To też jest nasz problem. Wokół dyskusji nad paktem migracyjnym

Bogumił Łoziński

|

GN 09/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

Polska ma pozytywne doświadczenia w przyjmowaniu uchodźców i migrantów, dlatego zamiast czekać na wejście w życie Paktu o Migracji i Azylu Unii Europejskiej, powinniśmy pilnie wypracować własny system, który uwzględniałby potrzeby przybyszy, ale przede wszystkim nasze interesy.

	27.08.2021 r. Granica polsko-białoruska w rejonie Zubrzycy Wielkiej jeszcze przed zbudowaniem zapory. 27.08.2021 r. Granica polsko-białoruska w rejonie Zubrzycy Wielkiej jeszcze przed zbudowaniem zapory.
Jakub Kamiński /east news

Unia Europejska dyskutuje nad paktem migracyjnym. Część jego zapisów, np. o przymusowej relokacji, budzi sprzeciw m.in. Polski. Nim dojdzie do jego ostatecznej akceptacji i wejścia w życie, miną co najmniej dwa lata. Tymczasem problem niekontrolowanego napływu rzesz uchodźców i migrantów wymaga działań już teraz.

Obecny kryzys migracyjny zaczął się w 2015 r. Niestety, Unia Europejska od dziewięciu lat nie potrafi znaleźć skutecznego sposobu, aby go zażegnać. Wydawało się, że kraje Europy Środkowo-Wschodniej w niewielkim stopniu go doświadczą, bowiem jako mniej zamożne od państw zachodnich nie są atrakcyjnym celem dla migrantów i uchodźców. Tymczasem rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Dlatego, nie czekając na ustalenia na poziomie całej Unii, powinniśmy pilnie wypracować własną politykę migracyjną.

Trzy doświadczenia

Doświadczenie pierwsze pokazuje, że problem nielegalnej migracji może dotknąć Polskę w każdej chwili, a nasze położenie geograficzne wcale nas przed tym nie chroni. Od sierpnia 2021 r. granicę polsko-białoruską zaczęli forsować nielegalni migranci zarobkowi z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki. Zaleźli się tam na skutek zaplanowanej akcji reżimu Łukaszenki, który zwoził ich na granicę, licząc, że duża liczba migrantów ją sforsuje i w jakimś stopniu zdestabilizuje sytuację w Polsce oraz w krajach Europy Zachodniej, dokąd zmierzali. Choć nie było to łatwe, migrantów generalnie udało się nam zatrzymać, a zapora na granicy w miarę dobrze chroni nas przed kolejnymi przybyszami, bowiem proces ten trwa cały czas.

Po drugie – w ciągu kilku dni na terytorium Polski mogą znaleźć się miliony uchodźców wojennych. Mamy doświadczenie z Ukraińcami, którzy uciekali przed agresją Rosji. W sumie przez Polskę przewinęło się ich około pięciu milionów, z czego mniej więcej dwa miliony pozostało. Nie trafili jednak do obozów dla uchodźców, jak jest to praktykowane w Europie Zachodniej, lecz zostali przyjęci do naszych domów, zaopiekowaliśmy się nimi jak bliźnimi w potrzebie, a władze ustawowo zapewniły im m.in. darmową opiekę medyczną, edukację czy możliwość korzystania ze wsparcia społecznego, m.in. programu 500 Plus.

Doświadczenie trzecie jest równie zaskakujące. Okazało się, że za rządów PiS do Polski legalnie przybywali migranci zarobkowi. Firmy, gdzie brakuje pracowników, same występowały o zgodę na ich sprowadzenie. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie skala zjawiska i brak świadomości społeczeństwa o nim. Z analiz specjalistów wynika, że na koniec 2022 r. w Polsce pracowało ponad milion obcokrajowców, w tym około 80 procent stanowili Ukraińcy oraz Białorusini, niewielką grupę osoby z takich państw jak USA, Kanada czy Australia, a prawie 20 procent z krajów Afryki, Bliskiego Wchodu i Azji, w tym duża grupa muzułmanów. Z danych Straży Granicznej wynika, że w latach 2021–2023 z pięciu krajów muzułmańskich uznawanych za terrorystyczne – Nigerii, Iranu, Iraku, Bangladeszu i Pakistanu – przyjechało do Polski około 35 tys. osób.

Polski pakt migracyjny

Te trzy doświadczenia powinny być podstawą do stworzenia przez Polskę własnego systemu przyjmowania uchodźców i migrantów.

