Lenin zwalczał religię – czy mu się udało?

Franciszek Kucharczak

|

GN 03/2024

publikacja 18.01.2024 00:00

Mija sto lat od śmierci człowieka, który założył fundamenty nieludzkiego systemu. System wegetuje jeszcze na obrzeżach cywilizacji, ale stworzona przezeń mentalność pokutuje w niejednym umyśle.

Lenin zwalczał religię – czy mu się udało? wikimedia

Kto z pamiętających PRL mógł przypuścić, że dożyje czasów, w których młodzi będą pytać: „Lenin? A co to takiego?”. Słodką muzyką brzmią takie słowa w uszach osób w wieku 50+. Przywódca rewolucji bolszewickiej był przecież wszędzie, jego podobizny wyzierały z witryn sklepowych, spoglądały ze ścian zakładów pracy. Pomniki czerwonego wodza stały w niezliczonych miejscowościach, a jego statuetki zdobiły biurka partyjnych działaczy. Wszechobecne hasło „Lenin wiecznie żywy” przypominało ludziom: Porzućcie wszelką nadzieję – komunizm pozostanie z wami na zawsze. Jak to się można pomylić.

Dorobek wodza

10 kilometrów na południe od Moskwy, w miejscowości Gorki, konał Władimir Iljicz Uljanow – znany jako Lenin. Miał 54 lata, ale od miesięcy borykał się z problemami zdrowotnymi. Jego sprawność ucierpiała wskutek ran odniesionych w zamachu, mówiło się też po cichu, że jest leczony na kiłę. W końcu kolejne udary pozbawiły go możliwości aktywnego kierowania państwem. Poranek 21 stycznia 1924 roku nie wskazywał jednak, że to już. Lenin był aktywny, ale pod wieczór przyszły nagłe konwulsje. O godzinie 18.50 wódz rewolucji bolszewickiej zmarł.

Nie ma pewności co do bezpośredniej przyczyny śmierci. Nie wyklucza się, że otruto go z inspiracji Stalina, przed którym Lenin ostrzegał swoich towarzyszy. Dziś wiemy, że miał rację – Stalin okazał się potworem. Jednak to Lenin stworzył system represji obywateli. Jego konto obciąża powołanie do istnienia budzącej grozę Czeka, tajnej policji z Feliksem Dzierżyńskim na czele. To on wraz z Lwem Trockim opracował ideę „Gułagu”, podmiotu zarządzającego obozami dla wrogów ludu. On wreszcie, zgodnie z ideą Marksa, który nazywał religię „opium ludu”, rozpętał walkę z religią.

Na pierwszy ogień poszła Cerkiew prawosławna, ciesząca się w okresie caratu wyjątkowymi przywilejami. W chwili wybuchu rewolucji bolszewickiej w Rosji liczbę wyznawców prawosławia w tym kraju szacowano na ponad 110 milionów. W państwie funkcjonowało 48 tysięcy parafii prawosławnych, obsługiwanych przez 65 tys. duchownych. Liczba mnichów i mniszek sięgała 90 tys. W posiadaniu Cerkwi było 40 tys. szkół. Nie minie dekada, a z tej potęgi pozostaną jedynie zgliszcza. Jak to było możliwe?

Taki rozdział

Rewolucja lutowa, która obaliła carat, umożliwiła restaurację Patriarchatu Moskiewskiego, zniesionego jeszcze przez Piotra I, a pierwszym od dwóch stuleci patriarchą został metropolita moskiewski Tichon. Rząd Tymczasowy wprowadził wolność religii, co pozytywnie odczuli m.in. katolicy. Pomyślne zmiany trwały ledwie kilka miesięcy. Przewrót bolszewicki w listopadzie 1917 roku był początkiem koszmaru, którego istotnym elementem stała się wojna z religią. Zaczął się czas ciężkich represji, które najpierw odczuło rosyjskie prawosławie. Wynikało to z poczynionych przez Lenina założeń, który uważał religię za przeżytek utrudniający podburzenie ludu przeciw wszelkim formom ucisku. Cerkiew, z powodu jej wielowiekowego ścisłego związku z caratem, była szczególnie znienawidzona przez nową władzę.

„Państwo nie powinno mieć nic wspólnego z religią, stowarzyszenia religijne nie powinny mieć nic wspólnego z władzą państwową” – pisał wódz rewolucji. Zaznaczał, że nie powinno być żadnych subwencji państwowych na cele religijne. „Całkowity rozdział kościoła od państwa – oto zadanie, jakie stawia socjalistyczny proletariat współczesnemu państwu i współczesnemu kościołowi” – podkreślał Lenin.

Już drugiego dnia po wybuchu rewolucji bolszewicki rząd ogłosił nacjonalizację ziemi cerkiewnej i klasztornej. Zaraz też zaczęły się napady na duchownych. Na początku 1918 roku pijani żołnierze zamordowali Władimira, metropolitę Kijowa. Mnożyły się napaści na cerkwie. Świątynie były plądrowane i podpalane.

Patriarcha Tichon, który chciał trzymać się z dala od polityki, zdał sobie sprawę, że polityka zaciska Cerkwi pętlę na szyi. 22 stycznia potępił „potwory w ludzkim ciele”, czyli „jawnych i skrytych wrogów prawdy Chrystusowej”. Obłożył anatemą prześladowców Cerkwi, ale słowo „bolszewicy” nie padło.

