Co polskie prawo mówi o psychoterapii?

Agnieszka Huf

|

GN 04/2024

publikacja 25.01.2024 00:00

Nowe zapisy prawne to zaledwie pierwszy krok na drodze prowadzącej do uregulowania zawodu psychoterapeuty.

Konieczne jest poszerzenie dostępu  do pomocy psychoterapeutycznej  dla pacjentów.  Nie może się to jednak wiązać z obniżeniem jakości  oferowanych usług. Konieczne jest poszerzenie dostępu do pomocy psychoterapeutycznej dla pacjentów. Nie może się to jednak wiązać z obniżeniem jakości oferowanych usług.
istockphoto

Kilkanaście lat temu, wędrując przez Katowice, natknęłam się na szyld nad drzwiami jednej z kamienic. „Wróżka – tarot – psychoterapia” – głosił napis. Zawód psychoterapeuty do niedawna nie podlegał w Polsce żadnym regulacjom prawnym. Każdy, bez względu na wykształcenie, mógł założyć działalność gospodarczą, korzystając z kodu „PKD 86.90. E – pozostała działalność w zakresie opieki zdrowotnej, gdzie indziej niesklasyfikowana”, a potem już tylko czekać na klientów. Z początkiem roku zaszły pewne zmiany, pojawiła się między innymi pierwsza w polskim prawie definicja psychoterapii. Sami terapeuci podkreślają jednak, że to nie wystarczy, że potrzebna jest ustawa o zawodzie psychoterapeuty. Prace nad nią trwają jednak od wielu lat i nie widać szans na ich szybkie zakończenie.

Co to oznacza dla klientów i pacjentów? Przede wszystkim konieczność świadomego wyboru specjalisty, któremu powierzy się swoje zdrowie.

Kto może pomagać?

Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia do 2030 roku depresja będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. W Polsce może chorować na nią ponad milion osób. A to przecież tylko jedna z przyczyn trudności psychicznych, które mogą wymagać wsparcia psychoterapeutycznego. Coraz więcej ludzi skarży się na lęki, zaburzenia snu czy odżywiania bądź trudności z regulacją emocji. Zainteresowanie usługami psychoterapeutów wzrasta, tym samym rośnie problem z dostępnością pomocy. Każdy ubezpieczony pacjent może skorzystać z psychoterapii refundowanej przez Narodowy Fundusz Zdrowia, wymagane jest wówczas skierowanie od lekarza psychiatry. Problem w tym, że czas oczekiwania na refundowaną terapię może wynosić nawet kilkanaście miesięcy. Z bezpłatnej pomocy psychoterapeutycznej można również skorzystać w ramach Ośrodków Interwencji Kryzysowej w niektórych miastach czy gminach. Przykładem jest Wieliczka – każdy mieszkaniec powiatu może maksymalnie przez rok uczestniczyć w terapii, prowadzonej przez specjalistę. To jednak wyjątki na mapie Polski i nadal zaspokajają tylko niewielki procent potrzeb.

Szybko rozwija się więc rynek prywatny – ten jednak nie jest w żaden sposób regulowany. Zasadniczo, aby zostać psychoterapeutą, należy posiadać tytuł magistra, ukończyć czteroletni kurs w wybranym przez siebie nurcie terapeutycznym, przejść terapię własną lub rozwój osobisty i pracować pod superwizją, czyli nadzorem doświadczonego terapeuty, z którym regularnie omawia się przebieg prowadzonych przez siebie procesów. Szkoła, która prowadzi kurs, powinna posiadać akredytację jednego z towarzystw naukowych skupiających psychoterapeutów. Trzy najważniejsze to Sekcja Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, Sekcja Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz Polskie Towarzystwo Terapii Poznawczej i Behawioralnej. Tak wykształcony specjalista oferuje profesjonalną pomoc, a korzystający z niej klient lub pacjent – różne podejścia terapeutyczne korzystają z odmiennych określeń – może mieć pewność, że jest prowadzony w bezpieczny i profesjonalny sposób.

Ponieważ jednak w Polsce rynek usług psychoterapeutycznych nie jest w żaden sposób uregulowany, „psychoterapeutą” może określać się również ktoś bez takiego przygotowania. W internecie można znaleźć szkolenia o poważnie brzmiących nazwach, chociażby kurs terapii poznawczo-behawioralnej, który trwa… 30 godzin i kosztuje całe 150 zł. W tej samej cenie można „nauczyć się” psychotraumatologii, psychoonkologii czy terapii schematów. I choć autorzy kursów informują, że „wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu nie jest jednoznaczne z uzyskaniem kwalifikacji w danym zawodzie”, to w praktyce nieuczciwy pseudoterapeuta może obwiesić sobie gabinet zaświadczeniami o ukończeniu tego typu „edukacji”. Nie ma wątpliwości, że konieczne jest poszerzenie dostępu do pomocy psychoterapeutycznej dla pacjentów. Nie może się to jednak wiązać z obniżeniem jakości oferowanych usług.

