Procesy polityczne i aktualna przestroga

Andrzej Grajewski

|

GN 04/2024

publikacja 25.01.2024 00:00

Prezydent Andrzej Duda, przemawiając w Wierzchosławicach w 150. rocznicę urodzin Wincentego Witosa, porównał obecną sytuację w Polsce do czasów procesu brzeskiego. Porównanie nie do końca jest trafne, ale wskazuje na dramatyczne skutki używania sądów w walce politycznej.

Proces brzeski w Sądzie Okręgowym mieszczącym się w pałacu Paca przy ul. Miodowej 15 w Warszawie. Proces brzeski w Sądzie Okręgowym mieszczącym się w pałacu Paca przy ul. Miodowej 15 w Warszawie.
www.szukajwarchiwach.gov.pl

Jak zaznaczył, te obchody odbywają się w „okolicznościach bardzo specyficznych”. W tym kontekście rozważał, jak zachowałby się były premier i lider PSL w obecnych czasach. Jakie pytania zadawałby o dzisiejszą Polskę, o to, co się w niej dzieje, o to, że „posłowie zostają zamknięci do więzienia”. Zdaniem prezydenta obecne wydarzenia przypominają 1930 rok i proces brzeski. „W tamtej sytuacji chociaż poszukano wytrychu i wcześniej rozwiązano parlament, i to była taka przerwa, kiedy nie mieli immunitetu, żeby ich zamknąć w twierdzy brzeskiej” – mówił. „Teraz już się nie patyczkowano” – dodał. „Ktoś dzisiaj krzyknie: »Przecież to wymiar sprawiedliwości«. Wtedy też był wymiar sprawiedliwości. Przecież procesu brzeskiego nie rozstrzygał formalnie żaden polityk, tylko sędziowie skazali ówczesnych polityków, patriotów, na karę więzienia pod różnymi pretekstami, po to, żeby ich osadzić, żeby dać przykład grozy, żeby zrealizować wolę polityczną” – przekonywał Andrzej Duda. Oceniając zaś skutki procesu brzeskiego, powiedział, że przyniósł on nieprawdopodobnie głęboką wyrwę, „jaką spowodowało zamknięcie do więzienia ludzi, których duża część narodu uważała za swoich liderów i przywódców, z których ideami i drogą życiową całkowicie się zgadzała i utożsamiała”.

To wystąpienie zasługuje na szerszą refleksję. Po raz pierwszy od 1989 roku prezydent Rzeczypospolitej w sposób otwarty wskazał na czarne karty w politycznej biografii Józefa Piłsudskiego. To nie oznacza, że w niepamięć mają pójść historyczne zasługi Marszałka w walce o odzyskanie i utrwalenie niepodległości. W kontekście wydarzeń z 1930 roku pytanie jednak brzmi, w jaki sposób Piłsudski i ludzie z jego otoczenia rządzili wtedy Polską. Jak nadużywali władzy? Można się zastanawiać nad tym, jaką lekcję powinniśmy wyciągnąć z tamtej historii. W jakimś sensie zrobił to prezydent w Wierzchosławicach, przypominając skutki procesu brzeskiego jako przestrogę dla rządzących: „Niech to będzie wielkim znakiem ostrzeżenia dla wszystkich polityków dzisiejszej Rzeczpospolitej, zwłaszcza dla tych, którzy obecnie rządzą, do czego prowadzi arogancja władzy i poczucie bezkarności, czy też, jak wolę to nazwać, terror praworządności”. Warto przypomnieć najważniejsze fakty z wydarzeń, które wstrząsnęły Polską, powodując kryzys państwa i są nadal aktualną przestrogą.

Droga do konfrontacji

Obóz marszałka Piłsudskiego, który przejął władzę w wyniku przewrotu majowego w 1926 roku, nie uzyskał zdecydowanej przewagi w parlamencie, gdzie był reprezentowany przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem. Politycy tego ugrupowania, z których najważniejsza część, tzw. pułkownicy, wywodziła się z elity wojskowej związanej z Piłsudskim w czasach służby w legionach, przejmując władzę, głosili, że chcą doprowadzić do sanacji, czyli uzdrowienia kraju. W praktyce okazało się, że na słowach się kończyło. Sytuacja gospodarcza także im nie sprzyjała, co przekładało się na nastroje społeczne. Kończyła się koniunktura, a na horyzoncie był wielki kryzys, który zrujnował gospodarki krajów silniejszych niż Polska.

We wrześniu 1929 roku część partii i ugrupowań opozycyjnych porozumiało się w sprawie walki z sanacyjnymi władzami. W skład bloku zwanego Centrolewem weszły: Polska Partia Socjalistyczna, Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie”, Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast”, Stronnictwo Chłopskie oraz Narodowa Partia Robotnicza. Z inicjatywy liderów tych ugrupowań w Krakowie odbył się 29 czerwca 1930 roku Kongres Obrony Prawa i Wolności Ludu. W przyjętej rezolucji uczestnicy zapowiadali „usunięcie dyktatury Józefa Piłsudskiego” i ostrzegali władze, że na każdą próbę zamachu stanu odpowiedzą „najbardziej bezwzględnym oporem”, a na każdą próbę terroru – siłą fizyczną. Opozycji w Sejmie udało się doprowadzić do dymisji gabinetu premiera Kazimierza Świtalskiego, prominentnej postaci w grupie pułkowników. Jego następcą został Walery Sławek, zwolennik rozprawy z opozycją. W Sejmie stale dochodziło do awantur, a sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.

Odpowiedź obozu sanacyjnego na chaos w kraju była radykalna. 25 sierpnia 1930 roku na czele nowego rządu stanął Piłsudski. Obawiał się, że zapowiedziane przez Centrolew wiece w 21 miastach doprowadzą do rozruchów i władza będzie musiała je tłumić siłą, co przyniesie wiele ofiar. Zdecydował się sparaliżować tę akcję i aresztować liderów Centrolewu. Wcześniej musiał ich pozbawić immunitetów poselskich. Na jego wniosek prezydent Ignacy Mościcki rozwiązał parlament. Piłsudski udzielił wtedy głośnego wywiadu „Gazecie Polskiej”, głównemu organowi prasowemu sanacji. W najgorszych słowach ocenił demokrację parlamentarną, wskazując na jej bezużyteczność dla systemu państwowego. Posłów przyrównał do szkodników, zainteresowanych jedynie własnymi sprawami i lekceważących dobro publiczne. „Zdaniem moim – mówił Piłsudski – w każdym urzędzie pana posła należy usuwać za drzwi; jeżeli zaś przy tym coś im dołożą – to także nie zaszkodzi”.

Ołówek marszałka

Rozwiązanie Sejmu było skoordynowane z ogólnopolską akcją aresztowania polityków opozycji. Listę, na której znalazło się 100 osób, stworzono w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. 1 września 1930 roku przedstawił ją Piłsudskiemu szef resortu gen. Felicjan Sławoj Składkowski. We wspomnieniach napisał: „Pan Marszałek własnoręcznie zielonym ołówkiem zaznacza, kto ma być aresztowany i zamknięty w Brześciu”. W nocy z 9 na 10 września żandarmeria wojskowa i policja na polecenie ministra spraw wewnętrznych aresztowały opozycyjnych polityków, głównie z PPS i ludowców oraz przedstawicieli mniejszości ukraińskiej. 26  września, po rozwiązaniu Sejmu Śląskiego, do grupy zatrzymanych dołączono Wojciecha Korfantego. Łącznie w więzieniu wojskowym w Brześciu nad Bugiem osadzono 69 byłych posłów i działaczy politycznych. Komendantem twierdzy był płk Wacław Kostek-Biernacki, później polityczny nadzorca obozu dla przeciwników sanacji w Berezie Kartuskiej. W upokarzaniu, biciu i dręczeniu psychicznym więźniów wyróżniał się jego zastępca ppłk Władysław Ryszanek. W następnych tygodniach aresztowano na dłuższy lub krótszy czas około 5 tys. osób, wśród nich 84 byłych posłów i senatorów.

W tych warunkach rozpisano wybory parlamentarne, które odbyły się w listopadzie 1930 roku. W atmosferze szykan, bezprawnych decyzji i fałszerstw wygrała je sanacja, zdobywając 46,7 proc. mandatów. Po wyborach zwolniono za kaucją polityków uwięzionych w Brześciu. Jednak śledztwo przeciwko nim prowadzono dalej.

Proces „brzeski”

26 października 1931 roku przed sądem okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces byłych więźniów twierdzy brzeskiej, który nazwano „sprawą Liebermana i towarzyszy”. Śledztwo prowadził prokurator Czesław Michałowski, późniejszy minister sprawiedliwości i naczelny prokurator RP. Na ławie oskarżonych zasiadło 11 osób – liderów PPS, PSL „Piast” i PSL „Wyzwolenie” oraz Stronnictwa Chłopskiego. Sądził ich trzyosobowy zespół sędziowski pod przewodnictwem Klemensa Hermanowskiego. Byłych posłów oskarżono o przygotowanie zamachu stanu mającego na celu obalenie władzy. Zdaniem prokuratury ich zamiar się nie powiódł tylko dlatego, że władza, aresztując ich, sparaliżowała ten plan. Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. 13 stycznia 1932 roku Stanisław Dubois, Adam Ciołkosz, Mieczysław Mastek, Adam Pragier i Józef Putek zostali skazani na trzy lata więzienia, Herman Lieberman, Norbert Barlicki i Władysław Kiernik na dwa i pół roku, Kazimierz Bagiński na dwa lata, a Wincenty Witos na półtora roku. Adolf Sawicki został uniewinniony. Sędzia Stanisław Leszczyński złożył od sentencji wyroku votum separatum, opowiadając się za uniewinnieniem wszystkich oskarżonych. Odbyły się także rozprawy apelacyjne. Ostatecznie Sąd Najwyższy postanowił 5 października 1933 roku o utrzymaniu wyroków. Część skazanych trafiło do więzienia, inni, m.in. Witos, udali się na polityczną emigrację do Czechosłowacji i Francji. Te wydarzenia wstrząsnęły także Piłsudskim, który od tego czasu radykalnie ograniczył swą publiczną aktywność. W listopadzie 1931 roku w kręgu bliskich współpracowników miał powiedzieć: „Polacy mają instynkt wolności. W Polsce nie można rządzić terrorem”.

O dobre imię skazanych wtedy polityków upominano się wielokrotnie w III Rzeczypospolitej. W maju 2023 roku Sąd Najwyższy uwzględnił w całości kasację Rzecznika Praw Obywatelskich i uchylił oba wyroki sądów warszawskich. Mam nadzieję, że minister Adam Bodnar, który był autorem tej kasacji, nie będzie zwlekał z uwolnieniem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, abyśmy uniknęli dramatów takich jak tamte z epoki procesu brzeskiego, które podzieliły nas na lata.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.