Nie wszystko stracone. Dlaczego młodzi wracają do Kościoła?

Katarzyna Widera-Podsiadło

|

GN 05/2024

publikacja 01.02.2024 00:00

Odchodzą z Kościoła, rezygnują z religii, Bóg dla nich już nic nie znaczy – krzyczą media. Nieprawda, młodzi wracają do Boga, bo nikt nie wypełni pustki ich pokolenia, tylko On.

W Festiwalu Życia w Lublińcu-Kokotku zawsze uczestniczy  wielu młodych ludzi. W Festiwalu Życia w Lublińcu-Kokotku zawsze uczestniczy wielu młodych ludzi.
Henryk Przondziono /Foto Gość

Mateusz trzecią godzinę siedział i patrzył w ścianę. Nic mu się nie chciało, nic nie miało sensu. Jego młody organizm był przeciążony. Odkąd poszedł do średniej szkoły, wziął na siebie zbyt wiele obowiązków. Jako młody człowiek został przewodniczącym samorządu i chciał jak najlepiej wypełniać tam obowiązki, do tego nauka, której starał się sprostać, i inne aktywności podejmowane na co dzień, w tym ministrantura. – Choć z tym akurat było tak, że chodziłem na Mszę, nadal służyłem, ale w środku czułem pustkę, taką mega – wspomina. Czy to była depresja? Mateusz myśli, że mogło tak być, bo zbyt wiele wziął na siebie, a nie pomyślał, by kogokolwiek prosić o pomoc. Jego życie, jak mówi, uratowały „koronaferie” podczas pandemii. Kiedy został w domu i uczył się zdalnie, wreszcie zregenerował siły. Ale bez Boga, na razie jeszcze ciągle bez Niego.

Tata Marysi jest katechetą, z żoną poznał się na rekolekcjach. Marysia wychowała się w środowisku religijnym, ale kiedy wchodziła w okres dorastania, w jej religijność wkradła się rutyna, przyzwyczajenie, nie było pasji. Wtedy na jej drodze znalazła się grupa oazowa, która okazała się dla niej pomocą, kiedy poszła do szkoły średniej. Początki w tej szkole były słabe, młodzi ludzie żyjący z daleka od Kościoła nie rozumieli Marysi, śmiali się z niej, nazywali świętoszkowatą. Dobrze, że była oaza, dzięki niej miała wsparcie.

– Jeszcze trzy lata temu byłam zbuntowana, pogubiłam się, środowisko moich znajomych było toksyczne, dużo imprezowałam. Ale w tym wszystkim, w tym życiu, w którym Boga nie było w ogóle, czułam, że czegoś mi brakuje. Problem polegał jednak na tym, że w tej pustce wewnętrznej nie szukałam Boga, ale ze swoimi problemami szłam w środowisko ludzi niewierzących, toksycznych, imprezujących – wspomina Martyna. Jak potoczyłoby się jej życie, gdyby nie pewien rówieśnik i jej babcia? Trudno dziś odpowiedzieć na to pytanie, ale całe szczęście, że ci ludzie znaleźli się na jej drodze.

Stało się zupełnie inaczej niż u Oli, która w szkole średniej bardzo mocno przeżyła odejście przyjaciółki. Jak mówi, koleżanka zostawiła ją, ponieważ uważała, że Ola jest zbyt religijna, że niepotrzebnie chodzi do kościoła. – Wtedy zbuntowałam się przeciwko Panu Bogu, pomyślałam sobie, że skoro przez niego straciłam przyjaciółkę, to nie chcę mieć z Nim nic wspólnego. Był moment, że chciałam zdjąć krzyż ze ściany, bo nie potrafiłam na niego patrzeć – opowiada.

Podobne przeżycia miał Jakub, który mówi, że zdradzili go przyjaciele. To doświadczenie było dla niego tak traumatyczne, że popadł w depresję, która trwała u niego niemal 7 lat.

A Maksymilian? Maksymilian zakochał się w dziewczynie, która na początku wydawała się całkiem sensowna. Sytuacja zaczęła się zmieniać pół roku później, kiedy podobnie jak towarzystwo, w którym się razem obracali, ona też zaczęła imprezować, palić i pić. Chłopak czuł, że coś nie dzieje się tak, jak powinno. Ale jak z tym zerwać, kiedy w takim stanie ducha człowiek nie słucha dobrych podpowiedzi nawet bliskich osób?

Młodzi zostają sami ze swoimi problemami, bo świat wokół biegnie, właściwie pędzi, i nie ma dla nich czasu. Przekazy medialne informują o kolejnych problemach ludzi Kościoła, dorośli, z których chcieliby czerpać przykład, co innego mówią, a co innego robią... Ten brak spójności, chaos, hałas, natłok informacji wokół, jak w mediach społecznościowych, przewija się obraz za obrazem, bez spójności, bez sensu. To nie pomaga młodemu człowiekowi, który coraz częściej zostaje bez rodziców, bo ci są tak zapracowani, bez przyjaciół, którzy nawet jeśli byli, to potrafili skrzywdzić, bez autorytetów, bo te są bezlitośnie deptane. Tak nie może wyglądać świat Boga, dlatego od tego świata się odwracają.

Czas to zmienić

Jakub był zdumiony, że go ktoś słucha. Pamięta, że kiedy poszedł na kurs Alfa, nie sądził, że odmieni on jego życie. – Była konferencja, była Eucharystia, było dużo jedzenia. A ja siedziałem i nie potrafiłem nic przełknąć, tak byłem zdenerwowany. W pewnym momencie postanowiłem się odezwać. Kiedy mówiłem, zauważyłem, że pewna osoba mnie słucha, ale tak zupełnie inaczej, że jest naprawdę zainteresowana tym, co mówię. Nigdy wcześniej tego nie przeżyłem, nigdy nie czułem, że ktoś naprawdę liczy się z moim zdaniem, że chce wiedzieć, co mówię, co czuję, co myślę – opowiada. Oczywiście w życiu Jakuba byli znajomi, rodzice, ludzie, którzy z nim rozmawiali. Ale nigdy nie czuł takiej bliskości w rozmowie, jak wtedy na Alfie. I wówczas postanowił, że odda swoje życie Jezusowi, że ogłosi Go swoim Panem.

Maksymilian znalazł wspólnotę, wyjechał na rekolekcje, przekonał się do wielbienia Boga tańcem i flagowaniem. – To nie jest łatwe, bo trwanie w Bogu w dzisiejszym świecie jest bardzo trudne, ale z Jego pomocą nie jest niemożliwe – mówi. Zerwał też toksyczne relacje, które ciągnęły go w dół.

Ola wie, że była trudnym dzieckiem, była buntownicza, zawsze chciała postawić na swoim, była zaborcza i, jak mówi, od 6. roku życia kłamała, trudno było jej powiedzieć prawdę rówieśnikom czy rodzicom. Wszystko się zmieniło za sprawą wypadku. Spadła z betonowych schodów, głową w dół, złamała nos – na szczęście tylko nos. Mogła umrzeć. To wszystko zmieniło. Ola wie, że Bóg dał jej drugą szansę. A ponieważ Bóg ją kocha, również przez kurs Alfa pomógł jej odnaleźć do siebie drogę. – Pan Bóg pokazał mi, jak wspaniały potrafi być Kościół, pokazał mi, jak jestem dla Niego ważna. Dlatego ogłosiłam Go ponad dwa lata temu swoim Panem i Zbawicielem. Od tego czasu czuję, że Pan Bóg każdego dnia czyni cuda w moim życiu. Codziennie dziękuję Mu, że ze mną jest.

Do Martyny pewnego dnia przyszła babcia. Zapytała, czy nie pojechałaby z nią do Medjugorja. – Właściwie to pomyślałam wtedy, że babcia pomyliła adres, po co ja miałabym jechać do Medjugorja… Ponieważ powiedziała jednak, że jest to taki wczesny prezent na moją osiemnastkę, wymyśliłam, że zrobię babci przyjemność i pojadę z nią. I tam zaczęła się moja silna więź z Matką Bożą. Miałam wrażenie, iż ciągle ktoś do mnie mówi, że mam iść tą drogą, że mam iść za Jezusem. Zauważyłam, że modlitwa daje mi doświadczenie spokoju i miłości, a zabiera lęk. Dziś wiem, że babcia dała mi w prezencie na urodziny nie tylko wyjazd do Medjugorja, ale coś znacznie większego – dała mi wiarę, dała mi Bożą miłość, dała mi relację z Jezusem.

Martyna śmieje się z tego, co zdarzyło się po powrocie, kiedy zaczęła rozmawiać z pewnym chłopakiem ze swojej klasy, z którym zawsze darła koty, którego chyba nie znosiła, a teraz ich relacja się odmieniła. On chyba też do końca nie wierzył w jej przemianę, ale zaprosił ją na duży katolicki Festiwal Życia dla młodych. Pojechała. To był kolejny krok ku przemianie w jej życiu, ku nawracaniu się. – To niesamowite, jak nieprzewidywalne jest życie. Czuję, że Bóg ciągle do mnie mówi, że zobaczę jeszcze więcej, że doświadczę Go jeszcze głębiej. Wierzę w to i ufam Mu.

Jeszcze będą głosić Ewangelię

Mateusz wierzy, że nie są straconym pokoleniem. Będą głosić Ewangelię, będą mówić młodym, rówieśnikom, o tym, że Bóg ich kocha, tak jak ukochał Mateusza. – Kiedyś, jeszcze w pandemii, napisała do mnie koleżanka. Chciała, żebyśmy się spotkali, wypili kawę, porozmawiali ze znajomym księdzem. Pomyślałem, że spoko, wypiję tę kawę, przybiję piątkę z księdzem, pójdę na ten wieczór uwielbienia, czymkolwiek by on był, bo wtedy takiej formuły nie znałem. Na początku śpiewałem z młodymi, ale niewiele rozumiałem. Dopiero kiedy zabrzmiała pieśń związana z Duchem Świętym, coś mnie głęboko poruszyło. Najpierw poczułem się jakby czymś otulony, a potem odczułem szczególne ciepło w klatce piersiowej. I wtedy powiedziałem Bogu, że jestem jak małe ziarenko, ale wokół mnie jest tyle ziarenek, które są bardziej wartościowe niż ja, więc ma je sobie zabrać, a mnie zostawić, bo jestem beznadziejny i do wyrzucenia. I wtedy doświadczyłem, że jestem kochany – właśnie ja, Mateusz. Zwyczajnie rozpłakałem się, pomyślałem, jaki On jest hojny i dobry. I wszedłem w tę Bożą miłość na całego.

Dziś Mateusz nie tylko daje świadectwo swoim życiem, nie tylko bez oporów mówi o Bogu w towarzystwie, ale również ewangelizuje w mediach społecznościowych. – W social mediach jestem od sześciu lat, odkąd zacząłem wrzucać filmiki o tym, jak jeżdżę na deskorolce. Jednak kiedy w pewnych zawodach straciłem ząb, postanowiłem, że kończę z deskorolką. Coś jednak trzeba było zrobić z kanałem, wtedy zacząłem się dzielić swoimi przemyśleniami. Mam świadectwa osób, którym to dzielenie daje bardzo wiele, które piszą, że chcą poznać Boga takiego, jakiego ja znam.

Do Marysi napisała koleżanka, która zgłębiała buddyzm. Chciała poznać Boga takiego, jakiego zobaczyła w jej filmiku, który był relacją z uwielbienia. Kiedy ktoś mówi, że brakuje młodych w kościele, Martyna mówi, by pojechać na uwielbienie, by iść na kurs Alfa, bo młodzi budują Kościół, są jego teraźniejszością. Zdaniem Oli są pokoleniem przełomów, nadziei i mnóstwa serc, które płoną dla Boga.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.