Poraniona i zdeterminowana. Ukraina dwa lata po rosyjskiej agresji

Bogumił  Łoziński Bogumił Łoziński

|

GN 14/2024

publikacja 04.04.2024 00:00

W dwa lata po eskalacji rosyjskiej agresji Ukraina jest poraniona i zmęczona, ale nie słabnie w determinacji pokonania najeźdźcy.

Cmentarz ukraińskich żołnierzy w Browarach. Cmentarz ukraińskich żołnierzy w Browarach.
Bogumił Łoziński /foto gość

Dzieci osiągnęły krytyczny poziom lęku. Nie chcą zostawać same, stale odczuwają strach. Cierpią na bezsenność, kołatanie serca, ból całego ciała. Gdy śpią w przedszkolu i zaczyna wyć alarm, budzą się, szybko ubierają i biegną do schronu. Po alarmie wracają do przedszkola i znów idą spać, ale za pół godziny może być następny alarm. Czy takie dzieci mogą mieć zdrową psychikę? – pyta psycholog Lidia Koroduszak. Jej słowa pokazują tragiczną sytuację najmłodszych Ukraińców. Głęboką traumę przeżywa całe społeczeństwo, nie tylko żołnierze na froncie. Pani Lidia spotkała się z polskimi dziennikarzami, którzy w drugiej połowie marca przyjechali do Kijowa, aby poznać obecną sytuację w Ukrainie. W czasie zorganizowanej przez KAI podróży spotykaliśmy się z najwyższymi zwierzchnikami Kościoła w tym kraju, a także ze zwykłymi ludźmi – ofiarami wojny i tymi, którzy się nimi opiekują.

Gdy dwa miesiące po ataku Moskwy jechałem przez Ukrainę do Charkowa z darami z Polski, Ukraińcy już zdołali się otrząsnąć z szoku, jaki wywołała agresja Rosji. Obronili Kijów, co stało się punktem zwrotnym w wojnie, potem zaczęli zatrzymywać najeźdźców w kolejnych miejscach. Barbarzyństwo Rosjan spowodowało integrację społeczeństwa i wolę obrony wolności. Jeśli dodamy do tego olbrzymią pomoc humanitarną z innych krajów, wsparcie polityczne, a przede wszystkim wojskowe, można powiedzieć, że Ukraińcy mieli wówczas mocną nadzieję, iż zdołają odeprzeć wroga.

Dziś te nastroje są inne. Ludzie zaczynają odczuwać skutki trwającej od 2014 r. wojny, przede wszystkim ostatnich dwóch lat, gdy toczy się w pełnoskalowym wymiarze. W typowym ukraińskim miasteczku Browary, które liczyło 150 tys. mieszkańców, od 2014 r. do bezpośredniej agresji w 2022 r. zginęło 30 żołnierzy, a w ostatnich dwóch latach ok. 200. Ze względów strategicznych władze Ukrainy nie podają danych dotyczących ofiar wojny, jednak liczba żołnierzy, którzy zginęli w jednym tylko miasteczku, może uświadomić nam skalę tragedii.

Nieobecność mężczyzn w rodzinach powoduje poczucie braku bezpieczeństwa, a także problemy egzystencjalne ich bliskich. Ci, którzy musieli uciekać z miejsca zamieszkania, często cierpią biedę, co spycha ich na margines społeczeństwa. Olbrzymie zniszczenia materialne sprawiają, że brakuje mieszkań, a życie wśród ruin wywołuje przygnębienie.

Makarów, wydawanie paczek żywnościowych.   Makarów, wydawanie paczek żywnościowych.
Bogumił Łoziński /foto gość

Nie zginął, lecz zaginął

Trudno wyrazić cierpienie rodzin po utracie bliskich, którzy zginęli na froncie. Czasami nie chcą tego przyjąć do wiadomości i traktują ich jako zaginionych, mając nadzieję, że przeżyli i np. są w niewoli. W tym cierpieniu nie są same. Proboszcz parafii greckokatolickiej w Browarach ks. Oleg Panczyniak organizuje spotkania bliskich poległych żołnierzy, podczas których modlą się w cerkwi, a potem spożywają posiłek, organizują też wspólne wyjazdy, po prostu są razem. Mieliśmy okazję pomodlić się wraz z nimi na cmentarzu, gdzie są pochowani ich synowie i mężowie. Przy każdym grobie jest ukraińska niebiesko-żółta flaga. Gdy zawieje wiatr, rozwija się, jakby oddawała hołd bohaterom. Po nabożeństwie spotkaliśmy się z rodzinami żołnierzy w budynku parafialnym, kilka kobiet opowiedziało o swoim bólu.

– Mój syn Dmitro miał 25 lat. Był jedynakiem, sama go wychowałam, był dla mnie wszystkim. Odczuwał wewnętrzną potrzebę, żeby walczyć. Cały czas mam w pamięci jego słowa: „Kto, jak nie ja”. Od jego śmierci minęło dziewięć lat. Ktoś może uważać, że to już tyle czasu, że powinnam zapomnieć. Ja jednak nie potrafię. Nie pokazuję tego, ale każda modlitwa jest dla mnie ogromnym przeżyciem, nikt nie wie, co czuję w nocy – mówi pani Natalia.

– Jestem żoną bohatera. Gdy zaczęła się pełnoskalowa wojna, zgłosił się do wojska, mimo że mieliśmy dwoje dzieci, chłopca i dziewczynkę. Był dobrym człowiekiem, troskliwym mężem, czułam się szczęśliwa w małżeństwie. Bardzo nam go brakuje. Dwa lata minęły od jego śmierci i oswoiłam się z tym bólem. Zajmuję się różnymi sprawami, wychodzę do pracy, pomagam dzieciom odrabiać lekcje, ale tylko poduszki wiedzą, ile łez wylałam – opowiadała, płacząc, Aleksandra. W czasie bezpośrednich rozmów panie podkreślały, że nasza obecność jest dla nich ważnym wsparciem, bo czują, że nie są w bólu same.

Potrzebujemy pomocy

Ukraińcy mają żal do Zachodu, że pomoc militarna jest niedostateczna, aby pokonać wroga. Wyraźnie zmniejsza się też skala pomocy humanitarnej. Stąd liczne prośby, abyśmy często pisali, że Ukraina wciąż potrzebuje wsparcia. – Bez waszej pomocy nie damy rady. Nie zapominajcie o Ukrainie! – prosił biskup kijowsko-żytomierski Kościoła katolickiego Witalij Krywicki.

Nie znaczy to jednak, że pod tymi ciężarami Ukraińcom zaczynają opadać ręce. Nastroje społeczne są z pewnością gorsze niż na początku wojny, ale wraz z rosnącym cierpieniem determinacja, aby pokonać wroga, umacnia się. – Bronić się jest trudno, jesteśmy zmęczeni, ale nie mamy prawa dać się pokonać, nie mamy prawa się poddać. Nie mamy takiej alternatywy – mówi metropolita białocerkiewski Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego arcybiskup Eustraty (Zoria). Nastroje wśród żołnierzy oddają słowa kapelana wojskowego i medycznego z Kościoła greckokatolickiego ks. Witalija Wojecy, który służy walczącym na froncie. – Nie potrzebujemy współczucia, tylko sprzętu wojskowego, medycznego, odzieży. Nasi żołnierze nie płaczą z powodu ran, lecz dlatego, że nie mogą walczyć – mówi. Natomiast zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego arcybiskup Swiatosław Szewczuk podkreśla, że „Ukraina jest zraniona, ale nigdy nie będzie podbita i nigdy się nie podda; Ukraina jest zmęczona, ale trwa i walczy”.

Prawie w każdej rozmowie pojawia się wątek sporu z Polską o zboże. Perspektywa Ukraińców jest tu zupełnie inna. Abp Krywicki stwierdził, że ma świadomość poważnych problemów rolników w Polsce i w całej Unii, ale rolnicy na Ukrainie doświadczają o wiele większych, a protesty rolników świadczą o braku zrozumienia dla ich sytuacji. Z kolei prawosławny abp Eustraty zwrócił uwagę na ogólnoeuropejskie znaczenie walk Ukraińców. Zgadzając się, że sytuacja jest dla rolników z Unii problemem, stwierdził, że jest on „nieporównywalny z tymi, które może stworzyć nadchodząca rosyjska armia”. Z naszych rozmów z hierarchami i zwykłymi ludźmi wynika, że Ukraińcy mają silne przekonanie, iż walczą nie tylko o swoją wolność, ale także o wolność Europy.

Zjednoczenie społeczeństwa

Obok żołnierzy walczących na froncie zasadniczą rolę w przetrwaniu agresji odgrywa społeczeństwo. Jak stwierdził jeden z naszych rozmówców, w obliczu tragedii Ukraińcy nie zamykają się w sobie, ale otwierają na pomoc innym. Co charakterystyczne, pomoc ta jest prowadzona przez samoorganizujące się społeczeństwo i w zasadniczym stopniu opiera się na wolontariacie, a nie na państwie.

Tu trzeba zwrócić uwagę na problem, o którym głośno się nie mówi. W prywatnych rozmowach Ukraińcy są bardzo krytyczni wobec władz państwowych, oskarżają je o brak organizacji, marnotrawienie środków i korupcję. Tajemnicą poliszynela jest niedobór żołnierzy na froncie, bowiem prowadzona od 2022 r. mobilizacja ma charakter wybiórczy, a obowiązek służby nie jest skutecznie egzekwowany. Zapewne dlatego na ulicach Kijowa można spotkać wielu młodych mężczyzn, a tym, którzy walczą, od wielu lat władze nie pozwalają wrócić do domu.

Wśród wyzwań wynikających z wojny abp Szewczuk wymienia m.in. konieczność pomocy duchowej, psychologicznej i humanitarnej setkom rodzin, które utraciły najbliższych, czy rodzinom tych, których los nie jest znany, albo ludziom, którzy w wyniku walki stracili zdrowie. Szacuje się, że 200 tys. osób doznało trwałych uszkodzeń, a 50 tys. osób jest po amputacjach kończyn.

W czasie pobytu w Kijowie i okolicach mieliśmy okazję bliżej poznać pracę greckokatolickiej Caritas Ukraina, która opiera się właśnie na wolontariuszach. Jej prezes Tatiana Stawnycza przedstawiła dane liczbowe pokazujące niewiarygodną skalę pomocy. Od 24 lutego 2022 r. do stycznia tego roku Caritas Ukraina udzieliła łącznie ponad 5,1 mln razy różnego rodzaju pomocy, w tym prawie 2,5 mln razy dostarczono pomoc żywnościową, udzieliła schronienia 500 tys. osobom, 120 tys. otrzymało pomoc psychologiczną, a w 174 tys. przypadków przekazano pomoc finansową.

Odwiedziliśmy miasta, które szczególnie ucierpiały w czasie rosyjskiego natarcia, m.in. Hostomel i Makarów, gdzie Rosjanie dopuścili się takich zbrodni jak w Buczy czy Irpieniu. Kościelna fundacja Mądra Sprawa postawiła w Hostomelu specjalny kontener, który jest „Punktem scalenia ran”. Okoliczni mieszkańcy mogą tam przyjść, aby się pomodlić, porozmawiać albo po prostu pobyć z ludźmi doświadczonymi wojną, bądź też skorzystać z pomocy psychologicznej. W sumie w całej Ukrainie jest 25 takich punktów, każdy z nich prowadzi ksiądz z wolontariuszami. W Makarowie trafiliśmy na rozdawanie darów. Przed budynkiem ustawiła się kolejka potrzebujących, która dzięki sprawności rozdających paczki wolontariuszy szybko się rozładowała. W środku budynek przypomina świetlicę. Jest ogrzewany, dzięki czemu w momentach krytycznych okoliczni mieszkańcy mogą schronić się przed zimnem. Ma też prąd i internet. Uwagę zwracają rysunki dzieci, przedstawiające wojenne obrazy albo ludzi chowających się pod stołem. Psycholog Lidia Koroduszak, która pracuje takim ośrodku w Boryspolu, tłumaczy, że człowiek pod stołem oznacza strach przed głośnymi dźwiękami.

Religie też prawie razem

Często sytuacja religijna w Ukrainie jest opisywana przez pryzmat Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego podległego Cerkwi Moskiewskiej, która stoi po stronie Rosjan. Ten bolesny problem istnieje, ale niejako w sposób naturalny jest rozwiązywany. O ile przed wojną wierni moskiewskiemu prawosławiu stanowili około 20 proc. społeczeństwa, o tyle obecnie szacuje się, że odsetek wynosi ok. 5 i stale maleje. Wynika to z gremialnego przechodzenia wiernych do Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego, który jest największą wspólnotą religijną w tym kraju (skupia ok. 45 proc. wiernych). Drugi pod względem liczebności jest Kościół greckokatolicki z ok. 12 proc. wiernych, 2 proc. mają różne wyznania protestanckie, nieco ponad 1 proc. stanowią katolicy, a po jednym procencie muzułmanie i żydzi.

W obliczu wojny te wszystkie wspólnoty religijne bardzo ściśle ze sobą współpracują w Ogólnoukraińskiej Radzie Kościołów i Organizacji Religijnych, do której należy 17 podmiotów. Jak tłumaczy przewodniczący rady adwentysta Stanisław Nosow, razem organizują pomoc humanitarną, promują podstawowe wartości, jak rodzina i dzieci, przeciwstawiają się aborcji czy szczególnym prawom dla par jednopłciowych. Natomiast nie zajmują się tym, co je dzieli, czyli różnicami doktrynalnymi.

Katolicy, Polacy, Ukraina

Rada opublikowała m.in. wspólne stanowisko polemizujące ze słowami papieża Franciszka o „białej fladze”, w których wzywał Ukrainę do negocjacji pokojowych z Rosją. Ta papieska wypowiedź została tu bardzo źle przyjęta. Biskup Krywicki ujawnił, że takie stwierdzenie i brak jednoznacznego stanowiska Stolicy Apostolskiej wobec rosyjskiej agresji bardzo utrudniają sytuację Kościoła katolickiego w tym kraju, gdyż podważają jego wiarygodność. – Nam zarzucają, że jesteśmy tą organizacją czy Kościołem, który nie stoi jednoznacznie po stronie Ukrainy – stwierdził. Jednocześnie podkreślił, że Kościół katolicki bardzo angażuje się w pomoc Ukrainie. Dotychczas katolickie organizacje przekazały Ukraińcom 1,5 mln paczek socjalnych, prawie 600 rodzinom naprawiły domy, a 850 tys. osób dostało środki na zakup potrzebnych artykułów. – Chciałbym podziękować narodowi i państwu polskiemu za wsparcie Ukrainy. To, czego doświadczamy codziennie, naprawdę jest świadectwem wiary chrześcijańskiej – mówi greckokatolicki abp Szewczuk. Z kolei prawosławny abp Eustraty stwierdza, że bez wsparcia polskiego narodu i Kościoła „nie bylibyśmy w stanie się bronić”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.