Bibliotekowy renesans. Kto czyta, nigdy nie błądzi

Agata Puścikowska Agata Puścikowska

|

GN 12/2024

publikacja 21.03.2024 00:00

Biblioteki publiczne to dużo więcej niż wypożyczalnie książek. To prawdziwe zagłębia kulturalne działające wokół książki.

Bogumiła Kułach, dyrektorka biblioteki w Białym Dunajcu, z małymi czytelnikami. – Jeśli chcemy, by czytali dorośli – wychowajmy sobie czytelników od małego – mówi. Bogumiła Kułach, dyrektorka biblioteki w Białym Dunajcu, z małymi czytelnikami. – Jeśli chcemy, by czytali dorośli – wychowajmy sobie czytelników od małego – mówi.
Archiwum Biblioteki Biały Dunajec

Z danych GUS wynika, że w 2022 roku w Polsce działało 7638 bibliotek publicznych i filii, które prowadziły 875 oddziałów dla dzieci i młodzieży. Istnieje też 805 punktów bibliotecznych. Biblioteki publiczne posiadają niebagatelny zbiór – 124,4 mln woluminów. Wypożycza je około 5,1 mln czytelników. Aż 64 proc. bibliotek działa na wsiach. Najwięcej bibliotek publicznych jest w województwie mazowieckim (946), a najmniej w podlaskim (225). Na jedną bibliotekę publiczną przypada przeciętnie 4945 mieszkańców. A jak ma się statystyka do konkretnych miejsc i ludzi? I dlaczego odwiedzamy biblioteki publiczne, które w ostatnich latach bardzo mocno się zmieniły?

Centrum kultury

Bogumiła Kułach od czterech lat jest dyrektorką Gminnej Biblioteki Publicznej im. Zofii Solarzowej w Białym Dunajcu. Zna to miejsce od dziecka. – Teraz mamy renesans bibliotek. I naszej filii, i tych w całej Polsce. Powstają nowe miejsca, stare są rewitalizowane. A biblioteki to nie tylko przestrzenie, w których wypożycza się książki, lecz pewnego rodzaju centra kultury, w których organizowane są ciekawe spotkania, warsztaty, pokazy – mówi pani Bogumiła.

Co roku wiosną środowisko bibliotekarskie uczestniczy w Tygodniu Bibliotek. Wydarzenie służy popularyzacji czytelnictwa, ale też pomaga pracownikom poznawać nowe metody pracy, wszechstronnie się rozwijać. Hasła tego wydarzenia w dużej mierze obrazują tendencje współczesnych bibliotek: „Biblioteka: moja, twoja, nasza” czy „Świat w jednym miejscu”. Tegoroczne hasło brzmi: „Biblioteka – miejsce na czasie”. – Nawet jeśli niektóre z nich – jeśli chodzi o infrastrukturę – nie zmieniły się, to większość staje się… centrum dowodzenia kulturalnego w swoich miejscowościach – twierdzi pani Bogumiła. – Bibliotekarze uczestniczą w wielu szkoleniach, uczą się, jak nowocześnie prowadzić instytucje kultury, wymieniają się doświadczeniami. Poza tym szczególnie młodsze pokolenie uczone jest, jak pozyskiwać fundusze z przeróżnych projektów. Co oznacza, że nie musimy walczyć o każdą książkę, a możemy dbać o nowości na półkach.

To doceniają czytelnicy. Podobają im się zarówno nowoczesne, jak i klasyczne formy spędzania czasu. Wszystkich łączy książka. – Mamy kluby dyskusyjne dla dorosłych i dla dzieci. Organizujemy konkursy, w których nagrodami są oczywiście książki, ale i zaproszenia do term albo na różnego rodzaju warsztaty. Pozwoliłam też dzieciom, by przychodziły tutaj nie wyłącznie „po książki”, lecz pogadać ze znajomymi, posiedzieć na wygodnych pufach, poczuć się… dobrze. Cieszę się, że po szkole przychodzą do nas na przykład grupy chłopców: w domach nie da się spotkać, na zewnątrz zimno. U nas jest przyjaźnie: wchodzą i (sami z siebie!) ściągają buty, czują się jak w domu. I nawet jeśli „grzebią w komórkach”, to jesteśmy wspólnotą. Wielu z nich sięga też po książki. Wychowują się w bezpiecznej przestrzeni kultury.

Sposób na nowego młodego czytelnika pani Bogumiła ma prosty: zaprosić dorosłego z dzieckiem. Ale też samo dziecko, gdy idzie do przedszkola. – Istnieje ciekawy projekt: „Mała książka – wielki człowiek”. Bierzemy w nim udział. Przedszkola przyprowadzają nowych czytelników, zakładamy im karty, otrzymują darmową i dobrej jakości książkę. Spora część z tych dzieci zostaje z nami. A nawet jeśli na chwilę się wykruszą, to wracają jako nastolatki – opowiada bibliotekarka. – Co roku w ten sposób zdobywamy nawet 100 nowych czytelników. Przybywa nam też czytelników, bo jesteśmy bardzo aktywni w mediach społecznościowych. A dzięki możliwościom, jakie dają audiobooki, korzystają z naszych zasobów czytelnicy, którzy wyjechali z Białego Dunajca na przykład do Norwegii czy USA.

W efekcie w gminie liczącej 7 tys. mieszkańców zapisanych w bibliotece jest około 2500 osób. W ciągu ostatnich czterech lat ich liczba wzrosła o 800 osób.

W pięknych wnętrzach

Jak Polska długa i szeroka, biblioteki publiczne są remontowane lub już udało się je przebudować, zrewitalizować. Zarówno w większych miastach, gdzie wręcz powstają mediateki (połączenie tradycyjnej biblioteki z instytucją multimedialną), jak i w mniejszych miejscowościach zapyziałe budynki zmieniły się nie do poznania. – W większości bibliotek publicznych udało się przeprowadzić remonty i modernizacje wnętrz, tak by po wejściu czytelnik odnosił wrażenie świeżości i nowoczesności, aby jego pierwsza myśl nie była taka, że to „składnica książek” – opowiada Alicja Karczewska z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Hajnówce. – Do jednego z projektów mających na celu rewitalizację wnętrz zatrudniliśmy nawet świetnego architekta.

To ważne, by czytelnik czuł się w bibliotece komfortowo. Szczególnie w czasach, gdy po prostu (i to nie jest zarzut) jako odbiorcy kultury chcemy wybierać piękne i wygodne przestrzenie.

Kto czyta, nigdy nie błądzi. Ale dlaczego nadal chcemy chodzić do bibliotek? – Jeszce ćwierć wieku temu na naszych terenach przeżywaliśmy rodzaj boomu edukacyjnego. Bardzo wiele osób dorosłych, od dawna pracujących, uzupełniało wykształcenie. Młodzi, przestraszeni bezrobociem lat 90., chcieli natomiast studiować, by poprawić swoją sytuację społeczną – opowiada Alicja Karczewska. – Wówczas czytelnie były stale oblężone, kwerend codziennych było mnóstwo, a literatura pomocna w edukacji była stale w ruchu. Obecnie nie ma aż tak intensywnego parcia na edukację, zwłaszcza ze strony tych, którzy uzupełniali wykształcenie. Dzieci i młodzież poprzestają na tym, co dostarcza szkoła, a jeśli korzystają z uzupełniaczy, to w wersji elektronicznej – i z reguły trafiają samodzielnie do tych źródeł online.

Dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Ciechanowie Alicja Wodzyńska dodaje: – Jeszcze w latach 90. w bibliotekach tętniły życiem czytelnie. To w nich przygotowywali się młodzi ludzie do prac klasowych, egzaminów, to tu robiono notatki pomocne przy pisaniu prac dyplomowych. W czytelniach korzystano z prasy. Wraz z postępem technologicznym, digitalizacją książek naukowych i rozwojem portali internetowych czytelnia przestała być miejscem atrakcyjnym i pożądanym. Informacje uzyskać można łatwiej, bez wychodzenia z domu, nie ma kolejek do skorzystania z komputera i internetu, wydrukowania materiałów.