Nic to nie dało. Nazajutrz zaczął obowiązywać tzw. Dekret o rozdziale Kościoła od państwa, wskutek którego Cerkiew i wszystkie inne Kościoły utraciły osobowość prawną. Instytucjom religijnym odebrano wszelki majątek. Świątynie wraz z całym wyposażeniem stały się własnością państwa. Duchowni zostali pozbawieni dochodów, odebrano im też prawa obywatelskie, m.in. nie mogli brać udziału w wyborach. Zakazano im funkcjonowania w ramach zorganizowanych ogólnokrajowych struktur.

W kolejnych instrukcjach zabroniono nauczania religii osób poniżej 18 roku życia. Nieletnim w ogóle nie wolno było praktykować, natomiast osobom dorosłym zabroniono zbiorowych praktyk religijnych w domach prywatnych.

W miarę czasu nasilały się akty agresji pod adresem wierzących. Cerkwie i klasztory coraz częściej padały ofiarą napadów rabunkowych, zazwyczaj ze strony żołnierzy. Próby sprzeciwu kończyły się tragicznie. W pierwszej połowie 1918 roku z tego powodu zginęło blisko 700 osób. Do końca 1920 roku w Rosji Sowieckiej zamordowano 32 biskupów prawosławnych, często po bestialskich torturach.

W pierwszym okresie władzy Lenina Kościół katolicki mógł względnie funkcjonować. 30 maja 1918 roku ulicami Piotrogrodu przeszła jeszcze procesja Bożego Ciała pod przewodnictwem katolickiego metropolity Edwarda von Roppa. Niebawem jednak władze przeprowadziły dwukrotnie rewizję w rezydencji hierarchy, co było odpowiedzią na jego protesty wobec prób cenzurowania kazań. W kwietniu następnego roku został aresztowany. Interwencje zagraniczne prawdopodobnie ocaliły go przed rozstrzelaniem. Wskutek negocjacji został przekazany Polsce.

Konfiskaty i kłamstwa

W latach 1921–1922 spadła na bolszewicką Rosję klęska głodu. Mimo prześladowań, Cerkiew próbowała pomagać. Patriarcha Tichon zaproponował przekazanie na pomoc głodującym kosztowności cerkiewnych, z wyjątkiem poświęconych naczyń, których wydanie byłoby świętokradztwem. Wykorzystali to bolszewicy, ogłaszając, że Cerkiew nie chce pomagać głodującym, i rekwirując wszystko, włącznie z kielichami mszalnymi i innymi poświęconymi przedmiotami.

Konfiskaty objęły także kościoły katolickie i były w istocie brutalnym rabunkiem. Drzwi świątyń były rozbijane, tabernakula otwierane łomami, a Najświętszy Sakrament profanowany. Bolszewicy zabierali wszystko, co stanowiło jakąś wartość. Uzbrojone służby państwowe rozpędzały wiernych, bijąc ich i nierzadko strzelając do tłumu. W wyniku akcji śmierć poniosło ok. 2690 duchownych. Na temat ofiar wśród świeckich brak danych.

Wartość zagarniętych kosztowności okazała się znacznie niższa niż zakładano, a i tak żadne źródła nie potwierdzają, że zrabowany majątek posłużył w celu pomocy głodującym. Ale też nie o to chodziło, lecz o efekt propagandowy. Po zakończeniu rekwizycji odbyły się procesy pokazowe. Po tzw. procesie moskiewskim skazano na śmierć lub więzienie 16 księży. W jego następstwie zlikwidowano w ZSRR hierarchię Kościoła katolickiego.

W maju 1922 r. Lenin doznał pierwszego udaru, a pod koniec tego roku – drugiego. W konsekwencji wycofał się z czynnego życia politycznego. Władzę stopniowo zaczął przejmować Stalin, który kontynuował dzieło niszczenia religii, a szczególnie chrześcijaństwa. Największe prześladowania religijne przypadły na lata 1937–1941. W ich konsekwencji liczba duchownych z 24 tys. w roku 1936 spadła do 5665 w roku 1941. Spośród istniejących jeszcze 20 tys. obiektów sakralnych ocalało tylko tysiąc.

W konsekwencji największy kraj świata pogrążył się w mroku ateizmu i – jak zapowiedziała Maryja w Fatimie – rozszerzył swoje błędy po świecie. Wiele milionów ludzi zostało wyjałowionych duchowo, a mentalność „człowieka sowieckiego” zatruła życie społeczne całych państw i pokutuje do dzisiaj.

Pośrednio jest to dzieło Lenina, który osobiście nienawidził religii i była mu bliska idea śmierci Boga. Ale to on umarł, a jego faszerowane chemią szczątki wcale nie potwierdzają tezy, że „Lenin wiecznie żywy”. Przeciwnie – są świadectwem ludzkiej pychy, żałośnie szamocącej się w obliczu konieczności zmierzenia się z własnym przemijaniem. Przemijają też ideologie, pozostawiając po sobie krew i łzy niewinnych. I zawsze po czasie okazuje się, że „stoi krzyż, choć zmienia się świat”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: