Kolejna batalia o aborcję. Projekty sprzeczne z konstytucją?

Bogumił Łoziński

|

GN 06/2024

publikacja 08.02.2024 00:00

Złożone w Sejmie przez KO oraz Lewicę projekty przewidujące aborcję do 12. tygodnia życia bez żadnych ograniczeń są sprzeczne z konstytucją.

Kolejna batalia o aborcję. Projekty sprzeczne z konstytucją? istockphoto × 2

W czasie kampanii wyborczej Donald Tusk oraz posłowie Lewicy zapowiadali, że zmienią prawo dotyczące dopuszczalności aborcji, wprowadzając aborcję na życzenie. Punkt ten nie znalazł się jednak w umowie koalicyjnej trzech ugrupowań, które objęły władzę, gdyż nie zgodziła się na to Koalicja Polska. Lewica złożyła więc poselski projekt przewidujący aborcję do 12. tygodnia życia dziecka. Własny projekt, z takim samym rozwiązaniem, skierowali do laski marszałkowskiej posłowie KO. Oba przewidują nie tylko aborcję na życzenie, ale proponują daleko idące rozwiązania proaborcyjne.

Do 12. tygodnia

Prawo do aborcji do 12. tygodnia życia w praktyce pozwala na zabicie każdego dziecka, także zdrowego. Oba projekty przywracają również prawo do aborcji, gdy istnieje prawdopodobieństwo wystąpienia u dziecka choroby lub wad genetycznych, czyli aborcji eugenicznej. Utrzymują prawo do aborcji, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej oraz gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.

Projekty wskazują wiek dziecka, do którego można przeprowadzić aborcję, i tu jest nowa propozycja. W przypadku aborcji na życzenie jest to 12. tydzień, natomiast gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego, czas ten został wydłużony do 18. tygodnia (w projekcie PO) lub do 24. tygodnia (w projekcie Lewicy). Najdrastyczniejsza jest propozycja dotycząca aborcji eugenicznej. Przed zniesieniem była ona dopuszczalna „do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej”, w projektach złożonych w Sejmie w takiej sytuacji nie ma ograniczenia czasowego.

Aborcja z powodów psychicznych

W obu propozycjach są też nowe proaborcyjne rozwiązania. Projekt KO wprowadza do nauczania szkolnego „wiedzę o życiu seksualnym człowieka, ochronie życia reprodukcyjnego i o zasadach świadomego rodzicielstwa”, a więc edukację seksualną. W ustawie o Rzeczniku Praw Dziecka uchyla art. 2, który m.in. mówi: „W rozumieniu ustawy dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletniości”, co pozwala RPO nie uwzględniać w swojej działalności dzieci przed urodzeniem.

Projekt Lewicy idzie dalej. W przesłance pozwalającej na aborcję z powodu zagrożenia życia i zdrowia matki, oprócz zdrowia fizycznego, wprowadza zdrowie psychiczne, co w praktyce pozwalałoby na niemal nieograniczoną aborcję, gdyż pojęcie zdrowia psychicznego może być bardzo szeroko interpretowane. Lewica proponuje też wykreślenie z Kodeksu karnego art. 152, który określa kary dla osób, które dokonują aborcji. Depenalizacja aborcji oznacza w praktyce, że jej zakaz będzie fikcją.

Projekt Lewicy przewiduje rozwiązanie przez Narodowy Fundusz Zdrowia umowy na świadczenie opieki zdrowotnej z podmiotem leczniczym, jeśli zatrudniony w nim lekarz odmawia wykonania aborcji, a kierownictwo nie wskazało innego lekarza w nim zatrudnionego, który taki zabieg przeprowadzi. Umowa będzie rozwiązana także wtedy, gdy wszyscy lekarze w placówce leczniczej odmawiają wykonania aborcji, a jej kierownictwo nie ma umowy z podwykonawcą, który przeprowadzi aborcję w tej samej placówce.

Takie przepisy łamią konstytucyjne prawo do wolności sumienia, co w sposób niepozostawiający żadnych wątpliwości stwierdził Trybunał Konstytucyjny w 2015 r. (warto dodać, że wówczas prezesem TK był Andrzej Rzepiński). Trybunał orzekł wtedy, że każdy lekarz ma prawo do odmowy wykonania świadczenia zdrowotnego sprzecznego z jego sumieniem, a nakładanie na niego takiego obowiązku jest niezgodne z konstytucją, podobnie jak zobowiązanie go do wskazania innego lekarza lub podmiotu leczniczego, gdzie takie świadczenie będzie wykonane.

Na życzenie niekonstytucyjna

Zarówno aborcja nieograniczona, jak i eugeniczna są sprzeczne z konstytucją, co stwierdził Trybunał Konstytucyjny w dwóch różnych orzeczeniach.

