Gniew rolników. Fala protestów rolniczych ogarnia całą Europę

Adam Śliwa

|

GN 07/2024

publikacja 15.02.2024 00:00

Czy pod kołami traktorów zawali się cała prowadzona od lat polityka klimatyczna Unii Europejskiej?

	Protest rolników  w miejscowości Stojadła k. Mińska Mazowieckiego, 9 lutego 2024. Protest rolników w miejscowości Stojadła k. Mińska Mazowieckiego, 9 lutego 2024.
Przemysław Piątkowski /pap

We Francji tysiące rolników blokuje autostrady, oblewa gnojówką urzędy. Zablokowano największy targ świeżej żywności w Rungis, zaopatrujący 11 milionów mieszkańców Paryża. W Niemczech fale protestów paraliżują transport. Podobnie w Hiszpanii, Rumunii, Grecji, Bułgarii, Włoszech. Także w Polsce. Do akcji przyłączają się kraje bałtyckie. Media podają różne powody niezadowolenia, zależnie od kraju. Zniesienie ulg na paliwo dla rolników, mniejsze dopłaty, coraz większe koszty produkcji czy zwiększony import produktów spożywczych, m.in. z Ukrainy, to tylko jedna strona problemu. Po raz pierwszy część postulatów europejskich rolników jest wspólna i skierowana w stronę Brukseli i jej polityki klimatycznej. – Czas minął. Przywódcy Unii Europejskiej, pomyślcie o rolnikach. Rozmawiajcie z nami, a nie o nas – mówi dla Reutersa 26-letni Belg Luca Mouton.

Pojawiają się też sugestie inspiracji strajków przez przeciwników rządów, skrajną prawicę, Rosję. Jest to jednak ruch całkowicie oddolny i trudno podejrzewać, aby tysiące rolników w całej Europie zdecydowało się na wielki protest z pobudek czysto politycznych.

Nierówna konkurencja

Wiosna 2023 roku. W Polsce rolnicy zaczynają blokować przejścia graniczne z Ukrainą. Drogi, którymi jeszcze rok temu tysiące Polaków ruszyło pomóc uciekinierom z napadniętego kraju, teraz blokują eksport zboża – grzmią media europejskie i władze w Brukseli. Blokady wprowadzone przez polski rząd traktowane są przez prezydenta Zełeńskiego niemal jako współpraca z Rosją.

Przełom stycznia i lutego 2024 roku. Fala protestów rolniczych ogarnia całą Europę. Wśród wielu postulatów pojawia się ograniczenie importu z Ukrainy, podnoszone dotychczas tylko przez kraje z nią sąsiadujące. Teraz Unia Europejska obiecuje wprowadzić „hamulce”. Ale ukraińskie rolnictwo to zaledwie jeden z elementów narastających problemów farmerów. Rolnicy z Hiszpanii boją się napływu taniej żywności z Maroka, a Francuzi z krajów Mercosuru (Wspólny Rynek Południa), z którymi Unia Europejska od 20 lat prowadzi negocjacje. W jej skład wchodzą Argentyna, Brazylia, Paragwaj i Urugwaj. Rozmowy zakończono 29 czerwca 2019 roku, ale umowa wciąż nie została podpisana. Przewiduje ona zniesienia cła dla 90 proc. produktów. O ile import surowców nie budzi po europejskiej stronie kontrowersji, to już produktów spożywczych tak. Europa podpisała umowę o wolnym handlu z Chile i Nową Zelandią. „Dlaczego musimy sprowadzać mięso z Ameryki Południowej? Rozumiem lit z Chile, ale francuskie rolnictwo nie może zostać przehandlowane” – pisze portal France 24. Francja jest największym przeciwnikiem umowy, bojąc się reakcji swoich rolników. Jak się okazało, słusznie, ponieważ odrzucenie porozumienia jest obecnie jednym z kluczowych postulatów francuskich rolników. Umowa poza sprawami handlowymi ma także swój aspekt klimatyczny. Unia chce wymóc na Brazylii ratowanie amazońskich lasów i większe zaangażowanie w sprawy ochrony klimatu.

