Mentorella – miłość od pierwszego wejrzenia

Marcin Jakimowicz

|

GN 50/2023

publikacja 14.12.2023 00:00

Jedziemy serpentynami do jednego z najstarszych sanktuariów maryjnych Europy. Otula nas wielka cisza. Już rozumiem, dlaczego tak często „zwiewał” tu z Watykanu Jan Paweł II.

Wystarczy tu przyjechać, by zrozumieć, dlaczego Karol Wojtyła tak pokochał to miejsce. Wystarczy tu przyjechać, by zrozumieć, dlaczego Karol Wojtyła tak pokochał to miejsce.
Henryk Przondziono /foto gość

Dojechaliśmy! Stoimy na wysokości 1018 metrów n.p.m. przy tabliczce klubu „Alpino Italiano. Sezione Palestrina”. Widok zapiera dech w piersiach. Wokół żywego ducha. Śnieg lśni na kilku sąsiednich szczytach. Dziś nie leje, jak to często bywa w listopadowym Lacjum, a ponieważ powietrze jest jak żyleta, widzimy jak na dłoni przestrzeń kilkudziesięciu kilometrów. Mentorella. Miłość od pierwszego wejrzenia.

Jak makiem zasiał

Od listopada do marca panuje tu cisza jak makiem zasiał. Wystarczy postać tu przez kwadrans, by zrozumieć, dlaczego Karol Wojtyła tak pokochał to miejsce. Ciszę przerywają jedynie dzwonki pasących się na górskich zboczach krów, ryk skubiących trawę osłów i krzyk stroszącego pióra pawia, który zamieszkał nieopodal klasztoru. Od 1857 roku pracują tu zmartwychwstańcy: od lat to trzyosobowa polska ekipa.

Gospodynią jest tutaj Madonna delle Grazie.   Gospodynią jest tutaj Madonna delle Grazie.
Henryk Przondziono /foto gość

Poznaniak o. Damian Korcz zna ten klasztor na wylot, bo trafił tu już w 2006 roku. – Dla mnie to przede wszystkim miejsce ładowania baterii, wielkiej ciszy, oddechu. Mentorella jest punktem odniesienia dla miejscowości u stóp góry – wskazuje na doliny. – Te poszczególne miasteczka organizują co roku pielgrzymki. Wiele osób przyjeżdża z Rzymu.

Z Wiecznego Miasta to zaledwie 53 kilometry, a zatem ponad godzinka jazdy (w pakiecie podstawowym korki plus serpentyny). W niedziele odprawiane są cztery Msze (o 10.00, 11.00, 12.30 i 17.00), a w dni powszednie o 16.00.

Wielkie pustki. Pielgrzymi zaczną przyjeżdżać po Passze. Nie jest to miejsce oblegane jak San Giovanni Rotondo czy Asyż. Rocznie przyjeżdża tu około 30 tys. ludzi. Właśnie podano, że w ubiegłym roku do Italii przyjechało… 65 mln turystów, więc jeśli podobnie jak pan Zagłoba nie lubicie tłumu i szukacie miejsca na rekolekcje w ciszy…

Ucieczki

To miejsce ściśle związane z Janem Pawłem II, którego figury spotkamy przy wejściu do sanktuarium. Na jednej z nich papież wskazuje zielone, skąpane w jesiennym słońcu góry, włoską wersję naszych Bieszczadów. Pobożni pielgrzymi obwiesili jego dłoń kilogramami różańców. Aż cud, że jest w stanie tak długo wytrzymać z podniesioną dłonią… „To miejsce – wyznał kiedyś zmartwychwstańcom – bardzo pomaga mi się modlić”. Rzeźba Jana Pawła II wita wiernych również przed wejściem do kościoła. Na szczęście podobizny papieża Polaka nie przypominają wielu tych, które straszą nad Wisłą.

Ciszę przerywa ryk skubiących trawę osłów.   Ciszę przerywa ryk skubiących trawę osłów.
Henryk Przondziono /foto gość

Do tej pory żaden namiestnik Piotra nie „zwiewał” z Watykanu na wypady w góry. – Jan Paweł II był w tym rewolucyjny – opowiadał mi Enrico Marinelli, włoski policjant, który od 1985 roku odpowiedzialny był za zapewnienie bezpieczeństwa papieżowi. – W czasie górskich spacerów nie rozstawał się z różańcem. Medytował, modlił się non stop. Dla mnie, zwykłego policjanta, to był wyraźny znak, że w tych górach można naprawdę zbliżyć się do Boga. Papież był atletą. Po kolejnej wyprawie nazwałem go Bożym alpinistą. Dał nam niezły wycisk. Szedł wolno, miarowo, ale niestety rzadko odpoczywał. Gdy na chwilę zatrzymywał się, by odsapnąć, ledwo łapaliśmy oddech, wznosiliśmy oczy ku niebu i modliliśmy się, by ta chwila trwała jak najdłużej!

Wedle jednej z tradycji  grota jest miejscem nawrócenia św. Benedykta.   Wedle jednej z tradycji grota jest miejscem nawrócenia św. Benedykta.
Henryk Przondziono /foto gość

Wojtyła trafił tu, gdy pracował w Rzymie nad doktoratem. Przez lata dojeżdżał autobusem do Capane, a potem 10 km wdrapywał się do sanktuarium. Śmiało można powiedzieć, że zakochał się w tym miejscu. Modlił się tu godzinami. Świadkowie widzieli, jak leżał krzyżem na posadzce kościoła, nawet wówczas gdy został papieżem... Ile razy przyjeżdżał tu jako następca Piotra? Nie wiadomo. – Mamy siedem jego wpisów, ale przecież bywał tu o wiele częściej. Po śmierci papieża kardynał Dziwisz powiedział nam: „Nawet nie wiecie, ile razy tu byliśmy!” – opowiadają gospodarze. Dziś turyści przemierzają szlak, który nosi nazwę: „Karol Wojtyla”.

W rogach

– To typowo włoskie sanktuarium, a nasi rodacy stanowią około 10 proc. tych, którzy wjeżdżają lub wdrapują się na górę – opowiada o. Korcz. – Rozmawiamy w pomieszczeniach z czasów rzymskich, a zatem przedbenedyktyńskich. To pierwszy wiek po Chrystusie. Kawał historii! Mamy tu cysternę zbudowaną jeszcze przez Rzymian. Być może klasztor wybudowano w miejscu willi, do której jeżdżono na polowania?

Poza sezonem panuje tu cisza, jak makiem zasiał.   Poza sezonem panuje tu cisza, jak makiem zasiał.
Henryk Przondziono /foto gość

Stała tu świątynia bogini Fortuny (czyli „dobrego losu”) lub Diany (z „resortu polowań”). Wedle jednej z tradycji cesarz Konstantyn kazał tę świątynię zamienić na kościół pod wezwaniem św. Eustachego, bo miejsce to związane jest z nawróceniem tego późniejszego męczennika. Dowódca legionów, podczas polowania miał ścigać dorodnego jelenia i między jego rogami ujrzeć krzyż i figurę Chrystusa. Przeżył duchowe trzęsienie ziemi, które sprawiło, że został chrześcijaninem. Po latach cesarz Hadrian skazał go wraz z żoną i synami na śmierć. Rzucono go na pożarcie lwom, ale ponieważ te nie tknęły jego ciała, spalono go w rozżarzonym do czerwoności spiżowym byku. Dotykam mokrej skały, na której wedle tradycji objawił się Rzymianinowi Chrystus.

Nad szczątkami benedyktynów napis: „Byliśmy tym, kim jesteście, będziecie tym, czym jesteśmy”.   Nad szczątkami benedyktynów napis: „Byliśmy tym, kim jesteście, będziecie tym, czym jesteśmy”.
Henryk Przondziono /foto gość

Wczoraj rano w Sant’Eustachio Caffè jednej z najlepszych rzymskich kawiarń, piłem pyszne, gęste espresso. Pod bazyliką św. Eustachego panował, jak zwykle, ruch jak w ulu, a kawiarnia, która umieściła w swym logo jelenia, kusiła zapakowanymi w żółte pudełeczka ziarnami kawy pokrytymi czekoladą. Palce lizać!

