Biskupów. Benedyktyńska szkoła służby Pańskiej

Karol Białkowski Karol Białkowski

|

GN 15/2024

publikacja 11.04.2024 00:00

Cisza, brak pośpiechu i piękna okolica sprawiają, że chce się wziąć głęboki oddech, by ruszyć w dalszą życiową drogę. Zaglądamy do benedyktyńskiej wspólnoty w Biskupowie.

	Po lewej dom zakonny przejęty po siostrach służebniczkach. Po prawej kościół parafialny pw. Zwiastowania NMP, obsługiwany przez księży diecezjalnych. Po lewej dom zakonny przejęty po siostrach służebniczkach. Po prawej kościół parafialny pw. Zwiastowania NMP, obsługiwany przez księży diecezjalnych.
Karol Białkowski /foto gość

Mówi się, że każda wspólnota benedyktyńska powstaje od 50 do 100 lat. Ta z Biskupowa ma ich prawie 37. – Jesteśmy więc na drodze kształtowania i odkrywania rysu tego klasztoru. W naszej historii najbardziej trwałe jest dynamiczne życie wspólnotowe. Dobrze się znamy i pomimo różnych charakterów udaje nam się dogadywać. Drugim elementem, skierowanym na zewnątrz, jest gościnność – wyjaśnia o. Krzysztof Gzella OSB.

Wymarzone miejsce

Historia biskupowskiej wspólnoty jest związana z dekretem tynieckiego opata Augustyna Jankowskiego z 1986 roku. Dokument był swoistym prezentem dla o. Ludwika Mycielskiego OSB, który dostał zgodę na stworzenie pustelni z prawem do przyjmowania braci. De facto była to zgoda na stworzenie zupełnie nowej wspólnoty. O. Ludwik rozeznawał wcześniej, jaki kierunek obrać, stąd swoje kroki skierował na Opolszczyznę. – Z otwartymi ramionami przyjął go w swojej diecezji ówczesny ordynariusz, bp Alfons Nossol. On zrozumiał ideę, że chodzi nie o to, by benedyktyni objęli jedną z parafii, ale o założenie nowego klasztoru. Jak się później okazało, rada kapłańska biskupa już kilka lat wcześniej wypowiedziała się, że dobrze byłoby, gdyby do diecezji przybył jakiś zakon monastyczny. Te dwa oczekiwania się spotkały – dodaje o. Krzysztof. – Biskup Nossol przekazał na cele zakonu jeden z obiektów w Bielicach. Niestety miejsce okazało się niezbyt korzystne dla wymagającego ciszy życia mniszego. W 1987 roku odchodzące z Biskupowa siostry służebniczki oddały budynek, w którym dotychczas mieszkały, a biskup podarował dodatkowo starą plebanię. Tak o. Ludwik wraz z pierwszymi braćmi dotarł w miejsce wręcz wymarzone. Klasztor znajduje się na wzgórzu, z którego rozpościera się piękny widok na Sudety. Jest też spokój, który pomaga w kontemplacji – wymienia. Początki, jak w większości przypadków, nie były łatwe. Bracia, których z biegiem lat było coraz więcej, musieli zagospodarować teren. Poza dwoma budynkami mieszkalnymi były też inne zabudowania oraz spory kawałek ziemi. – W zasadzie od razu pojawili się sprzyjający nam ludzie, a to sprawiło, że nowe benedyktyńskie miejsce zaczęło żyć. Nawet do tych trudnych warunków przyjeżdżali pierwsi goście. Miejscowi też bardzo szybko zaakceptowali nowych sąsiadów i nie zostawili ich bez wsparcia – opowiada.

Dekret i znalezienie przez o. Ludwika odpowiedniego miejsca na klasztor wcale nie oznaczało automatycznego powstania nowej wspólnoty. Droga do autonomii jest kilkuetapowa. – Pierwszym jest dom fundacyjny, który powstaje na mocy decyzji klasztoru macierzystego. Gdy we wspólnocie jest już czterech mnichów, dom przekształca się w cellę, a następnie – wraz z dołączającymi kolejnymi zakonnikami (sześcioma), w przeorat prosty – wylicza o. Krzysztof. Biskupowski klasztor osiągnął już kolejny stopień rozwoju – przeorat konwentualny. – To stan, w którym jesteśmy całkowicie niezależną wspólnotą. Aktualnie po ślubach wieczystych jest nas 9. Przed nami jeszcze jeden szczebel. Opactwem stanie się nasz klasztor, gdy będzie nas 13 – dwunastu braci z profesją wieczystą i opat – wyjaśnia.