Z pierwszego wynika oczywisty wniosek, że państwo musi być na tyle silne, aby zdołać przeciwstawić się nielegalnemu napływowi obcokrajowców. Co więcej, musimy być przygotowani do tego, że liczba migrantów forsujących naszą granicę może być o wiele większa niż dotychczas. Dlatego wzmacnianie naszych sił obronnych ma sens nie tylko na wypadek wojny, ale także w celu zatrzymania nielegalnej migracji.

Sprawa przybyszów z terenu Białorusi wywołała gorące spory wśród Polaków, bowiem część oskarżała rząd PiS o ich niehumanitarne traktowanie. Dlatego przepisy naszego paktu powinny uzyskać powszechną akceptację społeczną.

Doświadczenie drugie pokazało, że nasze społeczeństwo jest otwarte na pomoc ludziom, których życie czy zdrowie jest zagrożone z powodu wojny, głodu czy prześladowań. Dlatego w naszej polityce migracyjnej powinny się znaleźć systemowe rozwiązania na rzecz uchodźców, wzorowane na zastosowanych wobec Ukraińców. Istnieje tu już gotowy model pomocy, tzw. korytarze humanitarne, które funkcjonują we Włoszech. Polegają na przyjmowaniu niewielkich grup najbardziej potrzebujących uchodźców – kilkuset rocznie – przez lokalne społeczności, nie do obozów. Oczywiście to państwo decydowałoby, ile osób można przyjąć.

Wreszcie sprawa migrantów zarobkowych. Problem polega nie tylko na nich samych, ale także na nastawieniu społeczeństwa. Co najmniej od 2015 r. rząd Zjednoczonej Prawicy prowadził kampanię przeciwko migrantom. Podawał argumenty, że wśród nich są terroryści oraz muzułmanie, którzy będą chcieli siłą narzucić nam swoją kulturę, że uchodźcy dopuszczają się o wiele częściej przestępstw niż rodzimi mieszkańcy. Polskie doświadczenie pokazało, że wcale tak być nie musi. Migranci zarobkowi, którzy przybyli do Polski, nie oczekują świadczeń społecznych, bo wiedzą, że w Polsce są one niewielkie, nie są roszczeniowi, lecz chcą tu zarobić pieniądze. W większości wracają potem do swojej ojczyzny, a ci, którzy pozostają, nie przekształcają się w przestępców. Według danych policji z pierwszych pięciu miesięcy ubiegłego roku podejrzanych o popełnienie przestępstwa było 4695 obcokrajowców. Na pierwszym miejscu znaleźli się obywatele Ukrainy – 2288 osób, dalej Gruzji – 901, Białorusi – 277, Mołdawii – 228 oraz Rosji – 80. Wśród wymienionych krajów nie ma żadnego muzułmańskiego. A jeśli chodzi o wpływ na naszą kulturę, to Polacy mają bardzo silną tożsamość narodową i nawet kilkadziesiąt tysięcy muzułmanów u nas pracujących, do tego rozrzuconych po różnych częściach kraju, na pewno jej nie zagrozi.

Kwestia migrantów zarobkowych ma jeszcze jeden istotny aspekt. Oni są nam po prostu potrzebni. Kryzys demograficzny powoduje, że brak jest ludzi do pracy, ekonomiści szacują, że nawet do trzech milionów osób, przy czym około miliona, głównie Ukraińców, już u nas jest. W tej sytuacji państwo powinno opracować specjalną strategię wobec migrantów, ustalając kryteria ich przyjmowania, np. wykształcenie w dziedzinie, w której brak jest w Polsce specjalistów, liczbę potrzebnych osób w danym sektorze. Można też stosować kryterium kulturowe, choć to na pewno wzbudzi kontrowersje. To właśnie migranci spełniający określone kryteria, którzy przybywali do Stanów Zjednoczonych czy Kanady, zbudowali bogactwo tych krajów – i nadal budują.

Nie ulega wątpliwości, że korzystając z tych doświadczeń, możemy wypracować własny system przyjmowania uchodźców i migrantów. Niestety, ani poprzedni, ani obecny rząd nie dostrzega, wydaje się, takiej potrzeby.

Przymusowa relokacja

Pomimo zastrzeżeń wobec paktu migracyjnego Unii Europejskiej, szczególnie obowiązkowej relokacji, zawiera on szereg pozytywnych rozwiązań i za jakiś czas zapewne będzie obowiązywał w krajach unijnych. Przynajmniej część jego zapisów jest korzystna dla Polski, dlatego warto się z nim zapoznać.