Inna tradycja wiąże początki sanktuarium z cesarzem Konstantynem, który poruszony wieścią o nawróceniu Eustachego kazał zbudować świątynię, którą konsekrował papież Sylwester. Tu św. Benedykt – wędrowiec z Nursji – miał porzucić życie światowca i oddać się kontemplacji i powołaniu eremity. Czy to prawda? Być może, ziemie te należały przecież do rzymskiego rodu Anici, z którego wywodzili się św. Benedykt i św. Grzegorz Wielki. Tradycje, które nie są sprzeczne ze sobą, pokazują, jak starożytną i bogatą historię ma to sanktuarium.

O. Damian Korcz zna  ten klasztor na wylot.   O. Damian Korcz zna ten klasztor na wylot.
Henryk Przondziono /foto gość

Patrząc z góry

Wieje. Wiatr ma tu prawdziwe pole do popisu. – Wślizguje się we wszelkie możliwe szczeliny i zakamarki domu, który stoi w tym miejscu od dwóch tysięcy lat. Tutejszy halny nosi nazwę tramontana – opowiada o. Damian. – Ponieważ z zachodu, od strony Rzymu napływa upalne powietrze, a z Abruzji zimne, codziennie między 16.00 a 17.00 wieje tu delikatny wietrzyk. – Ruah – przerywam zmartwychwstańcowi. – Tak – uśmiecha się. – Też mam wrażenie, że to powiew Ducha Świętego.

Opactwo odrodziło się w 1661 roku, gdy trafił tu jezuita o. Atanasio Kircher, prawdziwy człowiek renesansu, autor książek o regionie Lacjum. Dzięki jego zaangażowaniu i wsparciu możnego rodu Contich udało się pozyskać nie byle jakich sponsorów: w tym cesarza Austrii Leopolda I i wicekróla Neapolu. To Kircher pokrył freskami kaplicę św. Eustachego.

W kościele podziwiam też obrazy ze szkoły Matejki, Malczewskiego i przede wszystkim umieszczoną w centralnym miejscu sanktuarium słynną Madonnę delle Grazie. To „wyrzeźbiona ikona”. Maryja, która jest Tronem Bożej łaski.

W grocie

– Na co dzień panuje tu pogoda „poznańska” – opowiada o. Damian. Nie ma ekstremalnych upałów czy mrozów. Tylko raz, gdy drogi zasypała dwumetrowa czapa śniegu, do trzyosobowej ekipy przyleciał śmigłowiec, który zrzucał jej pożywienie.

Wczoraj wędrowaliśmy śladami Biedaczyny z Asyżu. Byliśmy w Greccio, gdzie zbudował pierwszą stajenkę, i w Fonte Colombo, gdzie pisał regułę. Trafiliśmy tam w przeddzień uroczystości Wszystkich Świętych Franciszkańskich, w 800. rocznicę zatwierdzenia przez Honoriusza III bullą Solet annuere reguły braci, zwanych Pokutnikami z Asyżu. Listopad rozgościł się tu na dobre. Po skałach spływały strugi deszczu, a później, gdy promienie słońca tańczyły na rdzawobrązowych dębach, góry zaczęły parować. Dotknęło mnie to, że Franciszek modlił się w wilgotnych, zimnych jaskiniach.

Stoimy na wysokości 1018 metrów n.p.m. Widok zapiera dech w piersiach.   Stoimy na wysokości 1018 metrów n.p.m. Widok zapiera dech w piersiach.
Henryk Przondziono /foto gość

W Mentorelli również znajdziemy grotę. I to nie byle jaką! Wedle jednego z podań ukazała się w niej sama Maryja, naznaczając to miejsce swą obecnością (w skale widać wnękę w kształcie osoby). To tu – wedle innej tradycji – miało miejsce nawrócenie świętego Benedykta, który porzucił dotychczasowy tryb życia i wybrał los eremity. W grocie nad szczątkami mieszkających tu przed wiekami benedyktynów umieszczono sugestywny napis: „Byliśmy tym, kim jesteście, będziecie tym, czym jesteśmy”.

Na skale obok osiedliły się kruki królewskie, zwane również cesarskimi. – Będą miały kogo karmić, bo pewnie znalazły Eliasza – śmiejemy się ze zmartwychwstańcami. Tak, „prorok jak ogień” czułby się na tym pustkowiu znakomicie.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.