata.

Agnieszka wspomina, jak dobrym dzieckiem była Alicja, wszyscy zapamiętali ją właśnie taką – uśmiechniętą, życzliwą, pełną miłości. I jeszcze ta dobroć serca podkreślona niezwykłą dziewczęcą urodą i tym przepięknym głosem, którym chwaliła Pana Boga. Stoją za nią dzieła: tworzenie oddziału KSM-u, pielgrzymki na Jasną Górę, pomoc wolontaryjna czy posługa na wieczorach uwielbienia. Po jej śmierci zespół, w którym grała przy parafii Świętej Rodziny w Lublinie, przyjął nazwę Talitha Kum.  

Godzina życia

Agnieszka nie ma żalu do Olafa. Jechał przepisowo, 70 km na godzinę na drodze szybkiego ruchu, to nie była duża prędkość. Był spokojnym, dobrym chłopakiem. Olaf był z Alicją we Wspólnocie Guadalupe. Nie tworzyli pary, ale zbieg okoliczności sprawił, że być może to właśnie obecność Olafa we wspólnocie przekonała Alicję do wstąpienia w jej szeregi. – To był dla niej trudny czas. Wcześniej, kiedy zmieniała szkołę z podstawowej na średnią, pojawiły się swego rodzaju problemy o podłożu psychicznym. Nie wiemy, dlaczego miała objawy depresyjne, ale pojawiły się. Kiedy udało się ten etap zamknąć, bardzo chciałam, żeby Alicja zaangażowała się w tę wspólnotę, którą ogromie podziwiałam – wspomina Agnieszka. Pomyślała, że obecność we wspólnocie pomoże córce w jej problemach. Nie wiedziała, jak ją do tego przekonać, ale wtedy właśnie Alicja modliła się o czystość i dobrego męża. Agnieszka powiedziała jej, że we wspólnocie jest taki fajny chłopak, Olaf. – Ten wabik chyba zadziałał – śmieje się Agnieszka i wspomina, jak się cieszyła, kiedy widziała, jak rozwija się duchowość jej dziecka, jak wspólnota wspaniale na nią wpłynęła, jak dziewczyna angażuje się w coraz więcej akcji, jak coraz bardziej wzoruje się na Marii Magdalenie, starając się całym sercem przylgnąć do Jezusa.

Tego dnia, kiedy doszło do nieszczęśliwego wypadku, nie miała przeczuć, ale przyszedł taki moment, że kiedy Alicji jeszcze nie było w domu, zaczęła odczuwać delikatny niepokój. Wtedy pomyślała: „Oby tylko dzielnicowy nie zastukał do drzwi”. Chwilę później zastukał, nie miał dobrych wiadomości. Samochód uderzył w betonowy słup, Olaf zginął na miejscu, Alicja z ciężkimi obrażeniami została przewieziona do szpitala. Godzina – tyle życia dawali jej początkowo lekarze. Agnieszka modliła się, w ogóle nie dopuszczała do siebie tych myśli, nie mogła się rozstać z córką. Godzina, dwie, trzy, dzień, tydzień, miesiąc, czas darowany im przez Boga wydłużał się. W znacznej części spędzili go w szpitalach, Alicja była w śpiączce. Klinika za kliniką, rehabilitacja za rehabilitacją, ale ten czas nie wlókł się, to były kolejne minuty, dni, kiedy Alicja była z nimi. Ostatni rok jej życia spędzili w domu. – Otwierała oczy i zamykała. I to wszystko. Staraliśmy się żyć tak, jak gdyby Alicja fizycznie i psychicznie była całkowicie z nami. Nie wiemy, na ile była, ale za każdą chwilę, za te dwa lata ogromnie Panu Bogu dziękuję. Choć był to czas ogromnego bólu, którego słowami nie potrafię wyrazić. Czas proszenia, błagania o cud, czas ciągłych rozmów z Panem Bogiem, próśb, gróźb, szantaży i wchodzenia w układy, byle tylko ocalił Alicję. Kiedy ona cierpiała, prosiłam Boga, by ją zabrał, a kiedy jej stan się poprawiał, mówiłam, by ją zostawił, by nadal z nami była.

To była dla Agnieszki niesamowita huśtawka emocjonalna, którą jednak docenia. Myśli, że rodzice Olafa znaleźli się w dużo trudniejszym położeniu, bo syna stracili nagle. Agnieszka z mężem mieli czas. Pożegnanie trwało aż dwa lata. 

