„Zaufaj i puść”. Monika Górska podpowiada, jak odzyskać wolność i zdolność kochania całym sercem

Magdalena Dobrzyniak

|

GN 01/2024

publikacja 04.01.2024 00:00

Monice Górskiej kilka razy palił się życiowy grunt pod nogami. Trudnej sztuki zaufania uczy się wciąż na własnej historii, ale wie, że pisze ją Najlepszy Scenarzysta, który pragnie jej dobra. Dziennikarka, która wysłuchała tysięcy ludzkich opowieści, tym razem postanowiła opowiedzieć własną.

Monika Górska Zaufaj i puść Fabryka opowieści Poznań 2023 ss. 400 Monika Górska Zaufaj i puść Fabryka opowieści Poznań 2023 ss. 400

Jak ufać, kiedy świat się kończy? Komu zaufać, gdy rany zadaje najbliższy człowiek, a do samego siebie traci się… no właśnie – zaufanie? Czy Bogu ufa się raz na zawsze, bez kompromisów i warunków? W kulturze podejrzliwości i konkurencji, napędzani potrzebą kontrolowania wszystkiego, łypiąc na siebie wzajemnie spode łba i zakładając z góry złą wolę, ludzie mogą takich pytań w ogóle nie dosłyszeć. Sztuką jest więc najpierw usłyszeć, potem nie zignorować, a następnie wyruszyć na poszukiwanie odpowiedzi.

Skała Golgoty

W taką drogę wybrała się Monika Górska, dziennikarka, scenarzystka i reżyserka 160 filmów, mentorka i trenerka, mistrzyni opowiadania historii, które czynią świat odrobinę lepszym miejscem. Kiedyś przybliżała historie innych. Potem zaczęła uczyć ludzi, jak opowiadać swoje. Teraz w książkach opisuje własne historie. Zaufała niezawodnemu Przewodnikowi, który przeprowadził ją przez życiowe zakręty, hiobową rozpacz, niepewność i lęk. Zaufała i wypuściła z rąk… perfekcjonizm, kontrolę, skłonność do opracowywania własnych scenariuszy na życie i do skrupulatnego wypełniania ich punkt po punkcie. – Nie chodzi o to, by nie stawiać sobie celów i porzucić planowanie. Odkryłam po prostu, że to, co najpiękniejsze, przydarza mi się, kiedy ruszam w drogę, wypuszczam z rąk to, co w nich trzymam, i ufam. Wtedy po prostu rzeczy się dzieją. Dlatego tak często w moich opowieściach, jak refren, pojawiają się słowa: „No, sama bym sobie tego nie wymyśliła”. To są sytuacje, które totalnie przerastają moją wyobraźnię, i wtedy wiem, że Bóg daje mi znak – wyjaśnia autorka trylogii o zaufaniu. Pierwsza część cyklu pod tytułem „Zaufaj” ukazała się jakiś czas temu i szybko się wyprzedała. Druga część opowieści – „Zaufaj i puść” – właśnie ma swoją premierę. Książkę można kupić na stronie fabrykaopowiesci.pl/zaufaj.

Monika Górska opowiada w tych książkach własne historie i historie ludzi, których spotkała na swojej duchowej drodze, również świętych, takich jak Mała Arabka, Matka Teresa z Kalkuty, Jan Paweł II czy Teresa od Dzieciątka Jezus.

Nie uważa się za ekspertkę od cnoty ufności, choć jej zaufanie do siebie, do świata, do samego Boga bywało wystawiane na ciężką próbę. – Parę razy zostałam mocno skrzywdzona właśnie dlatego, że zaufałam. Jakby życie chciało mi pokazać, że lepiej nie ufać, że bezpieczniej jest wszystko dokładnie sprawdzać – przyznaje M. Górska. Choćby wtedy, gdy kilka godzin po porodzie dziecka dowiedziała się z rozmowy telefonicznej, że została porzucona przez ukochanego. – Choć udawałam przed sobą, że tak nie jest, żyłam w poczuciu krzywdy i odrzucenia. Zbyt często koncentrowałam się na tym, czego mi brakuje, na zranieniach, i taki bagaż niosłam – opowiada. Mimo wszystko jednak wierzyła, że Jezus jest po jej stronie i chce dla niej dobrze. Nie oskarżała Go o to, co jej się przytrafiało, w bolesnych wydarzeniach upatrując raczej konsekwencji własnych wyborów. Czy to było proste? Wręcz przeciwnie. Przed tym, co było łatwe do przyjęcia na poziomie rozumu, wciąż wzdragało się nieufne, zranione serce.

