Jak pogodzić miłosierdzie i sprawiedliwość?

Jarosław Dudała

|

Gość Niedzielny

publikacja 07.04.2024 07:48

Boże miłosierdzie wypływa wprost z Bożej sprawiedliwości - mówi dr Magdalena Jóźwik, teolog.

Jak pogodzić miłosierdzie i sprawiedliwość? Kościół św. Alfonsa Liguoriego w Rzymie, mozaika przedstawiającego Chrystusa Odkupiciela - Sędziego Sprawiedliwego HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ

Jarosław Dudała: Pan Bóg jest miłosierny?
Dr Magdalena Jóźwik (Teologia przy kawie):
Tak.

A jest sprawiedliwy?
Tak.

A jak On to robi to jednocześnie? Bo ja, jak mam dłużnika, który mi nie oddaje długu, to mogę się zachować albo miłosiernie i mu to darować, albo się zachować sprawiedliwie i wyegzekwować należność. To oczywiście bardzo uproszczony obraz, ale rzeczywiście czasem trudno jest nam połączyć miłosierdzie i sprawiedliwość.
A co to znaczy, że Pan Bóg jest sprawiedliwy?

Rozumiem sprawiedliwość klasycznie: każdemu to, co mu się należy (suum cuique).
Biblijne pojęcie sprawiedliwości oznacza, że Bóg jest wierny samemu sobie i kocha człowieka. Jeżeli daje mu wolność, to naprawdę daje mu wolność. A jeżeli daje mu wolność, to daje mu też możliwość poniesienia konsekwencji tej wolności. Czyli: Boża sprawiedliwość jest tak naprawdę konsekwencją i stałością w Bogu. W Nim to się wszystko łączy w sposób doskonały, bez uszczerbku, bez zakłóceń. I sprawiedliwość Boga pociąga Go - jakby nakazuje Mu - żeby nas usprawiedliwić.
Podsumowując: sprawiedliwość Boga polega na tym, że jest wierny samemu sobie i dlatego chce nas doprowadzić do sprawiedliwości. Dlatego daje nam usprawiedliwienie - czyli uczynienie sprawiedliwymi. To jest sens sprawiedliwości Bożej w wymiarze biblijnym. No i teraz nam się to zgadza z miłosierdziem, prawda?

Tak. Co więcej, nawet jeśli mam czasem problem, jak połączyć miłosierdzie ze sprawiedliwością, to widzę, że miłosierdzie bez sprawiedliwości staje się własną karykaturą.  Zilustruję to takim przykładem: wyobraźmy sobie, że bogaty i wpływowy pracodawca miał bardzo porządnego pracownika, ale nie płacił mu godnie. Jednak kiedy dziecko tego pracownika ciężko zachorowało, użył swoich pieniędzy i wpływów, by mu pomóc. A potem znowu słabo mu płacił. Można by powiedzieć, że okazał mu miłosierdzie. Ale takie miłosierdzie bez sprawiedliwości to – powtarzam – jego karykatura.
Zgoda, ale jak to odnieść do Boga? Nie da się, bo On zawsze daje nam wszystko, co jest nam potrzebne, czyli jest sprawiedliwy. Wyposaża we wszystkie niezbędne dary, w sakramenty, w Ducha Świętego – wszystko, co nam jest potrzebne, żebyśmy byli sprawiedliwi. Jest więc wobec nas sprawiedliwy. I jest też miłosierny w tym znaczeniu, że kiedy to wszystko marnujemy, to przychodzi nam z pomocą. Włącza plan A, B, C, D… itd. Nie możemy Go oskarżać, że czegoś nam nie daje.

Nie odnoszę mojego przykładu do Boga, a raczej do nas, do ludzi. Chodzi o to, że kiedy – choćby dziś - słyszymy wezwanie do bycia miłosiernymi, to nie możemy zapominać, że z tym miłosierdziem powinna być sprzęgnięta sprawiedliwość.
Tak. Ale ważne jest też, żeby nie pomylić bycia sprawiedliwym z byciem sędzią. Bo łatwo jest przejść od „jestem sprawiedliwy” do „osądzam drugiego człowieka”. Najgorzej jest, gdy wchodzimy w myślenie typu: „temu się należy moja miłość, a temu się nie należy”. Nie! Tym, co się ze sprawiedliwości należy od nas drugiemu człowieka, jest miłość. Miłość, która działa w prawdzie, w czynie, która afirmuje tego drugiego człowieka.
Oczywiście, inne mamy obowiązki wynikające z miłości wobec naszych najbliższych, a inne wobec osób, które spotykamy na ulicy. To jest naturalny porządek miłości. Nie jesteśmy w stanie być w tak samo intensywnych relacjach z każdym człowiekiem.

Ważne, że skoro mamy prawo do Bożego miłosierdzia, to też inni mają prawo do naszego miłosierdzia. Patrz - biblijna przypowieść o nielitościwym słudze (tym, któremu pan darował wielki dług, a on nie potrafił odpuścić bliźniemu długu wielokrotnie mniejszego). Czyli: nie tylko miłosierdzie bez sprawiedliwości jest własną karykaturą. Tak samo jest ze sprawiedliwością bez miłosierdzia.
Tak. Tutaj warto jeszcze sobie przypomnieć, że jest jedna miłość i trzy oblicza: Pan Bóg, my sami i drugi człowiek. Jeśli nam brakuje miłosierdzia względem samego siebie, to najprawdopodobniej bardzo trudno jest nam przyjąć miłosierdzie Pana Boga, a jeszcze trudniej okazać je bliźniemu. Bo dopiero kiedy sami potrafimy się przyznać, że jesteśmy potrzebujący miłosierdzia i że sami wobec siebie musimy być miłosierni, to dopiero wtedy stajemy się miłosierni względem innych i dopiero wtedy rozumiemy, co to znaczy borykać się z ludzką biedą, którą każdy z nas gdzieś tam w sobie nosi.
Myślę, że każdy z nas powinien mieć w rachunku sumienia takie pytanie: „czy jestem miłosierny dla siebie?” Nie chodzi o pobłażliwość, ale realne zauważenie swojej biedy i zwracanie się o pomoc. Pobłażliwość to udawanie, że tej biedy nie ma, że ta bieda nie jest biedą. A miłosierdzie to jest uznanie tej biedy i proszenie o pomoc.

Czasem trudno jest wybaczyć samemu sobie, być miłosiernym wobec samego siebie.
Tak. A to dlatego, że wydaje nam się, że jednak powinniśmy zasłużyć na miłość. Że jesteśmy warci miłości dopiero wtedy, kiedy w jakiś sposób na nią zasługujemy. Bo wtedy jesteśmy ciut lepsi od innych. Bo pewnych złych rzeczy nie zrobiliśmy. A kiedy jednak je robimy, to trudno nam jest wybaczyć samemu sobie. Wtedy złudny ideał, fałszywy obraz siebie leży w gruzach, a my nie potrafimy się, niestety, pozbierać.

Jak sobie z tym poradzić?
Po pierwsze, słuchać Pana Boga.
Po drugie, realne przeglądanie się w lustrze Ewangelii – czyli rachunek sumienia - może nam bardzo pomóc wyzbywać się fałszywego obrazu samego siebie. Może to być obraz fałszywie jasny, idealny albo fałszywie ciemny - taki, który nas dołuje. I jedno, i drugie jest chorobliwe. Jedno bardziej w kierunku narcyzmu, drugie bardziej w kierunku depresji, niedowartościowania.
Ważne jest, by mieć miłosierdzie względem samego siebie, bo ono otwiera nas na miłosierdzie Pana Boga i wobec drugiego człowieka.

Pan Bóg mówi: „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”. A więc - jeśli mam naprawdę kochać bliźniego, to muszę pokochać siebie miłością zdrową, nie egocentryczną.
Egocentryzm i egoizm nie są miłością. Są jakąś patologią w nas. To są próby poradzenia sobie z brakiem miłości, bo jesteśmy egoistami wtedy, kiedy nie czujemy się kochani. Wtedy musimy zagarniać dla siebie coraz więcej, bo czujemy, że inaczej nie przetrwamy. A kiedy jesteśmy kochani, chcemy dawać. Czujemy się bezpiecznie, bo wiemy, że niczego nam nie brakuje, że mamy co dać. Kochamy siebie, kiedy potrafimy dostrzec w sobie wartość.

Jak pogodzić miłosierdzie i sprawiedliwość?  

dr Magdalena Jóźwik - doktor nauk teologicznych w zakresie teologii dogmatycznej, wykładowca w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej w Archidiecezji Katowickiej (centrum.katowice.pl). Współpracuje z: Wydziałem Teologicznym UŚ, Wyższym Seminarium Duchownym Towarzystwa Salezjańskiego w Krakowie, Radiem eM, Gościem Niedzielnym (komentarze do Ewangelii), portalem "Więź", diecezją gliwicką w ramach zajęć na Kursie Formatora, Katechizmie Formatora oraz Inicjatywą Missio (Kurs Biblijny i rekolekcje Jezus żyje), Polską Misją Katolicką dla Anglii i Walii w ramach formacji świeckich, Polską Misją Katolicką w Niemczech w ramach formacji świeckich i prezbiterów. Współpracuje przy formacji stałej prezbiterów diecezji gliwickiej i archidiecezji katowickiej. Członek Archidiecezjalnej Rady Duszpasterskiej Archidiecezji Katowickiej. Od października 2022 r. członek Zespołu ds. przygotowania wskazań dla formacji stałej prezbiterów przy Komisji ds. Duchowieństwa KEP. Od września 2023 r. współpracuje z Jezuickim Ośrodkiem Pomocy Psychologicznej i Duchowej Źródło w Gliwicach w ramach poradnictwa duchowego. Od listopada 2023 r. prowadzi kanał "Teologia przy kawie".

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?