Osłaniał nie tylko prymasa. 2024 Rokiem Arcybiskupa Antoniego Baraniaka

Andrzej Grajewski

|

GN 01/2024

publikacja 04.01.2024 00:00

Sejm ogłosił 2024 Rokiem Arcybiskupa Antoniego Baraniaka. To dobra okazja, aby przypomnieć postać niezwykłego kapłana, sekretarza dwóch prymasów, więźnia komunistycznego, metropolity poznańskiego. 1 stycznia minęła 120. rocznica jego urodzin.

Kard. Stefan Wyszyński i abp Antoni Baraniak opuszczają Rzym po beatyfikacji o. Maksymiliana Kolbe, październik 1971.  Kard. Stefan Wyszyński i abp Antoni Baraniak opuszczają Rzym po beatyfikacji o. Maksymiliana Kolbe, październik 1971.
Wojtek Laski /east news

Na zbiorowych zdjęciach czasem trudno go odnaleźć. Był niewielkiego wzrostu i stawał w tyle, gdy inni zajmowali pierwsze miejsce w szeregu. Na zdjęciach portretowych, których zachowało się sporo, uderzają niezwykłe skupienie bijące z jego twarzy oraz stan głębokiej kontemplacji, jakby jednocześnie przebywał w innej rzeczywistości. We wspomnieniach akcentowano, że był milczkiem, skrywającym swe emocje, a jednocześnie kimś bardzo wrażliwym, świetnym organizatorem i dobrym kaznodzieją. Podkreślał wagę duchowego dziedzictwa św. Jana Bosko, które ukształtowało go jako salezjanina.

Sekretarz dwóch prymasów

Urodził się 1 stycznia 1904 r. we wsi Sebastianowo niedaleko Śremu w Wielkopolsce, w rodzinie wielodzietnej. Rodzice wysłali go do gimnazjum salezjańskiego w Oświęcimiu, co zadecydowało o jego dalszych losach. W 1920 r. wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Salezjańskiego. Formację salezjańską zawsze uważał za najważniejszy fundament duchowy. Odbył studia teologiczne i prawnicze na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Już wtedy wyróżniał się błyskotliwą inteligencją, pracowitością, znajomością języków. 3 sierpnia 1930 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk abp. Adama Sapiehy w Krakowie i powrócił do Rzymu, aby kontynuować studia z prawa kanonicznego. Tam zwrócił na niego uwagę prymas Polski kard. August Hlond, także salezjanin. We wrześniu 1933 r. powołał go na swego sekretarza i tę funkcję ks. Baraniak pełnił u jego boku do końca życia kardynała.

Kard. Hlond miał do niego pełne zaufanie i wykorzystywał go w kontaktach z nuncjaturą apostolską i władzami państwowymi. Baraniak towarzyszył mu także w wojennej tułaczce. W Rzymie przygotowywał dla niego materiały, które prymas wykorzystywał w swych wystąpieniach w Radiu Watykańskim. Gdy w czerwcu 1940 r. kard. Hlond opuścił Rzym i udał się do Lourdes, jego sekretarz pojechał wraz z nim. Wrócili do kraju po wojnie i wtedy rola ks. Baraniaka u boku prymasa była jeszcze ważniejsza, gdyż czasy wymagały dyskrecji i działań poufnych, zarówno w kraju, jak i w Watykanie. Gdy zaś kard. Hlond umierał, ks. Baraniakowi powierzył ostatnią misję – przekazania do Watykanu informacji o tym, że chciałby, aby bp Stefan Wyszyński został jego następcą. Nowy prymas zdecydował się zostawić ks. Baraniaka u swego boku jako sekretarza i kapelana. Jak wspominał, był to „błogosławiony spadek po poprzedniku”. Otworzył mu także drogę do biskupstwa, gdyż wysunął jego kandydaturę na urząd biskupa pomocniczego archidiecezji gnieźnieńskiej, który wraz z sakrą ks. Baraniak otrzymał w lipcu 1951 r.

Oddanie Narodu Polskiego w niewolę Maryi na Jasnej Górze 3 maja 1966 r. Abp Baraniak w obecności przeora paulinów o. Teofila Krauze wkłada breve papieża Pawła VI do tuby, która zostanie umieszczona przy jasnogórskim obrazie.   Oddanie Narodu Polskiego w niewolę Maryi na Jasnej Górze 3 maja 1966 r. Abp Baraniak w obecności przeora paulinów o. Teofila Krauze wkłada breve papieża Pawła VI do tuby, która zostanie umieszczona przy jasnogórskim obrazie.
archiwum Jasnej Góry, reprodukcja Henryk Przondziono /Foto Gość

Cena niezłomności

Biskup Baraniak został aresztowany 26 września 1953 r., kilkanaście godzin po tym, kiedy funkcjonariusze UB przyszli po prymasa do jego rezydencji na ul. Miodowej w Warszawie. O ile jednak kard. Wyszyńskiego zawieziono do opuszczonego klasztoru w Rywałdzie, o tyle bp Baraniak trafił do aresztu śledczego bezpieki przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Znalazł się w pustej betonowej celi, w której były prycza, taboret, dzban wody z miednicą i kibel. Śledztwo przeciwko niemu prowadził doświadczony oficer Departamentu VII Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego kpt. Władysław Zdanowicz. Biskupowi zarzucano między innymi, że pośredniczył w kontaktach prymasa Hlonda z przywódcami Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” oraz przekazywał do Watykanu informacje o stosunkach między państwem a Kościołem.

Plan śledztwa zakładał, że zeznania bp. Baraniaka będą wykorzystane w procesie przeciwko kard. Wyszyńskiemu. Ten plan się jednak nie powiódł. Pomimo 145 przesłuchań przeprowadzonych w ciągu dwóch lat, ciągnących się przez wiele godzin, śledczym nie udało się wydobyć od uwięzionego biskupa zeznań kompromitujących prymasa Polski. W tym czasie biskup nie miał żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym. Zachował się suchy, ale jakże dramatyczny w swej wymowie list napisany przez niego 4 lipca 1955 r. do naczelnika Wydziału Śledczego, w którym prosi o możliwość widzenia z rodziną oraz prowadzenia korespondencji z nią. Jak pisze, przebywa w więzieniu już 21 miesięcy i chciałby „wiedzieć coś o życiu i powodzeniu mojej rodziny”.

Nigdy nie opowiadał o pobycie w więzieniu. Jedynie raz w Rzymie zwierzył się małej grupie polskich księży, że zastosowano wobec niego karę umieszczenia w tzw. ciemnicy. Zamknięto go na kilka dni w wilgotnej, pozbawionej okien piwnicy. Jednak ze świadectwa dwóch lekarek, które go później leczyły, wiemy, że miał na plecach kilka głębokich blizn, pozostałość po torturach, jakie wobec niego stosowano w trakcie przesłuchań. W sierpniu 1954 r. jego stan zdrowia był tak zły, że trafił do więziennego szpitala, gdzie przebywał do maja 1955 r. 29 grudnia 1955 r., kiedy w kraju zaczęły się pewne oznaki ocieplenia politycznego, biskupa zwolniono z więzienia. Decyzję w jego sprawie podjął premier Józef Cyrankiewicz.

Bp. Baraniakowi pozwolono zamieszkać w domu salezjańskim w Marszałkach w Wielkopolsce. Zwolnienie nie oznaczało, że był wolny. Nie mógł opuszczać domu, ale miał możliwość spotykania się ze współbraćmi, przyjeżdżali do niego także biskupi. W końcu marca 1956 r. pozwolono mu wyjechać na kurację do Krynicy. Zamieszkał w domu sióstr elżbietanek, nadal inwigilowany i obserwowany przez bezpiekę. 26 kwietnia 1956 r. Prokuratura Wojskowa w Warszawie, która prowadziła jego sprawę, zdecydowała o umorzeniu śledztwa z braku jakichkolwiek dowodów winy. Po uwolnieniu prymasa z Komańczy pozwolono bp. Baraniakowi wrócić do Warszawy. 1 listopada 1956 r. podjął obowiązki kierownika Sekretariatu Prymasa.

Kardynał Wyszyński był świadom roli, jaką w tamtym okresie odgrywał bp Baraniak. W homilii, którą wygłosił w czasie pogrzebu swego byłego sekretarza, powiedział, że w 1953 r. bp Baraniak był dla niego „niejako osłoną”. „Na niego bowiem spadły główne oskarżenia i zarzuty, podczas gdy mnie w moim odosobnieniu przez trzy lata oszczędzano. Nie oszczędzano natomiast biskupa Antoniego. W 1956 r. wrócił na Miodową tak wycieńczony, że już nigdy nie odbudował swej egzystencji psychofizycznej”.

Jego głos był słuchany

Heroiczny okres w biografii bp. Baraniaka otworzył mu w maju 1957 r. drogę do urzędu arcybiskupa metropolity poznańskiego. Władze zgodziły się na papieską nominację, gdyż sądziły, że słabego zdrowia i wycieńczony więzieniem hierarcha nie będzie miał sił, aby zarządzać archidiecezją i metropolią. Po raz kolejny komuniści go nie docenili. Chociaż do pełni zdrowia nigdy nie wrócił, zachował pasję i energię, pełniąc przez kolejnych dwadzieścia lat urząd metropolity poznańskiego. Jego ingres w październiku 1957 r. stał się prawdziwą podróżą triumfalną przez całą archidiecezję poznańską. Wszędzie witały go ogromne tłumy jako niezłomnego obrońcę wiary i Kościoła.

Podzielał wizję prymasa, aby okres przed Millenium Chrztu Polski wypełnić przygotowaniami duchowymi. Bliska mu była także maryjność kard. Wyszyńskiego, co pomogło w prowadzeniu wielu akcji duszpasterskich w ramach Wielkiej Nowenny. Główne kościelne obchody Millenium rozpoczęły się w Gnieźnie i Poznaniu, pierwszych stolicach Polski. W tym czasie władze zorganizowały konkurencyjne obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego. 16 i 17 kwietnia 1966 r. wielotysięczny tłum brał udział w Poznaniu w uroczystościach, których centralnym punktem była procesja ze Starówki na Ostrów Tumski z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Na tym tle uroczystości państwowe wypadły bardzo blado. Uroczystości poznańskie stanowiły znakomity wstęp do kolejnych punktów obchodów Millenium.

Abp Baraniak brał także aktywny udział w Soborze Watykańskim II, wzywając do stanowczego głosu Kościoła w obronie chrześcijan prześladowanych w krajach komunistycznych. W swym programie duszpasterskim abp Baraniak wiele uwagi poświęcił wychowaniu młodzieży, co wynikało z jego salezjańskiego powołania. Podobnie jak kard. Hlond, wpisał w swoją biskupią dewizę salezjańskie zawołanie: Da mihi animas, caetera tolle („Daj mi duszę, resztę zabierz”). Udało mu się zorganizować duszpasterstwo stanowe oraz katechizację młodzieży, co nie było łatwe, gdy lekcje religii zostały ponownie usunięte ze szkół i trzeba było organizować nauczanie w salkach. W ciągu dwudziestu lat udało mu się erygować 29 nowych parafii i wybudować osiem kościołów. Jednym z najważniejszych dokonań abp. Baraniaka było zorganizowanie w 1968 r. I Powojennego Synodu Archidiecezji Poznańskiej, w którym po raz pierwszy wzięli udział także ludzie świeccy. Uchwalone wówczas Statuty Synodu Archidiecezji Poznańskiej do dzisiaj są aktualne. Przez wiele lat zabiegał o utworzenie w Poznaniu Papieskiego Wydziału Teologicznego, co zakończyło się sukcesem w 1974 r. Podnosiło to rangę miejscowego środowiska akademickiego i ułatwiało kształcenie katechetów w archidiecezji poznańskiej. W episkopacie należał do tej jego części, która domagała się twardego negocjowania z władzami komunistycznymi. Po 1970 r. przestrzegał przed uleganiem złudzeniom o rzekomej liberalizacji ekipy Edwarda Gierka. Z rezerwą odnosił się do koncesjonowanych przez władze ruchów katolików świeckich, jak PAX czy ChSS, ale i działaczom krakowskiego Znaku zbytnio nie ufał.

Wiosną 1977 r. wykryto u niego nowotwór. Zmarł 13 sierpnia 1977 r. w klinice w Poznaniu. W pogrzebie na Ostrowie Tumskim w Poznaniu wzięły udział tysiące ludzi i wielu biskupów z całej Polski. Został pochowany w podziemiach archikatedry.

Z perspektywy lat widać, że bp Baraniak swą postawą w więzieniu chronił nie tylko prymasa Polski, ale cały Kościół w Polsce. Gdyby załamał się i doszło do procesu, w którym na ławie oskarżonych zasiadłby także kard. Wyszyński, byłby to potężny cios dla całej wspólnoty katolickiej. Jego samotne męczeństwo ocaliło Kościół w Polsce przed dalszą dezintegracją i zniewoleniem. Dlatego ten skromny, nigdy nieobnoszący się ze swym cierpieniem biskup powinien stać się jednym z symboli narodowego oporu w czasach komunizmu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.