Skazani na głód. Światowy Program Żywnościowy całkowicie wstrzymał pomoc dla Syrii

Beata Zajączkowska

|

GN 03/2024

publikacja 18.01.2024 00:00

– Świat skazał naród syryjski na śmierć bez możliwości wyrażenia sprzeciwu – mówi abp Jacques Mourad. Komentuje w ten sposób decyzję Światowego Programu Żywnościowego o odcięciu pomocy dla Syrii, która w biedzie i głodzie wchodzi w trzynasty rok wojny.

Organizacje charytatywne rozdzielają żywność w dotkniętej wojną i głodem Syrii. Organizacje charytatywne rozdzielają żywność w dotkniętej wojną i głodem Syrii.
Bekir Kasim /Anadolu Agency/ABACA/east news

Do bramy franciszkańskiej parafii w Aleppo puka codziennie dwa tysiące potrzebujących, którzy nie są w stanie zapewnić swoim bliskim wyżywienia. Przed Bożym Narodzeniem zarówno chrześcijańskie, jak i muzułmańskie rodziny otrzymały po jednej kurze, kilogramie pomarańczy i jabłek oraz 30 jajek. – Z perspektywy Europy taka pomoc wydaje się śmieszna, a naszym ludziom zagwarantowała świąteczny posiłek – mówi ojciec Bahjat Karakash. Proboszcz franciszkańskiej parafii wyznaje, że z każdym dniem rośnie nędza, a ludzie cierpią z głodu. Dramatyczna sytuacja ekonomiczno-gospodarcza jest skutkiem przedłużającej się wojny, pandemii, nałożonych na Syrię międzynarodowych sankcji, a także katastrofalnego trzęsienia ziemi sprzed roku. Ojciec Karakash dodaje, że los jego rodaków nikogo już nie interesuje, a wojna w tym kraju stała się kolejnym zapomnianym konfliktem.

Znieście sankcje

Pół roku temu Światowy Program Żywnościowy o połowę zmniejszył pomoc wysyłaną do Syrii, a od 1 stycznia br. całkowicie ją wstrzymał. Zanegowane wsparcie codziennie ratowało życie ponad 5 mln Syryjczyków. Szacuje się, że dwie trzecie mieszkańców kraju było w stanie przetrwać jedynie dzięki pomocy humanitarnej. Kenn Crossley, przedstawiciel Światowego Programu Żywnościowego w Syrii, przypomina, że ta organizacja humanitarna została powołana do zwalczania globalnego głodu i powinna pomagać wszędzie tam, gdzie zagrożone jest ludzkie życie, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, podczas wojen i katastrof naturalnych, a także po ich ustąpieniu, by pomóc społeczności w powrocie do normalnego życia. Wycofanie pomocy jest zanegowaniem misji organizacji. Kierownictwo organizacji tłumaczy swą decyzję brakiem środków, spowodowanym spadkiem darowizn i czterokrotnym wzrostem cen produktów żywnościowych na całym świecie (w 2022 roku Światowy Program Żywnościowy otrzymał 14 mld dolarów; na udzielenie pomocy wszystkim oczekującym jej potrzebowano 24 mld dolarów). To trudna sytuacja, oznaczająca skazanie narodu syryjskiego na śmierć. Wymowna jest postawa światowych mediów, które odebranie pomocy Syrii przemilczały. Kamery zgasły też już nad samym konfliktem.

Decyzja oenzetowskiej agendy budzi wśród Syryjczyków poczucie opuszczenia i niesprawiedliwości. Arcybiskup Homs zadaje gorzkie pytanie: „Jaką winę ponosi naród syryjski, jakiej zbrodni się ten lud dopuścił?”. – Już teraz wiele syryjskich rodzin jest w stanie jeść tylko raz dziennie. Zapomnieliśmy, co to znaczy mieć ogrzewanie, ponieważ nie możemy kupić paliwa czy drewna. Zapomnieliśmy o ciepłej wodzie, zapomnieliśmy o elektryczności. Żyjemy w całkowitej ciemności, bo miasta Syrii pozbawione są oświetlenia – mówi abp Mourad, opisując życie mieszkańców. Oenzetowskie dane mówią, że w 2023 roku z pomocy humanitarnej korzystało 15 mln Syryjczyków, w obecnym roku liczba ta sięgnie prawie 17 mln, co oznacza 99 proc. populacji tego kraju. Abu Ezzedine, który mieszka w jednym z obozów dla uchodźców wewnętrznych, wyznaje: – My nawet nie mamy gdzie żebrać, bo cały naród żyje w nędzy. Światowy Program Żywnościowy zapewniał każdej rodzinie miesięcznie: 3 litry oliwy, po 4 kg cukru i ryżu, po 2 kg soczewicy, fasoli i kaszy. Raz na dwa dni rozdawano chleb. – Jeśli świat nie chce nam już pomagać, niech przynajmniej zdejmie nałożone na nas sankcje finansowe i gospodarcze, które nie powstrzymują wojny, tylko zabijają ludzkie życie – apeluje abp Mourad. Kapłan, który był przetrzymywany i torturowany przez islamskich fundamentalistów, przypomina, że Państwo Islamskie nie jest już zagrożeniem, a za przedłużającą się wojną stoi wiele krajów Zachodu, które czerpią z niej korzyści, nie myśląc o cierpieniu Syryjczyków. Chodzi m.in. o kontrolę nad szybami z ropą naftową oraz o zyski płynące z handlu bronią, o czym głośno mówi papież Franciszek.