Dla rolników problem importu z krajów Mercosuru czy Ukrainy polega na tym, że produkowana tam żywność nie podlega takim samym ograniczeniom i restrykcjom środowiskowym oraz wymogom fitosanitarnym jak w UE. Jest przez to zwyczajnie tańsza. – Produkty podróżują 10 tysięcy km z drugiego końca świata i po dotarciu są i tak tańsze niż nasze, tworzone na miejscu – mówi dla stacji BBC rolnik Yves Coppé.

Przytłoczeni biurokracją

Jednolity handel jest korzystny, jeżeli jest prowadzony na równych warunkach. Tak działa Wspólna Polityka Rolna (WPR) w Unii Europejskiej. System dopłat zawsze chronił rolnicze dochody, wyrównując im straty spowodowane złą pogodą czy konkurencją cenową sklepów. Jedna trzecia całego budżetu wspólnoty jest przeznaczona na wsparcie rolników. „Oznacza to, że każdy z obywateli UE płaci na rolnictwo 33 eurocenty dziennie” – czytamy na stronie Rady Europy. Rolnicy to zaledwie 10 milionów z 447 milionów mieszkańców UE. Nawet jeśli doliczymy dodatkowo kolejne 40 milionów ludzi zatrudnionych w branży spożywczej, to wciąż jest to mniejszość. Dlaczego więc przy takim wsparciu pojawiły się płonące bele siana i zablokowane autostrady niemal w całej Unii? W Czechach Jan Doležal, prezes Czeskiej Izby Rolniczej należącej do europejskiego zrzeszenia organizacji rolniczych COPA-COGECA, wezwał nawet do zlikwidowania Wspólnej Polityki Rolnej.

Fala niezadowolenia narastała od dłuższego czasu. Rok temu zreformowano WPR. Jedną ze zmian są nowe ekoprogramy. Choć politycy zapewniają, że dopłaty dla rolników nie zostaną zmniejszone, to zgodnie z nowymi wytycznymi 25 proc. płatności bezpośrednich państwa członkowskie będą musiały przeznaczyć na inicjatywy ekologiczne. Rolnicy mają włączyć się także jeszcze mocniej w walkę o klimat. Przyjęta w 2020 roku, a więc jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie, strategia „Od pola do stołu” zakłada zapewnienie zdrowszej i bardziej zrównoważonej żywności w Europie. Wdrożenie kolejnych projektów, aby zgodnie z Europejskim Zielonym Ładem osiągnąć do 2050 roku neutralność klimatyczną, spada na barki rolników. – Do złej sytuacji unijnego rolnictwa doprowadził „zielony fanatyzm” forsowany przez Brukselę – przekonywali 1 lutego przedstawiciele Słowackiej Izby Rolno-Spożywczej. Gwałtowne ograniczenie stosowania pestycydów, zmniejszenie emisji gazów, ogromna unijna biurokracja. – Więcej czasu spędzamy przed komputerem, wypisując tabelki, niż na polu – przyznają rolnicy. Ogromne kontrowersje budzi także przymus ugorowania 4 proc. swoich pól. Ostatnie pomysły zwiększają je nawet do 10 proc. Wspomniany już Yves Coppé ma 300 hektarów pól. Te 4 proc. to dla niego strata upraw wielkości 16 boisk piłkarskich. – To przekłada się na 80 ton mąki, czyli 300 tysięcy bagietek. 300 tysięcy z samej mojej farmy – wylicza rolnik w wywiadzie dla brytyjskiej BBC.

Działania proekologiczne rolnicy realizowali, lecz wdrażane przez Unię tempo zmian nie uwzględnia kryzysu po pandemii i wojny na Ukrainie, a tym samym poważnych problemów ekonomicznych. Dobrym przykładem są tu Niemcy, które wraz z Francją wręcz tworzyły Wspólną Politykę Rolną i przez lata były największym jej beneficjentem. Wzrosły ceny energii, wydatki państwa, a Niemcy zanotowały największy spadek gospodarczy od czasu wybuchu pandemii COVID-19. Produkt Krajowy Brutto spadł w ostatnim kwartale zeszłego roku o 0,3 proc. jak podaje Federalny Urząd Statystyczny. Spadek w największej gospodarce strefy euro odbija się także na jej pozostałych 20 państwach. Potrzebne były cięcia. Rząd zdecydował o zlikwidowaniu ulgi na paliwo do celów rolniczych. Przy rosnących cenach oleju napędowego nie trzeba było więcej, aby farmerzy wyszli na ulice.

Żywność – produkt strategiczny

Można jednak zadać pytanie, czy dla konsumenta, idącego rano po chleb do sklepu, nie będzie lepiej kupić tańszego pieczywa spoza UE? Podobne myślenie przyświecało przenoszeniu produkcji przemysłowej do tańszych Chin czy likwidowaniu elektrowni atomowych i oparciu całego bezpieczeństwa energetycznego na tanim rosyjskim gazie. Pierwszy problem zweryfikowała pandemia COVID-19, gdy do Europy nie docierały ważne komponenty, co blokowało pracę fabryk. Drugi – wojna na Ukrainie, gdy groźba odcięcia gazu przez Rosjan przed zimą zwiastowała poważne problemy. Obawy może budzić fakt, że wbrew zapewnieniom polityka Unii w imię ochrony klimatu może dążyć do zlikwidowania europejskiego rolnictwa i zastąpienia go tańszym importem, podobnie jak miało to miejsce z produkcją energii. Jeżeli niemogące sprostać konkurencji europejskie rolnictwo zniknie, każde światowe zawirowanie może nam grozić głodem. Wystarczy przypomnieć, co działo się w sklepach, gdy zaczynała się pandemia. Ogromne kolejki i panika, mimo że żywności jednak nie zabrakło. Własne rolnictwo jest więc sektorem strategicznym, jak energetyka. I choć kolejne założenia unijnych programów dostrzegają potrzebę zapewnienia samowystarczalności żywnościowej, to już praktyczna realizacja polityki i w efekcie masowe wystąpienie rolników z tak wielu krajów temu przeczą.

Zegar tyka

We Francji czy Włoszech rolnictwo traktowane jest jako element tożsamości narodowej, co sprawia, że rządzący nie mogą przejść obojętnie obok protestów. Dla władz Unii problem jest również palący, ponieważ w czerwcu odbędą się wybory do parlamentu europejskiego. 13 września 2023 r. w orędziu o stanie Unii przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, zapowiedziała rozpoczęcie „Strategicznego dialogu na temat przyszłości rolnictwa w Unii Europejskiej, aby zmniejszyć polaryzację stanowisk w debacie na temat transformacji ekologicznej”. Dialog miał rozpocząć się w styczniu. Na razie jednak ustępstwa są tylko częściowe. W Niemczech jedynie przesunięto likwidację ulgi na paliwo, co nie zmniejszyło niezadowolenia rolników. We Francji dwa największe zrzeszenia rolników, Związek Młodych Rolników oraz FNSEA, zawiesiły protest po obietnicach nowego premiera Gabriela Attala, choć nie wszyscy rolnicy wrócili do domów. Francja przeznaczy na rolników pakiet wsparcia wartości 400 milionów euro. Dodatkowo zapowiedziano ustawę o suwerenności żywnościowej Francji, zakaz importu warzyw i owoców zanieczyszczonych środkami zakazanymi we Francji oraz importu drobiu z Ukrainy, a także odrzucenie unijnego traktatu z krajami Mercosuru. Rząd ma także sprzeciwić się wymogowi ugorowania 4 proc. pól. Na realizację obietnic rolnicy dają czas do czerwca. Dotychczasowe ustępstwa polegały głównie na doraźnym dofinansowaniu rolników i ograniczeniu importu, aby uspokoić nastroje. Nie rozwiązuje to jednak problemów długofalowo. – Potrzebujemy zmian w prawie unijnym, które zagwarantuje, że ceny pokryją koszty naszej pracy – mówił dla tygodnika „Time” Morgan Ody z francuskiego związku Confédération Paysanne.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.