Miejsce po, miejsce bez. Historia obozu koncentracyjnego w Krakowie

Magdalena Dobrzyniak

|

GN 13/2024

publikacja 28.03.2024 00:00

Jak upominać się o pamięć o pomordowanych w miejscu rodzinnych spacerów, wybiegów dla psów, spotkań przyjaciół? Jak uszanować cierpienie nieludzko wyniszczanych istnień, a jednocześnie pamiętać o życiu toczącym się tuż obok?

„Przewodnikami”  po wystawie są plansze, na których umieszczono historyczne zdjęcia  i świadectwa świadków Zagłady. „Przewodnikami” po wystawie są plansze, na których umieszczono historyczne zdjęcia i świadectwa świadków Zagłady.
Grzegorz Kozakiewicz

Kiedyś archeolog Kamil Karski oprowadzał po terenie dawnego obozu KL Plaszow w Krakowie grupę uczniów szkoły podstawowej.

Pod pomnikiem Ofiar Faszyzmu jeden z chłopców opowiadał, że przychodzi tu z ojcem na kawę. – Zapytał, czy to jest OK. Odpowiedziałem mu: „Tak, to jest OK” – relacjonuje pracownik muzeum, upamiętniającego zagładę krakowskich Żydów. Jak podkreśla, można przyjść na teren obozu na spacer i wypić tu kawę, a jednocześnie z wrażliwością traktować miejsce będące świadkiem kaźni tysięcy Żydów, Polaków, Romów i osób innych narodowości.

Pamięć i niepamięć

Stella Müller-Madej w marcu 1941 r. trafiła do krakowskiego getta, a stamtąd w marcu 1943 r. do obozu pracy Plaszow, gdzie pracowała w szczotkarni. Była świadkiem wielu egzekucji odbywających się na terenie obozu. „Czuję pod płaszczem mamusi trzęsącą się postać. Ja niosę jedną walizkę, mamusia drugą. Po minięciu bramy każą się zatrzymać. Stoją z karabinami przygotowanymi do strzału. Deszcz pada, pod nogami chlupocze błoto. Ruszamy, słychać tylko echo naszych kroków” – pisała.

Osiemdziesiąt lat temu na krakowskim Podgórzu funkcjonował obóz pracy i koncentracyjny, który był częścią niemieckiej polityki zagłady. Jego historia rozpoczęła się od dnia opisanego przez Stellę Müller-Madej, kiedy to Niemcy zlikwidowali krakowskie getto i ok. 8 tysięcy Żydów siłą zaprowadzili do obozu Plaszow. W 1945 roku Niemcy zrównali go z ziemią i skutecznie zatarli ślady zbrodni, jaka się tam dokonała. Na terenie miejsca pamięci pozostały trzy masowe groby i dwa cmentarze żydowskie.

Przez lata PRL-u mało się mówiło o tym miejscu, uwaga opinii publicznej była skierowana na inne obozy zagłady. Krakowski obóz wciąż jednak stawiał pytania o pamięć i niepamięć. Przez całe lata na 80 hektarach między ruchliwymi arteriami miasta, zaledwie 4 km od Rynku Głównego, rozciągały się tereny zielone, na których rozsiane są ruiny, kamienie, ścieżki zachęcające do spacerów. Niewiele osób wiedziało, co na tym terenie – traktowanym wówczas rekreacyjne – działo się w czasach wojennych.

Pomnik Ofiar Faszyzmu jest najbardziej charakterystycznym punktem terenu poobozowego.   Pomnik Ofiar Faszyzmu jest najbardziej charakterystycznym punktem terenu poobozowego.
Grzegorz Kozakiewicz

– Nie można powiedzieć, że ta pamięć nie istniała. Znajduje się tutaj siedem pomników, stawianych od 1947 do 2021 roku. Wpisują się w krajobraz i świadczą o wysiłkach, które podejmowali ci, dla których ta pamięć była ważna – zauważa kierowniczka działu muzealnego KL Plaszow Marta Śmietana.

Temat upamiętnienia budził w Krakowie żywe dyskusje. Traktowany wówczas jako wielki park i przestrzeń odpoczynku, dawny obóz jest przecież w istocie wielkim cmentarzyskiem. Jak upominać się o pamięć, jak budzić refleksję w miejscu rodzinnych spacerów, wybiegów dla psów, spotkań przyjaciół? Jak uszanować cierpienie nieludzko wyniszczanych istnień, a jednocześnie pamiętać o życiu toczącym się tuż obok, na osiedlu, z którego można wejść bezpośrednio na teren obozu, w autobusie miejskim stojącym w korku na hałaśliwej ulicy, z okien którego widać pomnik upamiętniający pomordowanych?

Przeszłość i teraźniejszość

– Postanowiliśmy, że ten teren musi pozostać otwarty. Wyzwaniem było podkreślenie jego historii, umiejętne snucie opowieści o przeszłości – opowiada M. Śmietana, podkreślając, że rolą muzealników jest „upominanie się o pamięć tych, którzy często nie mają już żadnego innego orędownika”. Stąd brak ogrodzenia, biletów wstępu i cierpliwa nauka szacunku wobec ofiar zagłady.

Otwarta przestrzeń jest metaforą ścierania się i przenikania teraźniejszości z przeszłością. Wiedza o tym jest trampoliną do odpowiedniego zachowania się w tym miejscu.

A z tym bywa różnie. Dziennikarka Katarzyna Kubisiowska opowiadała o sesjach ślubnych organizowanych jeszcze kilka lat temu na placu Bohaterów Getta, których tłem były rozstawione tam charakterystyczne pomniki-krzesła, upamiętniające Żydów ewakuowanych z krakowskiego getta do KL Plaszow. Ci mogli zabrać ze sobą jeden mebel. Krzesła były najbardziej praktyczne. Można na nich ułożyć część dobytku, przysiąść, gdy ciało ogarnia zmęczenie. Radość nowożeńców była zgrzytem w miejscu, od którego rozpoczynała się droga śmierci krakowskich Żydów.

To, co dziś na placu Bohaterów Getta jest już niewyobrażalne, wciąż jednak zdarza się na terenie parku upamiętniającego obóz. Niedawno ktoś pokrył farbą w sprayu część tablic informacyjnych i betonowe bloki, wyznaczające przebieg granic cmentarzy żydowskich. – To zasmucające wydarzenie, ale nie postawimy ogrodzenia po to, by zamknąć dostęp grafficiarzom – komentuje stanowczo M. Śmietana. Chuligańskich wybryków nie można tolerować, ale szacunek dla przeszłości rodzi się pomału. Osoby odpowiedzialne za Muzeum KL Plaszow wierzą, że na to trzeba czasu.

Nigdy też nie powstaną tutaj rekonstrukcje budynków obozowych, by łatwiej można się było zorientować w przestrzeni i wyobrazić grozę tego miejsca. – Rekonstrukcje na tym obszarze byłyby czymś niewyobrażalnym, bo należałoby tę przestrzeń zdemolować, zabudować i odebrać jej głos – podkreśla muzealniczka.

Jak więc słuchać głosów umarłych, tutaj zamęczonych? Plenerowa wystawa „Miejsce po, miejsce bez” jest próbą odpowiedzi na potrzebę ich upamiętnienia, coraz bardziej naglącą, bo ostatni świadkowie odchodzą.

Muzeum dysponuje ok. 250 fotografiami wykonanymi w czasie istnienia obozu. Część z nich znalazło się na 14 planszach, opowiadających historię tego miejsca. To one wytyczają podstawową ścieżkę zwiedzania. Każda z tych plansz jest tak ustawiona, że stojąc przed nią, widzimy przed oczyma historię, która jest na niej opisana. Zdjęcia pozwalają unaocznić topografię miejsca i poznać jego bohaterów – więźniów przy pracy. Wizualnej opowieści nadają ton świadectwa ocalałych, spisane relacje byłych więźniów.

Na rozległym poobozowym terenie znajdują się nie tylko plansze. Pojawiają się dodatkowe znaki przypominające, że znajdujemy się na terenie cmentarza, chodzimy w miejscu, gdzie znajduje się grób masowy.

Jak opowiadać o śmierci?

– Zasób źródłowy jest niewystarczający, by o zdarzeniach z historii obozu opowiedzieć w sposób właściwy, adekwatny. Możemy opisać cmentarze i trzy miejsca masowych egzekucji. Ale jak przedstawić to obrazem? Nie ma fotografii, które pokazują egzekucje – relacjonuje dylematy muzealników M. Śmietana. Z pomocą przychodzą współczesne technologie. Podczas badań archeologicznych wykonano numeryczny model terenu metodą skanowania laserowego. Efekt? Powstał obszar pierwszej masowej mogiły, rzeźba terenu, która ciągle zachowuje w sobie ślad dokonanej tam zbrodni. – Odkształcenia są widoczne, a jednocześnie na tyle dyskretne, na ile jesteśmy w stanie to zrobić, by mówić o śmierci, zachowując szacunek dla tego miejsca – uważa specjalistka.

