Diagnozowany płód to pacjent – a pacjenta się nie zabija

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 14/2024

publikacja 04.04.2024 00:00

– Obecna polska dyskusja o aborcji nie jest dyskusją medyczną, jest dyskusją polityczną – mówi dr hab. Błażej Kmieciak.

Dr hab. Błażej Kmieciak  pedagog specjalny, socjolog, bioetyk, doktor habilitowany nauk społecznych w dyscyplinie nauki prawne, profesor uczelni, publicysta. Dr hab. Błażej Kmieciak pedagog specjalny, socjolog, bioetyk, doktor habilitowany nauk społecznych w dyscyplinie nauki prawne, profesor uczelni, publicysta.
Tomasz Gołąb /Foto Gość

Franciszek Kucharczak: Jak to jest w etyce lekarskiej – kiedy do lekarza przychodzi kobieta w ciąży, ilu on ma przed sobą pacjentów?

Błażej Kmieciak:
Zgodnie z art. 39 Kodeksu Etyki Lekarskiej on ma dwóch pacjentów. Ten artykuł obowiązuje w Polsce od bardzo wielu lat. Widzimy to też na co dzień np. w treści ulotek dołączanych do leków, gdzie są informacje o tym, że kobieta w ciąży nie może lub może przyjmować dany preparat. Z perspektywy etyki medycznej płód to już jest ktoś badany, oceniany jest jego stan. To odrębny, połączony z organizmem kobiety byt.

To dotyczy każdego etapu ciąży?

W tym artykule czytamy: „Podejmując działania lekarskie u kobiety w ciąży, lekarz równocześnie odpowiada za zdrowie i życie jej dziecka. Dlatego obowiązkiem lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem”.

Mamy też akty etyczne potwierdzające podmiotowość dziecka poczętego.

Tak, ale inaczej na dziecko poczęte patrzy prawo cywilne, a inaczej prawo karne. Prawo cywilne dopuszcza na przykład możliwość dziedziczenia przez tzw. nasciturusa. Można więc zapisać spadek na dziecko nienarodzone. Mamy też ustawę o Rzeczniku Praw Dziecka, która mówi o istocie od chwili poczęcia. Natomiast w świetle przepisów prawa karnego aborcja jest w Polsce zakazana. Kodeks karny w art. 157a zakazuje uszkodzenia płodu, przy czym kodeks ten używa pojęcia dziecka poczętego. Od tej reguły są wyjątki, natomiast szczególna ochrona przewidziana przez prawo karne jest w momencie, gdy dziecko się rodzi.

Czy są dokumenty, które mówiłyby coś przeciwnego, czyli że człowiek nie zaczyna się w chwili poczęcia?

Nie ma takich aktów prawnych. Są oczywiście różne deklaracje, dokumenty tzw. soft law, czyli prawa, które nie obowiązują. One sugerują, że aborcja jest prawem człowieka, ale nie ma takich dokumentów międzynarodowych, które rzutowałyby na prawo krajowe. Są oczywiście orzeczenia np. Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który w kilku sprawach, także polskich, mówił, że aborcja jest realizacją „prawa do prywatności”. Ale nie można tego utożsamiać z twierdzeniem, że – jeśli chodzi o dziecko poczęte, płód czy nienarodzonego pacjenta – nagle wyłączamy ochronę prawną tej istoty.

A jednak niedawno w programie Krzysztofa Stanowskiego wystąpiła lekarka, ginekolog (!), która dziecko w fazie prenatalnej porównała do pasożyta. Czy opinie specjalistów w kwestii „pacjentowości” płodu są podzielone?