– Ci, którzy są w Kościele, swoją obecność w nim często chcą pogłębiać – mówi o. Sławomir.   – Ci, którzy są w Kościele, swoją obecność w nim często chcą pogłębiać – mówi o. Sławomir.
Roman Koszowski /Foto Gość

Zgodnie z regułą reguł

– Byłem zafascynowany lekturą Reguły św. Benedykta. Kiedy już wiedziałem, że chcę nią żyć, to postanowiłem, że powiem o tym pierwszemu napotkanemu benedyktynowi. I to był o. Ludwik – wspomina o. Sławomir Badyna OSB, aktualny przeor biskupowskiej wspólnoty. Przyznaje, że poczuł się potraktowany niezbyt poważnie, ale wiedział już o planach założenia nowego klasztoru na Śląsku Opolskim. – O. Ludwik wyjechał z Tyńca w połowie września, a ja postanowiłem, że w związku z wolnym przypadającym w dzień nauczyciela pojadę go w nowym miejscu odwiedzić. Przyjechałem więc do Bielic i dotknęło mnie to miejsce. Na tamtym etapie życia bardzo pociągała mnie prostota życia. Tu prostoty i ubóstwa nie brakowało – przekonuje. Następnym razem młody chłopak w odwiedziny do benedyktyna przyjechał kilka tygodni później. – Był Nowy Rok. Trochę tego nie zaplanowałem i z tego powodu miałem przygody. Nie wziąłem pod uwagę, że tego dnia komunikacja zbiorowa kursuje w ograniczony sposób. Bez większego problemu udało mi się dojechać do Opola, ale potem już nie było kolorowo. Skoro nie było czym jechać, ruszyłem pieszo. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, jak to daleko – zaznacza. Przyznaje, że wędrówka była walką z samym sobą. – Przeżyłem wtedy przygnębienie i rezygnację. Miałem różne stany ducha. Były momenty, w których mówiłem sobie, że chyba usiądę na skraju lasu i niech mnie wilki zjedzą. Przezwyciężałem jednak te myśli i parłem do przodu. Traktuję to doświadczenie jako ćwiczenie. Chyba pierwszy raz w życiu tak bardzo zmagałem się ze swoją fizycznością – i zwyciężyłem. To mi potem zostało i towarzyszyło jako metafora na życie: nie zjedzą cię wilki, ale musisz iść do przodu – dodaje. Po przejściu 21 km złapał „stopa”, a ostatni etap pokonał taksówką.

Trudne doświadczenie nie zmieniło jego podejścia. Kilka miesięcy później wstąpił do nowicjatu w Tyńcu. Po jego zakończeniu, wraz z braćmi Antonim i Justynem, wrócił do Biskupowa, by rozpocząć wspólnotowe benedyktyńskie życie.

Ojciec Sławomir zwraca uwagę, że w Regule św. Benedykta jest napisane, iż bracia mają iść „za przewodem Ewangelii”. Od samego początku o. Ludwik kładł nacisk na coś, co stanowi regułę reguł, czyli miłość wzajemną. – Mówił nam o tym, byśmy do niej odnosili swoje życie. To jest rzeczywiście coś najpiękniejszego, a jednocześnie najtrudniejszego – zwraca uwagę. Z perspektywy czasu dodaje, że każdy człowiek wie, jak trzeba żyć, bo jest to wpisane w naszą egzystencję i wyraża się w ewangelicznym przekazie, by innym czynić to, co sami byśmy chcieli, by nam czyniono. – Bracia mnisi ciągle się nawracają do tego momentu. Tak sobie czasami myślę, dlaczego ja ciągle mam prawo być w klasztorze. Bo cały czas jestem na początku. Jeśli patrzę w ten sposób na siebie, ale też na innych braci, to może to rodzić wiele miłosierdzia, wyrozumiałości – zauważa. Mówi też o tożsamości ucznia. – Święty Benedykt mówił, że jesteśmy w szkole służby Pańskiej. A do szkoły chodzi co do zasady ten, kto nie wie, kto nie umie. Klasztor jest dla mnie taką szkołą, a ja jako uczeń popełniam również błędy. Ciągle zaczynam od nowa, ciągle jestem na początku. Tak mam jednak myśleć też o drugim człowieku. Wtedy daję mu prawo do jego błędów – wyjaśnia.

