Czy chrześcijaństwo koliduje z wegetarianizmem?

Franciszek Kucharczak

|

GN 02/2024

publikacja 11.01.2024 00:00

Czy katolik może być wegetarianinem? W odpowiedzi na to pytanie istotne są motywacje.

Im bliżej człowiekowi do Boga,  tym lepsze porozumienie znajduje on z naturą. Im bliżej człowiekowi do Boga, tym lepsze porozumienie znajduje on z naturą.
istockphoto

W kalendarzu świąt nietypowych 11 stycznia przypada Dzień Wegetarian. W potocznym rozumieniu chodzi o ludzi unikających spożywania mięsa, a odżywiających się pokarmami pochodzenia roślinnego i nabiałem. Ci, którzy powstrzymują się również od nabiału (a także od żelatyny, podpuszczki, czasem też miodu), to weganie. W ramach weganizmu występują witarianie, którzy jedzą warzywa i owoce tylko w stanie surowym. Weganizm w skrajnej formie polega na jedzeniu wyłącznie owoców, orzechów i nasion. Ludzi, którzy ograniczają się do takiego sposobu żywienia, nazywa się frutarianami.

Liczba wegetarian wzrasta. Szacuje się, że w Polsce liczba takich osób przekroczyła 2 miliony i są to najczęściej ludzie młodzi. Żeby wytrwać w takim trybie żywienia, wymagającym przecież sporo wyrzeczeń, trzeba silnej motywacji. Jest nią często stosunek do zwierząt. Wegetarianie najczęściej twierdzą, że człowiek nie ma prawa zabijać tych stworzeń.

Raj i po raju

Jak wegetarianizm ma się do chrześcijaństwa? Jeśli rozumieć go wyłącznie jako rodzaj diety, na przykład podejmowanej ze względów zdrowotnych albo dla zachowania figury, to nie zachodzi tu żaden konflikt. Powstrzymywanie się od mięsa, najczęściej okresowo, w związku z postem, ma swoje szacowne miejsce w tradycji chrześcijańskiej. Dietę bezmięsną utrzymują, z powodów ascetycznych, niektóre zakony o surowej regule, takie jak kameduli czy kartuzi. Tak rozumiany „wegetarianizm” Kościół oczywiście w pełni akceptuje. Nie koliduje też z chrześcijaństwem unikanie jedzenia mięsa z uwagi na cierpienia zwierząt. Nie jest z nim natomiast do pogodzenia motywacja wynikająca z zasad innych religii, na przykład z wiary w reinkarnację.

Źródłem konfliktów bywają niekiedy sami wegetarianie, którzy zarzucają „mięsożernym” niewrażliwość i okrucieństwo wobec zwierząt. Jedzenie mięsa nazywają czymś niegodnym i coraz częściej zaczynają domagać się zakazu jego sprzedaży. Czasem podejmują też debatę „teologiczną”, rozszerzając na przykład przykazanie „nie zabijaj” na zwierzęta. To nieuprawnione. Bibliści wskazują, że w piątym przykazaniu Dekalogu użyte zostało hebrajskie słowo rasah, które oznacza zabójstwo, morderstwo. Odnosi się ono do świadomego i celowego odebrania życia niewinnemu człowiekowi – i tylko człowiekowi.

Są jednak inne fragmenty w Biblii, na które wskazują niektórzy teologowie, a które według nich sugerują, że człowiek nie został stworzony jako istota mięsożerna. „Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona” – mówi Bóg w Księdze Rodzaju (1,29-30). Jeśli wizja ta oznaczałaby rajską harmonię, w której ludzie i zwierzęta zgodnie współistnieją, to ta sytuacja uległa zmianie po grzechu. Kilka rozdziałów dalej, już po katastrofie potopu, czytamy: „Wszelkie zaś zwierzę na ziemi i wszelkie ptactwo powietrzne niechaj się was boi i lęka. Wszystko, co się porusza na ziemi, i wszystkie ryby morskie zostały oddane wam we władanie. Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko” (9,2-3).

Status zwierząt

Zawarta w Biblii zgoda na zabijanie zwierząt w żadnym wypadku nie oznacza akceptacji zabijania bez wyraźnej potrzeby. Zwierzęta na kartach Starego Testamentu są traktowane poważnie. Na przykład władca Niniwy, poruszony ostrzeżeniem Jonasza, nakazuje post, który obejmuje nie tylko ludzi, ale także zwierzęta. Bóg tłumaczy Jonaszowi: „A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?” (Jon 4,11).

Zwierzęta w pewnych sytuacjach lepiej spełniają swoją rolę niż ludzie. „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie” – ubolewa prorok (Iz 1,3).

