Skrzywione pokolenie

Katarzyna Pikosz, dziennikarka medyczna

|

GN 20/2011

publikacja 22.05.2011 21:37

Polska młodzież jest coraz wyższa, ale też... coraz bardziej krzywa. Na bóle kręgosłupa skarży się 80 proc. uczniów. A 6 proc. nie jest w stanie schylić się i podnieść czegokolwiek z podłogi.

Nie jest przesadą twierdzenie, że wszystkie polskie dzieci w szkołach podstawowych mają wady postawy. Może to zmienić ruch Nie jest przesadą twierdzenie, że wszystkie polskie dzieci w szkołach podstawowych mają wady postawy. Może to zmienić ruch
fot. H. Przondziono

Na fatalny stan kręgosłupa młodzi ludzie „pracują” od dziecka. Już przedszkolaki coraz więcej czasu zamiast na placach zabaw i podwórkach spędzają na siedząco: przy oglądaniu telewizji i graniu w komputerowe gry. Do tego dochodzą złe nawyki żywieniowe i nadwaga (ma ją już ok. 20 proc. dzieci), utrudniająca podejmowanie wszelkiej aktywności fizycznej.

Szkolny dramat
Prawdziwy dramat kręgosłupów zaczyna się jednak z chwilą pójścia do szkoły. Dzieci wiele godzin siedzą w ławkach, a po powrocie do domu spędzają nadal czas głównie na siedząco: przy odrabianiu lekcji, komputerze i telewizorze. Do tego dochodzą przeciążone tornistry. Zaleca się, by waga tornistra nie przekraczała 10–15 proc. masy ciała ucznia. W Szwecji dzieci chodzą do szkoły bez książek: uczą się tylko w szkole, w domu jest czas na odpoczynek. We Francji ciężar tornistra z zawartością nie może przekraczać 10 proc. wagi ucznia. W Polsce statystyki przerażają. Z raportu lubelskiego Sanepidu: „Prawie połowa dzieci nosi plecaki dwa razy cięższe od dopuszczalnego ciężaru”. Powód: ciężkie książki, często drukowane na kredowym papierze, za duża ich ilość i noszenie wielu rzeczy niepotrzebnych (zdarza się, że uczniowie przynoszą do szkoły np. litr coca-coli). Efekty widać już w pierwszych klasach szkoły podstawowej. Badania przeprowadzone w jednej z gdańskich podstawówek wykazały, że wady postawy ma 77 proc. uczniów zerówek. U starszych stwierdzono skoliozę (76 proc. dzieci), asymetrię barków i łopatek (20 proc.), wady stóp i kolan (55 proc.). Tylko 3 proc. uczniów nie miało żadnych wad postawy.

W kolejce po zwolnienie
Na fatalny stan kręgosłupów największy wpływ ma jednak to, że dzieci się nie ruszają. Nie poprawiły tego obowiązkowe cztery godziny wf. w szkole. Nic dziwnego, skoro dla wielu uczniów to jeden z najbardziej stresujących i nielubianych przedmiotów. We wrześniu ubiegłego roku NIK opublikował raport o stanie wychowania fizycznego w polskich szkołach. Nie pozostawił suchej nitki na sposobie prowadzenia zajęć. W prawie połowie szkół nie ma sal gimnastycznych, a w 30 proc. pozostałych salki są małe, co powoduje, że prowadzenie zajęć jest utrudnione. W ponad 11 tys. szkół lekcje wf. odbywają się na korytarzach lub w zaadaptowanych salach. Jednak to nie zły stan sal gimnastycznych jest powodem tego, że uczniowie, jeśli tylko mogą, unikają zajęć wf. Im starsi, tym częściej. Pomimo obecności na lekcjach, w ostatnich klasach szkoły podstawowej nie ćwiczy ok. 18 proc. uczniów, w gimnazjach – prawie 25 proc., a szkołach ponadgimnazjalnych – już ponad 30 proc. uczniów. Powodów unikania lekcji wf. jest wiele. Z raportu NIK wynika, że chociaż nauczyciele wf. są dobrze wykształceni, to nie przekłada się to na poziom prowadzonych zajęć. – Zawsze byłam typem mola książkowego, dobre oceny ze wszystkiego i zmora – wf. Mnie jako ostatnią wybierano do gier zespołowych, to upokarza – zwierza się licealistka jednego z warszawskich liceów.

Z raportu NIK wynika, że tylko w ok. 12 proc. szkół nauczyciele proponowali uczniom zróżnicowanie oferty zajęć (np. naukę pływania lub aerobik). Kontrolerzy NIK potwierdzili, że nauczyciele wf. nie starają się rozpoznawać indywidualnych możliwości uczniów i nie dostosowują do nich systemu oceniania. Uczniowie nie są oceniani na podstawie indywidualnych postępów, tylko na podstawie sztywnych norm dostosowanych do wieku. – Nie znoszę wf., bo choćbym nie wiem jak się starał, zawsze mam tylko trójkę – skarży się Michał, warszawski szóstoklasista. Jest najmniejszy w klasie i trudno mu dorównać o głowę wyższym rówieśnikom choćby w odległości skoku w dal czy rzucie piłeczką. Ćwiczyć nie lubi też jego kolega Grześ. Chłopiec ma astmę i aktywność fizyczna w jego przypadku jest wręcz sposobem leczenia, o czym przekonują alergolodzy. Ale jak chłopiec ma mieć chęć ćwiczyć, skoro w biegach jest zawsze ostatni, koledzy się z niego podśmiewają, a gdy nauczyciel stawia mu lepszą ocenę z racji choroby, uważają, że to niesprawiedliwe?

Wielu uczniom nie odpowiada też to, że nauczyciele podczas lekcji preferują gry zespołowe (siatkówka, koszykówka, piłka nożna). Uczniowie słabsi fizycznie podczas gier zespołowych często są wyśmiewani przez bardziej sprawnych rówieśników. Inne formy aktywności, uznawane przez uczniów za atrakcyjne, jak np. tenis stołowy, tańce, aerobik i pływanie, stanowią, zaledwie margines wszystkich prowadzonych zajęć – stwierdza raport NIK. – Od kiedy pamiętam, zawsze ma myśl o lekcji wychowania fizycznego dostaję nerwicy. Bardzo bym chciała dostać zwolnienie, ale wątpliwe, że moja lekarka mi je wyda. Jak zwykle powie: „sport to zdrowie”. Tylko że lekarze nie wiedzą, co się na takich lekcjach dzieje.

Wf. to nie jest nic, co służy zdrowiu, wręcz przeciwnie. Mam już dość ciągłego strachu, wyśmiewania się ze mnie: „no bo przecież jak można nie umieć grać w siatkę?” – mówi Julita z II klasy gimnazjum. Jeśli nie uda się uzyskać zwolnienia od lekarza, uczniowie starają się wyprosić je u rodziców. Jeśli ci nie ulegną, uważając, że aktywność fizyczna jest ważna, młodzież radzi sobie, jak może. Najczęściej po prostu nie ćwiczy na zajęciach, wymawiając się brakiem stroju, bólem brzucha, ręki, nogi; dziewczyny także niedyspozycją. – Piszę sobie sama usprawiedliwienia. I tak nasz nauczyciel wf. ich nie sprawdza – opowiada na jednym z młodzieżowych forów internetowych Monika. – Nie noszę stroju, już nawet mojemu psorowi znudziło się stawiać mi jedynki. Siadam na ławce i tyle. Albo ulatniam się do szatni – dopowiada Milena. – Mówię, że jestem niedysponowana. Gdy wuefista pyta mnie, który to już raz w tym miesiącu, mówię, że mogę mu to udowodnić i udaję, że rozpinam rozporek. Zawsze skutkuje – radzi innym Doris.

Życie na siedząco
Większość młodych osób deklarując niechęć do wf. w szkole, twierdzi, że ceni sobie pozaszkolną aktywność fizyczną, jak jazda na rowerze, pływanie, narty. Ale to tylko deklaracje. Z badań nad sposobem spędzania wolnego czasu wynika, że młodzież spędza go na siedząco: głównie przed komputerem i telewizorem. Jest tylko mała różnica, jeśli chodzi o płeć: dziewczyny przeznaczają wolny czas głównie na naukę, słuchanie muzyki i internet, chłopcy – raczej na elektroniczne gry.

Jeśli młodzież spotyka się z rówieśnikami, to zwykle w domach lub na imprezach w klubach, rzadko kiedy na świeżym powietrzu. Efekty „życia na siedząco” polskich nastolatków są widoczne już dziś. Badania pilotażowe wykonane przez prof. Jacka Lewandowskiego, dziekana Wydziału Wychowania Fizycznego na AWF w Poznaniu, wykazały, że prawie 80 proc. uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych ma dolegliwości bólowe kręgosłupa, a u 63 proc. mają one charakter nawracający. Na chroniczne dolegliwości bólowe skarżą się zwłaszcza dziewczęta. Wyniki badań potwierdziły, że młodzież już teraz odczuwa duże ograniczenia spowodowane bólami. 6 proc. badanych nie było w stanie podnieść czegokolwiek z podłogi! Ponad 11 proc. przebadanych uczniów miało problemy ze zginaniem w przód w celu uniesienia przedmiotu, a prawie połowa uczniów techników twierdziła, że powoduje to u nich nasilenie bólu.

– Przekształciliśmy się z człowieka wyprostowanego w człowieka siedzącego. Nasze badania pokazują, że młodzi ludzie w pozycjach statycznych spędzają 16 godzin na dobę, nie mając czasu na jakąkolwiek aktywność ruchową czy sportową – mówi prof. Lewandowski. – Organy odpowiedzialne za opracowanie programów nauczania powinny zweryfikować programy nauczania. Ale tu muszą być wykorzystani „praktycy”, a nie pracownicy zza biurka. Dziesięć lat temu wprowadzono do szkół obowiązkową, czwartą godzinę wf. Od września 2009 r. MEN miało zreformować system nauczania: zgodnie z nową podstawą programową wf. miał się składać z zajęć podstawowych i dydaktycznych, na których uczeń mógł sobie wybrać profil, np. sportowy, rekreacyjny, taneczny, turystyczny. Jak twierdził ówczesny wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak: „Jeśli ktoś lubi taniec, a nie ma serca do koszykówki, to pozwólmy mu tańczyć”. Reforma pozostała papierowym zapisem, a w polskich szkołach nic się nie zmieniło. Wf. pozostaje koszmarem. Uczniowie płacą za to już dziś, a za kilkanaście lat zapłacimy wszyscy, bo rehabilitanci będą potrzebni już trzydziestolatkom.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.