Dzwony Nadziei z Łagiewnik

Magdalena Dobrzyniak

|

GN 15/2024

publikacja 11.04.2024 00:00

Był rok 2020. Trwała pandemia, wiele kościołów zamknięto, w innych wprowadzono ograniczenia, odwoływano wielkie celebracje liturgiczne. A tymczasem na Filipinach ktoś wpadł na – wydawałoby się szalony w tych warunkach – pomysł, by przywieźć z Polski Dzwon Nadziei, bijący w rytmie najprostszej modlitwy: „Jezu, ufam Tobie”.

	Poświęcenie Dzwonów Nadziei w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Poświęcenie Dzwonów Nadziei w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.
Miłosz Kluba /Foto Gość

Poświęcony w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach dzwon trafił do katedry Niepokalanego Poczęcia w Manili, stolicy Filipin, rozpoczynając światową pielgrzymkę łagiewnickich dzwonów, które dziś biją już na wszystkich kontynentach, w czternastu miejscach na świecie. Głoszą nadzieję w sanktuarium Boga Ojca Przedwiecznego w Trindade w Brazylii, w katedrze Niepokalanego Poczęcia w stolicy Samoa – Apia, gdzie znajduje się siedziba Centrum Bożego Miłosierdzia na Oceanię, i w bazylice św. Antoniego z Padwy w stolicy Tongo – Nuku’alofa.

W 2021 roku poświęcono dzwony dla kościoła Świętej Trójcy w Chicago oraz sanktuarium Męczenników Ugandyjskich w Munyonyo. Rok później swój instrument otrzymało sanktuarium w Keysborough w Australii. Dzwony Nadziei biją już także w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Tengandogo w Burkina Faso, w Polskim Sanktuarium Narodowym na wzgórzu Kahlenberg w Wiedniu i w sanktuarium Matki Bożej Królowej Rodzin w Bacchus Marsh, w archidiecezji Melbourne w Australii.

W sierpniu 2022 roku kolejny Dzwon Nadziei trafił do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Winnicy, w diecezji kamieniecko-podolskiej w Ukrainie. Następny znalazł się w kościele Bożego Miłosierdzia w Lower Chittering w diecezji Perth w Australii Zachodniej. A w tym roku jeszcze jeden Dzwon Nadziei trafi z kolei do afrykańskiej miejscowości Kiabakari w Tanzanii, gdzie znajduje się narodowe sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Gospodarzem tego ośrodka jest pochodzący z archidiecezji krakowskiej misjonarz ks. Wojciech Kościelniak.

Yesu Nakutumainia

– Po przyjeździe do Tanzanii szybko doszedłem do wniosku, że nie można tu mówić o miłosierdziu Bożym ex cathedra, wyjaśniając kolejne odsłony tej tajemnicy: obraz Jezusa Miłosiernego, Godzina Miłosierdzia, koronka itd. Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Kiabakari temu służy, ale człowiek, który przychodzi do kościoła, a potem wraca do swojej lepianki, jest wciąż tak samo głodny i tak samo chory, a jego pechem jest to, że urodził się w afrykańskim buszu, daleko od cywilizacji, od opieki medycznej czy porządnej edukacji. Miłosierdzie Boże musi objąć całego człowieka: jego ducha, intelekt i ciało – tłumaczy kapłan.

Narodowe Sanktuarium Miłosierdzia Bożego od początku prowadzi więc dzieła miłosierdzia dla chorych i potrzebujących. Działa tu m.in. Organic Products Kiabakari Farm – własna farma hodowlana i agrotechnika, gdzie hodowane są krowy mleczne, kury i świnie. Opiekę medyczną nad pielgrzymami i mieszkańcami prowadzi ośrodek zdrowia bł. Pier Giorgia Frassatiego z kliniką okulistyczno-dentystyczną.

W misji Kiabakari działają także przedszkole i szkoła podstawowa pw. bł. Edmunda Bojanowskiego, prowadzone przez siostry służebniczki starowiejskie z prowincji afrykańskiej. Otwarty jest ośrodek sportowy z boiskiem do piłki nożnej, nowoczesnym kortem tenisowym i ziemnym boiskiem do netballa.

Orędzie Bożego Miłosierdzia jest głoszone na wiele sposobów: dzięki publikacjom, nagraniom muzycznym w profesjonalnym studiu, które powstało w Kiabakari, cyklicznym audycjom w Radio Maria Tanzania. Prężnie działa Stowarzyszenie Apostołów Miłosierdzia Bożego, przy sanktuarium znajdują się Hurma Restaurant (Restauracja Miłosierdzia), księgarnia, minisupermarket, mobilna bankowość, sale konferencyjne, hostele szkolne.

Co ściąga ludzi do Kiabakari? – Jezus Miłosierny. Tylko i wyłącznie – odpowiada krótko ks. Kościelniak. Dzwon Nadziei ma być dla Tanzańczyków znakiem łączności Kiabakari z sanktuarium w Łagiewnikach. Ma być „echem Łagiewnik”.

– Mieszkańcy Tanzanii potrzebują takiej samej nadziei jak wszyscy ludzie na świecie: nadziei, która daje pewność, że życie ma głęboki sens. To nadzieja, która mówi, że warto pójść za Jezusem Zmartwychwstałym i Miłosiernym, odważnie podjąć krzyż powołania chrześcijańskiego i osobistego – dodaje ks. Wojciech Kościelniak. Dzwon z Łagiewnik będzie tę nadzieję wybijał, witając pielgrzymów z Tanzanii i innych afrykańskich krajów, towarzysząc głoszeniu orędzia o Bożym Miłosierdziu w egzotycznym dla Polaków języku kiswahili. Tutaj trwa właśnie tłumaczenie „Dzienniczka” św. siostry Faustyny, a wierni powtarzają modlitwę: Yesu Nakutumainia, czyli po prostu: „Jezu, ufam Tobie”.

Nie zabiją nadziei

O ukraińskiej Winnicy zrobiło się głośno w lipcu 2022 roku, gdy w rosyjskim ataku rakietowym na budynki mieszkalne w centrum miasta zginęło 300 osób. Najmłodszą ofiarą była 4-letnia Liza, dziewczynka z zespołem Downa. Jej zdjęcia obiegły wówczas cały świat. – Myśli ksiądz, że da się to przebaczyć kiedyś? – pytam ks. Pawło Kalinowskiego, rektora sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Winnicy.

– Oj, czysto po ludzku, sam nie wiem – odpowiada kapłan po długim milczeniu. – Ludzie stracili wszystko, przede wszystkim swoje rodziny, bliskich, mężów, żony i dzieci. To rana na dziesięciolecia, dla całego pokolenia. Wiecie, nasz prezydent mówi, zawsze to podkreśla, o sprawiedliwym pokoju. Kiedyś trzeba przebaczyć, ale to praca na wiele lat – dodaje.

Do wojny nie można się przyzwyczaić. Dziś w Winnicy żyje się trochę lepiej, bo nie leży ona na linii frontu, ale o wojnie przypominają codzienne syreny, alarmy i wiadomości, które powodują nieznośny ciężar na duszy.

– Ciężko żyć, bardzo ciężko, ale z Bożą pomocą życie toczy się dalej – wzdycha kapłan. – Wrogowi chodzi o to, żeby życie sparaliżować, żeby zabrać nam nadzieję, narobić jak najwięcej szkód. To wojna nastawiona na wyniszczenie narodu. Rosjanie od początku wojują z cywilnymi, z bezbronnymi ludźmi – zauważa gorzko. Jego zdaniem nowe życie, które nadejdzie po wojnie, będzie o wiele trudniejsze. – Nawet gdy zostanie zaprowadzona sprawiedliwość, rany będzie trudno uleczyć – podkreśla. Wiele rodzin z jego parafii wyjechało do Europy czy Ameryki, ojcowie walczą na froncie, matki walczą o przetrwanie. – Najgorzej jest w rodzinach wielodzietnych. Są rodziny porozbijane, jedno dziecko jest u babci, inne u cioci, bo ojciec na wojnie, a matka wyjechała za chlebem do Polski. Jak to potem posklejać? Nie wiem – opowiada ks. Pawło.