Daje do myślenia stwierdzenie św. Pawła: „Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia” (Rz 8,20-21). Mogłoby to oznaczać, że zabijanie zwierząt jest konsekwencją zepsucia natury przez grzech, co kiedyś znajdzie swój kres w wyzwoleniu, które przyniesie Chrystus.

Pewną zapowiedź tej przyszłej harmonii zawierają, jak się wydaje, doświadczenia niektórych świętych, szczególnie św. Franciszka czy św. Antoniego. Półlegendarne opowieści o ptakach słuchających ich kazań albo o wilku z Gubbio, który dał się przekonać Biedaczynie z Asyżu do zaniechania morderczego procederu, wskazują, że im bliżej człowiekowi do Boga, tym i z naturą znajduje on lepsze porozumienie.

Dla dobra ludzi

Wszystko to stanowi solidną podstawę do nauczania Kościoła, który zawsze podkreślał, że nie można traktować zwierząt jak rzeczy. Jasno formułuje to Katechizm Kościoła Katolickiego. „Zwierzęta, jak również rośliny i byty nieożywione, są z natury przeznaczone dla dobra wspólnego ludzkości w przeszłości, obecnie i w przyszłości” – czytamy (2415). Katechizm podkreśla jednak, że człowiek nie ma panowania absolutnego, i „określa je troska o jakość życia bliźniego, także przyszłych pokoleń; domaga się ono religijnego szacunku dla integralności stworzenia”. Zwierzęta są stworzeniami Bożymi, „przez samo swoje istnienie błogosławią Go i oddają Mu chwałę”. Ludzie są „zobowiązani do życzliwości wobec nich” (2416).

Już dzieci na religii uczy się, że nie wolno żadnych stworzeń męczyć. Należy minimalizować cierpienia zwierząt i nie należy ich zabijać bez wyraźnej potrzeby. Ale – trzeba to jasno powiedzieć – zabijać wolno i wolno jeść mięso zwierząt. Bóg powierzył zwierzęta panowaniu człowieka, „jest więc uprawnione wykorzystywanie zwierząt jako pokarmu i do wytwarzania odzieży. Można je oswajać, by towarzyszyły człowiekowi w jego pracach i rozrywkach” – przypomina katechizm. Uznaje też, że doświadczenia medyczne i naukowe na zwierzętach są praktykami moralnie dopuszczalnymi, „byle tylko mieściły się w rozsądnych granicach i przyczyniały się do leczenia i ratowania życia ludzkiego” (2417).

Istotny jest także fakt, że sam Jezus nie był wegetarianinem. Jadł ryby i polecał je łowić, brał też udział w ucztach. W jego przypowieściach pojawia się motyw zabijania zwierząt. „Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się” – mówi ojciec syna marnotrawnego. Zbawiciel też z całą pewnością spożywał baranka paschalnego. „Nic z tego, co z zewnątrz wchodzi do człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka i na zewnątrz się wydala” – wyjaśnia uczniom Jezus. Ewangelista dodaje: „Tak uznał wszystkie potrawy za czyste” (Mk 7,18-19). W innym miejscu Jezus zapewnia słuchaczy: „Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Mt 1,31).

Chrześcijaństwo jest religią wolności. Stąd św. Paweł sprzeciwia się fałszywej ascezie, napominając Kolosan: „Dlaczego (…) dajecie sobie narzucać nakazy: »Nie bierz ani nie kosztuj, ani nie dotykaj…!«? A przecież wszystko to są rzeczy [przeznaczone] do zniszczenia przez spożycie – [przepisy] według nakazów i nauk ludzkich” (Kol 20,22).

Nie ta duchowość

Obowiązek szacunku do stworzenia wynika z godności człowieka. Katechizm zaznacza: „Osoba ludzka, obdarzona duchową i nieśmiertelną duszą, jest jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego. Od chwili poczęcia jest ona przeznaczona do szczęścia wiecznego” (1703). Ta wyjątkowość człowieka jest dziś często kwestionowana, szczególnie wśród radykalnych aktywistów uznających zabijanie zwierząt za niedopuszczalne. W ich retoryce człowiek coraz częściej jest, owszem, wyjątkowy, ale jako szkodnik zagrażający planecie, najlepiej by więc było, gdyby ludzkość jak najszybciej wyginęła. Taka wizja człowieka nie ma nic wspólnego z chrześcijańską miłością do stworzenia. Nie ma też żadnego związku z duchowością św. Franciszka, który kochał świat stworzony ze względu na Stwórcę, a wśród stworzenia absolutny priorytet przyznawał człowiekowi, troszcząc się nade wszystko o jego wieczne zbawienie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.