Diabelska taktyka

Krzysztof Błażyca

|

Gość Niedzielny

publikacja 13.02.2024 17:00

Rebelia w Ugandzie zakończyła się w 2009 r., ale pokolenie byłych „dzieci żołnierzy” do dziś mierzy się ze skutkami traumy, jakiej zostali poddani. I choć minęły lata, to kiedy opowiadają o tamtych wydarzeniach, głosy się załamują, a w oczach widać łzy...

Diabelska taktyka W domu Otima, byłego rebelianta, wcielonego do LRA jako dziecko Krzysztof Błażyca

12 lutego obchodzony był  Międzynarodowy Dzień Czerwonej Ręki, zwracający uwagę na dramat dzieci wykorzystywanych w działaniach zbrojnych. Szacuje się, że w dzisiejszym świecie ponad 300 tys. dzieci wykorzystywanych jest do walki. Czy te przybliżone liczby oddają rzeczywistość, trudno orzec. Bez wątpliwości każda z takich historii to pokiereszowane życie.

Od niemal dziesięciu lat spotykam się w Ugandzie z tymi, którzy jako dzieci zostali wykorzystani przez Bożą Armię Oporu (Lord's Resistance Army). Jej lider Joseph Kony do dziś poszukiwany jest przez Międzynarodowy Trybunał Karny. Rebelia w Ugandzie zakończyła się w 2009 r., ale pokolenie byłych „dzieci żołnierzy” do dziś mierzy się ze skutkami traumy, jakiej zostali poddani. I choć minęły lata, to kiedy opowiadają o tamtych wydarzeniach, głosy się załamują, a w oczach widać łzy...  

Diabelska taktyka   Zachód słońca w Gulu, gdzie rozpoczęła się rebelia Krzysztof Błażyca

O dzieciach porwanych przez LRA przez wiele lat ugandyjska prasa pisała „duchy-żołnierze”. Całe karawany dzieci przemierzały okoliczne ścieżki, dźwigając broń, amunicję. Potem te silniejsze oddzielano od słabszych, które nie rokowały nadziei na walkę.

„Tym silniejszym wmawiano, że słabsze uciekły, ale «my jesteśmy bożą armią oporu, Bóg nam pokaże, gdzie one są, my je złapiemy i ukarzemy». Tego typu gadka. Po czasie niby łapali te słabsze... «Teraz wy macie wymierzyć im karę». Słuchałem wielu tych historii. Dostajesz kij, ktoś inny z karabinem ma cię na celowniku, masz tego słabszego zabić, rozbijając mu czaszkę, a jak tego nie zrobisz, to ciebie zabiją. Albo miały zagryźć zębami, bo jeśli nie zagryzły, to do nich strzelano… Więc jeśli szukasz diabła w tym wszystkim, to są konkretne rzeczy…” – wspominał znajomy misjonarz, do którego rebelianci strzelali w tamtych dniach.

Boża Armia Oporu uprowadzała najwięcej dzieci pomiędzy siódmym a dwunastym rokiem życia. Dzieciństwo zabijano w wyrafinowany sposób. Aby pokazać dziecku, że więcej nie należy do rodziny, ale staje się dzieckiem buszu, wsie palono, a bliskich zabijano na jego oczach. Często dziecko samo było zmuszone do zabicia rodzica lub rodzeństwa.

Diabelska taktyka   Dzieci uciekające przez rebeliantami; zdjęcie archiwalne przekazane przez ś.p. brat Elio Croce, kombonianina Archiwum br. Elio Croce

Poniżej świadectwo jednej z dziewczynek:

Zostałam porwana z młodszym bratem. Po przejściu trzydziestu kilometrów bez wody i żywności nie miałam sił iść dalej, ponieważ większość drogi biegliśmy. Zatrzymałam się z bólu. Jeden z  rebeliantów powiedział, że mój brat „da mi odpoczynek”. Dali mu maczetę i kazali mnie zabić. Brat zamiast tego zaczął mnie obejmować. Związali go. Wtedy kazali mi go zabić tą maczetą, którą on miał zabić mnie. Pamiętam, jak on krzyczał: „Nie zabijaj mnie, ja ciebie ocaliłem”. Ale mój własny strach doprowadził mnie do zabicia własnego brata. Po tym traktowali mnie jak bohaterkę i nieśli na noszach, aż mogłam zacząć chodzić sama. Po tym wydarzeniu mogłam już zabijać każdego i nie miałam powodu, by tego nie robić. Nie spałam przez wiele nocy, a głos mego brata mnie nawiedzał. Mówił do mnie: „Nie zabijaj mnie”. Potem, kiedykolwiek widziano mnie smutną, słyszałam, abym zapomniała o moim bracie albo żebym lepiej podążyła za nim.

