„Wyszedłem z domu jako sceptyk, a wróciłem jako katolik”. Kim był André Frossard?

Marcin Jakimowicz

|

GN 05/2024

publikacja 01.02.2024 00:00

Wystarczyło dziesięć minut, by stał się katolikiem. „Byłem tak zdumiony tym wtargnięciem Boga – wyznawał ten zdeklarowany ateista – jak byłbym zdumiony, odkrywając, iż jestem żyrafą lub zebrą po wyjściu z ogrodu zoologicznego.

André Frossard (1915–1995), francuski dziennikarz, pisarz i filozof.  Zdjęcie z 12 listopada 1982 roku. André Frossard (1915–1995), francuski dziennikarz, pisarz i filozof. Zdjęcie z 12 listopada 1982 roku.
Sophie Bassouls /east news

Miał cięte pióro. Nie brał jeńców. Jego felieton każdego dnia ukazywał się na pierwszej stronie „Le Figaro”, a publicysta szczerze przyznawał, że został katolikiem, choć „wcale nie miał zamiaru się nawracać”.

Nie ma Boga

André Frossard (1915–1995) był dziennikarzem, pisarzem i filozofem, a w latach 1987–1995 członkiem Akademii Francuskiej. Jego matka była protestantką, babcia żydówką, ale, jak wspominał, nie miało to żadnego wpływu na młodego człowieka nasiąkającego od dzieciństwa duchem ateizmu. To za sprawą ojca – Ludwika Oscara Frossarda (1889–1946) – który, gdy chłopak miał pięć lat, założył Francuską Partię Komunistyczną i był przez lata jej sekretarzem generalnym. Nie był nawet ochrzczony.

„Od dzieciństwa przesiąkałem ideami komunizmu i ateizmu” – wspominał André, który już jako trzynastolatek czytał dzieła Woltera i Rousseau. „Ateizm marksistowski – wyjaśniał – nie tylko neguje Boga, ale posłałby Go na urlop, nawet gdyby istniał. Istnieje również ateizm najbardziej rozpowszechniony, który dobrze znam: to ateizm idiotyczny, niestawiający sobie pytań. Taki był mój ateizm”.

Zdumienie

Pewnego dnia wyszedłem z domu – wspominał po latach – „jako sceptyk i doskonały ateusz, a wróciłem jako katolik”.

8 czerwca 1935 roku André Villemin, przyjaciel Frossarda – początkującego paryskiego dziennikarza – zaprosił go na obiad. Przystanęli na chwilę pod kościółkiem przy prowadzącej do potężnego Panteonu, mauzoleum wybitnych Francuzów, uliczce Rue d’Ulm. „Poczekaj na mnie. Zaraz wracam” – poprosił Frossarda przyjaciel.

Dla zabicia czasu dwudziestolatek wszedł do kościoła. Trwała adoracja Najświętszego Sakramentu. „Zaszedłem na moment do kościoła. Ot, tak sobie. Chwila spędzona w bliskości Najświętszego Sakramentu sprawiła, że wyszedłem jako chrześcijanin” – opowiadał zdumiony. „Wszedłem do kaplicy przypadkowo, bez metafizycznych niepokojów, zmartwień, problemów osobistych, miłosnych przykrości: byłem tylko spokojnym ateuszem, marksistą, beztroskim młodzieńcem, trochę powierzchownym, który miał na ten wieczór w programie randkę. Wyszedłem stamtąd po dziesięciu minutach, tak bardzo zaskoczony tym, iż stałem się niespodziewanie katolikiem”.

Co się stało?

Słowa są bezradne wobec tego intymnego doświadczenia. Sam Frossard był nim kompletnie zaskoczony. „Wiem, że nie wybrałem niczego. Ani wiary, ani tym bardziej Kościoła katolickiego. Mogę tylko powiedzieć, że poczułem z absolutną wyrazistością, iż ten Kościół stał się odtąd moim adresem domowym” – opowiadał.