Prace nad paktem trwały trzy lata, wstępną akceptację uzyskał 20 grudnia ubiegłego roku, teraz trwa proces jego przyjmowania przez kolejne instytucje unijne. Pakt zawiera propozycje nowych regulacji prawnych dotyczących polityki migracyjnej UE. W lutym przyjęli go ambasadorowie krajów unijnych, ale przy sprzeciwie Polski. Wiosną dokument ma trafić pod głosowanie w Parlamencie Europejskim, a potem do akceptacji Rady Unii Europejskiej. Sprzeciw zarówno poprzedniego, jak i obecnego rządu polskiego dotyczy tzw. mechanizmu solidarnościowego, który sprowadza się przede wszystkim do przymusowej relokacji migrantów, co było już proponowane w ubiegłych latach i zakończyło się fiaskiem. Tym razem wprowadzono jednak pewne modyfikacje. Mechanizm ten zakłada, że państwo unijne będące w sytuacji kryzysowej może poprosić pozostałe o pomoc, polegającą na przejęciu od niego określonej liczby migrantów. O tym, czy kryzys zaistniał i ilu migrantów musiałoby dane państwo przyjąć, mają decydować Komisja Europejska i przedstawiciele państw członkowskich. Dany kraj może odmówić ich przyjęcia, jednak wówczas musi zapłacić 20 tys. euro za każdą nieprzyjętą osobę. Środki te mają być przeznaczone na pokonanie kryzysu migracyjnego w państwie, które go doświadcza.

Polski rząd zdecydowanie deklaruje, że nie zgodzi się na przymusową relokację. – Jeśli chodzi o stanowisko polskiego rządu w Unii Europejskiej, nie będzie naszej zgody, akceptacji dla żadnego przymusowego mechanizmu i chcę państwa zapewnić, że Polska nie przyjmie nielegalnych migrantów w ramach żadnego takiego mechanizmu – zapewnił w styczniu premier Donald Tusk. Natomiast 8 lutego w czasie posiedzenia Komitetu Stałych Przedstawicieli państw członkowskich w Radzie UE Polska zapowiedziała, że będzie przeciw poszczególnym aktom legislacyjnym wchodzącym w skład paktu migracyjnego. W specjalnym oświadczeniu MSWiA stwierdziło, że pakt nie uwzględnia „specyficznej sytuacji państw graniczących z Białorusią i Rosją, a tym samym będących pod stałą i silną presją w ramach sztucznie wygenerowanych szlaków migracyjnych”.

Zaostrzenie przepisów

Spośród aktów prawnych, które zostały wstępnie uzgodnione 20 grudnia, pięć dotyczy uszczelnienia kontroli nielegalnych imigrantów po ich przybyciu do Unii Europejskiej. Chodzi m.in. o pobieranie danych biometrycznych oraz procedury składania i rozpatrywania wniosków o azyl.

Istotnym elementem zmian jest zaostrzenie prawa azylowego. Pozwolą one na przykład zatrzymywać na granicy i nie wpuszczać do Unii migrantów, którzy mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa albo którzy nie potrzebują ochrony międzynarodowej. Od osób występujących o azyl pobierane będą obrazy twarzy i odciski palców, będą też musiały one przejść kontrolę stanu zdrowia. Łatwiejszy ma być proces odsyłania nieprzyjętych migrantów do krajów pochodzenia.

Unia podpisuje też porozumienia z krajami trzecimi, aby utrzymywały migrantów w granicach swojego państwa, a w zamian będą otrzymywać od UE pieniądze. Taką umowę już zawarła z Tunezją; negocjuje z Egiptem i innymi krajami Afryki.

Polska i inne kraje graniczące z Rosją i Białorusią powinny z satysfakcją przyjąć znajdujący się w pakcie plan wzmocnienia granic zewnętrznych Unii, nie tylko przez system monitoringu i przekazywania danych, ale przede wszystkim przez twardą infrastrukturę graniczną, czyli np. zaporę, którą na granicy z Białorusią wybudowała Polska, a która powinna być wzbogacona np. o systemy elektroniczne.

Te elementy paktu migracyjnego mają charakter defensywny, służą powstrzymaniu nielegalnej migracji, a nie rozwiązaniu problemów państw, z których pochodzą migranci i uchodźcy. Realne zatrzymanie fali migracji do Europy wymagałoby zakończenia konfliktów zbrojnych, np. wojny w Syrii, skutecznego zapewnienia praw mniejszościom religijnym, głównie chrześcijanom w krajach muzułmańskich, czy rozwiązania problemu ubóstwa w Afryce. Na tym właśnie – aby skutecznie rozwiązać kryzys migracyjny i uchodźczy – powinny skupić się Unia Europejska i światowe potęgi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.