„Opowieść pisana życiem”. Rodzina Ulmów wciąż odkrywa swoje tajemnice

Agata Puścikowska

|

GN 14/2024

publikacja 04.04.2024 00:00

Powiedziano o tej rodzinie wiele. Życie nadal jednak pisze swą opowieść...

Jerzy Ulma i ks. Paweł Tołpa odkrywają nieznane oblicze błogosławionej rodziny. Jerzy Ulma i ks. Paweł Tołpa odkrywają nieznane oblicze błogosławionej rodziny.
Agata Puścikowska /foto gość

Rodzina Ulmów wciąż odkrywa swoje tajemnice. I mimo że od śmierci Józefa, Wiktorii i ich dzieci minęło 80 lat, wciąż poznajemy pamiątki z nimi związane – te materialne i te niematerialne. Na straży ich dziedzictwa stoi Jerzy Ulma, bratanek bł. Józefa. Wraz z ks. Pawłem Tołpą stworzyli niezwykły duet. Ze wspólnych rozmów, relacji, na podstawie źródeł i artefaktów powstają niezwykłe dzieła. W tym ostatnia książka „Błogosławiony Józef Ulma. Opowieść pisana życiem”.

Dwóch takich

Jerzy Ulma całe życie mieszka w Markowej. Tuż obok domu, w którym urodził się jego błogosławiony stryj Józef. Historię swojej rodziny poznawał kawałek po kawałku. Chociaż lepiej byłoby stwierdzić: poznaje do dzisiaj.

Ksiądz Paweł Tołpa przez wiele lat pracował w Markowej jako wikary i jest nadal związany z parafią. Krok po kroku przemierzając wieś, poznawał ludzi – świadków wydarzeń z 1944 roku i rodzinę błogosławionych. A jak się poznali?

– Wiedziałem, że bratanek błogosławionego, Jerzy, pracuje w Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej. Bywałem tam dość regularnie. Obserwowałem jego pracę. Coraz mocniej wchodziłem w tutejszą historię – Ulmów, ale i wielu innych szlachetnych rodzin. W końcu któregoś dnia zobaczyłem pana Jerzego i postanowiłem się przedstawić. Byłem trochę onieśmielony, ale podszedłem i zacząłem rozmowę. Dlaczego onieśmielony? To jest jednak wielka sprawa poznać człowieka, którego stryj był Sprawiedliwym wśród Narodów Świata, oddał życie dla ratowania innych. Wtedy toczył się proces beatyfikacyjny rodziny. O Ulmach zaczynał mówić cały świat – wspomina kapłan.

W starym domu, w którym urodził się bł. Józef Ulma, odnaleziono m.in książkę z odręcznie wpisanym przez błogosławionego mottem.   W starym domu, w którym urodził się bł. Józef Ulma, odnaleziono m.in książkę z odręcznie wpisanym przez błogosławionego mottem.
Agata Puścikowska /foto gość

Ksiądz Paweł i parafianin Jerzy. Obaj otwarci i życzliwi, obaj z poczuciem humoru. I z pozytywnym zacięciem historycznym, z pasją do zbierania, szukania i analizowania, co pozwala na stopniowe układanie jak z puzzli pięknej mozaiki życia bohaterów. W dodatku prostym, zrozumiałym językiem. Bez zadęcia. – Pierwszy raz byłem u pana Jerzego w domu, gdy jego mama, pani Zofia, szwagierka błogosławionych Wiktorii i Józefa, była już bardzo słaba – opowiada ks. Paweł. – Była świadkiem przedwojennych dziejów rodziny. Miałem świadomość, że przechodziła do wieczności ta, która dotknęła dawnego świata, uczestniczyła w nim. A teraz miała spotkać się ze swoimi krewnymi, sługami Bożymi. Wówczas też pierwszy raz zobaczyłem prywatne pamiątki rodziny po błogosławionych, które nie zostały przekazane do muzeum. To było niezwykłe doświadczenie, bo dotykając chociażby hebla z wyrytym krzyżykiem, który sam zrobił i którego używał błogosławiony Józef Ulma, czułem się, jakbym dotykał jego ręki...