Dzieci wojny

– Mieszkam w Syrii od 2015 roku, ale sytuacja nigdy nie była tak tragiczna – mówi franciszkanin posługujący w Latakii. Wyznaje, że pomoc dociera tam jedynie dzięki kościelnym organizacjom. – Ludzie potrzebują pilnie leków, opłacamy operacje ratujące życie, wspieramy kobiety w ciąży i karmiące matki oraz staramy się pomagać dzieciom – opowiada o. Georges Sabé. Należący do Towarzystwa Maryi kapłan przypomina, że wszystkie dzieci w tym kraju to dzieci wojny. Każda niepełnoletnia osoba w Syrii albo sama doświadczyła okrucieństwa walk, albo cierpiała ich konsekwencje, które odcisnęły piętno na jej rodzinie. Od wybuchu wojny w 2011 r. w Syrii przyszło na świat 6 mln dzieci. Połowa z nich nie chodzi do szkoły, a chroniczne niedożywienie u wielu powoduje trwałe wady rozwojowe. Ojciec Sabé zauważa, że powszechny brak dostępu do służby zdrowia i edukacji, niemożność znalezienia pracy, a teraz pogorszenie sytuacji żywnościowej prowadzi do nowej fali migracji. Skazani na śmierć Syryjczycy liczą, że światełko nadziei zapali dla nich Unia Europejska, podejmując decyzję o udzieleniu dalszego wsparcia. Od 2011 roku przekazała pomoc humanitarną wartości 30 mld euro. Brak oenzetowskiego wsparcia przełoży się też na pogorszenie sytuacji w Jordanii i Libanie, gdzie żyją setki tysięcy syryjskich uchodźców. Światowy Program Żywnościowy zamierza na razie utrzymać częściową pomoc dla dzieci poniżej 5. roku życia i kobiet w ciąży.

Nadzieja w Kościele

– W wielu miejscach Syrii prowadzone są kursy niemieckiego, by szczególnie młodzi ludzie mogli znaleźć lepszą przyszłość w Niemczech, które stawiają głównie na specjalistów oraz młodych, którzy już zaczęli studia medyczne i inżynierskie i chcą się dalej kształcić. Po trzęsieniu ziemi Kanada zgodziła się przyjąć każdego Syryjczyka, który ma już tam rodzinę. To drenuje nasz naród z ludzi młodych, ambitnych i wykształconych – mówi chaldejski ordynariusz Aleppo, wyrażając nadzieję, że biblijna „reszta” chrześcijan zostanie, nawet jeśli będzie bardzo mała. Abp Antonie Audo podkreśla, że ta ziemia potrzebuje nie tylko kościelnej pomocy humanitarnej, ale też świadectwa miłości, jedności i wzajemnego szacunku niesionego przez wyznawców Chrystusa w tym morzu islamu. Kościół i współpracujące z nim organizacje pomocowe wiernie trwają przy cierpiących Syryjczykach, ale nie są w stanie odpowiedzieć na najpilniejsze potrzeby. – Każdy, kto odwiedził nasz kraj, widzi skalę dramatu i w miarę swych możliwości rusza potem z pomocą. Bez tych wdowich groszy z całego świata Syria już by nie istniała – mówi arcybiskup Homs.

Od początku wojny wsparcie płynie z Watykanu, który finansuje m.in. działanie trzech katolickich szpitali w Syrii. Dwa funkcjonują w Damaszku, jeden w zrujnowanym Aleppo. Inicjatorem „otwartych szpitali” był nuncjusz apostolski w tym kraju. Kard. Mario Zenari mówi, że każda z tych placówek udziela tygodniowo bezpłatnej pomocy 400 pacjentom, w większości muzułmanom. W diagnostyce miejscowi lekarze wspierani są m.in. przez personel watykańskiego szpitala pediatrycznego Dzieciątka Jezus.

Pomoc płynie też z Caritas Polska, która obecnie wspiera syryjskich emigrantów w Jordanii, gdzie jest ich zarejestrowanych ponad 660 tys. Większość żyje poza obozem dla uchodźców i nie ma dostępu do bieżącej wody i sieci sanitarnej. – Aby pomóc im przetrwać im zimę i zapewnić schronienie, przekazujemy karty przedpłacone 500 gospodarstwom domowym. Na takiej karcie znajduje się około 250 dinarów, czyli około 1400 zł, które rodziny mogą przeznaczyć na najpilniejsze rzeczy w okresie zimowym – zakup piecyków, opłacenie rachunków i często zaległego czynszu – mówi Aleksandra Leończyk-Gonera. Z kolei dzięki papieskiemu stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie 800 ton polskiej mąki trafiło do pogrążonego w kryzysie Libanu, który gościnnie przyjął Syryjczyków, a obecnie boryka się z dramatycznymi konsekwencjami konfliktu w Gazie. – Docieramy do cierpiących z tym, co jest najbardziej potrzebne. Tym, którzy nie mają na co dzień dostępu do prądu i gazu, rozdajemy chleb wypieczony w miejscowych piekarniach – mówi ks. Waldemar Cisło.

– Wasza obecność i solidarność przywraca nam nadzieję – mówi proboszcz z Aleppo, gdzie realizowany jest projekt Caritas Polska „Rodzina rodzinie”. Franciszkanin podkreśla, że „gdy na horyzoncie nie widać żadnego politycznego rozwiązania, zadaniem Kościoła jest zakasanie rękawów do dalszej pracy, by przywrócić ludziom choć odrobinę godnego życia i nadzieję”. Pytany, jak możemy konkretnie pomagać, ojciec Karakash odpowiada: – Chciałbym, aby ludzie na Zachodzie zechcieli zaczerpnąć informacji o prawdziwej sytuacji w Syrii. I na ile to możliwe, żeby do nas też przyjeżdżali, by zobaczyć, jak żyjemy. Do tego dodałbym kwestię modlitwy i niezbędnej pomocy humanitarnej. To wszystko dodaje nam siły.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: