Wielki Czwartek. Ufaj pomimo wszystko

GN 12/2024

publikacja 21.03.2024 00:00

Duch pana boga nade mną, bo pan mnie namaścił. Posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim, bym opatrywał rany serc złamanych, żebym zapowiadał wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; abym obwieszczał rok łaski pańskiej i dzień pomsty naszego boga; abym pocieszał wszystkich zasmuconych, bym rozweselił płaczących na syjonie, abym im wieniec dał zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast przygnębienia na duchu. Iz 61,1-3

To nie jest przypadek, że akurat w Wielki Czwartek, kiedy rozpoczyna się Triduum Paschalne, gdy odprawia się uroczystą Eucharystię w dzień jej ustanowienia, liturgia słowa opisuje szczegółowo posłannictwo Sługi Jahwe. Posłany został, aby głosić Dobrą Nowinę ubogim, opatrywać rany serc złamanych, jeńcom zapowiadać wyzwolenie i wolność więźniom, pocieszać zasmuconych, rozweselać płaczących… To te słowa u progu swojej działalności Jezus odniósł do Siebie w trakcie modlitwy w synagodze. „Te słowa się spełniły dzisiaj” – powiedział (por. Łk 4,21). Nie można mieć więc żadnych wątpliwości co do tego, iż Jezus uważał Siebie za tego, którego zapowiadał Izajasz.

Jest w tym fragmencie ogromna doza nadziei. I właściwie dla każdego, kto choć trochę zna Jezusa… nic nowego. Kiedy jednak przychodzi się zmierzyć z tym ogromnym napięciem wywołanym naszym ludzkim bólem, cierpieniem płaczących, zniewolonych, ubogich, ze złamanymi sercami, najczęściej to nie u Niego poszukujemy wypełnienia tego mesjańskiego posłannictwa. Można i tak. Można karmić się słowami i ciągle pozostawać milczącym. Można śpiewać pieśni o miłości i nigdy nie doświadczyć tego, czym ona naprawdę jest. Można szukać oparcia, właściwego kąta i odpowiednich ramion, ale nigdy nie zaufać. Można wracać do domu ciągle i nieuchronnie tą samą drogą i nie rozumieć, że dom jest tam, gdzie żyje ktoś, dla kogo się żyje. Jeśli jednak w końcu okaże się, że więcej niż można nie można, pozostaje pozostać, nie usiłować nic mówić, nie próbować ratować ostatkami sił tego, co jeszcze da się ocalić z płomienia, nie młócić rozpaczliwie ramionami jak wiatrak próżno tnący powietrze, nie kopać, nie skakać, nie kłaść się na ziemi z krzykiem jak dziecko. Tylko pozostać i usłyszeć gdzieś na dnie siebie samego, że właściwym rytmem zdrowo bijącego serca jest: „Ufam”.

Panie Jezu Chryste, niech dzisiaj spełnią się słowa, którymi Izajasz zapowiadał Twoje mesjańskie posłannictwo. Niech spełniają się w moim życiu, życiu człowieka zniewolonego, przygnębionego, o sercu złamanym. Chcę, aby całe moje życie było nieustannym powtarzaniem jednej modlitwy: „Jezu, ufam Tobie…”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.