– Gdy o naszej rodzinie zrobiło się głośno, przychodziło do nas wielu ludzi. Niektórzy traktowali nas… przedmiotowo. Chcieli się wybić na naszych krewnych i byli nie do końca uczciwi. Zrazu podchodziłem do wszystkich bardzo ufnie. Potem już, nauczony przykrym doświadczeniem, nabrałem zdrowego dystansu. A ksiądz Paweł, którego poznawałem stopniowo, nigdy nie nadużył zaufania. Przekonałem się, że naprawdę zależy mu na poznawaniu mojej (już) błogosławionej rodziny. Po latach znajomości i wspólnej pracy stał się niejako jej częścią. Bo mimo że niespokrewniony, niesie w świat pamięć o Józefie, Wiktorii i ich dzieciach – mówi pan Jerzy.

Na początku znajomości ani pan Jerzy, ani ks. Paweł nie myśleli o wspólnej pracy twórczej. Książka, która właśnie się ukazała, to wynik wielu godzin rozmów, obserwacji. I potrzeby, by prawdę o błogosławionych nieść w świat. Wszak nie trzyma się światła pod korcem.

Mieszkać przy „tym” domu

Dom Jerzego Ulmy graniczy ze starym, zbudowanym jeszcze w końcu XIX wieku domem, w którym urodził się Józef Ulma. Drewniany, nadal dobrze zachowany, skrywał przez lata wiele tajemnic związanych z Józefem i jego rodziną. To w nim dorastał przyszły męczennik. Mieszkał tam aż do ślubu z Wiktorią w 1935 roku, i nawet przez krótki czas także z żoną. Wciąż rośnie tam stara morwa, która służyła Józefowi do hodowli jedwabników. Morwa – świadek dawnych dziejów. – To był niezwykły dom, w którym wiele się działo. Moi dziadkowie wychowywali dzieci na pracowitych i dobrych ludzi. Mój wujek, mimo że formalnie skończył tylko cztery klasy szkoły podstawowej, bardzo dużo czytał i rozwijał się. Na tamte czasy był wykształconym i światłym mężczyzną, który miał pojęcie o polityce, historii, literaturze. Interesował się bardzo sprawami społecznymi, dziejami chłopstwa. Wychowany został w duchu, dziś byśmy powiedzieli, pozytywistycznym. Chciał tworzyć dobrą przestrzeń wokół siebie, zmieniać świat na lepszy. Dlatego zdobywał różne umiejętności. Uczył się ogrodnictwa, pszczelarstwa czy hodowli jedwabników, co było ewenementem. Sam książę Lubomirski przyjechał do Markowej, żeby zobaczyć tę hodowlę – opowiada pan Jerzy. – To był niezwykły dom. Dom, który wychował błogosławionego. Dopiero niedawno, gdy zmarła moja mama, odkryłem nieznane dotąd przedmioty, pamiątki po mojej rodzinie, które przetrwały nienaruszone w różnych zakamarkach.

Czy coś jeszcze jest do odnalezienia? Być może...

Pan Jerzy miał osiem lat, gdy po raz pierwszy usłyszał historię swojego stryja. Wówczas jeszcze nie mówiło się o Ulmach w kontekście męczeństwa i procesu beatyfikacyjnego. Byli po prostu jego rodziną. Rodziną z Markowej, szerzej nieznaną, której historia przetrwała w sercach i pamięci miejscowych, sąsiadów, o której pamięć dbali najbliżsi. Choć dramat, którego doświadczyła, nie zawsze pozwalał mówić o wszystkim wprost.

Cały Ulma

– Dowiedziałem się, że Józef i Wiktoria oraz moi kuzyni – Stasia, Basia, Władzio, Antoś, Franio, Marysia i maleństwo pod sercem cioci – zostali zamordowani przez Niemców – opowiada pan Jerzy. – Byłem małym chłopcem, a to wyszło jakoś „przypadkiem”, bo wszyscy tym w jakiś sposób żyli, ale nie mówiło się o tym bardzo wiele, a przynajmniej mój tata Władysław nie był w stanie opowiadać. Tylko od czasu do czasu wspominał brata, bratową i ich dzieci. Ale to jego milczenie nie było wyparciem ani nie wynikało z lęku. Milczał, myślał, zastanawiał się nad tym wszystkim. Bo po ludzku to, co spotkało jego brata, jest nie do pojęcia. On to w sobie musiał dźwigać: ból, poczucie niesprawiedliwości. I pytanie: dlaczego zamordowano niewinne dzieci? Jestem niemal pewny, że w tym milczeniu była modlitwa – za nich, a może i do nich… Przecież zdawał sobie sprawę, że to była śmierć męczeńska, która dotknęła najbardziej bezbronnych...

Józef Ulma skrupulatnie zapisywał ważne wydarzenia, wydatki, sprawunki, a nawet to, jaka była konkretnego dnia pogoda. Jego młodszy o osiemnaście lat brat Władysław również pisał. Jego notatki ujrzały światło dzienne dopiero teraz, gdy Jerzy Ulma wraz z ks. Pawłem napisali kolejną książkę. Z notatek Władysława Ulmy dowiadujemy się, jak wyglądało życie na wsi na Podkarpaciu przed wojną i podczas okupacji. Czy opisał tragedię, która rozegrała się 24 marca 1944 r., gdy Niemcy zabili jego rodzinę i ukrywanych Żydów? – Ojciec notował wszystko. Na razie jednak nie zdecydowałem się na opublikowanie tych zapisków. Być może ujrzą światło dzienne za jakiś czas – mówi Jerzy Ulma. – Tata był związany z bratem, trzymał do chrztu jego synka Władzia. Potem był przy ekshumacji i ponownym pochówku. Coraz bardziej rozumiem i w jakiś sposób oczami taty patrzę na swoich błogosławionych krewnych. Ta nasza sztafeta pokoleń wciąż trwa. Bo pracując nad książką biograficzną, a wcześniej nad modlitewnikiem i albumem, chcę pokazać Ulmów najpełniej, jak potrafię. Jednocześnie na moich warunkach...

– Odkrywając historię konkretnej, nieżyjącej już rodziny, trzeba pamiętać o żyjących. I podchodzić do nich z szacunkiem, bez naciskania, presji. Bywało i bywa tutaj, w Markowej, że chcąc poznać miejsca i historię, ktoś wchodzi z butami w prywatną przestrzeń rodziny. Zdarza się, że przekraczane są granice prywatności. Tak nie wolno – mówi zdecydowanie pan Jerzy. – Cel nie uświęca środków – dodaje ks. Paweł. Szacunek dla żyjących jest tak samo ważny jak pamięć o męczennikach. Jeśli pan Jerzy uzna, że kiedyś pokaże nam więcej, to będzie to jego decyzja.

Pan Jerzy wszystko też skrzętnie zapisuje. Jak ojciec i wujek. To, co zapisane, ma szansę nas przetrwać. Po latach będzie świadczyć. – Cały Ulma – uśmiecha się ks. Paweł do przyjaciela.

Zadbać o pamięć

O Ulmach powiedziano i napisano już wiele. Książka autorstwa bratanka błogosławionego ma tę unikatową wartość, że najbardziej chyba oddaje ducha rodziny. I odkrywa przed czytelnikami nieznane fakty, miejsca i pamiątki. A zaczęło się od wspólnego albumu. Powstał też „Modlitewnik z bł. Rodziną Ulmów”, zawierający oryginalne modlitwy, którymi modlili się Józef i Wiktoria.

Po śmierci matki w 2022 roku, podczas porządków w starym domu, pan Jerzy znalazł wiele nieznanych przedmiotów. To sprowokowało go do dalszych działań. – Całe rodzinne archiwum, zawierające pamiątki po Józefie i Wiktorii, pokazałem tylko ks. Pawłowi. Zaczęliśmy pracować nad kolejną książką, wspierając się wzajemnie, niejako dopełniając. Ja opowiadałem historię rodziny, a ksiądz Paweł potrafił to ubrać w słowa, merytorycznie ogarnąć – opowiada Jerzy Ulma. – W książce więc są fragmenty zapisków mojego taty, notatki błogosławionego Józefa, ale także dużo informacji na temat Markowej. I są nigdzie wcześniej niepublikowane zdjęcia tego, co udało mi się znaleźć. Dla mnie to zdjęcia relikwii.

Szczególnie wzruszają plany narysowanej przez Józefa Ulmę drewnianej kołyski dla dziecka, które Wiktoria nosiła pod sercem. A może i dla kolejnych dzieci? Ten szkic na nienaruszonym, delikatnym papierze chyba najdobitniej – w sferze emocji i wrażeń – pokazuje atmosferę, która panowała w rodzinie Ulmów. Czekało się na to dzieciątko z radością. Już pracowało się nad tym, by czuło się dobrze, bezpiecznie. Było bardzo chciane. Czy to nie jest mocne przesłanie na dzisiejsze czasy?

Plany tej kołyski to część większej całości, jeszcze bardziej prowokującej do myślenia. – Józef Ulma zakupił ziemię na wschodzie. Chciał tam zbudować dla rodziny większy dom, drewniany, złożony z czterech izb. Taki dom marzeń. Rodzina zdobyła już na niego deski, miały być wysłane pociągiem do Wojsławic koło Sokala. Po męczeńskiej śmierci rodziny z tych desek zrobiono... cztery trumny. To dramatyczna symbolika – mówi ks. Paweł.

Jerzy Ulma w książce wspomina też niezwykły dokument z opisem charakteru swojego stryja. – Przed wojną do Instytutu Psychologii w Warszawie Józef wysłał prośbę o rodzaj diagnozy psychologicznej. Odbywało się to listownie. Józef szczegółowo odpowiedział na wiele pytań. Na tej podstawie wykonano analizę charakteru. To nie była laurka. Wyłania się z niej wizerunek człowieka silnego, konkretnego, ambitnego, potrzebującego cały czas pracy nad sobą. Bo przecież wujek nie był doskonały. Był normalnym człowiekiem! W tej charakterystyce jednak czytamy ważne słowa: „Należy Pan do ludzi, których hasłem jest: sprawiedliwość za wszelką cenę”.

Do dziś zachowało się wiele książek należących do Ulmów. Na jednej z nich pięknym charakterem pisma Józef wykaligrafował: „Dzieło to polecam tym, którzy chcą znaleźć drogę do poznania siebie”. Słowa Ulmy stały się potem mottem w „Modlitewniku z bł. Rodziną Ulmów”. Trochę chyba na zasadzie... duchowej sztafety pokoleń, która wykracza poza więzy krwi. I która wciąż trwa. – Życie Józefa Ulmy, które frapuje, zastanawia, domaga się wciąż analizy, może posłużyć do znalezienia drogi do siebie – mówi ks. Paweł.

– Warto je poznawać. Ja poznaję nadal – dodaje Jerzy Ulma.

Czy w starym domu, w którym urodził się bł. Józef Ulma, powstanie kiedyś izba pamięci? Niewykluczone. Opowieść pisana życiem wciąż trwa.

Jerzy Ulma Błogosławiony Józef Ulma. Opowieść pisana życiem Dom Wydawniczy Rafael Kraków, 2024 ss. 224   Jerzy Ulma Błogosławiony Józef Ulma. Opowieść pisana życiem Dom Wydawniczy Rafael Kraków, 2024 ss. 224
Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.