Przypominam sobie rozmowę sprzed dwóch dekad, gdy Piotr „Stopa” Żyżelewicz, jeden z najlepszych polskich perkusistów (grał m.in. w VOO VOO, Armii, Izraelu, Moskwie, 2 Tm 2,3), bezradnie próbował ubrać w słowa podobne doświadczenie: „W swej bezsilności i niemocy, rzygając już swoimi czterema ścianami, powiedziałem znajomym: »Weźcie mnie ze sobą. Gdziekolwiek«. Bezwiednie zupełnie poszedłem do kościoła oo. paulinów i cały mój świat stanął do góry nogami. Zauważyłem, że z ołtarza, który był dla mnie taką jasną plamą na tle tłumu, który tam siedział, spływała radość. Nie wiem, jak to opisać – raz w życiu miałem taką sytuację. To doświadczenie było takie, że z ołtarza powoli – tak jak spływa olej – spływała radość. Płynęła w niesamowitej ilości, przenikała mnie, a ja wciąż byłem zamknięty w swojej studni. Nagle doświadczyłem tego, że Ktoś zaczął tę studnię napełniać swą niesamowitą radością. Był to Jezus Eucharystyczny. Przede wszystkim zdziwiło mnie to, że On w ogóle jest. I to nie gdzieś daleko w niebie, ale tu – konkretny Pan Bóg, Bóg, który żyje i któremu zależy na tym, abym był zbawiony”.

Wezmą mnie za szaleńca

Sam Frossard milczał przez trzydzieści lat. „Wiedziałem, że by mi nie uwierzono” – wyjaśniał. „Pracowałem intensywnie, by wyrobić sobie nazwisko jako dziennikarz i pisarz, aby mieć w ten sposób nadzieję, że nie zostanę wzięty za szaleńca”.

Do spisania świadectwa zachęcał go laureat literackiej Nagrody Nobla Francois Mauriac. Wydana w 1969 roku książka Dieu existe, je l’ai rencontré („Bóg istnieje, spotkałem Go”) rychło stała się bestsellerem i została przetłumaczona na wiele języków.

O Jezusie Eucharystycznym, którego spotkał na Rue d’Ulm, pisał: „To niezniszczalny kryształ o nieskończonej przejrzystości, jasności prawie nie do zniesienia lekko niebieskiego światła (jeden stopień więcej byłby mnie uśmiercił). To jest inny świat o takim blasku i realności, że nasz świat wydaje się przy nim podobny do rozwiewających się cieni sennych marzeń. To ład we wszechświecie, a na jego szczycie jest Oczywistość Boga, która jest Obecnością i Osobą. Jeszcze przed sekundą zaprzeczałem Jej istnieniu. Chrześcijanie nazywają ją »naszym Ojcem«. Stoję przed Nim jak dziecko, któremu przypadło w udziale szczęście otrzymania przebaczenia. Dopiero teraz uświadamiam sobie, w jakim błocie byłem pogrążony, i dziwię się, jak mogłem tam żyć i oddychać. Jednocześnie zostałem obdarowany nową rodziną, a jest nią Kościół”.

Nikt o Nim nie mówił

„Kiedy byłem dzieckiem, nikt nigdy nie mówił mi o Bogu. Nigdy nie odpowiadano mi na pytania, które zadawałem: po co człowiek żyje, po co umiera. Nikt nigdy nie mówił o Nim, nikt nigdy nie mówił również do Niego” – wspominał pochodzący z rodziny francuskich ateistów Olivier Clément, który na prawosławie nawrócił się w wieku 30 lat po zetknięciu ze środowiskiem rosyjskich emigrantów. W 1998 roku ten profesor Instytutu Teologii Prawosławnej św. Sergiusza w Paryżu na zaproszenie Jana Pawła II przygotował rozważania słynnej Drogi Krzyżowej w Koloseum. Dwanaście lat wcześniej rozważania te pisał wychowany w podobnych warunkach André Frossard.

Wielu katolików nad Wisłą poznało jego nazwisko, gdy w 1982 roku ukazał się wywiad rzeka z papieżem z Wadowic. To sam Wojtyła wyszedł z inicjatywą tej rozmowy. Spotkawszy Frossarda, powiedział wprost: „Proszę mi zadać jakieś pytania”. Był to pierwszy w historii wywiad z następcą Piotra. Dziennikarz zadał mu kilkadziesiąt pytań dotyczących osobistego życia, zmagań, powołania, wiary, priorytetów, ekumenizmu.

Sam tak wspominał chwilę wyboru Wojtyły na biskupa Rzymu: „Ściśnięty obręczą placu Świętego Piotra tłum, którego wielobarwne fale sięgały prawie Tybru, czekał na papieża i wtem ujrzał wyłaniającego się rybaka ludzi, w każdym calu podobnego do tych, których Chrystus wezwał do siebie na brzegach Morza Tyberiadzkiego. Rzekłbyś, że nowo przybyły przyszedł nie z Polski, ale z Galilei, z siecią na ramieniu i Ewangelią pod pachą, i że pomiędzy nim a skrycie obecnym pod bazyliką grobem Świętego Piotra czas został unieważniony. Często opowiadałem o moim pierwszym wrażeniu: jakby spod marmurów Świętego Piotra podnosił się cyrk Nerona, a historia porzucała nagle swój wymiar horyzontalny na rzecz wertykalnego. Człowiek w białej szacie miał posturę apostołów, a jego pierwsze słowa – rzucone głosem, który zdawał się budzić odzew wszystkich dzwonów Rzymu: »Nie lękajcie się! « – wzywały nas do dania świadectwa. Rzekłbyś, iż zostały wypowiedziane w dzień prześladowania u wejścia do Koloseum przez papieża z katakumb, zachęcającego wiernych, by szli za nim w paszczę lwa”.

W relacji z inauguracji pontyfikatu określił Jana Pawła II „huraganem wiary, który wzniósł się nad światem”.

W książce „Nie lękajcie się” papież nawiązywał do spotkania z francuską młodzieżą, gdy w maju 1980 roku w Parc des Princes młody ateista zapytał: „Ojcze Święty, w kogo wierzysz, kim jest ten Bóg, którego wielbisz?”. W rozmowie z Frossardem Jan Paweł II odpowiadał na to pytanie, przywołując… książkę swego rozmówcy.

A jeśli to prawda?

„Dla jednych ten człowiek jest problemem, dla innych zagadką: dziennikarz obdarzony sukcesem, jeden z najbardziej budzących lęk we Francji (jeden jego artykuł może wpędzić w kłopoty potężnych w kraju), wydający książkę, w której oznajmia z nieugiętą pewnością, że Bóg jest oczywistością, Osobą spotkaną nieoczekiwanie na ulicy!” – pisał o Frossardzie Vittorio Messori. „Jest zrozumiałe, dlaczego wielu byłoby zainteresowanych pozbyciem się tego człowieka: niektórzy katolicy, ponieważ takie tajemnicze nawrócenie nie wchodzi w zakres schematu zracjonalizowanego chrześcijaństwa, które wyklucza »piorun z Nieba«; wielu laików, ponieważ samo jego istnienie stanowi niepokojący znak zapytania. Coś, co skłania ludzi do stawiania sobie pytania z dreszczem niepokoju: »A jeżeli to jest prawda? A jeżeli on ma rację?«”.

„Ale co ja mogę zrobić? – odparł Frossard – który wsuwał któryś z kolei papieros w czarną cygarniczkę i tylko groźba ekskomuniki mogłaby go skłonić do rzucenia palenia. Co mogę zrobić, skoro Bóg istnieje, chrześcijaństwo jest prawdziwe, jest życie pozagrobowe? Nie mówię tego na podstawie hipotez. Mówię z doświadczenia. Widziałem. Nie wiem, dlaczego wybrano właśnie mnie, abym był świadkiem naocznym tego, co się ukrywa za powierzchownością świata. Wiem, że mam obowiązek świadczenia. Jestem skazany na mówienie. Kiedy się wie, że Bóg istnieje, że Jezus jest Jego Synem, że jesteśmy oczekiwani po śmierci, trzeba o tym mówić. I będę to robił aż do chwili, kiedy pójdę kontemplować na zawsze to, co było mi dane zobaczyć podczas owych minut, gdy czas został dla mnie zatrzymany”.

Choć sam Frossard wyznawał, że wiara jest „jedynym lekarstwem na barbarzyństwo czasów”, bez owijania w bawełnę przyznawał, że jest krokiem w ciemno („To 24 godziny na dobę niepewności minus 1 minuta nadziei”). Gdy Messori zapytał: „Jak może pozostać żywym człowiek, na którym spoczęło spojrzenie Boga?”, Francuz roześmiał się: „Wystarczy nie brać siebie na serio”.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.