Świętość ciągle w drodze. Święta Rodzina nie była cukierkowata

Andrzej Macura

|

GN 51/2023

publikacja 21.12.2023 00:00

Byli święci i już? Nie. Józef i Maryja ciągle uczyli się Boga i rozpoznawania Jego woli. I raz powiedziane Mu „tak” powtarzali ciągle na nowo.

Józef i Maryja tworzyli Świętą Rodzinę nie tylko dlatego, że w niej przyszedł na świat Syn Boży. Oni sami byli święci, bo otwarci na pełnienie woli Bożej. Józef i Maryja tworzyli Świętą Rodzinę nie tylko dlatego, że w niej przyszedł na świat Syn Boży. Oni sami byli święci, bo otwarci na pełnienie woli Bożej.
roman koszowski/foto gość

Rodzina święta, więc wszystko było słodkie jak na kolorowym, ckliwym obrazku z dziecięcego modlitewnika? Pobrali się, na świat przyszło Dziecię, a potem żyli długo i szczęśliwie? Nic bardziej błędnego. Dzieje Świętej Rodziny z Nazaretu – bo tam, nie w Betlejem, spędzili większość swojego życia – to historia zmagania się z wieloma trudnościami. Józef i Maryja pewnie planowali niekoniecznie spokojne, ale całkiem zwyczajne życie. Włączeni w wielkie Boże plany, musieli zmagać się nie tylko ze zwyczajną, ludzką codziennością, ale i z przyjęciem woli Boga. Bo zajmować się Synem Bożym, który zstąpił na ziemię dla zbawienia ludzi, to był nie tylko zaszczyt, ale i trud.

Józef Sprawiedliwy

Rodzina. Jej podstawą są on i ona. I to, co każde z nich w ten związek wnosi. Józef i Maryja tworzyli Świętą Rodzinę nie tylko dlatego, że w niej przyszedł na świat Syn Boży. Oni sami byli święci. Bo otwarci na pełnienie woli Bożej. I dlatego są wzorem, pewnie raczej niedoścignionym, dla rodzin, które my sami tworzymy.

Niewiele o nich wiemy, a chrześcijańskie legendy, jakimi ich postaci z czasem obrosły, niekoniecznie muszą oddawać prawdę o ich życiu. Ewangelista Mateusz przedstawia Józefa jako dalekiego potomka króla Dawida (1,16). Mimo królewskiego pochodzenia jednak był zwykłym cieślą (13,55). Czy pracował w drewnie, czy raczej był „rzemieślnikiem budowlanym”, pracującym też w metalu i kamieniu? A może wytwarzał z drewna różne sprzęty domowe i rolnicze? Tego się nie dowiemy. Wiemy natomiast, że był człowiekiem „sprawiedliwym” (1,19). Nie chodziło jednak o sprawiedliwość oznaczającą oddanie każdemu tego, co mu się należy. Ani o sprawiedliwość „legalną”, która, jak u faryzeuszy, przejawiałaby się w skrupulatnym przestrzeganiu przepisów prawa. Chodzi, jak zauważył papież Benedykt w książce „Jezus z Nazaretu”, o sprawiedliwość w rozumieniu biblijnym, polegającą na otwarciu się na Boga i na sens Bożego prawa; o to, co dziś nazwalibyśmy świętością.

Widzimy to w jego postawie, gdy dowiaduje się, że jego małżonka Maryja, zanim zamieszkali razem, „znalazła się brzemienną” – jak zrelacjonował ewangelista Mateusz. W czasach i w środowisku, w których żyli Maryja i Józef, ślub odbywał się „na raty”. Po zaślubinach młodzi nie mieszkali razem jeszcze przez rok. Dopiero po tym czasie żona uroczyście sprowadzała się do domu męża. Co mógł myśleć i przeżywać Józef, gdy okazało się, że Maryja oczekuje dziecka, zanim z nim zamieszkała? Jak w tej sytuacji mógłby przyjąć Ją do swego domu? Jako człowiek sprawiedliwy, postanowił „oddalić ją potajemnie”, aby nie narażać Jej na niesławę. Dopiero gdy anioł wytłumaczył mu, że „z Ducha Świętego jest To, co się w Niej poczęło”, zgodnie z Jego radą zamieszkał z Maryją.

Takim właśnie człowiekiem był Józef – otwartym na to, czego chciał Bóg; poddanym Jego woli w każdej sytuacji.

Maryja – służebnica pokorna

O Maryi, pomijając legendy, wiemy jeszcze mniej. W ewangelicznych scenach zwiastowania oraz nawiedzenia świętej Elżbiety jawi się jako osoba skromna, pokorna, podobnie jak Józef – oddana Bogu, a przy tym trzeźwo myśląca. Gdy archanioł zapowiada, że stanie się matką Bożego Syna, nie krzyczy „hurra”, ale trzeźwo pyta: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1,34). Można, jak zauważył papież Benedykt, powiedzieć, że jakoś zmaga się z Bożym słowem i z Jego wolą. Ten rys Jej charakteru i pobożności ujawnia się też, kiedy – jak wspomina ewangelista Łukasz – „zachowywała, rozważała w swoim sercu” wszystkie zapowiedzi dotyczące Jej Syna i Jej samej. Nie rozumie, nie jest pewna, ale ufając Bożej woli, pokornie mówi Mu „tak”. „Nie bądź pokorna, bądź wielkoduszna” – apelował do Niej w kaznodziejskim zapale jeden ze średniowiecznych świętych. Tak, Maryja pokornie, ale też wielkodusznie, godzi się zostać Matką Bożego Syna.