W 1997 r., gdy jego prezesem był prof. Andrzej Zoll, TK odpowiadał na pytanie, czy aborcja z tzw. przyczyn społecznych, np. gdy kobieta znajduje się w trudnej sytuacji osobistej, jest zgodna z ustawą zasadniczą. Trybunał uznał, że nie jest zgodna. W uzasadnieniu stwierdził, że w świetle polskiej konstytucji płód jest człowiekiem i przysługuje mu prawo do życia. Ograniczenie tego prawa jest dopuszczalne wyłącznie w ramach granicy proporcjonalności, czyli w sytuacji, gdy jest to bezwzględnie konieczne dla ochrony innej wartości. TK orzekł, że aborcja z przyczyn społecznych nie jest taką sytuacją. Logika wskazuje, że aborcja bez żadnej przyczyny do 12. tygodnia życia dziecka tym bardziej jest niezgodna z konstytucją. Przywoływane tu przez środowiska proaborcyjne tzw. prawo do aborcji nie może być taką wartością, gdyż nie istnieje. Można tu odesłać do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, w której takiej kategorii jak prawo do prawa aborcji nie ma.

Eugeniczna niekonstytucyjna

Projekty KO i Lewicy przywracają też przesłankę eugeniczną, chociaż w 2020 r. TK uznał ją za sprzeczną z konstytucją i została wykreślona z ustawy. Autorzy projektów argumentują, że ten wyrok nie obowiązuje, ponieważ w składzie orzekającym byli sędziowie, którzy zostali powołani niezgodnie z prawem. Jest to argumentacja chybiona, na co wskazał w wywiadzie opublikowanym w poprzednim numerze GN Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek. Wyjaśnił on, że orzeczenia TK, nawet jeśli w składzie są sędziowie, których wybór jest kwestionowany, są ważne i wywołują określone skutki. Żadnemu politykowi nie wolno podważać wyroku TK. Jedyną instytucją, która może oceniać skutki orzeczenia TK (nie jego treść), jest sąd, i to wyłącznie w indywidualnych, konkretnych przypadkach, np. gdy wyrok ogranicza prawa i wolności człowieka. Zgodnie z obowiązującymi przepisami osobom dopuszczającym się aborcji eugenicznej grozi kara ograniczenia wolności. To znaczy, że objęła je sankcja karna, a więc ich wolności zostały ograniczone. Tymczasem odpowiedzialność karna może być wprowadzana przez ustawę w procedurach, do których nie ma żadnego zastrzeżenia i przez organy, których legalność składu nie budzi wątpliwości. W związku z tym sąd może stwierdzić, że wyrok Trybunału nie został wydany we właściwym składzie, a z uwagi na to może wydać inny niż oczekiwany przez Trybunał i odstąpić od wymierzenia kary osobie, która dokonała aborcji eugenicznej. Nie zmienia to jednak orzeczenia TK o zakazie aborcji eugenicznej.

Dlatego może dziwić postawa marszałka Szymona Hołowni o nieskierowanu obu projektów do sejmowej Komisji Ustawodawczej, która w przypadku wątpliwości, zgodnie z regulaminem Sejmu, analizuje zgodność projektów ustaw z konstytucją.

Zabraknie głosów

Obóz rządzący zapowiada, że oba projekty wkrótce trafią pod obrady Sejmu. Analizując stosunek wszystkich posłów do ich treści, można postawić tezę, że zostaną odrzucone. Poprze je KO i Lewica, które razem mają 183 głosy. Aby ustawa została przyjęta, musi za nią zagłosować 231 posłów. Przeciwko na pewno będą PiS, Konfederacja i Klub Kukiz’15, co daje 210 głosów. Ustaw proaborcyjnych nie poprze także duża część PSL, jak również kilku posłów z Polski 2050. W czasie głosowania okaże się, czy to wystarczy do odrzucenia projektów, na co, jak wynika z analizy, są największe szanse.

Drugi scenariusz zakłada, że ustawy (a bardziej prawdopodobne, że ustawa, bowiem obie zostaną połączone w czasie prac w komisjach) wyjdą z Sejmu i trafią do podpisu na biurko prezydenta. Andrzej Duda zawsze deklarował, że jest przeciwnikiem aborcji na życzenie, takie sygnały płyną też obecnie od jego ministrów, więc możemy spodziewać się weta. Skierowanie ustawy do TK raczej nie wchodzi w grę, gdyż oznaczałoby to, że ona obowiązuje przynajmniej do czasu wydania orzeczenia przez Trybunał.

Trzecia Droga chciałaby powrotu do kompromisu aborcyjnego z 1993 r., a potem przeprowadzenia ogólnopolskiego referendum aborcyjnego. Jak wynika z naszej analizy, rozwiązania te są mało prawdopodobne. Do przeprowadzenia referendum potrzebna jest uchwała Sejmu podjęta bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy posłów. A sprzeciwiają mu się nie tylko PiS, Konfederacja oraz Kukiz’15, ale – co zaskakujące – także Lewica. Dla środowisk katolickich jest oczywiste, że nie można ustalać spraw moralnych, np. tego, kto ma prawo do życia, a kto nie ma, na drodze głosowania. Z kolei Lewica powołuje się na prawa człowieka i podkreśla, że nie zgodzi się na referenda dotyczące tych praw.

Przewidując fiasko wprowadzenia aborcji na życzenie, premier zapowiada, że rząd będzie wpływał na kształt przepisów dotyczących aborcji przez rozporządzenia ministra zdrowia czy konsultantów krajowych. W wymiarze praktycznym są tu duże możliwości, np. wytyczne ministerstwa zdrowia, w których będzie bardzo szeroki katalog przesłanek pozwalający na aborcję w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety, łącznie z zagrożeniem zdrowia psychicznego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.