Społeczeństwo postimigracyjne – fakt dokonany. Rozmowa z dyrektorką Akademie am Tönsberg

GN 05/2024

publikacja 01.02.2024 00:00

Dr Nike Alkema, dyrektorka Akademie am Tönsberg, mówi o obywatelskiej odpowiedzialności, społeczeństwie postimigracyjnym i różnorodności.

Dr Nike Alkema jest politologiem, kształciła się na uczelniach w Wielkiej Brytanii. W Akademie pracuje od 2016 r., a od 2020 r. kieruje tą placówką. Dr Nike Alkema jest politologiem, kształciła się na uczelniach w Wielkiej Brytanii. W Akademie pracuje od 2016 r., a od 2020 r. kieruje tą placówką.
Grzegorz Lityński

Barbara Gruszka-Zych: Jednym z głównych zadań kierowanej przez Panią Akademie jest kształcenie obywatelskie osiedlających się na tym terenie imigrantów.

Nike Alkema:
W Niemczech kształcenie obywatelskie ma długą tradycję, jednak na początku obejmowało tylko rodowitych Niemców. Jedną ze wspierających te działania ważnych inicjatyw było powołanie w 1952 r. Federalnej Centrali Kształcenia Obywatelskiego „Bundeszentrale für politische Bildung”. W naszym kraju związkowym, Nadrenii Północnej-Westfalii, w 1974 r. weszła w życie ustawa o kształceniu ustawicznym. Na jej mocy instytucje zajmujące się podobną działalnością mogły otrzymać dofinansowanie. Nasze rezydencjalne centrum edukacji dorosłych zostało wtedy uznane za taką właśnie placówkę.

Na początku waszą grupą docelową byli Niemcy przesiedleni z Dolnego Śląska, z czasem ci, którzy przyjechali z Górnego Śląska czy Opolszczyzny. Teraz edukujecie imigrantów niemających niemieckich korzeni.

Równolegle z kształceniem obywatelskim zajmujemy się integracją przybyłych z miejscowymi. W naszych seminariach wcześniej brali udział migranci niemieckiego pochodzenia. Teraz włączamy do różnych projektów na przykład Ukraińców. Organizujemy również międzynarodowe wymiany dzieci i młodzieży ze szczególnym uwzględnieniem współpracy polsko-niemieckiej. W latach 90. zeszłego wieku była ona niezwykle intensywna. Abp Alfons Nossol, bp Jan Wieczorek, ks. Józef Tischner, Janusz Reiter, były ambasador Polski w Niemczech i USA – to tylko niektórzy z naszych ważnych polskich gości.

Skąd wziął się pomysł na właśnie taką formę waszej działalności?

Przyszedł do nas ze Skandynawii. Pierwsze podobne centrum założył właśnie tam w 1844 r. duński pisarz, poeta i pedagog Nikolai Grundtvig. Osoby uczestniczące w organizowanych przez niego zajęciach uczyły się, mieszkając pod jednym dachem. Nasz model pracy też polega na przyjmowaniu przyjeżdżających na kilkudniowe seminaria i organizowaniu dla nich ukierunkowanych zajęć. W minionym roku przygotowaliśmy ich około stu. Opracowaniem ich programu zajmuje się pięcioosobowy zespół, czasami też zaproszony do współpracy ekspert z jakiejś dziedziny.

Uczestnicy seminariów uczą się demokracji.

Nierzadko pochodzą oni z krajów totalitarnych, więc mają zupełnie inne doświadczenia i z demokracją do tej pory się nie stykali. Dlatego zajmujemy się edukacją polityczną, zapoznając ich z zasadami funkcjonowania w kraju demokratycznym. Podejmujemy też takie tematy jak rola mediów oraz wolności słowa i prasy, omawiamy historię międzynarodowych konfliktów politycznych, a co za tym idzie – kwestie uchodźstwa. Jednak przede wszystkim staramy się ich przygotować do podejmowania świadomych, podpartych wiedzą decyzji w demokratycznym kraju.

Jaką miarą można mierzyć efekty organizowanych przez Pani zespół seminariów?

Dajemy ich uczestnikom coś, czego nie znaleźli gdzie indziej – poczucie, że ich tożsamość narodowa i kulturowa jest ważna. Że inni ją akceptują, szanują i rozumieją. Nieraz dopiero u nas odkrywają, że inni, poznając ich czasem bardzo skomplikowane historie, zaczynają też rozumieć ich frustrację. A powodów do utraty optymizmu mają wiele, choćby dlatego, że już na starcie w nowe życie nie mogą w pełni wykorzystać swoich zasobów intelektualnych. Często są bardzo dobrze wykształceni, ale ich dyplomy nie zostały uznane w Niemczech. Dużo czasu poświęcamy na rozmowy o związanych z tym problemach i wspierając ich, próbujemy im pomagać w odbudowywaniu poczucia własnej wartości.

To niezbędne, żeby mogli stanąć na własnych nogach.

Choć nie oferujemy im żadnego szkolenia zawodowego, świadomość, ile mają szans rozwoju, motywuje ich do podjęcia aktywności. Ważne, że odnajdują się w grupie, mają odwagę zabrać głos, formułując i wyrażając opinie. Każda zawiązana u nas grupa wybiera prowadzącego ją lidera. Niektórzy z nich z powodzeniem zaczęli się realizować w przestrzeni publicznej. Wiem, że jeden z naszych liderów działa na szczeblu samorządowym w Gütersloh.

Czy w Niemczech po traumie nazizmu istnieje takie pojęcie jak „patriotyzm”?

Rzadko przywołujemy je w dyskusjach. To bardzo ambiwalentny termin. Koncepcja Leitkultur, czyli kultury dominującej, nie uwzględnia faktu, że żyjemy w społeczeństwie postimigracyjnym, w którym nieodwracalnie zaczęła obowiązywać różnorodność. To już fakt dokonany, o którym nie można zapominać. Każdy z tych, którzy do nas przyjeżdżają, coś ze sobą przynosi, więc powinniśmy z tego skorzystać.

Coraz większa liczba imigrantów sprawia, że nasilają się, rozniecane nie tylko między nimi, konflikty.

Tego nie da się uniknąć. Ale interesujące jest, że często ci, którzy sami swego czasu przyjechali osiedlić się w Niemczech, mają trudności z zaakceptowaniem nowych ruchów migracyjnych. Narzekają: „My mieliśmy wtedy ciężko, a oni teraz mają wszystko”.

Już samo to stwierdzenie prowokuje do dyskusji…

Bo problemy na różnych polach stale się piętrzą. Na przykład Nadrenia Północna-Westfalia przyjęła więcej Ukraińców niż cała Francja, więc to musi skutkować obciążeniem systemu budżetowego naszego landu. Ale czy można było im odmówić? Czy należało przyjmować przybyszów tylko z bezpiecznych krajów? Czy jednak też takich, dla których jedyną możliwość przeżycia daje znalezienie azylu w Europie? Pytania się mnożą, ale jedno jest pewne, że do uzyskania azylu ma prawo każdy z nas. Z drugiej strony, imigracja jest potrzebna Europejczykom ze względów demograficznych, bo jako społeczeństwo coraz bardziej się starzejemy.

Czyli należy skupiać się na tym, co dobrego wnoszą przybywający do Niemiec?

Dobrze, żebyśmy zaakceptowali fakt, że włączają się w nasze życie ze swoimi kompetencjami, umiejętnościami, doświadczeniami.

Warto też pamiętać, że każdy imigrant to człowiek, któremu należy się szacunek.

W działaniach naszej Akademie nie zapominamy o katolickiej nauce społecznej, której centralnym punktem jest solidarność z drugim człowiekiem, zwłaszcza potrzebującym wsparcia. Bo kiedy spotykasz kogoś o odmiennych poglądach, najpierw myślisz, jak to możliwe, że ktoś ma takie spojrzenie. Dopiero gdy go poznajesz, zaczynasz rozumieć, dlaczego taki jest, i widzisz jego problemy, w których potrzebuje wsparcia.

Akademie am Tönsberg leży na stoku góry Tönsberg, do której nawiązuje w nazwie. W 9 r. po Chr. w tej okolicy miała miejsce bitwa, podczas której legiony rzymskie uległy Germanom. A przecież do niedawna mieliście w nazwie św. Jadwigę Śląską.

Nasz pierwszy dom św. Jadwigi przed kilku laty został rozebrany i prowadzimy działalność w nowej siedzibie. Nadal mamy kaplicę pod wezwaniem tej świętej, z jej relikwiami. I choć zniknęła z nazwy, pozostajemy jej bardzo wierni. Widać to w naszych przesłaniach, a przede wszystkim w przewodnim motywie pojednania, którym od początku się kierujemy.

Akademie am Tönsberg

Według Bundeszentrale für politische Bildung (Federalnej Centrali Kształcenia Politycznego) co czwarty Niemiec jest imigrantem, urodzonym poza Niemcami, albo dzieckiem rodziców migrantów. Centrum edukacyjne św. Jadwigi zostało założone przez niemieckich katolików w Oerlinghausen, położonym w kraju związkowym Nadrenia Północna-Westfalia prawie 70 lat temu. Stworzono je, by osiedlającym się tutaj Niemcom, po II wojnie światowej wypędzonym i przesiedlonym głównie z terenów Dolnego Śląska, pomóc w integracji z miejscową ludnością. Okolice pobliskiego Bielefeldu zamieszkiwali ewangelicy, a przybysze byli katolikami i nierzadko dochodziło między nimi do poważnych animozji. Obecnie działania placówki są ukierunkowane na integrację i kształcenie obywatelskie uchodźców z różnych stron świata. W 2022 r. instytucja przyjęła nazwę Akademie am Tönsberg.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.