Zawiedliśmy? Niekoniecznie

„W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie” (Łk 2,1). Dla Maryi i Józefa oznaczało to podróż do Betlejem. Co ich z tą miejscowością łączyło? Być może wymagało tego dalekie pokrewieństwo z królem Dawidem, a może Józef miał tam jakąś ziemię… Nie do końca wiadomo. W każdym razie w dość trudnym czasie dla rodziny spodziewającej się dziecka poszli do Betlejem. „Nie było dla nich miejsca w gospodzie”, a przyszedł dla Maryi czas rozwiązania. Zapowiadanego przez archanioła „Syna Najwyższego” przyszło więc położyć w żłobie... Czy pomyśleli, że już na starcie zawiedli, bo nie zapewnili Dziecięciu odpowiednich warunków? Zrobili, co umieli. „Owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie”. To musiało wystarczyć Bogu.

Ale gdy przyszli pasterze i opowiadali o aniołach, którzy im oznajmili, że „dziś w mieście Dawida narodził się Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” pewnie stało się dla nich jasne, że oto spełniają się znane proroctwa o tym, że Mesjasz narodzi się w Betlejem. Czemu w aż tak trudnych okolicznościach? Niezbadane są wyroki Boże. Powie wiele lat później Maryja spisującemu Ewangelię Łukaszowi, że „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu”. Nie rozumiała wszystkiego. Uczyła się dopiero Boga, uczyła się rozumieć Boże plany. Jej wiara była wiarą w drodze. Tę drogę wiary i życia pokonywała z Józefem i wiedziała, że nie tylko w radosnych, ale i w trudnych chwilach może na niego liczyć. A on na nią.

Nie jesteśmy „ponad”

Czy tak niezwykłego Dziecka, którego narodzenie zapowiada archanioł, a rozpowiadają o Nim aniołowie, mogą dotyczyć jakieś religijne przepisy – obowiązek obrzezania, wykupienia jako pierworodnego… Rodzice Jezusa nie próbują stawiać się ponad prawem. Zadbają o to, aby ósmego dnia po narodzeniu Jezus został obrzezany. Czterdzieści dni po przyjściu na świat zanoszą Go do świątyni, aby jako pierworodny syn został poświęcony Bogu. Żeby Go odzyskać, trzeba było wykupić. Józef i Maryja składają więc stosowną ofiarę. Taką przewidzianą dla ubogich – dwa młode gołębie. Chociaż doskonale wiedzą, że ich Syn jest kimś naprawdę niezwykłym, trzymają się zasad mojżeszowego prawa.

Wierność Maryi i Józefa staje się okazją do niezwykłych wydarzeń. Starzec Symeon ogłasza, że w małym Jezusie widzi „światło na oświecenie pogan i chwałę Izraela”. Tylko jego proroctwo o mieczu, który przeniknie duszę Maryi musiało zaniepokoić. Nie zburzyło to jednak zaufania do Boga.

Obawy i Boże plany

Kto może chcieć zabić dziecko? Chyba tylko człowiek obłąkany. A Herod pod koniec życia takim był. Z obawy przed spiskami, które mogłyby pozbawić go tronu, zamordował trzech swoich synów. Czy w tym kontekście może dziwić rozkaz wymordowania wszystkich małych chłopców w Betlejem? Józef, ostrzeżony we śnie przez anioła, ucieka z rodziną do Egiptu. Jeśli Bóg postanowił, nawet potężny Herod Jego planom się nie przeciwstawi.

Dlaczego Józef wybrał podróż do Egiptu, a nie próbował ukryć się w dobrze znanym Nazarecie? Bo takie miejsce we śnie wskazał mu anioł Boży. I chociaż podróż była długa i trudna, zwłaszcza dla Matki i Dziecięcia, nie dyskutuje z aniołem, z ufnością wykonuje polecenie posłańca z nieba. Tak w przyszłości spełni się proroctwo Ozeasza o synu wezwanym z Egiptu – wyjaśni później ewangelista Mateusz.

W drogę powrotną Józef zabierze Maryję i Jezusa znów na polecenie anioła, który ponownie ukaże mu się we śnie. „Idźcie do Nazaretu” – usłyszy. To rozsądna rada, bo w Betlejem, po dzieciobójcy Herodzie rządzi nie mniej okrutny jego syn, Archelaos. W Galilei Dziecię będzie bezpieczne, gdyż tam władza krwiożerczego króla nie sięga. W ten sposób – jak wyjaśni Mateusz – spełnią się proroctwa o Mesjaszu, który nazwany będzie Nazarejczykiem.

Był im posłuszny

Jeszcze raz Józef i Maryja pojawią się na kartach Ewangelii, gdy razem z dwunastoletnim Jezusem powędrują do Jerozolimy na święto Paschy. Po zakończeniu obchodów Syn zaskoczy ich, zostając w mieście, a oni, pewnie przerażeni, będą Go szukali. „Synu, czemuś nam to uczynił?” – zapyta Maryja, gdy Go odnajdą wśród zdumionych Jego mądrością nauczycieli. „Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2,48). Powinienem być w sprawach mojego Ojca – odpowie. Szorstko, obcesowo… Jakby chciał przypomnieć, kim jest. A jednak, notuje Ewangelista, wraca z rodzicami do Nazaretu, a potem jest im posłuszny. Bóg jest posłuszny swoim ziemskim rodzicom.

Święta Rodzina? Tak, ale nie cukierkowata. Święta wiernością Bogu i wzajemną miłością.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.