Ważną funkcję w tym upamiętnieniu odgrywa również zieleń. Jest symbolem życia, które wciąż się odradza i owocuje. Zielony pozostanie dawny plac apelowy, otoczony tylko żwirową opaską. Wystarczy taki znak, by złożyć hołd zmarłym i wyrazić szacunek dla rozkwitającego życia.

Na terenie miejsca pamięci KL Plaszow ustawionych zostało 41 punktów terenowych w formie niewielkich sześcianów z opisami funkcji i przeznaczenia historycznych lokalizacji. Znajdują się one w miejscach, gdzie dostrzec można relikty obozowej architektury – fundamenty, podmurówki, niekiedy zachowane fragmenty ścian baraków. Pozostałości te usytuowane są zarówno na otwartej przestrzeni, jak i w miejscach trudniej dostępnych, pośród traw i drzew, z dala od głównych ścieżek, którymi zwykle poruszają się odwiedzający.

Plac apelowy znajduje się na terenie jednego z dwóch cmentarzy żydowskich, które stanowią istotną część powierzchni poobozowej. Wybierając się tam na spacer, nie można stracić tej perspektywy – oto wchodzimy na obszar nekropolii. Krajobraz dopełniają ścieżki prowadzące do baraku dziecięcego po przeciwległej stronie obozu i fragmenty nieistniejących budynków, na które ciągle natykamy się w przestrzeni poobozowej. Dziś nikt nie wie, czym one są i co przedstawiają. Spośród reliktów najbardziej widoczny jest zespół ruin po hali przedpogrzebowej nowego cmentarza.

Zmniejszyć traumę

Na terenie obozu znajdują się trzy okna archeologiczne, które pokazują, że pod płytką powierzchnią darni historia pomordowanych jest wciąż obecna. – One pokazują odwiedzającym fragment kanalizacji obozowej, ścianę baraku i ścieżkę, która była wykonana z macew. Żydowskie nagrobki służyły tu jako budulec – wymienia Marta Śmietana.

Trzy okna to niewiele. Nienachalny sposób opowiadania ma szansę dotrzeć do spacerowiczów, wybrzmieć w nich, obudzić refleksję i empatię dla cierpienia dawnych mieszkańców Krakowa. – Spoczywa na nas wielka odpowiedzialność, by to miejsce zaczęło przemawiać, subtelnie poruszać ludzką wrażliwość – podkreśla przedstawicielka zespołu muzealnego.

Zwraca uwagę, że w pracy z tematem zagłady istotne jest, by nie traumatyzować. Trudno jednak opowiadać o mordach na niewinnych ludziach w taki sposób, by unikać traumy. – Jedyną drogą jest po prostu mówić, jak było. I zostawiać wiedzę nieobarczoną niepotrzebną drastycznością – uważa M. Śmietana.

Trauma jednak zawsze będzie obecna. Należy ją zmniejszać, by poprzez drastyczność szczegółów nie odwracać uwagi od głównego przekazu – że są zdarzenia, do których zawsze może dojść. Od czujności i wrażliwości współcześnie żyjących będzie zależało, czy i na ile da się im przeciwdziałać.

Czy w KL Plaszow to się udało? – To miejsce już nie jest tylko przestrzenią rekreacyjną, ale – przestrzenią wielowarstwową. Naszą rolą nie jest sprawienie, że nagle wszyscy, którzy się tu pojawią, zaczną traktować teren poobozowy wyłącznie jako miejsce, w którym oddajemy cześć zmarłym i zajmujemy się martyrologią. To ciągle jest obszar zielony. Ale może dla niektórych z odwiedzających treści, które przekazuje wystawa, będą przyczynkiem do jednej myśli, do krótkiej refleksji. To już będzie dużo – podsumowuje M. Śmietana.

Muzeum KL Plaszow zostało powołane w styczniu 2021 roku. Jego misją jest stanie na straży pamięci o ofiarach byłego obozu, edukacja na temat ich losów i ochrona obszaru miejsca pamięci. Cały teren poobozowy i pozostające na nim historyczne relikty są pomostem łączącym wydarzenia z przeszłości z teraźniejszością i refleksją na temat współczesności. Temu służyć mają dwa budynki muzealne – Szary Dom i Memoriał oraz wystawa plenerowa „KL Plaszow. Miejsce po, miejsce bez”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.