Harmonia dla braci i gości

Ojciec Krzysztof jest pierwszym z benedyktynów, którzy całą swoją formację odbyli w Biskupowie. Rozpoczął ją 21 lat temu. – Najpierw byłem przez dwa lata w postulacie u redemptorystów, ale myśl o benedyktynach nie dawała mi spokoju. Pojechałem do Tyńca, by porozmawiać z którymś z mnichów, ale ostatecznie zostałem wysłany właśnie tutaj. Miejsce mnie poruszyło i pomyślałem, że to może być to, czego szukam – wspomina. Podkreśla, że odkrył, iż ma tu najlepsze warunki do życia relacyjnego. To dotyczy zarówno dynamiki zakonnej, jak i swobody kontaktu z innymi ludźmi. – Biskupów odpowiada na wiele spraw, które mam w sercu, choć mam też – jak każdy człowiek – wiele różnych oczekiwań. Na szczęście nasz klasztor wciąż się rozwija, co daje mi wewnętrzny pokój – dodaje z uśmiechem.

Rzeczywistość zakonna realizuje się wokół znanego hasłaprzypisywanego benedyktynom: Ora et labora. – W harmonogramie naszego dnia modlitwa i praca cały czas się przeplatają. Zaczynamy o 6.00 jutrznią i godziną czytań. Po około godzinie przychodzi czas na półgodzinną osobistą modlitwę, a następnie – po śniadaniu – idziemy do swoich zajęć. Przed samym obiadem mamy kolejną, tym razem krótką modlitwę, a po posiłku znów poświęcamy się pracy i służbie. O 17.20 rozpoczyna się adoracja Najświętszego Sakramentu przygotowująca nas do Mszy św. z nieszporami. Po kolacji jest kompleta i w ten sposób kończymy nasz dzień. Od tego momentu rozpoczyna się czas milczenia, w którym trwamy w zasadzie przez 12 godzin – przedstawia w skrócie harmonogram dnia.

W tym wszystkim trzeba jeszcze zmieścić posługę dla odwiedzających. Benedyktyni z otwartym sercem służą i grupom zorganizowanym, i tym, którzy indywidualnie pragną ich towarzyszenia. Są to ludzie różnych stanów – świeccy, kapłani, osoby konsekrowane. – To właśnie gościnność jest naszym głównym wychyleniem duszpasterskim. Chodzi o to, by przyjeżdżający tu nie tylko usłyszeli nauczanie, ale i doświadczyli naszej modlitwy, a czasem również bliższego zaangażowania – pracy, bycia z nami przy posiłkach – a w ten sposób „dotknęli” elementów życia mniszego – wyjaśnia o. Sławomir. Słowo Boże, lectio divina, rekolekcje, bibliodrama – to tylko kilka propozycji. – Mam wrażenie, że nie tyle my dajemy coś naszym gościom, ile oni sami sobie biorą. My zapraszamy ich w naszą przestrzeń i dzielimy się wiarą, a oni zabierają to, co dla nich na ten moment najważniejsze – zaznacza. Dodaje, że każda kolejna inicjatywa pokazuje, iż w triadzie ciało–psychika–dusza to dusza jest osią, wokół której buduje się harmonia. – Wszystkich, którzy chcą zaczerpnąć, najpierw zapraszamy do zgłoszenia swojego przyjazdu – zachęca o. Sławomir. Szczegóły na www.benedyktyni.org.

	Odwiedzający mogą włączyć się w rytm życia braci i wspólnie z nimi modlić się w klasztornej kaplicy.   Odwiedzający mogą włączyć się w rytm życia braci i wspólnie z nimi modlić się w klasztornej kaplicy.
Karol Białkowski /foto gość
Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.