Kapłan podkreśla, że w Ukrainie toczą się dwie wojny: zewnętrzna z Rosjanami i wewnętrzna, w człowieku. – Wiele prób jeszcze przed naszymi rodzinami. Czasem słychać, że żona nie chce wracać. Mąż tu wojuje, a ona tam życie sobie układa. To są tragedie. Zło atakuje, jest jak rak, który nas toczy – ocenia. To jak pytać o nadzieję? – Jak? Normalnie! W nadziei żyjemy. Codziennie się modlimy – wierzący i niewierzący – i mamy nadzieję, że przyjdzie zwycięstwo. O tym mówimy i tym żyjemy na co dzień – zapewnia.

Ksiądz Pawło przytacza historię młodej dziewczyny z Charkowa, która prowadziła kawiarnię i straciła wszystko. Ma jednak generator prądu i dzięki temu wciąż może parzyć kawę dla ludzi, którzy przychodzą do zrujnowanej kafejki. – Nie chce od nich żadnych pieniędzy, prosi, by wysyłać je do bardziej potrzebujących. Takie maleńkie znaki nadziei pomagają nam żyć normalnie – komentuje duchowny.

Dzwon z Łagiewnik o takiej nadziei opowiada mieszkańcom Winnicy. Bije mocno, by umocnić wiarę, że wytrzymają, że dadzą radę, że jutro znowu wstaną rano z łóżka i życie będzie toczyło się dalej.

Na krańcu świata

W Australii swój drugi dom odnalazło wielu Polaków. Przywieźli tu swoją wiarę, zwyczaje i tradycje. Polonia jest tam prężna, ludzie angażują się w życie Kościoła, tworzą wspólnoty, budują świątynie. – W 2016 roku konsekrowano naszą świątynię. Polacy chcieli mieć swoje miejsce modlitwy, a gdy tylko pojawił się pomysł budowy kościoła, od razu wiedzieliśmy, że będzie on poświęcony Bożemu Miłosierdziu – mówi ks. Kamil Żyłczyński SChr, rektor sanktuarium w Keysborough. Trwał Rok Miłosierdzia, kult Jezusa Miłosiernego rozkwitał.

– W naszej dzielnicy mieszkają przedstawiciele ponad 100 krajów świata, więc wspólnota jest międzynarodowa, do kościoła przychodzą nie tylko Polacy, ale też wielu mieszkańców, którzy przybyli z południowo-wschodniej czy południowej Azji, z takich państw jak Sri Lanka, Wietnam, Filipiny. To są ludzie, którzy ukochali to miejsce i przychodzą do Miłosierdzia Bożego, modlą się w swoich językach – opowiada polski kapłan.

Katolicy w Australii stanowią ok. 26 proc. wszystkich mieszkańców, ale jest to Kościół bardzo różnorodny, bo Australia to kraj emigrantów. – Tę różnorodność widać w świątyniach i jest to ciekawe doświadczenie. Ale my, Polacy, wszędzie przynosimy kult Bożego Miłosierdzia i nim się dzielimy – dodaje ks. Żyłczyński.

Dzwon Nadziei jest dla nich znakiem łączności z Polską i ze światowym centrum kultu Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Jaką nadzieję im wybija? – Trzeba przyznać, że Polakom żyje się w Australii dobrze, ten kraj stał się dla nich domem po II wojnie światowej i w czasach PRL-u. Ale i u nas znajdują odzwierciedlenie problemy nękające świat. Jest laicyzacja, młodzi odchodzą od Kościoła, starsi się martwią, że ich dzieci już w kościele nie ma. Tu, na krańcach świata, odnaleźliśmy życie, ale potrzebujemy też nadziei, że wiara przodków, zaszczepiona przez rodziców i dziadków, nie zaniknie – wyjaśnia chrystusowiec.

Wierni z Keysborough ofiarowali taki sam dzwon znajdującemu się na drugim końcu Australii sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Lower Chittering. W pielgrzymce miłosierdzia przebyli w sumie ponad 8 tys. km, by przygotować się do zawierzenia kontynentu australijskiego Bożemu Miłosierdziu.

– Dźwięki dzwonów przypominają wszystkim o jedynej nadziei dla świata, jaką jest Boże Miłosierdzie – podsumowuje kapłan. Wszędzie – w Polsce i w Tanzanii, w Ukrainie i w Brazylii, w Australii i na Filipinach – wybrzmiewa bicie dzwonów głoszących, że Bóg jest Miłością miłosierną.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.