za 'The Scars of death, Children Abducted by the Lord's Resistance Army in Uganda'; Human Rights Watch. (1997)

Dzieci uprowadzane przez LRA przechodziły serię inicjacji. Były one przeprowadzane przez rebelianckiego „księdza” (jak go nazywali) Abonga, o którym opowiadał mi brygadier Banya, były doradca Kony'ego, który po 18 latach w LRA poddał się oddziałom ugandyjskim i skorzystał z amnestii, a dziś – jak twierdzi – żałując za czas w LRA, żyje pojednany z ludźmi dokoła.

Banya, wcześniej były oficer armii ugandyjskiej, wspominał, że były to rytuały diaboliczne, którym on rzekomo, jak i porywaniu dzieci, był przewiny. Każde dziecko otrzymywało po sto uderzeń trzciną, a następnie podawano im do picia krew zmieszaną z ziołami, co miało chronić przed obrażeniami w walce. Najbardziej przerażającą częścią rytuału było użycie czaszki jednego z dzieci, które próbowało ucieczki.

Ich ciała nacierano olejem moya zmieszanym z czerwoną ziemią, paala. Namaszczano tym głowę, piersi i dłonie. Od tej chwili dziecko stawało się żołnierzem LRA. Tak namaszczony, jeśli spróbuje ucieczki, nigdy nie dotrze do domu. Będzie się błąkać po buszu, aż dobrowolnie wróci do oddziałów. Bo nie ma życia poza LRA...
    
Carlos Soto, był misjonarz na północy Ugandy, w swojej książce „Tall Grass” wspomina: „Dzieci były uczone krwi od początku. Marionetki w rękach liderów rebelii. Busz był ich jedynym domem, wojna jedynym, co znali, zabijanie stawało się rutyną. Sumienia dzieci były wyniszczane. Zbrodnia stawała się narkotykiem. Winą był nie przelew krwi, lecz jego brak. Dzieci były posyłane do wsi, aby palić i mordować. Te, które nie zabiły co najmniej sześciu osób, były bite”.

Raporty wspominają, że w 2006 r., w okresie eskalacji brutalności, niektóre dzieci płakały, gdy trafił się dzień, kiedy nie mogły nikogo zabić. „To była diabelska, szatańska taktyka Kony’ego, zmuszać dzieci do zbrodni przeciw ich własnym sąsiadom, rodzinie” – zapisał Carlos Soto.

Gdy w końcu dzieci trafiały do centrów rehabilitacyjnych, spały skulone na ziemi. Jadły tylko na polecenie osoby, którą brały za dowódcę.

Według szacunków UNICEF-u pomiędzy czerwcem 2002 a marcem 2004 ponad dziesięć tysięcy dzieci zostało porwanych na północy Ugandy. Ponad czterdzieści tysięcy uciekało nocami do miast Gulu i Kitgum, aby spać na ich ulicach w obawie przed rebeliantami grasującymi w buszu.

Abp Johh Baptist Odama, arcybiskup Gulu, który z liderami Aczoli, wielokrotnie chodził do buszu, aby błagać rebeliantów do zaprzestania tych bestialskich czynów, wiele razy spędzał noce na ulicach, pośród potrzebujących pomocy dzieci. Wielokrotnie też klęczał przed dziećmi w geście boleści nad ich losem. I choć, w nawiązaniu do tradycyjnej kultury Aczoli, niektórzy krytykowali Odamę za ten gest pokory, to dla niego był on jednoznaczny – dziecko zasługuje na szacunek i ma swoją godność.

Diabelska taktyka   Katedra w Gulu Krzysztof Błażyca

W czasie rebelii w centrach pomocowych w północnej Ugandzie przebywało kilkanaście tysięcy dzieci. Poranione ciała i dusze. Infekcje, obrażenia, choroby weneryczne, ciąże z gwałtów, brak zaufania, poczucie winy, złość, wyrzuty...
    
W studium opublikowanym przez Bank Światowy w 2006 roku oszacowano, że LRA wykorzystała ponad sześćdziesiąt sześć tysięcy. Do domów powróciło zaledwie dwadzieścia tysięcy.

Więcej o wydarzeniach z czasów rebelii na północy Ugandy i wspomnienia byłych dzieci żołnierzy, w książkach:

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.

TAGI: