Druga młodość czarnych krążków

Marcin Jakimowicz

|

GN 04/2024

publikacja 25.01.2024 00:00

Historia zatoczyła koło, a odłożone do lamusa winyle, choć nikt tego nie podejrzewał, zaliczają wielki powrót.

Internauci w Polsce ściągają z sieci ponad 5 mln utworów muzycznych tygodniowo. Internauci w Polsce ściągają z sieci ponad 5 mln utworów muzycznych tygodniowo.
istockphoto

Trzeszczące płyty przeżywają drugą młodość. Zerkam na statystyki podsumowujące dwa ostatnie lata na rynku audio. Tytuły głoszą: „Rośnie sprzedaż winylowych krążków”. „Czarne płyty wypierają płyty CD”. Kto by się tego spodziewał? Wydawać by się mogło, że nie będą one interesowały nikogo poza melomanami i kolekcjonerami, że to zamierzchła przeszłość. I to przecież w czasach, gdy muzyka płynie ogromnym strumieniem (na YouTube czy Spotify). Dlaczego zatem ludzie wracają do czarnych krążków?

Cziornaja subbota

Zmiany najlepiej widać, gdy wchodzi się do salonów Empik. Jeszcze kilkanaście lat temu przeważała w nich muzyka, a koneserzy wędrowali między półkami od „A” do „Z”. Niemal wszystko na płytach CD, winyli jak na lekarstwo. Dziś salon Empik to przede wszystkim czasopisma, książki, gry i gadżety. Muzyce poświęcona jest niewielka przestrzeń. Zaczynają dominować winyle. To wokół nich kręci się zawsze tłumek klientów. Płyt kompaktowych właściwie już się nie kupuje, bo zarejestrowaną na nich muzykę można przecież odsłuchać na platformach streamingowych. Co innego czarne płyty… Skąd ten renesans? Czy nie z nasycenia przejedzonego rynku, który ma „granie na klikanie”?

Na „trzeszczącą płytę” się czekało z niecierpliwością, doskonale to pamiętam. To zjawisko niezrozumiałe dla pokolenia, które na jednym przenośnym dysku pożycza od kolegi gigabajty muzyki, rozmiarami przypominające płytotekę Marcina Kydryńskiego. Kto tego wysłucha? Życia nie starczy! Dyskografie, albumy, single, bootlegi, nagrania koncertowe… Internauci nad Wisłą ściągają z sieci ponad 5 milionów utworów… tygodniowo.

Kiedyś było inaczej. Trzymanie w dłoni krążka (rzadko oryginalnego, częściej jakiejś produkcji z krajów sąsiednich i zaprzyjaźnionych) było prawdziwym świętem. Pamiętam, jak kumpel znalazł dwa radzieckie krążki. „Liubow daroże załota” okazało się albumem „Love overgold” Dire Straits, a „Cziornaja subbota”… krążkiem Black Sabbath. Ale nawet te opisane cyrylicą płyty były wyjątkowe, czekaliśmy na nie z niecierpliwością. Z namaszczeniem otwierało się folię, zerkało na okładkę, która często stawała się plakatem zdobiącym ściany pokoju. I to według mnie decyduje o renesansie tego nośnika.

A kiedy winyl?

Gdy w sieci społecznościowej jakiś zespół poda informację: „Niebawem premiera nowego krążka” (tak uczyniła niedawno ekipa z 2 Tm 2,3, która po kilkunastu latach w lutym wraca z drapieżną muzyką), od razu pojawiają się komentarze: „Będą winyle?”. To one stały się popularnym – również wśród młodych – prezentem i obiektem westchnień wielu melomanów. Są nawet trzykrotnie droższe od płyt kompaktowych.

Małgorzata Musierowicz w swej słynnej „Jeżycjadzie” opisywała scenę, kiedy profesor Dmuchawiec otrzymał od swoich uczniów zestaw kaset z muzyką klasyczną. Chwila była podniosła, bo mógł wreszcie słuchać swej ukochanej muzyki bez zacinania, przeskakiwania, szumów i trzasków. Tak, kaseta wydawała się prawdziwą rewolucją. A co dopiero płyty kompaktowe, które zalały fonograficzny rynek (pierwsze badania nad nimi rozpoczęły się w 1974 roku w firmie Philips, a trzy lata później prowadzący równolegle prace koncern Sony publicznie zaprezentował cyfrową płytę audio). Winyle powędrowały do piwnic lub na śmietniki. Dziś ci, którzy dokonali takiego manewru, mogą pluć sobie w brodę. Gdyby przynieśli do komisów oryginalne płyty Beatlesów czy Stonesów, mogliby sporo zarobić…

Na wagę złota

Według raportu opublikowanego przez Recording Industry Association of America ten prastary nośnik ma się o wiele lepiej niż płyty CD. W 2022 roku, po raz pierwszy od 1987 roku, sprzedano więcej winyli niż płyt CD (odpowiednio 41 mln i 33 mln). Dane dotyczą rynku amerykańskiego, ale, jak pokazuje życie, wyznaczają one ogólnoświatowy trend. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2023 roku ​​sprzedaż czarnych płyt wzrosła w Wielkiej Brytanii o prawie 15 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Do końca września sprzedano ich niemal 4 mln. Na Wyspach sprzedaż płyt CD spadła aż o 6,3 proc. Aż 88,5 proc. brytyjskiego rynku dostępu do muzyki zajmuje streaming. Najwięcej krążków sprzedali przed rokiem: Lana Del Rey, Taylor Swift, Blur i Kylie Minogue.