Nie jest natomiast prawdą, jak czasem się wydaje laikom, że biblioteki nie są potrzebne. Przeciwnie! – Biblioteka pełni funkcję miejsca, gdzie przychodzi się bardziej dla przyjemności niż dla realizowania jakichś obowiązków, pełni też funkcję azylu dla osób wykluczonych cyfrowo, czyli głównie seniorów – tłumaczy A. Karczewska. – W hajnowskiej bibliotece są kursy komputerowe dla seniorów, ale też dla młodzieży i młodych dorosłych, którzy co prawda radzą sobie w social mediach, ale żeby stworzyć ładne i czytelne CV, chcą pomocy… bibliotekarza.

Jak mówi Alicja Karczewska, do biblioteki w Hajnówce przychodzi najwięcej emerytów oraz maluszków przyprowadzanych przez rodziców. – Przychodzą, aby wypożyczyć (lub pobrać kod do Legimi), ale przy okazji pogadać o życiu, nawiązać relacje, skorzystać z drukarki (bo tusz im się skończył), zgrać zdjęcia z aparatu na pendrive (turyści), posiedzieć i poczekać na autobus czy pociąg, pouczyć się, pograć w planszówki, uczestniczyć w wernisażu czy spotkaniu autorskim – opowiada. – To miejsce wciąż tętni życiem.

Biblioteka w Ciechanowie słynie z regularnych spotkań autorskich i z ciekawymi ludźmi. Zawsze, nawet w niepogodę i zimą, sala jest pełna. – Do naszej biblioteki przychodzą mieszkańcy Ciechanowa, od najmłodszych dzieci przyprowadzanych przez rodziców, przez przedszkolaki, uczniów, po osoby dorosłe i seniorów. Większość odwiedzających to nasi czytelnicy, aczkolwiek w spotkaniach literackich biorą udział osoby zainteresowane danym tematem czy fani autora. Ogromną popularnością cieszą się spotkania podróżnicze, zwłaszcza z podróżnikami, którzy odwiedzają odległe i nie dla wszystkich dostępne rejony świata. Uczestnicy naszych wydarzeń lubią spotkania literacko-muzyczne, ale także warsztaty rękodzielnicze (np. szydełkowe), które w żaden sposób nie są związane z książkami – opowiada A. Wodzyńska.

Co (i jak) wypożyczamy?

W bibliotekach w ostatnich latach zmieniła się struktura zbiorów. Do czytelni zakupuje się mniej prasy drukowanej – ze względu na koszty, ale też brak zainteresowania czytelników. – Z prasy korzystają głównie starsze osoby, przyzwyczajone do papieru. Pozostali przerzucili się na wersje cyfrowe albo całkiem zaniechali korzystania z tego typu zbiorów. Mamy też trochę mniej literatury niebeletrystycznej (naukowej, popularnonaukowej), bo studenci obecnie korzystają z wersji online podręczników lub z bibliotek uczelnianych, również udostępniających wersje cyfrowe książek – tłumaczy A. Karczewska tendencje, które występują w większości bibliotek publicznych.

Więcej natomiast zakupują literatury pięknej, również w formie e-booków. – Czytelnicy, szczególnie w średnim wieku i starsi, muszą się tego nauczyć i przestawić. Jeśli jednak spróbują, często chętnie korzystają. Używamy platformy Legimi, gdzie dostępnych mamy tysiące e-booków, audiobooków i synchrobooków i gdzie przeciętny czytelnik cieszy się obfitością książek.