Wszystko się zmieniło, gdy Monika Górska dotknęła skały Golgoty. Na pielgrzymkę do Ziemi Świętej namówił ją w 2018 roku Marek Kamiński, gdy kobieta przeżywała dotkliwą porażkę biznesową. Spontaniczna decyzja okazała się początkiem życiowego przewrotu kopernikańskiego. Monika Górska kupiła bilet i wyruszyła na czterodniowy szlak śladami Jezusa z Nazaretu.

– W Jerozolimie mnóstwo ludzi. Czekałam w nocy, by trafić na moment, kiedy przy skale Golgoty będzie mniej pielgrzymów, chciałam się spokojnie pomodlić. Zanim zanurzyłam rękę w otworze skrywającym kamień, który był świadkiem śmierci Chrystusa, poczułam, że moje życie za kilka sekund zmieni się totalnie – wspomina dziennikarka. Podobnie jak wtedy, gdy jej auto wpadło w poślizg i w przeraźliwie jasnym błysku świadomości zrozumiała, że za moment świat przewróci się do góry nogami. – Po tym wypadku przez rok najpierw leżałam, potem był wózek inwalidzki, potem długa rehabilitacja i kule – mówi o kolejnej próbie Hioba.

Kiedy więc dotknęła skały Golgoty, niemal fizycznie poczuła, że spada z niej cały ciężar niezagojonych ran, poczucia krzywdy i odrzucenia. Zrozumiała, że nie jest sama, że nie musi dźwigać swojego ciężaru. Wystarczy zaufać Jezusowi, bo w Jego ranach są i jej rany, a w swojej drodze krzyżowej dźwigał również jej krzyż.

Bóg mówi: Sprawdzam

To był zaledwie pierwszy krok. O tym, że warto zaufać najlepszemu Scenarzyście, bo On wie, co dla niej dobre, Monika Górska przekonywała się dzień po dniu. „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha” – wyczytała w Ewangelii. I zaczęła wsłuchiwać się w przekaz, który Pan kierował do niej dyskretnie przez piękno przyrody, spotkania z ludźmi, zwyczajne sytuacje. Z uważną wrażliwością wyłapywała impulsy i znaki, które mówiły jej, że warto za nimi iść. Uczyła się patrzenia na świat, na ludzi i wydarzenia przez pryzmat zaufania. Jak rozpoznawała, że przez różne sytuacje – czasem zwyczajne, czasem zabawne, a czasami absurdalne – sam Bóg ją zaprasza? – Ewangelicznie. „Po owocach poznacie” – odpowiada z przekonaniem. Profesjonalny rybak Piotr też, wbrew logice, na słowa Nieznajomego na brzegu jeszcze raz zarzucił sieć. I wyłowił 153 ryby! – Jeśli szłam za jakimś impulsem, nawet wbrew rozsądkowi, i okazywało się, że dzieją się wtedy dobre rzeczy, wiedziałam, że to znak od Niego. A jeśli nie? Zawsze można się cofnąć i pójść inną drogą – mówi o ryzyku podejmowanych w kluczu zaufania decyzji.

– Napisałam tę trylogię, by ludzie w moich historiach mogli złapać kontakt ze swoimi. Trochę jak w lustrze, bo świat i ludzie są jak lustro, w którym można zobaczyć Pana Boga bardzo wyraźnie – wyjaśnia autorka cyklu. Wystarczy tylko – jak w filmie czy na fotografii – „przeostrzyć”: spojrzeć na to, co widzimy, pod innym kątem. Jakbyśmy zmieniali okulary.

Pisała książki w Tabgha, nad jeziorem Galilejskim, w miejscu dokładnie opisanym w ostatnim rozdziale Ewangelii św. Jana. Dobrze pamięta ten moment, kiedy skończyła pracę. Szła na Mszę św. i zobaczyła sączące się przez gałęzie drzewa oliwnego promienie wschodzącego słońca. – Nagle dotarło do mnie, o co chodzi z tym zaufaniem. Wiadomo, Jezus nas prowadzi, działa Opatrzność Boża, jest coś takiego, jak Jego wola i nasza zgoda na nią. Ale dotarło do mnie, że w zaufaniu chodzi przede wszystkim o miłość. Jeśli ufam Bogu, że mnie kocha, to czuję się bezpiecznie. A kiedy człowiek ma poczucie bezpieczeństwa, przestaje się bać. Dopiero wtedy, gdy mija lęk, możemy otworzyć się na miłość: do siebie, do innych, do Boga – dzieli się swoim doświadczeniem autorka książki „Zaufaj i puść”, przekonana, że jeśli człowiek jest pewien miłości Boga, to może udźwignąć wszystko.

– Im bardziej ufam, tym łatwiej zaufać – mówi o swojej drodze M. Górska. Tyle czasami wystarczy, by odkryć niezwykłość Boga, który jest wszechmocny, a jednocześnie delikatny, niczego nie narzuca i do niczego nie zmusza. – To nie tylko moje doświadczenie. Tak wiele osób mi opowiada, że nawet jeśli jest to trudne, i nawet jeśli nie sercem, tylko ustami mówimy: „Bądź wola Twoja”, jeśli prosimy: „Jezu, pomóż mi Tobie ufać”, to On rzeczywiście pomaga – przekonuje mentorka.

Uczyniwszy na wieki wybór

Zaufanie to wybór. To świadoma, płynąca z głębi serca decyzja, by na miłość odpowiadać ufnością. – To nie jest tak, że po dotknięciu skały Golgoty spłynęło nagle wielkie światło i przeobraziło moje życie, a potem nastąpił powrót do rzeczywistości i wszystko jest jak dawniej. Po pięciu latach, które upłynęły od tamtego doświadczenia, mogę powiedzieć tyle, parafrazując Jerzego Lieberta, że raz zaufawszy Bogu, w każdej chwili muszę Mu ufać na nowo – precyzuje.

Człowiek nie jest z kamienia. Czasem się boi, czasem ulega słabości, pokusom, nie wie, co robić i w jakim kierunku iść, czasem ponoszą go emocje, cierpi i rozpamiętuje krzywdy, czuje się przytłoczony życiem, zraniony i samotny. – Z emocjami tak jest, że nieraz łatwo przejmować im nad nami kontrolę. Z nich rodzą się nasze myśli, a za myślami idą nasze działania. Ale kiedy mówię: „Jezu, nie wiem, co się ze mną dzieje, nie wiem, co się wydarzy, ale po prostu ufam, że Ty wyprowadzisz z tego największe dobro”, dzieją się wielkie rzeczy – twierdzi M. Górska i przytacza słowa angielskiej mistyczki Julianny z Norwich: „Wszystko będzie dobrze”. To nie jest pusty slogan, banał, którym posługujemy się, gdy nie wiemy, jak pomóc drugiemu człowiekowi. „Wszystko będzie dobrze” – tak mówił Bóg do Julianny z Norwich i te same słowa kieruje do nas: „Ja to potrafię, mogę zrobić i zrobię, a ty to zobaczysz”.

– Jestem bardzo lękową osobą, taką „lękoholiczką” na odwyku. Przez lata poziom mojego niepokoju i strachu był bardzo wysoki, ale dziś mogę powiedzieć z całym przekonaniem: „Wszystko będzie dobrze”, bo wiem, że Jezus może to sprawić. Dla Niego nie ma nic niemożliwego. Jego czas jest po prostu inny od naszego. Czasem trzeba po prostu cierpliwie poczekać. Jest we mnie teraz, po tych pięciu latach, wielki spokój, dosłownie czuję, jak moje serce się rozszerza, jak oddycham swobodnie, pełną piersią – wyznaje pisarka. Wreszcie przestała się zamartwiać tym, co było wczoraj, i tym, co będzie jutro. I zaczęła żyć w pełni tu i teraz.

Czy to naiwność? Jak podkreśla Monika Górska, ludzie nie przestaną się ranić, prędzej czy później obrywamy od życia, ale zaufanie Bogu, który kocha, daje wolność. Zdarzają się oczywiście momenty, kiedy to poczucie niknie jak we mgle, bo ciężary codzienności stają się niemal niemożliwe do udźwignięcia. Co wtedy? – Nic. Trzeba to przeczekać. Powiedzieć Jezusowi: „Wszystko mnie przerasta”. I po prostu z ufnością dać czasowi czas. To minie. Warto jednak wtedy zadbać o siebie, o najbardziej elementarne potrzeby ciała. Wyspać się. Najeść. Pójść na spacer. Zatrzymać się na chwilę w samotności i ciszy, żeby usłyszeć siebie. Wciąż zdarza mi się nie wiedzieć, co robić, pobłądzić w jakichś manowcach czy upaść. Pierwsza zasada, jaką wtedy stosuję – jak się jest w dole, to nie kopać dalej. By tego dołu nie pogłębiać. Zaufać i puścić. Ale to nie znaczy być biernym, tylko siać tak dobrze, jak się tylko potrafi. Nie kolorować liści, by przyszło już lato. I zostawić owoce Najlepszemu Ogrodnikowi.

Idąc samotnie szlakiem Jezusa w Galilei, od Nazaretu po Kafarnaum, wzdłuż jeziora Galilejskiego, Monika Górska odkryła, jak ważne jest wypuszczanie z rąk tego, czego się kurczowo w życiu uczepiliśmy. Zaufaj i puść – to element życiowej postawy, dzięki któremu odzyskujemy wolność i zdolność kochania całym sercem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.