Reżyser filmu „Powstaniec 1863”: Ks. gen. Stanisław Brzóska to aktualny bohater

GN 01/2024

publikacja 04.01.2024 00:00

– Zależało nam, by prawdy w filmie było jak najwięcej. Odstępstwa są nieliczne – mówi Tadeusz Syka, reżyser filmu „Powstaniec 1863”.

Reżyser filmu „Powstaniec 1863”: Ks. gen. Stanisław Brzóska to aktualny bohater Jakub Szymczuk /FOTO GOść

Edward Kabiesz: Co zadecydowało, że zrealizował Pan film o powstaniu styczniowym?

Tadeusz Syka:
Kiedy w lutym 2022 roku wybuchła wojna w Ukrainie, temat nabrał zupełnie nowego znaczenia. Tę produkcję trzeba było po prostu zrobić, bo jest niesamowicie aktualna. 160 lat temu my, Polacy, byliśmy w dokładnie takiej samej sytuacji, mieliśmy tego samego wroga, była ta sama geopolityka, te same perfidne metody walki – zarówno tej militarnej, jak i informacyjnej. Przez lata zmieniły się tylko narzędzia, broń, ale cały czas to jest ta sama Rosja. I to wydało mi się bardzo aktualne. Tym bardziej że nikt nam nie pomógł. Tu jest inaczej, bo Ukrainie pomagają Stany Zjednoczone i państwa członkowskie NATO, także Polska. Ukraińcy mają szansę, myśmy jej nie posiadali. Do tego jest bardzo aktualny i dosłownie filmowy bohater – ks. gen. Stanisław Brzóska.

Wówczas sytuacja Polski była jednak inna. Ukraińcy mają własne państwo, Polska była pod zaborami.

Ta wojna toczy się o to, by to państwo wreszcie się wykreowało. Z moich rozmów z Ukraińcami, zgłębiania literatury i źródeł wynika, że oni cały czas szukają własnej tożsamości, którą będzie odcięcie się od Rosji.

Czy ta wojna była głównym impulsem do powstania filmu?

W grudniu 2020 roku odkryłem postać ks. Brzóski. Widziałem jego dwie fotografie. Pierwsza przedstawiała grzecznego, ładnie uczesanego księdza. Na drugim zdjęciu, zrobionym dwa lata później, dostrzegamy go z przestrzeloną ręką, posiniaczoną twarzą i poszarpaną czamarą. To doskonały łuk przemiany w bohatera. Od razu przyszło mi na myśl, by dokonać filmowej realizacji o nim, ale bałem się epoki. Skąd wziąć te kostiumy, jak zrobić kosztowną scenografię, trzeba czekać na śnieg na planie i tak dalej... Kiedy dwa lata później wybuchła wojna, zadzwonił do mnie jeden z kluczowych polskich reżyserów, który wiedział, że przymierzam się do tego projektu, i powiedział: „Wie Pan, że nie może się już cofnąć. To jest aktualny film”. W trakcie prac nad scenariuszem zobaczyłem, że filmów na temat powstania styczniowego jest niewiele, a ostatni, zrobiony 30 lat temu, kandydował do Oscara.

W czasie powstania styczniowego odznaczyło się wielu dowódców. Dlaczego na bohatera filmu został wybrany ks. Brzóska? Kim dla Pana jest ten ksiądz?

Po pierwsze, od strony historycznej i militarnej, jest on także znanym dowódcą. Jego fotografie, reprodukowane w bardzo szerokim zakresie, obiegły cały świat. Powstanie styczniowe, równolegle z wojną secesyjną, to początek zdjęć na świecie. Te fotografie były również zbierane przez Rosjan, czego przykładem jest słynny „Album policmajstra”. Księdza Brzóskę wybrałem dlatego, że żaden inny dowódca nie miał takiego dylematu. Przecież rolą dowódcy jest prowadzenie ludzi do walki, natomiast ksiądz ma podnosić tych ludzi na duchu, udzielać sakramentów. W noc wybuchu powstania, 22 stycznia 1863 roku, Brzóska został poproszony o udzielenie błogosławieństwa in articulo mortis setkom powstańców we dworze na Mazowszu. Kiedy tam dotarł, powstańcy oświadczyli, że czekają na swojego dowódcę, który jeszcze do nich nie dotarł. Po bezowocnym oczekiwaniu jednomyślnie wybrali księdza na dowódcę ataku na rosyjski garnizon w Łukowie. Przeprowadził akcję bez strat własnych. Zdobył najnowocześniejsze karabiny i proch. Tu nie trzeba wielkiej wyobraźni, by dostrzec, że towarzyszy temu akcja, dynamika. Duchowny, który zszedł z ambony, ni stąd, ni zowąd zaczął przewodzić oddziałem. Władze powstania dostrzegły w nim potencjał, został naczelnym kapelanem i otrzymał nominację oficerską. Pochodził z drobnej szlachty, nieobca była mu doskonała jazda konna, bo wtedy wszyscy wiedzieli, jak się jeździ konno, jak się poluje, czyli mieli obycie z bronią, wiedzieli, co to jest fechtunek. On to przygotowanie miał.

Czy biskup Szymański wspomagał Brzóskę?

Oczywiście, ale musiał to robić bardzo dyskretnie i sprytnie, ponieważ szachowali go Rosjanie. Żądali wydania ks. Brzóski, jego suspendowania. Biskup Szymański wiedział, że będą go czekały represje. Można powiedzieć, że krył ks. Brzóskę aż do samego końca. Należy zauważyć, że Traugutta powieszono w sierpniu 1864 roku, a Brzóskę złapano w kwietniu 1865 r. Zwróćmy uwagę na to, ile czasu upłynęło pomiędzy tymi wydarzeniami.

W jakiej mierze film odzwierciedla fakty, a co jest w nim fikcją? Jak przygotowywał się Pan do napisania scenariusza?

Korzystaliśmy właściwie ze wszystkich dostępnych źródeł. Stosowaliśmy się do hollywoodzkiej zasady: „Nie pozwól, żeby prawda zaburzyła twoją opowieść”. Nam zależało, by tej prawdy w produkcji było jak najwięcej. Odstępstwa są nieliczne. Jedno z nich dotyczy postaci Franciszka Wilczyńskiego, wiernego adiutanta ks. Brzóski. W filmie uczyniłem z niego kuzyna księdza. Scena ich śmierci w filmie wygląda inaczej, niż było naprawdę. W rzeczywistości powieszono ich razem. Najpierw Brzóskę, a później Wilczyńskiego.

Czy przemówienie wygłoszone przez ks. Brzóskę pod szubienicą jest oryginalne?

Oryginalne, odtworzone na podstawie przekazów. W pewnym momencie zostało zagłuszone przez dobosza spod szubienicy.

Dlaczego wprowadził Pan wątek weterana, który bierze udział w Bitwie Warszawskiej?

Wątek weteranów w polskiej kinematografii nie istnieje. A to jest historia autentyczna, bo byli chłopcy, którzy walczyli w powstaniu styczniowym, mając 14–17 lat, i dożyli niepodległości ojczyzny. Około 300 z ponad 3000 żyjących powstańców wstąpiło do wojska na ochotnika w czasie obrony Warszawy w roku 1920.

Gdzie realizowano zdjęcia do filmu?

Na Mazowszu, Podlasiu i Lubelszczyźnie, na poligonach wojskowych w tych województwach. Nasze kamery zajrzały do Łazienek Królewskich, Muzeum Wsi Radomskiej, Muzeum Budownictwa Drewnianego „Skansen” w Suchej koło Siedlec, a także do twierdzy Modlin.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.