Przed wieloma bibliotekami stoją książkomaty, gdzie można bezpiecznie i w zasadzie przez całą dobę oddać książkę bez kontaktu z bibliotekarzem. Ale pojawiają się też miejsca, gdzie da się książkę otrzymać za darmo, wymienić się nią. Szafki tzw. bookcrossingu stoją m.in. tuż obok biblioteki w Białym Dunajcu. – Książki dostajemy głównie od starszych mieszkańców. Nie chcą ich wyrzucać, tylko przekazać je w dobre ręce, by komuś służyły. Jedziemy więc do ofiarodawcy, zabieramy książki, segregujemy je i wkładamy do szafek. Uwalniamy je w ten sposób, dajemy im drugie życie – opowiada Bogumiła Kułach. – To wymaga dodatkowej pracy, ale daje satysfakcję, bo wielu mieszkańców zabiera je potem do domów. I czyta.

Bibliotekoterapeuci

Obecnie bibliotekarz to „multipracownik”. – Wypożyczanie książek to tylko niewielka część naszych obowiązków. Jesteśmy w pewnym sensie… bibliotekoterapeutami, potrafimy robić grafiki na spotkania, organizujemy spotkania, konkursy, sprawnie zagłębiamy się w tabelki Excela, żeby dobrze policzyć statystykę biblioteczną lub wydatki projektowe, etc. – mówi Karczewska. – Bibliotekarze znają niebywale trudny język komunikacji pomiędzy innymi użytkownikami systemu bibliotecznego a informatykami. Bibliotekarz jest też prawnikiem, finansistą i marketingowcem w jednym, dzięki czemu wszystko się spina i działa, jak trzeba. Na co dzień współpracujemy z wieloma instytucjami miasta, np. z policją organizujemy konkursy dla dzieci.

Natomiast Ciechanów niedawno przygotował projekt, który pomoże pozyskać środki potrzebne do zorganizowania profesjonalnego festiwalu literackiego: – Chcielibyśmy, by w jego trakcie mogły się odbywać spotkania autorskie, głównie z pisarzami związanymi z naszym regionem, bo coraz więcej osób z naszego sąsiedztwa sięga po pióro – opowiada Wodzyńska.

I ten fakt również odnotowują, jako pierwsi, bibliotekarze. Praca bibliotekarza zresztą, mimo że niezbyt wysoko płatna, wybierana jest coraz częściej nie tylko przez osoby po bibliotekoznawstwie, a po prostu przez ludzi z pasją. Sama pani Bogumiła skończyła zarządzanie kulturą. – Kiedyś usłyszałam porównanie, że dobry bibliotekarz jest jak… szef świetnej włoskiej restauracji, który staje w progu, wita wszystkich, zna ich gusta, lubi swoich gości z wzajemnością – mówi pani Bogumiła. – Jesteśmy i znawcami książek, i animatorami kultury. Poza tym biblioteka to miejsce integracji międzypokoleniowej, w której starsi poznają najmłodszych. Ja stawiam również na dzieci i ich mamy. Uznałam, że to ważne – szczególnie po pandemii – by młodsi mieszkańcy odnaleźli się u nas. Żebym w przyszłości miała dorosłego i wiernego czytelnika, muszę go sobie… wychować. Dlatego u nas można i trzeba wszystkiego dotykać, a w centralnym miejscu czytelni wisi huśtawka.

By te wszystkie pozytywne zmiany były możliwe, biblioteki muszą mieć środki. Więc skąd pieniądze? – Jesteśmy biblioteką miejską, budżet mamy głównie z urzędu miasta. Pełnimy funkcję biblioteki powiatowej, więc mamy małą dotację z powiatu i dodatkowo nieco większą z urzędu marszałkowskiego. Co roku otrzymujemy też dotację z Biblioteki Narodowej i czasem uda nam się przeprowadzić jakiś projekt finansowany przez stowarzyszenia i fundacje – tłumaczy A. Karczewska.

– Nawet jeśli zapomnieliśmy o bibliotekach publicznych, naprawdę warto się wybrać do swojej. Możemy się pozytywnie zaskoczyć i… zostać na dłużej – uśmiecha się Bogumiła Kułach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.