Wstawaj, Alicja 

Niedawno Agnieszka w rozważaniach Drogi Krzyżowej, przy stacji XII, napisała: „Odeszłaś po cichutku, tak jak wyglądały ostatnie dwa lata Twojego życia. Jedynie oczy nie potrafiły skryć cierpienia, już nie mieściły źrenice takiego bólu. I jeszcze bolesne skurcze deformujące ciało. I cisza, wymowna cisza, milcząca cisza, bolesna i pełna miłości cisza. Święta cisza. Czuwaliśmy przy tobie, dziecinko, dzień i noc. Lecz kiedy nadeszła twoja godzina, zasnęliśmy. Jak uczniowie w Ogrójcu. Czy w ten sposób chciałaś oszczędzić nam bólu? Nie dane było mi trzymać Cię za rękę w ostatniej chwili Twego życia, odeszłaś sama. A może już Maryja z Jezusem wzięli Cię w swoje ramiona?”.

Te słowa pomagają Agnieszce i uświadamiają, jak wiele córka wniosła w jej życie, jak wiele wniósł ostatni czas. Alicja uwrażliwiła Agnieszkę na osoby niepełnosprawne. Jak mówi, wcześniej nie widziała barier architektonicznych, wózków, to był świat, który dla niej nie istniał. Kiedy stanęła za wózkiem córki, kiedy pochylała się nad swoim dzieckiem, zauważyła inne niepełnosprawne osoby. – Dziś kocham tych ludzi, myślę, że są dla mnie drabiną do nieba, w to wierzę – mówi. Z mężem stworzyli fundację dla Alicji, kiedy walczyli o jej życie i zdrowie. Ale z biegiem czasu, kiedy zaczęli rozumieć, że życie może się potoczyć inaczej, niż by oni tego chcieli, fundacja zaczęła realizować inne cele. Przyjęli pod jej skrzydła ludzi, którzy potrzebowali pomocy, rehabilitacji, grona wykwalifikowanych specjalistów, którzy dzień po dniu z mozołem przywracają tych w potrzebie do życia, oddają im godność, czasem tylko odrobinę samodzielności, walczą o każdy ruch ręką, nogą, powieką. Pragną, by ich podopieczni nie musieli płacić za tę pomoc, bo, jak piszą, „celem naszej działalności jest odwzajemnienie tej najpiękniejszej, bo bezinteresownej, pomocy i miłości, którą otrzymaliśmy po wypadku naszej jedynej córki Alicji. Pragniemy, aby każdy Pacjent zapomniał, przynajmniej na chwilę, o swojej niepełnosprawności, o braku środków na finansowanie drogiego leczenia. Chcemy, aby czuł się najważniejszą, najcenniejszą, najukochańszą osobą na świecie”. 

Bądź uwielbiony

Komu pomagają? Dziś już 100 osobom, których życie zmieniło się z dnia na dzień. Chłopakowi, który uległ wypadkowi motocyklowemu. Miał marzenia, snuł plany życiowe, a dziś kosztowne rehabilitacje mają przywrócić mu w miarę normalne funkcjonowanie. Pomagają mamie czworga dzieci i trojga wnucząt, która swoje życie zawodowe poświęciła osobom niepełnosprawnym, a dziś sama do nich należy, bo udar niedokrwienny mózgu odebrał jej sprawność. Jest dziewczyna, która nagle dowiedziała się, że ma szybko postępujące stwardnienie rozsiane. Dziś porusza się na wózku inwalidzkim. Są dzieci, które na świat przyszły z wadami rozwojowymi. Wszystkich połączyła śliczna dziewczyna o pięknym głosie, która stoi za Fundacją Wstawaj Alicja. Agnieszka z mężem Wojtkiem widzą, jak rozrasta się ich dzieło. Widocznie tak chce Pan Bóg, by pomagali, by dali z siebie wszystko, a z nieba otrzymują wsparcie Alicji. Czują to na co dzień, przecież dziewczyna jest w niebie, wierzą w to mocno. Dlatego Agnieszka umie zakończyć swoje rozważania Drogi Krzyżowej takimi słowami:

„BOŻE, bądź uwielbiony za krótkie, lecz piękne jej ziemskie życie. Za krzyż bólu i tęsknoty, który mężnie dźwigać chcemy, Ciebie, BOGA, wysławiamy, Tobie, BOŻE, dziękujemy. Za nadzieję na spotkanie, na które tęsknie czekamy, Tobie, BOŻE, dziękujemy, Ciebie, BOGA, wysławiamy. Za jej duszę, którą, Panie, Tobie z troską powierzamy, Tobie, BOŻE, dziękujemy, Ciebie, BOGA, wysławiamy. Za mieszkanie jej w ogrodach, tam, gdzie być z nią razem chcemy, Tobie, BOŻE, dziękujemy, Ciebie, BOGA, wysławiamy”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.