Bóg na wyspie śmierci. Uprowadzenie sióstr zakonnych na Haiti przypomniało o rozgrywającym się tam dramacie

Beata Zajączkowska

|

GN 07/2024

publikacja 15.02.2024 00:00

Uprowadzenie sześciu sióstr zakonnych na Haiti przypomniało o dramacie rozgrywającym się w tym kraju. – Życie na wyspie stało się piekłem. Miliony ludzi nie mają co jeść, króluje bezprawie, a mieszkańcy wyspy są zakładnikami uzbrojonych gangów – mówi „Gościowi” bp Pierre-André Dumas.

Bóg na wyspie śmierci. Uprowadzenie sióstr zakonnych na Haiti przypomniało o rozgrywającym się tam dramacie Protest antyrządowy w Port-au-Prince, 7 lutego 2024 JOHNSON SABIN / epa/pap

Przez miesiąc nie mogłyśmy wyjść poza teren naszego ośrodka. Wokół toczyły się walki i dochodziło do egzekucji porwanych ludzi, których rodzin nie było stać na zapłacenie okupu – tak sytuację w Port-au-Prince opisuje włoska franciszkanka. Siostra Marcella Catozza pracuje w tym karaibskim kraju od ponad 20 lat, jednak – jak mówi – nigdy wcześniej nie było takiego bezprawia. – Nikt nie może czuć się bezpieczny. Ponad 80 proc. terytorium stolicy kontrolowane jest przez uzbrojone gangi, które stopniowo przejmują władzę także nad resztą wyspy – opowiada. Misjonarka, która prowadzi ambulatorium, dom dla chorych i starszych oraz ośrodek dla dzieci ulicy na jednym ze stołecznych śmietnisk, dodaje: – Zawsze byłyśmy otoczone szacunkiem i nawet po zmierzchu mogłyśmy spokojnie wychodzić z domu. Odwiedzałyśmy rodziny w potrzebie, leczyłyśmy chorych. Obecnie nie wiemy, czy uda nam się bezpiecznie wrócić lub czy jakaś banda nie wtargnie do ośrodka, by go splądrować, a dzieci porwać na seksualnych niewolników.

Wyznaje, że coraz trudniej jest wyjść siostrom na Mszę do parafialnego kościoła. – Z nuncjatury przywieziono nam konsekrowane Hostie. Eucharystia i adoracja Najświętszego Sakramentu dają nam siłę. Dopóki możemy służyć potrzebującym, dopóty będziemy to robić – podkreśla siostra Catozza.

Telefon od papieża

 

– Jako papieski dyplomata pracowałem w wielu krajach, ale nigdzie sytuacja nie była tak dramatyczna jak w Haiti – mówi nuncjusz apostolski w tym kraju. Abp Francisco Escalante Molina podkreśla, że podstawowym problemem jest brak bezpieczeństwa, z którym policja nie jest w stanie sobie poradzić. Tylko w stolicy działa ok. 30 gangów, które są dużo lepiej uzbrojone niż policja czy wojsko. Kryminaliści żyją z handlu narkotykami i przemytu broni. Fundusze na swą zbrodniczą działalność zdobywają, plądrując domy, sklepy, banki oraz urzędy i wymuszając haracze. Powszechne stały się porwania dla okupu, które coraz częściej dotykają także księży, zakonników, sióstr zakonnych i wolontariuszy. W styczniu uprowadzono sześć sióstr ze Zgromadzenia św. Anny, gdy jechały do potrzebujących. Ujął się za nimi papież Franciszek. Siostry wraz ze współpracownikami zostały uwolnione po zapłaceniu wysokiego okupu. – Sytuacja jest katastrofalna. Są miejsca, gdzie nawet ja mogę dojechać tylko dobrze oznakowanym samochodem Misjonarek Miłości. One są szanowane przez wszystkich, również przez bandytów, którzy posyłają do nich swoje dzieci – mówi nuncjusz apostolski. Wspomina zamordowanie haitańskiego księdza André Sylvestre, dyrektora sierocińca i opiekuna bezdomnych, oraz włoskiej misjonarki s. Luisy Dell’Orto, która prowadziła dom dla dzieci ulicy. – Ta Mała Siostra Ewangelii stała się przyjacielem wielu i matką tysięcy dzieci, które dzięki jej pomocy mogły skończyć szkołę. Dziś wiele z nich jest już dorosłych i obecnie dobrowolnie pełni straż przy sierocińcu sióstr, aby mogły bezpiecznie pracować – mówi Maddalena Boschetti, która od 20 lat pracuje na Haiti i przyjaźniła się z zamordowaną misjonarką. Wraz z grupą jej wychowanków była ostatnio u Franciszka, by opowiedzieć mu o dramacie rozgrywającym się na wyspie. – Ofiarowaliśmy papieżowi własnoręcznie zrobiony krzyż, który przypomina o ludziach z tej wyspy, którzy każdego dnia walczą o swe życie – opowiada świecka misjonarka. Po tym spotkaniu papież zadzwonił do francuskiej zakonnicy, która pracuje w Cité Soleil, największym stołecznym slumsie. – Byłam ogromnie zaskoczona, ale jego słowa wsparcia były ważne nie tylko dla mnie. Był to gest w stronę dzieci i najbiedniejszych ludzi na Haiti – mówi siostra Paësie.

 

Eskalacja przemocy

 

„Po co zostawać tutaj? Po co wystawiać na ryzyko własne życie? Jestem, bo Jezus chce, bym była u boku potrzebujących, On pragnie, bym niosła im Miłość” – pisała w jednym z listów zamordowana misjonarka. – Jesteśmy dla tych ludzi ostatnim światełkiem nadziei – mówi ojciec Massimo Miraglio. Kamilianin wskazuje, że wyspa nigdy nie podniosła się po katastrofalnym trzęsieniu ziemi z 2010 r., w którym zginęło ponad 310 tys. Haitańczyków; w 2020 r. kataklizm się powtórzył. Międzynarodowe fundusze przeznaczone na odbudowę zostały wchłonięte przez korupcję niedziałających instytucji rządowych. Eskalacja przemocy nastąpiła w 2018 r., po wycofaniu z wyspy kontyngentu oenzetowskich sił stabilizacyjnych, i 3 lata później, po zamordowaniu prezydenta Haiti Jovenela Moïse’a. 300 tys. ludzi jest wewnętrznie przesiedlonych. Szacuje się, że 60 proc. Haitańczyków cierpi chroniczny głód, brakuje środków do życia, lekarstw, opieki medycznej – mówi ojciec Miraglio. Wskazuje, że brak perspektyw na godniejsze życie sprawia, iż młodzi ludzie wstępują do grup przestępczych. Ponad pięć milionów ludzi, czyli prawie połowa całej ludności Haiti, potrzebuje pomocy humanitarnej. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy grupy zbrojone porwały w stolicy trzysta kobiet i dzieci. Wysoki komisarz ONZ ds. praw człowieka poinformował, że styczeń był najbardziej krwawym miesiącem na Haiti od dwóch lat. Zabitych zostało ponad 800 osób cywilnych, zginęło też 300 członków gangów. Przemoc seksualna staje się bronią, która ma siać strach i przerażenie wśród ludności. – Życie ludzkie ma teraz bardzo niską wartość – mówi Maria Vittoria Rava, która kieruje fundacją prowadzącą szpital pediatryczny. – Wiele chorób wywołanych jest chronicznym niedożywieniem. Utrzymuje się epidemia cholery. Jednak coraz częściej trafiają do nas dzieci, które padły ofiarą przemocy seksualnej – dodaje. Opowiada historię jednej z uprowadzonych nastolatek. – Po kilku miesiącach podrzucono ją z powrotem do dzielnicy, w której mieszkała. Była w ciąży i w dramatycznym stanie psychicznym po wielokrotnych gwałtach. Kryminaliści pozbyli się jej, bo była już „zużyta”, a oni szukali nowych ofiar – mówi lekarka. Podkreśla, że rodzi to nowe poważne wyzwanie. Chodzi nie tylko o rozprzestrzenianie się chorób wenerycznych i AIDS, ale też o zaostrzanie problemów psychicznych u wykorzystanych kobiet i przyszłość dzieci zrodzonych z gwałtów.

 

Kościół jest z nami

 

– Potrzeba konkretnych i odważnych rozwiązań politycznych, aby stawić czoło obecnej sytuacji. Nie może być tak, że bezpieczeństwo i możliwość swobodnego poruszania się są uzależnione od zapłacenia okupu – mówi „Gościowi” bp Pierre-André Dumas. Wskazuje, że Haitańczycy żyją tak, jakby kolejny raz założono im kajdany niewolnictwa. Do tego dochodzi ciężkie brzemię złych rządów i korupcji. – Nasza ojczyzna potrzebuje międzynarodowego wsparcia – mówi haitański biskup. – Choć często mamy wrażenie, że świat nas nie widzi i że piekło, jakiego doświadczają mieszkańcy wyspy, dla wielu jest zapomnianym dramatem, to wiemy, że Kościół jest z nami. Otrzymujemy wsparcie od wspólnot w wielu krajach. To pozwala nam nie tylko pomagać najbardziej potrzebującym, ale też nie tracić nadziei i być wrażliwszymi na ubogich, których Bóg nam powierzył – mówi bp Dumas.

 

– Kryzys na Haiti osiągnął takie rozmiary, że nie poradzimy sobie bez pomocy wspólnoty międzynarodowej. Dlatego apeluję do zaprzyjaźnionych krajów: nie zwlekajcie – podkreśla pierwszy w historii tego kraju kardynał. Przypomina, że w jego ojczyźnie zawsze żyło się biednie, ale nigdy nie było takiej nędzy jak dziś. – Gangi i korupcja pogrążyły nas w otchłani – mówi kard. Chiby Langlois. I dodaje: – Kościół zawsze starał się inspirować pozytywne zmiany. Jednakże ostatnio kryzys nabrał takich rozmiarów, że wysiłki podejmowane wyłącznie na szczeblu krajowym już nie wystarczą. Przewodniczący Episkopatu Haiti mówi też o obecności Boga na tej wyspie śmierci, której mieszkańcy doświadczają każdego dnia. – Bez wiary byśmy nie przetrwali – podkreśla. Wspomina, jak po ostatnim trzęsieniu ziemi spędził kilka dni pod gruzami zniszczonej siedziby biskupa, zanim się do niego dokopano. – Był to czas próby dla mojej wiary i zaufania Panu. Dziś jednak wiem, że tylko dzięki Niemu wyszedłem z tego żywy. I wiem, że z Bogiem przetrwamy – wyznaje kard. Langlois.

 

 

 

<TitlePicture><Image src='img/pap_20240207_2T4.jpg'/><Credit>JOHNSON SABIN /epa/pap</Credit><Description>Protest antyrządowy w Port-au-Prince, 7 lutego 2024.</Description></TitlePicture></Article>

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.