Są płyty na wagę złota. Dosłownie! Najdroższym winylem świata był wytłoczony w jednym egzemplarzu, opakowany w ręcznie zdobione srebrne pudełko album „Once Upon a Time in Shaolin” kultowej hiphopowej grupy Wu-Tang Clan. Dziewięć lat temu album wylicytowano na, bagatela, dwa miliony euro.

Czarne krążki – białe kruki

Na Wisłą również znajdziemy kolekcjonerskie czarne krążki będące białymi krukami. To przede wszystkim albumy, które pierwotnie wydawane były w niewielkim nakładzie, a dziś za ich oryginały trzeba zapłacić nawet kilka tysięcy złotych. Płyty, które najbardziej zyskały na wartości, to: zespołu Róże Europy – „Poganie! Kochaj i Obrażaj” (utwór „Jedwab” przez wiele tygodni nie schodził z Listy Przebojów Trojki, a na internetowych aukcjach wartość albumu sięga nawet 7 tysięcy złotych), grupy De Mono – „Stop” (krążek z 1992 roku, na którym znajdziemy takie hity jak „Statki na niebie” czy „Znów jesteś ze mną”) i formacji Raz Dwa Trzy – „Jestem Polakiem”. Ubrana na czarno ekipa dowodzona przez Adama Nowaka „z buta” weszła na muzyczny rynek, śpiewając we właściwy dla siebie, rozpoznawalny sposób takie piosenki jak: „Talerzyk”, „Każdy ma tyle” czy „Tak, bo między nami”. Bestsellerem jest też pełen znakomitych piosenek debiutancki album formacji Wilki, na którym Robert Gawliński po rozstaniu z Madame i Operą zaskoczył wszystkich świeżością spojrzenia na muzykę. Właściwie każda piosenka stała się wielkim przebojem, a ponieważ pierwotnie na półki sklepowe trafiło zaledwie tysiąc egzemplarzy, dziś są one białymi krukami.

Z pierwszego tłoczenia

Dla kolekcjonerów największą wartość mają właśnie te pierwsze tłoczenia, czyli winyle, które trafiły do sklepów zaraz po premierze albumu.

Nazwa płyt pochodzi od polichlorku winylu, z którego są wytłoczone. Cel ich produkcji był jasny: artysta miał być maksymalnie „słyszalny”, a wszystkie dźwięki z nagrania zachowane na krążku. W przypadku cyfrowych nośników nie jest to możliwe przez kompresję dźwięku, która sprawia, że niektóre dźwięki nie są słyszalne.

Pierwszy gramofon skonstruował Emil Berliner w 1887 roku. Nagrał dźwięk, posługując się linią falistą na warstwie sadzy, a następnie metodą fotochemiczną sporządzał kopię utworu. Winyle – zachwalają koneserzy – zapewniają ciepłe i przyjemne brzmienie, zarejestrowane w wysokiej jakości, niepoddanej kompresji.

Popularność płyt gramofonowych w dobie streamingu to dowód na to, że rynek muzyczny zmienił się nie do poznania. To również gigantyczny zastrzyk dla rynku fonograficznego (w USA ponad 240 mln dolarów rocznie). Jednym z największych motorów napędowych tego rynku jest Spotify – szwedzka platforma założona w 2006 roku, która ma obecnie 590 mln użytkowników, z czego ponad 220 mln wykupiło plan premium.

Jak smakuje muzyka?

„Jestem otwarty na różne nowinki, ale sztuka potrzebna jest, by pobudzać nasze zmysły. Wszystkie! – nie ma wątpliwości pianista jazzowy Joachim Mencel. – Wiele okładek płyt winylowych to absolutne dzieła sztuki, tworzą całość z krążkiem. Tak było zawsze z analogami. Dostałeś do ręki wytęsknioną płytę, otwierałeś ją, bo był to dwupłytowy album… Nic, tylko powiesić na ścianie! Beatlesów kojarzysz jako czterech facetów przechodzących przez pasy na jezdni”.

Pytanie o renesans winyli brzmi podobnie do innego: dlaczego w dobie Netflixa i „oglądania przez klikanie” ludzie wciąż chodzą do kin? Bo pójście do kina – pisząc najogólniej – to pewien rytuał. Podobnie jak wyciągnięcie czarnej płyty i włożenie na nią igły gramofonu. To nie to samo co dotknięcie w smartfonie znaczka „play”. To celebrowanie chwili, rodzaj smakowania, degustacji.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
TAGI: