Nisze i dywany

Edward Kabiesz

|

GN 22/2011

publikacja 02.06.2011 00:15

„Teraz i zawsze”, jeden z najlepszych filmowych debiutów ostatnich lat, nakręcono bez państwowego wsparcia. Do kin nie trafił. Na szczęście można go obejrzeć na DVD.

Ekipa studia Horyzont na planie filmu „Teraz i zawsze” Ekipa studia Horyzont na planie filmu „Teraz i zawsze”
fot. Jakub Szymczuk

Film nie został dopuszczony do konkursu na festiwalu filmowym w Gdyni. Został tylko pokazany w sekcji „Panorama Polskiego Kina”, gdzie trafiają filmy odrzucone przez komisję selekcyjną. Nie zainteresował się nim żaden z polskich dystrybutorów. Dlaczego?

To była nisza

– Powiem wprost. Przyczyną jest temat. Wielu ludziom on nie leży. Nie chcą, by coś takiego trafiło na salony – mówi Artur Pilarczyk, reżyser „Teraz i zawsze”. Film jest opartą na faktach opowieścią o młodym człowieku, który odkrywa w sobie powołanie do kapłaństwa. Mówi o trudnej drodze, swoistej szkole duchowego przetrwania, o wątpliwościach, które nim targają. Nie było do tej pory w polskim kinie filmu, którego akcja rozgrywa się w znacznej części w seminarium duchownym i którego bohaterem jest kleryk. – Czy nie bałem się podejmować tego tematu? – zastanawia się reżyser. – Jeżeli historia, która nas poruszy, jest dobra i opowiemy ją w uczciwy sposób, to obawy są nieuzasadnione. A że jest to temat oryginalny, niecodzienny i niespotykany? To raczej atut. To rzeczywiście była nisza, którą chciałem w dojrzały i sensowny sposób opisać.

Film powstał w studiu Horyzont w Słubicach. Mariusz Konopka, operator i montażysta, jest jego założycielem. Studiował w – jak to sam nazywa – „małej szkółce filmowej” we Wrocławiu. Tam poznał Pilarczyka. – Zrobiłem z nim krótki filmik „Między nami” zakupiony następnie przez Canal+ – opowiada Konopka. – Ten film otworzył nam drogę do realizacji „Teraz i zawsze”. A historia w nim opowiedziana wzięła się z przypadku. Zaczęło się od telefonu kolegi, kleryka z seminarium w Henrykowie, który chciał go namówić na realizację dokumentu. Konopka zorientował się, że to znakomity temat na fabułę. – Przekonałem go, by scenariusz w konsultacji z nim napisał Artur Pilarczyk. – Ta historia nas zafascynowała – wspomina Konopka. – Autor pomysłu załatwił nam u kardynała możliwość zamieszkania w seminarium. Byłem tam przez tydzień. Poznawałem klimat tego miejsca. Były szanse, by zrobić film właśnie tam, ale nie dogadaliśmy się do końca. Ostatecznie zdjęcia w seminarium zrealizowaliśmy w Kamieńcu Ząbkowickim, w byłym opactwie cystersów.

Dywany się znajdą

– Ten film kosztował nas tylko 300 tysięcy – wyjaśnia kulisy realizacji Jarosław Grabka, producent i współwłaściciel Horyzontu. – Idea utworzenia studia wzięła się z marzeń. Z miłości do kina. Realizując „Teraz i zawsze”, mieliśmy ekipę, która pracowała prawie za darmo. Natomiast aktorzy zawodowi dostawali najniższe stawki. Po rozmowie i przeczytaniu scenariusza chcieli po prostu w tym filmie zagrać. Grabka jest nie tylko producentem. Współtworzył film na planie, wymyślał dialogi. Nie ukrywa, że był poruszony faktem, że owoc ich pracy nie wszedł do konkursu w Gdyni, chociaż dopuszczono np. „Ranczo Wilkowyje” czy „Weekend”, co rzeczywiście było skandalem. Film nie otrzymał nawet dotacji na dystrybucję z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. – Jesteśmy z jakiejś wioseczki, więc z nami się nikt nie liczy – dopowiada Grabka.

– Nie mamy poczucia krzywdy. Taką drogę sobie wybraliśmy. Wiemy, że tam na końcu nie czekają nas kolorowe gazety – komentuje reżyser Artur Pilarczyk. – Wziąć jakiś kontrowersyjny temat to pójście na skróty. Uprawianie takiej sztuki jak Nieznalska czy Almodóvar w „Złym wychowaniu” i atakowanie Kościoła z pozycji wroga to pójście wygodną drogą. Tu zawsze brawa i dywany się znajdą. Chciałem uczciwie potraktować ten problem. Sztuka powinna szukać prawdy i piękna. Jesteśmy z innych podwórek niż większość twórców mainstreamowych. Wybieramy tematy intuicyjnie, poprzez naszą wrażliwość postrzegania świata. Na takie kino znajdą się widzowie, ale musiałby w to uwierzyć dystrybutor.

Twórcy pokazywali „Teraz i zawsze” w kinach studyjnych, gdzie spotykali się z widzami, na kilku festiwalach w Polsce, w Londynie, a także w Los Angeles, na organizowanym tam corocznie przeglądzie polskiego kina. – W czasie jednego ze spotkań w seminarium trochę się przestraszyłem – wspomina reżyser. – Podszedł chłopak i powiedział, że film pomógł mu podjąć decyzję. Chłopak nawrócił się w Odnowie w Duchu Świętym i – podobnie jak bohater „Teraz i zawsze” – dojrzał do powołania. Było to niebezpieczne, bo nie mieliśmy intencji, by realnie wpływać na czyjeś życie. Chcieliśmy dostarczyć raczej refleksji, zastanowienia, wzruszenia czy rozrywki.

– Kolejny film, nad którym pracujemy, to historia z moich okolic. Na jej podstawie zbudowaliśmy fabułę o niewierności w związkach – mówi o następnym projekcie studia Horyzont Mariusz Konopka. – Postanowiliśmy z Arturem, że będziemy od początku do końca niezależni. Dzięki „Teraz i zawsze” zgłaszają się do nas aktorzy, którzy chcą grać w naszych filmach. Podoba im się nasze podejście do kina. Na szczęście obecnie twórcy filmów nie są skazani wyłącznie na dystrybucję w kinach. „Teraz i zawsze” można kupić, a naprawdę warto, nie tylko na stronie internetowej www.terazizawsze.com.pl. Pojawił się także w sieci sklepów Media Markt, Saturn, a po 5 czerwca będzie miał premierę w Empiku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.