Kulisy współczesnego handlu ludźmi. Nie seks, nie przemoc. Tylko kasa

GN 06/2024

publikacja 08.02.2024 00:00

– Handlarze żywym towarem są często gładcy w obejściu, słuchają Mozarta i czytają Goethego – o zaskakujących kulisach handlu ludźmi mówi dr Radosław Malinowski z walczącej z tym procederem organizacji HAART.

„Średni koszt dziecka niewolnika to 90 dolarów”. Laureen Mwaniga, pracująca w HAART, z banerem organizacji uświadamiającym  o skali problemu. „Średni koszt dziecka niewolnika to 90 dolarów”. Laureen Mwaniga, pracująca w HAART, z banerem organizacji uświadamiającym o skali problemu.
krzysztof błażyca /foto gość

Jarosław Dudała: Ilu ludzi jest sprzedawanych rocznie na całym świecie?

Dr Radosław Malinowski:
50 milionów. Ale te liczby kłamią.

A co jest prawdą?

Historie, które stoją za tymi liczbami. Są tak niesamowite, że – przyznam się – nie opowiadam tych najgorszych, bo ludzie nie chcą w nie wierzyć. Sam nie wierzyłem, dopóki nie spotkałem się z osobami, które to przeszły. Po ich mowie ciała, po łzach widać, że nie zmyślają. Te osoby zawsze opowiadają najpierw mniej więcej tę samą historię…

Jaką?

Mówią, że wyjechały do miejsca, które miało być ich eldorado. To miał być przełom w ich życiu. Ale na miejscu zostały zabrane z lotniska, więzione, poddawane presji psychicznej, zazwyczaj były bite, wyzywane, a w końcu – gdy stały się niepotrzebne – zostały wyrzucone, bardzo często – dosłownie – na śmietnisko. Na przykład dzieci trzyma się, dopóki nie staną się krnąbrne. A jak dorosną, wyrzuca się je i ściąga nowe. To jest ta oficjalna historia.

A ta prawdziwa?

Do tego wszystkiego dochodzą rzeczy, które najmocniej uderzają w godność. Nikt nie lubi o tym mówić. Ale po oficjalnych spotkaniach bardzo często te osoby chcą ze mną porozmawiać osobiście. Słyszę na przykład: „Byłam gwałcona kilka razy w tygodniu. Gospodarz domu zapraszał kolegów, żeby mnie gwałcili. Byłam rzeczą, której użyczano w ramach... gościnności. Jadłam resztki po moich właścicielach. Torturowano mnie”.

Handel ludźmi to nie tylko dostarczanie kobiet do domów publicznych?

Nie tylko. W każdym regionie świata wygląda to inaczej. W Afryce Wschodniej najwięcej osób sprzedaje się do krajów arabskich. Są one tam wykorzystywane w przemyśle hotelarskim i w domach prywatnych jako pracownicy, gosposie, czasami jako nianie czy sprzątaczki.

Praca w charakterze gosposi w Katarze – to nie brzmi źle. Zwłaszcza, jeśli te osoby żyły w Afryce w skrajnej biedzie.

To by nie brzmiało źle, gdyby nie łączyło się z biciem, torturami, zamykaniem w piwnicy, pracą po 15 godzin dziennie.

Czyli dramatem nie jest sama emigracja, ale to, co się dzieje w kraju docelowym.

Handel ludźmi zwykle zakłada wyjazd z kraju. Dlaczego? Dlatego, że wtedy ofiary stają się bezwolne. Nie znają języka miejscowego, nie mogą wezwać pomocy. I kto jest wtedy dla ofiary jedyną osobą, z którą ona może mieć jakąkolwiek relację? Jej właściciel. I tu krąg się zamyka.

Czy jest jakiś typowy profil ofiary handlu ludźmi?

To nie zawsze jest kobieta. Może to być także mężczyzna. Na ogół nie jest to osoba relatywnie biedna. A przynajmniej nie należy do najbiedniejszych. To będzie raczej osoba samotna albo pod czyjąś kontrolą, zdezorientowana. Taka, która nie do końca rozumie, co się wokół niej dzieje i która bardzo często ma mocno ograniczone możliwości kontaktu. Jest obcokrajowcem, nie ma przy sobie dokumentów, bo zostały jej zabrane. Ma kłopoty z porozumiewaniem się, bo zabrano jej telefon. Nie mówi językiem lokalnym lub też mówi, ale jest pod stałą obserwacją i kontrolą swoich właścicieli.

A jaki jest profil handlarza ludźmi?

Handlarze to często ludzie ze smartfonami, z komputerami, są bystrzy, gładcy w obyciu, słuchają Mozarta i czytają Goethego. I potrafią świetnie rozmawiać o prawach człowieka. Ale swoich, nie innych. Byłem kiedyś podstawiony przez policję, żeby mogła wjechać do domu publicznego i aresztować jego właścicieli. Widziałem biuro szefa tego domu. Miał w nim… ikonę. Handel ludźmi jest jednym z największych źródeł dochodu organizacji przestępczych: międzynarodowych mafii czy lokalnych grup. Zajmują się nim także organizacje terrorystyczne. Bardzo często nie ma w nich hierarchii, jaką widzimy w filmach typu „Ojciec chrzestny”. To nie jest tak, że na czele stoi boss, który ma swoich żołnierzy, menedżerów itd. Są to często organizacje horyzontalne, czyli ktoś organizuje ludzi i wysyła ich za granicę, kto inny ich przyjmuje, zabiera paszporty. Jeśli ktoś coś zawali, to nikt nie wyśle do niego bandyty, który go zastrzeli, a jedynie przestanie z nim współpracować.

Kto rekrutuje ofiary?

Bardzo często są to osoby znajome, sąsiedzi, ponieważ aby kogoś skutecznie zrekrutować, potrzeba zaufania. Jest cała plejada możliwości, jak to zaufanie zdobyć. Na przykład przez polecenie, przedstawienie się jako człowiek sukcesu. Bardzo często te osoby nawiązują z ofiarami bliższe kontakty, również emocjonalne. Udają przyjaźń czy nawet relację partnerską tylko po to, żeby tę osobę sprzedać. Nie dotyczy to tylko Afryki. Tak samo rekrutowane są ofiary w Europie, także w Polsce.

Jaki jest mechanizm takiego uwodzenia?

Jego elementy to: dobra oferta (dobra praca) i wzbudzenie zaufania.

Kto budzi zaufanie?

Osoba, która ma odpowiedni status społeczny, dobrze ubrana, wykształcona. Jest biznesmenem, który budzi szacunek. Czasem jest to nawet ktoś z rodziny. Ktoś taki oferuje pomoc w emigracji. To ważne, bo ofiary bardzo często mają słabą orientację w sprawach administracyjnych. Same miałyby problem z wyrobieniem paszportu, zorganizowaniem transportu, ubezpieczeniem, wynajmem mieszkania w kraju docelowym. Często pochodzą ze wsi lub ze slumsów. Mają ograniczony dostęp do technologii i edukacji. Dla nich zderzenie z dużym miastem jest szokiem.

Co jest najtrudniejsze w walce z handlem ludźmi?

Walka z handlem dziećmi dla pedofilów. W Kenii powstała specjalna jednostka policji do walki z tym procederem. Szkolili ją Europejczycy. Brytyjski szef tej jednostki musiał w ciągu 24 godzin uciekać z kraju, bo istniało realne zagrożenie, że zostanie zabity on sam i jego rodzina.

Polacy jeżdżą na wakacje do Kenii i widzą dzieci żebrzące na ulicach.

Tak. Czują litość i dają im pieniądze, nie wiedząc, że te środki trafiają do mafii. Bo to dziecko nie jest na ulicy samo z siebie albo dlatego, że mama je tam przyprowadziła. Przywieźli je mafiosi. Ono ma do wyrobienia dzienny utarg, a jeśli go nie osiągnie – dostaje karę. Dotyczy to zwłaszcza dzieci z niepełnosprawnością.

Takie dzieci mają dla mafii większą wartość?

Tak. Są nawet cenniki: dziecko z niepełnosprawnością fizyczną można wynająć za tyle, a niewidome za tyle…

Czy handel ludźmi ma tło religijne?

Porywane są osoby z każdej religii. Muzułmanki są wykorzystywane tak samo brutalnie jak chrześcijanki. Dochodzi jednak często do sytuacji, w której chrześcijanki trafiają do domu muzułmańskiego, gdzie nie tylko są bite i eksploatowane, ale również prześladowane właśnie za to, że są chrześcijankami. Zabiera się im Biblię, zmusza do przejścia na islam czy bije za modlitwę, a nawet znak krzyża.

Co jest najgłębszym tłem handlu ludźmi?

Pieniądze. Nie seks, nie przemoc. Tylko pieniądze.

Pracuje Pan w Fundacji HAART. Pomaga ona ofiarom tych zbrodni. Co konkretnie robicie?

Nasza organizacja od 13 lat działa w Kenii. Staramy się przede wszystkim zapobiegać temu procederowi przez uświadamianie ludzi, którzy są zagrożeni. Wskazywanie, jak rozpoznać oszusta. Jeśli ktoś decyduje się na wyjazd, mówimy, jak się zabezpieczyć, żeby nie zostać uwięzionym. Uczymy też, jak się wydostać z matni, jeśli już ktoś zostanie uwięziony.Przykład: czasem przychodzą do nas rodziny, mówią: „Naszą córkę gdzieś zabrano, nie możemy jej znaleźć”. Przynoszą jej zdjęcie. Pytamy, ile ona ma lat. Mówią, że 30. A na zdjęciu jest… piętnastolatka. Uczulamy więc choćby na to, żeby przed wyjazdem do wymarzonej pracy zostawić w domu swoje aktualne zdjęcie.

Porażki bolą?

Najstraszniejsze jest, gdy ktoś umrze. W styczniu straciliśmy pewną osobę. Nawet nie wiem, dlaczego ona nagle upadła i zmarła. W niewoli była bita i torturowana, być może gdzieś w ciele został ślad, jakiś skrzep, krwiak. Zostawiła kilkuletnie dziecko, któremu musimy pomóc, bo była samotną matką. Z drugiej strony niesamowita jest siła ofiar. To, jak potrafią odbudować swoje życie, mimo zła, które im wyrządzono. One naprawdę potrafią sobie świetnie poradzić. Wystarczy tylko dać im szansę. Jedna z ofiar (dziś pracuje w naszej organizacji) uciekła z niewoli w Libanie. Opowiadała potem: „Idę ścieżką w śniegu. Idę w klapkach, bez skarpet. Jest zimno. Ale jestem wolna. Jestem szczęśliwa”. My takim osobom zapewniamy pomoc doraźną, medyczną, potem powrót do bliskich, szkolenie zawodowe, dotacje, żeby mogły otworzyć swoje firmy, sklepy, zakłady fryzjerskie czy hodowle świń.

Jak można Wam pomóc?

Nie każdy może przyjechać do Kenii, ale można nam pomóc finansowo. Można wesprzeć konkretne osoby, które są pod naszą opieką. Jest ich ponad setka. Wszelkie informacje są w ulotce, dołączonej do tego numeru „Gościa Niedzielnego”. Można również zaprosić nas na spotkanie do parafii czy do szkoły. Zawsze pozytywnie odpowiadamy na takie oferty.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.