Abp Fisichella: Jesteśmy dziećmi zmartwychwstania. Głoszenia tej prawdy potrzebują wszyscy ludzie

Ks. Rafał Skitek Ks. Rafał Skitek

|

GN 14/2024

publikacja 04.04.2024 00:00

O niezrozumieniu świata cyfrowego, zlekceważeniu nihilizmu i konieczności głoszenia Ewangelii mówi abp Rino Fisichella, proprefekt Dykasterii ds. Ewangelizacji.

Abp Rino Fisichella doktor nauk teologicznych, proprefekt Dykasterii ds. Ewangelizacji. Wcześniej był m.in. rektorem Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, przewodniczącym Papieskiej Akademii Życia i przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji. Pracował też w Kongregacji Nauki Wiary i Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych Abp Rino Fisichella doktor nauk teologicznych, proprefekt Dykasterii ds. Ewangelizacji. Wcześniej był m.in. rektorem Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, przewodniczącym Papieskiej Akademii Życia i przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji. Pracował też w Kongregacji Nauki Wiary i Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych
©Alessia Giuliani /CPP/IPA/pap

Ks. Rafał Skitek: Czasy się zmieniają, ludzie odchodzą od Boga, a Kościół nadal ewangelizuje. Dlaczego?

Abp Rino Fisichella:
Bo Kościół narodził się, aby ewangelizować. Sam Jezus chciał, aby Ewangelię głosić całemu światu i by była ona żywa w każdym pokoleniu. Aby to zrozumieć, trzeba powrócić do Jego słów: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,19-20). W nich kryje się natura i sens Kościoła. Powiem więcej: Kościół, który nie ewangelizuje, nie jest już Kościołem Jezusa Chrystusa, ale czymś zupełnie innym. W 1974 roku, 10 lat po zakończeniu Soboru Watykańskiego II, Paweł VI zwołał synod poświęcony ewangelizacji. W adhortacji posynodalnej Ewangelii nuntiandi, najważniejszym dokumencie poświęconym ewangelizacji, wciąż aktualnym, stwierdził, że skoro Kościół narodził się, aby ewangelizować, musi zacząć od siebie. Na Zachodzie, który przeżywa obecnie głęboki kryzys wiary, musimy odkryć na nowo wartość i znaczenie ewangelizacji.

Kryzys ten coraz mocniej dotyka też Polskę.

Tak, to prawda. Oznaki sekularyzmu obecne są wszędzie, bo żyjemy w zglobalizowanej kulturze. Żaden kraj nie uchronił się przed nim. Jako chrześcijanie straciliśmy sens ewangelizacji.

Dlaczego?

Jest przynajmniej kilka powodów. Wiele zła wyrządził sam sekularyzm, który za cel obrał zmarginalizowanie znaczenia i roli Kościoła w życiu społecznym i – w konsekwencji – uczynienie głoszenia Ewangelii czymś zbędnym. Nie można zapomnieć o nihilizmie. W przeszłości Kościół mocno zaangażował się w zwalczanie ateizmu praktycznego, którego ofiarą, obok innych krajów Europy Wschodniej, była także Polska. Jednocześnie „nie docenił” dostatecznie zagrożenia, jakie niesie nihilizm, który stopniowo, po cichu, przesycił myślenie i życie ludzi, podważając prawdę głoszoną w Kościele. A przecież przepowiadanie Ewangelii jest głoszeniem prawdy. Nie jest to prawda teoretyczna. To prawda o człowieku, prawda o spotkaniu Chrystusa z człowiekiem, także współczesnym. Nihilizm wszystko to zniszczył, forsując myśl, że prawda nie istnieje. A nawet jeśliby założyć jej istnienie, to byłaby ona dla człowieka i tak nieosiągalna. To jedno z kluczowych założeń Nietzschego.

Sekularyzm i nihilizm to zagrożenia zewnętrzne. Wewnątrz Kościoła też dochodzi do poczucia utraty sensu ewangelizacji?

Rozpowszechnione jest dziś przekonanie, że wszystkie religie są równe. Jeśli ktoś wybiera sobie religię tylko dlatego, że dobrze się w niej czuje, i jeśli – jak twierdzi Benedykt XVI – żyjemy w supermarkecie religii, z którego wybiera się to, co najbardziej nam odpowiada, a nie bierze się pod uwagę prawdziwości danej religii, to jest to niebezpieczne. Zakładając bowiem, że wszystkie religie są takie same, głoszenie Ewangelii stałoby się bezużyteczne i wyrządziłoby poważne szkody dla samej ewangelizacji.

Odnoszę wrażenie, że obecnie wewnątrz Kościoła katolickiego takie właśnie myślenie dominuje.

Z pewnością nie jest to nauczanie Kościoła. Religie różnią się między sobą. Nie są identyczne. Kościół mówi o współpracy między religiami – np. o dialogu międzyreligijnym – w celu budowania pokoju na świecie. Nauczanie Kościoła począwszy od Soboru Watykańskiego II ma na celu ukazanie szacunku dla innych religii. Jednak Kościół katolicki nigdy nie stwierdził, że są one równe. Osobiście mocno kwestionuję, wręcz zwalczam wyrażenie „trzy religie księgi”. Nie wiem, kto jako pierwszy użył tego sformułowania, ponieważ chrześcijaństwo nie jest religią księgi. Jest religią słowa. A to coś zupełnie innego. Księga jest czymś statycznym. A dla nas, chrześcijan, Pismo Święte jest słowem Boga, nie księgą. To dość klarowne. Oczywiście, współczesne narracje i interpretacje mogą ten obraz mocno zaciemnić i wprowadzać niepotrzebny zamęt. Szacunek dla innych religii wynika z potrzeby zrozumienia ich historii, znaczenia i wartości. Myślę zwłaszcza o trzech religiach monoteistycznych. Ale powtarzam, nie oznacza to, że są one równe. Gdybyśmy powiedzieli, że wszystkie religie są identyczne, zniszczylibyśmy samo pojęcie religii.

A jak sobie radzi Kościół z głoszeniem Ewangelii na zupełnie nowym „kontynencie”, jakim jest internet?

Uważam, że Kościół wciąż jeszcze nie zrozumiał ogromnego wyzwania, jakie niesie ze sobą kultura cyfrowa. Używamy narzędzi, ale nie rozumiemy, że w rzeczywistości to już nie są tylko narzędzia, lecz nowa kultura. Młodzi ludzie, którzy mają dziś 25 lat i żyją w wirtualnym świecie, już nas nie rozumieją. Dzieje się tak dlatego, że używają innego języka, a kiedy zmienia się język, zmieniają się też zachowania. Nie wiemy, dokąd zaprowadzi nas kultura cyfrowa, ponieważ jest ona wciąż bardzo młoda. Ma jakieś 25, może 30 lat.

Hmm… Dla kultury cyfrowej 25 lat to kawał czasu. Świat wirtualny rozwija się przecież w zawrotnym tempie.

Tak, to imponujący i bardzo dynamiczny postęp. My w Kościele myślimy wciąż kategoriami „przestrzeń–czas”. A dla kultury cyfrowej pojęcia „przestrzeń i czas” już nie istnieją. Liczy się tylko „natychmiast”, „tu i teraz”. W kulturze cyfrowej język jest syntetyczny, skrótowy, pozbawiony krytycznego sensu. To wszystko tłumaczy, dlaczego wobec tych wyzwań jako Kościół jesteśmy spóźnieni. Pod koniec marca br. ukazała się moja najnowsza książka L`albero della scienza. Dio e/o Galileo (Drzewo nauki. Bóg i/lub Galileusz). Poruszam w niej zagadnienie relacji między wiarą i nauką, zastanawiam się nad zjawiskiem kultury cyfrowej i sztuczną inteligencją. To wszystko dopiero przed nami.

Tylko czy te nowe zjawiska to szanse, czy zagrożenia dla ewangelizacji?

Musimy mieć świadomość, że kultura cyfrowa to kultura całkiem realna. Zachodzi w niej bardzo istotna zmiana antropologiczna, sposób rozumienia człowieka. A w antropologii kluczowe są dwa elementy – zdolność poszukiwania prawdy i korzystanie z wolności. Musimy zdawać sobie sprawę z ogromnych ograniczeń, jakie istnieją w tym zakresie. Sztuczna inteligencja ma niewątpliwie ogromne zalety w medycynie, w przestrzeni kosmicznej, w dziedzinie zarządzania itd. Ale sztuczną inteligencję wykorzystuje się także do zrozumienia naszych preferencji i gustów, np. za pośrednictwem naszych smartfonów. Między innymi dlatego spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność w niesieniu pomocy, zwłaszcza najmłodszym. Ważne, by zrozumieli pozytywne strony, ale także ograniczenia nowej kultury – świata wirtualnego.

Jako proprefekt Dykasterii ds. Ewangelizacji Ksiądz Arcybiskup często używa wyrażenia „ewangelizacja”. Czy terminy „nowa ewangelizacja” i „reewangelizacja” wyszły już z mody?

W języku włoskim reewangelizacja ma znaczenie negatywne, dlatego jestem temu terminowi przeciwny. Nie oddaje on w pełni tego, czym jest misja Kościoła. Wyrażenie „nowa ewangelizacja” zawdzięczamy Janowi Pawłowi II, który po raz pierwszy użył go podczas wizyty w Nowej Hucie. O nowej ewangelizacji mówił niemal przez cały pontyfikat, przez 27 lat posługi Piotrowej. Nowej ewangelizacji nie należy jednak przeciwstawiać starej ewangelizacji. Uważam, że wystarczy po prostu mówić o ewangelizacji. Takiego wyrażenia użył Paweł VI i moim zdaniem jest ono najbardziej spójne, właściwe. Być może, jak zauważa papież Franciszek w adhortacji posynodalnej Evangelii gaudium, można wskazać nowe etapy ewangelizacji. Bo w rzeczywistości ewangelizacja i misja Kościoła ściśle przynależą do siebie.

Jak ewangelizować dzisiaj?

Myślę, że jedną z dróg sprzyjających ewangelizacji jest dziś droga piękna. Dla mnie jest ona wręcz podstawowa. Posługuje się ona najbardziej uniwersalnym językiem. Wystarczy pomyśleć o pięknie naszych katedr, pięknie naszej muzyki i literatury. Gdyby nie było chrześcijaństwa, spoglądalibyśmy jedynie na kilometry pustych półek w bibliotekach; gdyby nie było chrześcijaństwa, nie zachwycalibyśmy się tak cennymi dziełami sztuki; gdyby nie było chrześcijaństwa, nie wsłuchiwalibyśmy się w tak wspaniałe dzieła muzyczne. Sztuka sakralna ma kluczowe znaczenie dla naszej historii. Myślę, że powinniśmy pokazać to wszystko na nowo, ponieważ dzisiaj istnieje głębokie zapotrzebowanie na duchowość.

To wystarczy? Nie trzeba szukać innych sposobów głoszenia Ewangelii?

Oczywiście, musimy wykorzystać wszystkie narzędzia, jakie mamy do dyspozycji. Absolutnie wszystkie. Św. Paweł mówi: „Dla Żydów stałem się jak Żyd, aby pozyskać Żydów. Dla tych, co są pod Prawem, byłem jak ten, który jest pod Prawem – choć w rzeczywistości nie byłem pod Prawem – by pozyskać tych, co pozostawali pod Prawem. Dla nie podlegających Prawu byłem jak nie podlegający Prawu – nie będąc zresztą wolnym od prawa Bożego, lecz podlegając prawu Chrystusowemu – by pozyskać tych, którzy nie są pod Prawem. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych” (1 Kor 9,20-22). Oznacza to, że Ewangelia musi być głoszona na wszystkie możliwe sposoby. To znaczy takie, za pomocą których ludzie się komunikują. Istnieje jednak uprzywilejowana ścieżka – spotkanie osobiste, twarzą w twarz. Jestem przekonany, że powinniśmy korzystać z internetu, radia, telewizji, dróg piękna – muzyki, sztuki, literatury. Jednak ostatecznie Ewangelia przekazywana jest dzięki osobistemu spotkaniu. A to osobiste spotkanie będzie skuteczne o tyle, o ile ten, kto głosi, rzeczywiście spotkał w swym życiu Jezusa Chrystusa.

Takie spotkania są nadal możliwe? Ludzie chcą jeszcze słuchać o Chrystusie? Ksiądz Arcybiskup jest tu optymistą…

…jestem realistą. Kieruję się realizmem ewangelicznym. W Liście do Galatów św. Paweł nie ukrywa, że istnieje nieustanna walka dobra ze złem. Ta walka jest nierówna. Bo dobro zawsze zwycięża. Taka jest siła Ewangelii i takie powinno być nasze przekonanie. Zło istnieje, jest obecne, ale ostatecznie to nie ono zwycięża. Bo zostało już pokonane przez tajemnicę paschalną Jezusa z Nazaretu przybitego wcześniej do krzyża. To On zwyciężył zło tego świata. Jesteśmy dziećmi zmartwychwstania i gdybyśmy o tym zapomnieli, nie mielibyśmy już autentycznego, prawdziwego słowa – słowa nadziei. Głoszenia tej prawdy potrzebują wszyscy ludzie.

Rozmowa została przeprowadzona 23 marca 2024 roku z okazji inauguracji Kongresu Eucharystycznego w Diecezji Gliwickiej.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.