Minimalne zabezpieczenie

1 stycznia weszła w życie nowelizacja Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, zawarta w Ustawie o niektórych zawodach medycznych, a w niej długo oczekiwana definicja: „Psychoterapia to celowe i planowane oddziaływania psychologiczne, zmierzające do złagodzenia lub usunięcia objawów zaburzenia oraz do poprawy funkcjonowania psychicznego i społecznego, wspierające dążenia jednostki lub rodziny do zdrowia i rozwoju, kierowane do osób z zaburzeniami psychicznymi”. Nowe przepisy oficjalnie uznają pięć podejść w psychoterapii: terapię humanistyczno-doświadczeniową, poznawczo-behawioralną, psychoanalityczną, psychodynamiczną, integracyjną oraz systemową. Zakładają także między innymi powstanie mechanizmu, który ma zapewnić dostęp do wykonywania zawodu psychoterapeuty jedynie osobom o odpowiednich, określonych w ustawie kwalifikacjach. Ma to zagwarantować zatrudnianie wysoko wykwalifikowanej kadry medycznej w polskim systemie ochrony zdrowia. – Wprowadzona definicja nie jest precyzyjna, bo odnosi się do całokształtu pomocy psychologicznej. Nie trzeba być psychoterapeutą, żeby podejmować planowe oddziaływania psychologiczne, które mają łagodzić czy usuwać objawy zaburzeń – to samo robi w podstawowym zakresie choćby psycholog szkolny, którego nie można przecież w świetle ustawy nazwać psychoterapeutą – tłumaczy Michał Naczyński, psycholog i psychoterapeuta z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Psychologów.

Z wprowadzonych zmian zadowolona jest Polska Rada Psychoterapii, która określiła je jako „niezbędne, minimalne zabezpieczenie do czasu uchwalenia pilnie potrzebnej ustawy o zawodzie psychoterapeuty”. Nie wszyscy psychoterapeuci podzielają jednak ten entuzjazm, ponieważ ustawa zasadniczo reguluje wyłącznie pracę specjalistów zatrudnionych w ochronie zdrowia czy pomocy społecznej. Ram prawnych wymaga za to rynek prywatny, którego nowe przepisy nie dotyczą.

Dyskusje nad ustawą o zawodzie psychoterapeuty prowadzone są od lat; obecnie toczą się prace nad kilkoma jej projektami. Problem polega na tym, że w zależności od nurtu terapeutycznego, pojęcie psychoterapii jest rozumiane w różny sposób – jedne modalności kładą akcent wyłącznie na wymiar leczniczy, inne traktują ją szerzej, uwzględniając także aspekt samorozwoju. Jedną z osi sporu jest także decyzja o dopuszczeniu do zawodu osób o wykształceniu innym niż psychologiczne czy medyczne. Obecnie większość szkół psychoterapii dopuszcza do nauki niepsychologów, część środowiska chciałaby jednak ograniczyć tę możliwość.

Samo powstanie dokumentu nie zlikwiduje jednak wszystkich problemów. Dobrym przykładem jest przyjęta w 2001 roku Ustawa o zawodzie psychologa, która miała być pierwszą regulacją w tych obszarach. Po ponad 20 latach od jej uchwalenia ustawa pozostaje „martwa”, bo nie powstały do niej żadne przepisy wykonawcze. Nie został utworzony na przykład samorząd zawodowy psychologów, który pełniłby nadzór nad osobami świadczącymi usługi psychologiczne. Dzisiaj każdy, kto uzyskał tytuł magistra psychologii, może tytułować się psychologiem. Nawet jeśli metody pracy, z których korzysta, nie mają podstaw naukowych, a wręcz są szkodliwe, nie istnieje żaden organ, który mógłby uniemożliwić mu pracę. Rozwiązaniem byłoby nadawanie prawa wykonywania zawodu psychologa, analogicznie jak dzieje się to z lekarzami, do tego jednak potrzebne są dalsze kroki prawne. Istniejąca „martwa” ustawa wymaga wielu nowelizacji, dlatego w 2021 roku złożony został projekt zupełnie nowej regulacji prawnej, ale trafił do sejmowej zamrażarki i nie był dalej procedowany.

Nie znaczy to oczywiście, że każda psychoterapia niesie za sobą zagrożenie. Przeważająca część gabinetów prowadzona jest przez specjalistów z kwalifikacjami zdobywanymi w szkołach psychoterapii, dbających o etykę pracy, korzystających z superwizji i szkoleń poszerzających ich wiedzę. Pseudospecjaliści po szemranych szkoleniach zdarzają się znacznie rzadziej. W jaki sposób zatem osoba, która chce skorzystać z psychoterapii, ma zyskać pewność, że trafi pod opiekę profesjonalisty? Przede wszystkim nie bać się dopytywać o kwalifikacje. – Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby w gabinecie ktoś poprosił mnie o okazanie dyplomu ukończenia studiów bazowych czy szkolenia terapeutycznego – mówi Michał Naczyński. Tymczasem odmowa okazania dokumentów potwierdzających wykształcenie powinna być sygnałem alarmowym. – Warto sprawdzić, czy osoba, do której trafiliśmy, jest członkiem jakiegoś towarzystwa zrzeszającego psychoterapeutów, a jeśli tak, to czy w jego władzach zasiadają osoby z tytułami naukowymi – dodaje ekspert. Dopytywanie o kwalifikacje przez dobrego specjalistę nie zostanie odczytane jako wyraz braku zaufania, tylko jako dowód świadomego i odpowiedzialnego podejścia do swojego zdrowia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.