Nie wiem, czy są podzielone, ale pogląd, że dziecko poczęte jest pasożytem, każe mi zadać pytanie, czy Pani doktor widzi sens w swojej pracy, wiedząc, że zajmuje się obserwacją rozwoju pasożyta. Nie znam poglądu mówiącego, że dziecko wpływa w sposób destrukcyjny na życie kobiety. Owszem, ciąża jest okresem, który wymaga szczególnej troski i opieki, natomiast z perspektywy biologicznej organizm dojrzałej kobiety co miesiąc przygotowuje się na to, żeby być w ciąży. Dziecko nie niszczy organizmu kobiety. Uznanie go za pasożyta jest poglądem bardziej ideologicznym niż medycznym.

Idąc tym tropem, można by powiedzieć, że także niemowlę jest pasożytem, bo ssąc pierś matki pozbawia ją minerałów.

Takie koncepcje też były. Peter Singer nawet głośno mówił, że życie pewnej grupy małp jest bardziej godziwe niż życie narodzonego dziecka z zespołem Downa. Ale – nawiązując do pytania: dzisiaj mikrobiolodzy i specjaliści od dietetyki próbują „skopiować” właściwości mleka matki. U kobiety, która po porodzie karmi dziecko, mleko ma inne właściwości latem, inne zimą. Do tej pory nie udało się stwierdzić, na czym polega ten fenomen. Wiemy natomiast, że dziecko karmione mlekiem matki posiada niepojętą odporność immunologiczną. Nie ma to nic wspólnego z relacją pasożytniczą.

Natomiast gdy kobieta usuwa dziecko w drodze aborcji, jej organizm odczuwa to zupełnie inaczej, niż gdyby pozbyła się pasożyta, prawda?

Aborcja przerywa rozwijające się procesy emocjonalne, biochemiczne i hormonalne. Nie ma możliwości, żeby nie wpłynęło to na funkcjonowanie psychologiczne tej osoby. Nic takiego nie dzieje się np. po usunięciu jednej nerki. Ciąża zmienia całkowicie funkcjonowanie organizmu, ale to nie jest relacja pasożytnicza, tylko współdziałanie. Badania pokazują, że komórki krwi kobiety i dziecka w jakiś sposób się mieszają i powstaje unikalna relacja. Istnieje dzisiaj świadomość, że na etapie ciąży u kobiety de facto biją dwa serca: jedno jej, a drugie – dziecka.

Wszystko przemawia za podmiotowością dziecka poczętego, tymczasem znowu odżywa koncepcja aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży. Skąd się wzięła ta granica?

W 12. tygodniu ciąży nie tylko bije serce dziecka, ale bardzo dobrze rozwija się już wtedy układ nerwowy, możemy też zaobserwować konkretne kontury rozwijającego się dziecka. Według mojej wiedzy 12. tydzień pojawił się jako koncepcja odwołująca się do podziału na trymestry. Zakłada się, że aborcja w tym początkowym okresie nie wywoła negatywnych skutków dla organizmu kobiety. Późniejsze aborcje wymagają niejednokrotnie asysty np. anestezjologa. Stają się zatem zabiegami, które można wykonywać np. tylko w warunkach szpitalnych i stanowić mogą podwyższone ryzyko.

Przyjmijmy jednak granicę 12. tygodnia za dobrą monetę. W takim razie jak tłumaczy się postulat jej przekroczenia w przypadku wykrycia wad dziecka?

Trudno mi to zrozumieć, bo uznanie wykrycia wad dziecka za przesłankę aborcyjną zaprzecza w ogóle standardom myślenia medycznego. W medycynie diagnoza kieruje nas w stronę terapii albo w stronę odstąpienia od terapii, gdy wiemy, że jej kontynuacja będzie przynosić tylko ból i cierpienie. To nie jest eutanazja, ale towarzyszenie pacjentowi w godnym przeżywaniu jego śmierci, gdy leczenie ma uporczywy charakter. Natomiast tu mamy sytuację, w której diagnoza wady letalnej doprowadza lekarza do decyzji o zakończeniu życia pacjenta. Bo diagnozowany płód to jest przecież pacjent, nawet z perspektywy ustawy o prawach pacjenta: to ktoś, komu udziela się świadczeń zdrowotnych. I nagle okazuje się, że wspomniana diagnoza do 24. tygodnia trwania ciąży uprawnia do pozbawienia pacjenta życia. W ogóle w dyskusji aborcyjnej jest strasznie mało medycyny. Następuje przemilczanie całych obszarów medycznych. Przez cały okres ciąży płód jest przecież świadczeniobiorcą usług medycznych. Świadczenia kontraktuje NFZ. I nagle wykryta w ciąży wada, która normalnie kojarzy się z leczeniem albo jakimś procesem przygotowania na śmierć pacjenta, tu powoduje decyzję o intencjonalnym przyśpieszeniu śmierci. Przenosząc to na perspektywę osoby dorosłej, można powiedzieć tak: jeżeli u mnie w wieku 55 lat wykryje się na przykład wadę w postaci stwardnienia zanikowego bocznego, które spowoduje, że w ciągu najbliższych trzech lat moje mięśnie odmówią posłuszeństwa, to powinniśmy zakończyć to życie już teraz. Logika jest taka sama: diagnoza prowadzi do wcześniejszego zakończenia życia danego bytu, który jest pacjentem.

Nielogiczność jest jeszcze wyraźniejsza w obliczu faktu, że Polska jest liderem operacji prenatalnych, związanych z wadami serca.

Nie tylko. Z wadami neurologicznymi także. Tych operacji nie wykonuje się często na Zachodzie, ponieważ stwierdzenie poważnych wad kardiologicznych, neurologicznych czy nefrologicznych prowadzi do decyzji o aborcji. I znowu mamy tu działanie amedyczne, bo chirurdzy płodowi podkreślają, że przeprowadzenie na przykład operacji neurologicznej w fazie prenatalnej daje dużo lepsze efekty niż w fazie postnatalnej. To paradoks. Najpierw mówimy o tym, że medycynę trzeba zaangażować do tego, żeby pojawiło się życie. I tu jest cała emocjonalna dyskusja dotycząca zabiegów in vitro. Angażuje się wielkie środki, żeby pojawiła się informacja: jest ciąża! Ludzie odbierają to jako cud. I nagle pojawia się rysa na tym cudzie, jakaś wada, dodatkowy chromosom, niebezpieczeństwo, że on umrze przed narodzeniem. I w tym momencie następuje zaskakująca amnezja – już nie pamięta się, że to pacjent. Spotkałem się z twierdzeniem, że płód uszkodzony nie jest pacjentem, ale to jest absurd. Cała perinatologia, ginekologia, położnictwo są w okresie ciąży ukierunkowane na byt, który się rozwija, na wsparcie go, gdy pojawia się komplikacja. Ponownie: jeśli uznamy, że dziecko jest pasożytem, to powinniśmy przestać kształcić ginekologów i położników, bo są to ludzie, którzy specjalizują się w opiece nad pasożytem.

…i przestać opiekować się matkami w trudnej ciąży.

Właśnie. Tymczasem medycyna jest najpiękniejsza wtedy, gdy idzie pod rękę z etyką. Ograniczenie możliwości wykonywania aborcji w Polsce doprowadziło do tego, że rozwija się u nas ruch hospicjów perinatalnych bazujący na wiedzy z zakresu psychologii prenatalnej. Oferują one świetną opiekę nad tymi, którzy mają niepokojące diagnozy prenatalne. Ginekolodzy w Polsce mają niesamowite umiejętności operowania przed narodzeniem rozszczepów kręgosłupa czy skomplikowanych wad serca, na Zachodzie tego się często nie robi. Jeśli dokonując aborcji, uznamy, że to aborcja pacjenta, to zezwalamy jednocześnie na to, że lekarz może zabić pacjenta. Ja wiem, że w Belgii czy Holandii to się właśnie dzieje, ale to nie jest medycyna. Nie powinniśmy otwierać się na takie myślenie. Mam wrażenie, że obecna polska dyskusja aborcyjna jest dyskusją niemedyczną – jest dyskusją polityczną.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.