„Gość Niedzielny” z wizytą w Greccio. To tu św. Franciszek zbudował pierwszą stajenkę

Marcin Jakimowicz

|

GN 51/2023

publikacja 21.12.2023 00:00

„Noc stała się widna jak dzień, rozkoszna dla ludzi i zwierząt” – notował Tomasz z Celano. Ruszyliśmy do Greccio po śladach Biedaczyny, by zobaczyć to u źródła i przeczytać „Ewangelię bez komentarza”.

Góry Lacjum parują, a sanktuarium w Greccio otulają chmury. Góry Lacjum parują, a sanktuarium w Greccio otulają chmury.
Henryk Przondziono /foto gość

Poza sezonem to zmoknięte jak kura miasteczko śpi. Jedynie bar kusi obłędnym zapachem kawy. Un bicchiere di vino e il classico panino – sączy się z głośników piosenka, którą śpiewa Jovanotti. Wino pozostawiam na wieczór. Teraz zamawiam un caffè. 1,10 euro. Polacy mieszkający w Italii zapewniają, że to jedyny tańszy produkt niż w Polsce.

Stajenka kojarzy się ze śniegiem. A tu, w Greccio, leje jak z cebra. Przeżyłem już klimaty Bożego Narodzenia w 30-stopniowym meksykańskim upale, teraz adoruję Nowonarodzonego w strugach deszczu.

Sam na sam

Gdy przestaje padać, zielone góry Lacjum parują w słońcu, a sanktuarium otulają chmury. Ten kontrast przypomina mi dewizę Biedaczyny: „Wszystkie ciemności świata nie zgaszą światła jednej świecy”.

To pierwszy kościół poświęcony Franciszkowi.   To pierwszy kościół poświęcony Franciszkowi.
Henryk Przondziono /foto gość

705 m n.p.m. Niecałe 1500 mieszkańców, którzy pochowali się przed deszczem w domach. Sporo z nich z tabliczką: Vendesi – na sprzedaż. By dotknąć misterium, musicie zastosować magiczne zaklęcie: „Poza sezonem”. Najlepiej od listopada do kwietnia, gdy Italia nie jest rozdeptywana przez 65 milionów turystów (to dane z ubiegłego roku). Jasne, możecie zmoknąć, będziecie zwiedzać „ogród Europy” opatuleni, bo wiatr wdziera się we wszelkie szczeliny, ale dzięki temu będziecie w tych miejscach sami. I być może choć w jednej setnej doświadczycie tego, co czuł mieszkający w wilgotnej grocie Franciszek. Z tą różnicą, że wieczorem wrócicie do ciepłego hotelu i nie będziecie spali z kamieniem podłożonym pod głowę, pilnując, czy nie zakrada się pod niego skorpion. Nasz przewodnik, o. Grzegorz Gwidon Hensel (na co dzień penitencjarz na Lateranie), opowiada, że gdy mieszkając w Umbrii, miał odprawić Mszę św., zauważył tego pajęczaka przyczepionego do ornatu.

Boże Narodzenie w strugach deszczu? Witajcie w Lacjum!   Boże Narodzenie w strugach deszczu? Witajcie w Lacjum!
Henryk Przondziono /foto gość

Jak to dobrze, że przyjechaliśmy właśnie teraz! Możemy poczuć się, jak Franciszek, który tu, w Greccio, przebywał o tej samej porze roku. Pamiętam, jak kiedyś zacząłem przeglądać w księgarni: „Pod słońcem Toskanii”, „Winnica w Toskanii”, „Mądrość Toskanii” „Toskania dzień po dniu”, „Wzgórza Toskanii”, „Lato w Toskanii”, „1000 dni w Toskanii”, „Za dużo słońca w Toskanii”, „Miłość w Toskanii”… Na szczęście Lacjum pozostaje wciąż dziewicze i niezadeptane. Spotykamy więcej kotów niż ludzi. Choć listopad ustępuje miejsca grudniowi, szaroburość nie kłuje w oczy jak nad Wisłą. Drzewa pozostały zielone.

Jestem tu osiem wieków po pierwszym przedstawieniu przez Biedaczynę Bożego Narodzenia, gdy – jak notował Tomasz z Celano – „Greccio stało się jakby nowym Betlejem”. Za chwilę ruszamy do Fonte Colombo, gdzie powstawała reguła. A wszystko w 800. rocznicę zatwierdzenia jej przez Honoriusza III bullą Solet annuere. Jak tu nie czuć wzruszenia?

Oglądamy wystawę szopek z całego świata.   Oglądamy wystawę szopek z całego świata.
Henryk Przondziono /foto gość

Dlaczego wybrał Greccio? „Dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze” – doskonale wiedział, co miał na myśli jego Mistrz. Przemierzał setki kilometrów, zdeptał Umbrię i Lacjum wzdłuż i wszerz. „Miłość Jezusa przynagla nas” – wołał za Pawłem. Przyszedł tu w 1223 roku prosto z Rzymu, gdzie w Santa Maria Maggiore adorował relikwie Żłóbka. Musiało być to dla niego ważne doświadczenie, skoro postanowił przenieść Boże Narodzenie do oddalonego o 100 kilometrów miasta.

Od kołyski

To również nasza marszruta. Przyjechaliśmy z Wiecznego Miasta, wprost od niezwykłej kołyski… Żłóbek, w którym swe pierwsze chwile na ziemi miał spędzać sam Mesjasz, wykonano z drewna klonu palestyńskiego. Pierwsze informacje na jego temat pochodzą z 248 roku. Jak zwykle, jeśli chodzi o bezcenne znaleziska Ziemi Świętej, w grę wchodzi jedno imię: Helena. To cesarzowa miała odnaleźć kołyskę przechowywaną pieczołowicie przez mieszkańców Betlejem i nakazać wybudowanie bazyliki Narodzenia Pańskiego, w której ją umieszczono. Gdy Palestyną zaczęli rządzić muzułmanie, patriarcha Miasta Pokoju św. Sofroniusz wysłał relikwie Cunabulum Domini (Kołyski Pana) do Rzymu. Ostatecznie spoczęły w kryształowej urnie w krypcie pod ołtarzem głównym bazyliki Matki Bożej Większej na Eskwilinie (tej samej, o której wybudowanie miała prosić papieża Liberiusza sama Maryja, potwierdzając to pragnienie cudem: śniegiem, który pokrył Rzym 4 sierpnia, wyznaczając przy tym kontury przyszłej świątyni). Do naszych czasów przetrwało pięć deseczek, które pozostały z najsłynniejszego żłóbka świata (cztery o długości 70 cm i jedna dłuższa o 10 centymetrów). Wedle badań mają rzeczywiście dwa tysiące lat. Co ciekawe, z inicjatywy papieża Franciszka część żłóbka Jezusa wróciła cztery lata temu do Betlejem.

W tej grocie „Greccio stało się jakby nowym Betlejem”.   W tej grocie „Greccio stało się jakby nowym Betlejem”.
Henryk Przondziono /foto gość

Kard. Grzegorz Ryś opisuje Greccio czterema słowami: liturgia, dziecięctwo, pokora i ubóstwo. – To właśnie ze względu na ubóstwo Franciszek najbardziej ukochał Boże Narodzenie – wyjaśnia. – Chciał, by żłób stał się ołtarzem Eucharystii, bo szopka stwarza scenerię, ale faktem Boże narodzenie staje się podczas Mszy! To istota tej inscenizacji. Franciszek zwrócił uwagę na to, że liturgia to nie jest teatr. Nie odgrywamy tego, że Pan Jezus się narodził. A za czasów Franciszka była ogromna pokusa, by z liturgii zrobić przedstawienie. Liturgia nie jest teatrem. My jesteśmy w Betlejem. Franciszek tym różni się od reszty świata, że bierze Ewangelię dosłownie. Na pierwszym roku seminarium przyszedł do nas kard. Macharski i powiedział: „Weźcie sobie na całe życie wzór z Franciszka. On napisał piątą Ewangelię – cztery Ewangelie bez komentarza”.

Tomasz z Celano pisze, że w Greccio Franciszek sam stał się „dzieckiem z Dziecięciem”. Bezbronność spotkała bezbronność, Ostatni – ostatniego, obnażony Pan niebiosów – tego, który nazywał siebie simplex et idiota.

Beeeeetlejem!

Biograf Franciszka notował: „Przyprowadzono wołu i osła. Uczczono prostotę, wysławiono ubóstwo, podkreślono pokorę. Był na owym terenie mąż imieniem Jan, dobrej sławy, a jeszcze lepszego życia, którego błogosławiony Franciszek kochał szczególną miłością, ponieważ mimo że w swojej ziemi był on szlachcicem i człowiekiem bardzo poważanym, jednak gardził szlachectwem cielesnym, natomiast szedł za szlachectwem ducha. Jego to właśnie, prawie na piętnaście dni przed Narodzeniem Pańskim, Franciszek poprosił do siebie i rzekł doń: »Przygotuj wszystko, co ci powiem. Chcę bowiem dokonać pamiątki Dziecięcia«”. I tak się zaczęło!

Poza sezonem miasteczko smacznie śpi.   Poza sezonem miasteczko smacznie śpi.
Henryk Przondziono /foto gość

O osła nie musiał się starać, bo przeciągłe ryki tych sympatycznych uparciuchów słychać na zielonych wzgórzach. „Nastał dzień radości, nadszedł czas wesela. Z wielu miejscowości zwołano braci” – pisał Tomasz z Celano. „Mężczyźni i kobiety, pełni rozradowania, według swej możności przygotowali świece i pochodnie dla oświetlenia nocy, co promienistą gwiazdą oświeciła niegdyś wszystkie dnie i lata. Głosy rozchodziły się po lesie, a skały odpowiadały echem na radosne okrzyki”. Biograf Franciszka wspomina, że wymawiał on słowo „Betlejem” jak… becząca owca: Beeeeetlejem!

Noc jak dzień

Nie lubię słowa „szopka”. Kojarzy się z czymś banalnym. Wyrażenie „niezła szopka” oznacza żenujące wydarzenie, a do krwiobiegu popkultury przeniknęły słowa „poziom jak na jasełkach”. Nie! To, co zainicjował Franciszek, nie miało nic wspólnego z banałem! – Centrum tego, co tu się wydarzyło, nie było przedstawienie szopki Bożego narodzenia, raczej przeżywanie Eucharystii w takich warunkach, w jakich narodził się sam Jezus – wyjaśnia o. Gwidon. – Wszystko było skoncentrowane na żywej obecności Pana Jezusa. Zachowały się opowieści, że ludzie widzieli, jak figurka ożywa w rękach Franciszka, który podczas tej Mszy Świętej czytał Ewangelię i głosił słowo Boże. Był diakonem i nigdy nie odważył się przyjąć święceń kapłańskich.

W Greccio oglądamy szopki z całego świata. Jesteśmy sami. Nie słychać głosów, które nagrałem, gdy montowano potężną stajenkę w gigantycznej franciszkańskiej bazylice w katowickich Panewnikach: „Barany przodem!”, „Uwaga! Wół zahaczył o okno, dajcie tego pierona na lewo!”, „Kaj niesiesz tego osła?”, „Dawać anioła!”, a bracia w brązowych habitach zamyślali się: „Najtrudniej jest rozciągnąć niebo”. Nic z tych rzeczy. Słychać krople deszczu. Bardzo sprzyja to kontemplowaniu tego, co wydarzyło się tu przed ośmiu wiekami.

Franciszek przyszedł do Greccio z Rzymu, gdzie w Santa Maria Maggiore adorował relikwie Żłóbka.   Franciszek przyszedł do Greccio z Rzymu, gdzie w Santa Maria Maggiore adorował relikwie Żłóbka.
Henryk Przondziono /foto gość

By liturgia mogła odbyć się na zewnątrz (po raz pierwszy!), potrzebna była zgoda papieża. To pokazuje, jakim zaufaniem następca Piotra obdarzył „ojca serafickiego”. To właśnie w Greccio papież Franciszek podpisał list Admirabile signum (dosł. „Godny podziwu”). „Święty Franciszek, z prostotą tego znaku, dokonał wielkiego dzieła ewangelizacji” − pisał, dodając, że szopka wywołuje wzruszenie, gdyż „ukazuje czułość Boga”. Gdy odwiedził grób świętego imiennika jako następca Piotra, był pierwszym, który wszedł do Sali Obnażenia, czyli miejsca, w którym młodziutki Bernardone zrzucił szlacheckie jedwabie i zrezygnował z zaszczytów. „Wszyscy mamy się obnażyć ze światowości” – powiedział wówczas.

Kamień na kamieniu

Ojciec Hensel pokazuje nam ambonę św. Bernardyna ze Sieny – wielkiego reformatora franciszkanów, oskarżanego o nadużywanie imienia Jezus. Obok la cantina – piwniczka, w której bracia podawali wino. Wspinamy się na piętro. – Jesteśmy w czasach Bonawentury, gdy klasztor rozrósł się (ma już drewniane przepierzenia). Modliło się tu więcej braci… Pewnego razu na Wielkanoc Franciszek przebrał się za żebraka. Bracia nie rozpoznali go, ale przyjęli, wyciągając w refektarzu drogą zastawę. A on usiadł na podłodze w popiele i powiedział: „Teraz czuję się jak prawdziwy brat mniejszy” – mówi o. Gwidon. Przypomina mi się stół, który widziałem na Kalatówkach, w pustelni Brata Alberta, który powtarzał: „Nisko siadać, mało jadać, dużo robić, mało gadać”. Stół miał wysokość… 12 centymetrów. Bracia, jedząc posiłki, siedzieli na podłodze.

XIII-wieczna stajenka z rzymskiej bazyliki w Santa Maria Maggiore.   XIII-wieczna stajenka z rzymskiej bazyliki w Santa Maria Maggiore.
Henryk Przondziono /foto gość

– To pierwszy kościół poświęcony Franciszkowi. Pomimo wielu remontów i przebudów nie zmieniono jego pierwotnej formy. Ponieważ stawiali go miejscowi, ma bardzo prostą konstrukcję – opowiada o. Gwidon, wskazując na beczkowe sklepienie. – A tu, na fresku, zapłakany Biedaczyna. Bracia często widzieli, jak płakał nad swymi grzechami, ale może to być związane z tym, że Franciszek chorował na oczy, które bracia leczyli, stosując drastyczne metody – na przykład przykładając mu do skroni rozpalone żelazo. Zniósł próbę „brata ognia” niezwykle mężnie.

Jak we Włoszech obchodzi się Boże Narodzenie? – pytamy, zjeżdżając w dolinę. – Nie jest tu popularna nasza tradycyjna wigilia – opowiada franciszkanin. – Szopki ukończone są już 8 grudnia (wówczas otwiera się ogromną wystawę w Asyżu), a wszystko to znika w Trzech Króli. Nie ma zwyczaju trzymania choinki czy szopki do Matki Boskiej Gromnicznej. W czasie świąt (sporo zależy od regionu) Włosi jedzą zupę z soczewicy, dania rybne (zwłaszcza w Neapolu) i koniecznie wszechobecne w sklepach spożywczych panettone, czyli słynne drożdżowe babki.

Przed chwilą w Greccio widziałem kolejny kamień, który służył Franciszkowi za poduszkę. – Spał na gołej skale, podkładając sobie pod głowę kamień – opowiada o. Hensel. – Bardzo symboliczne! On kochał takie rozpadliny, pęknięcia, wyłomy skalne. Bo dla niego skałą był Chrystus, a wejście w taką szczelinę było wejściem w Jego serce. Franciszek wchodził w ruinę, pęknięcie, by spotkać tam Pana. A o samym Greccio mawiał, że jest „bogate ubóstwem”.

Franciszek kochał takie rozpadliny, pęknięcia, wyłomy skalne – opowiada o. Hensel.   Franciszek kochał takie rozpadliny, pęknięcia, wyłomy skalne – opowiada o. Hensel.
Henryk Przondziono /foto gość
Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.