Goście Jezusa na kolacji miłosierdzia w Watykanie

Beata Zajączkowska

|

GN 50/2023

publikacja 14.12.2023 00:00

– Nie zrobiliśmy nic wyjątkowego, tylko postawiliśmy potrzebujących w centrum Ewangelii, a wraz z nimi nas samych – mówi „Gościowi” kard. Konrad Krajewski. Pod kolumnadą Berniniego wydał on wyjątkowe przyjęcie dla gości wybranych przez Jezusa.

Nikt się jednak nie spodziewał, że to, co nazwano „kolacją miłosierdzia”, odbędzie się w tak wyjątkowej oprawie, a organizatorzy z ogromną pieczołowitością zadbają o każdy szczegół. Nikt się jednak nie spodziewał, że to, co nazwano „kolacją miłosierdzia”, odbędzie się w tak wyjątkowej oprawie, a organizatorzy z ogromną pieczołowitością zadbają o każdy szczegół.
Dykasteria ds. Posługi Miłosierdzia

Zdjęcie pięknie nakrytych stołów zajmujących przestrzeń między kolumnami otaczającymi plac św. Piotra lotem błyskawicy obiegło światowe agencje informacyjne. Watykan wprawdzie zapowiedział, że po inauguracji bożonarodzeniowej szopki i zapaleniu światełek na stojącej tam choince bezdomni i potrzebujący zjedzą przygotowany dla nich posiłek, nikt się jednak nie spodziewał, że to, co nazwano „kolacją miłosierdzia”, odbędzie się w tak wyjątkowej oprawie, a organizatorzy z ogromną pieczołowitością zadbają o każdy szczegół, by goście Jezusa tego dnia poczuli się naprawdę wyjątkowo. – Zaprosiliśmy ich, by przywrócić im godność i być razem z nimi właśnie w takim momencie, bardzo znaczącym, kiedy blask choinki będzie oświetlał całą kolumnadę zbudowaną także dzięki bezdomnym, biednym i żebrakom. To był piękny wieczór. Pięknie zastawione stoły z palącymi się lampkami, białe obrusy, białe krzesła – opowiada z radością kard. Konrad Krajewski, papieski jałmużnik.

W objęciach swojego Kościoła

Kolumnada Berniniego (oddana do użytku w 1667 roku) to jedno z ostatnich monumentalnych dzieł baroku. Jej rozmach najlepiej podziwiać z kopuły bazyliki watykańskiej. Widać wówczas doskonałe zamierzenie Gian Lorenzo Berniniego, który wyobrażał sobie kolumnadę jako Kościół – Chrystusa przygarniającego lud. Wybitny architekt i wizjoner tak pisał o tym wyjątkowym projekcie, który od wieków zdumiewa, a także budzi respekt: „Plac jest jak wielki amfiteatr, na środku którego znajdują się wierni w objęciach swojego Kościoła, kolumnada podobna jest do ramion Chrystusa wyciągniętych w matczynym objęciu”. Artysta podkreślał, że plac i kolumnada miały nie tylko umacniać w wierze katolików, ale też na nowo przyjąć tych, co pobłądzili w wierze, a niewierzących „oświecić”. Prefekt watykańskiej Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia zauważa, że ta symbolika wciąż jest aktualna. – Te dwa ramiona Chrystusa, dwa ramiona Kościoła, to jest objęcie nie tylko tych, którzy są wierzący, ale i tych, którzy są na bakier z Kościołem, którzy odeszli. Niech na nowo poczują się ogarnięci przez Chrystusa – mówi kard. Krajewski. I przypomina, że kolumnada była budowana tuż po pandemii dżumy, która panowała w XVII wieku i wielu mieszkańców Rzymu pozbawiła środków do życia. Papież Aleksander VII zdecydował wtedy, aby przy jej budowie zostali zatrudnieni potrzebujący. – Biedni, włóczędzy i żebracy dostali zatrudnienie i papieską pensję. Pod okiem najlepszych mistrzów budowali tę kolumnadę. Dostali szansę na zarobek, a więc godniejsze życie – zauważa jałmużnik. Warto pamiętać, że aż do wielkiej przebudowy, której podjął się Bernini, plac przed bazyliką św. Piotra nie miał konkretnego kształtu. Nie istniała też – prowadząca od Tybru do Watykanu – szeroka arteria via Della Conziliazzione. Było to po prostu miejsce spotkań wiernych otoczone zabudowaniami sąsiedniej dzielnicy Borgo. Jednym z problemów był brak schronienia przed słońcem oraz deszczem, czemu próbowano zaradzić, ustawiając w czasie świąt i różnych uroczystości tymczasowe namioty czy budując korytarze. Kolumnada dała pielgrzymom i biednym schronienie i stała się miejscem, gdzie mogli spędzić noc. – Teraz pod kolumnadą Berniniego do wyjątkowej kolacji zasiedli wybrani przez Jezusa, czyli ubodzy – mówi kard. Krajewski. Mistrz Bernini byłby chyba zadowolony z takiego obrotu spraw. W jego zamierzeniu każdy przybywający do tego miejsca miał mieć poczucie bezpieczeństwa i przynależności.

Święty Franciszek w stajence

Nad placem św. Piotra powoli zapadał zmierzch, gdy przy dźwiękach kolęd, granych przez orkiestrę żandarmerii watykańskiej, odsłonięto szopkę. W tym roku ma ona wyjątkowy charakter. Dzieciątko Jezus (trafi do szopki po pasterce i wówczas w tym miejscu będzie się modlił papież) adoruje w niej św. Franciszek, tak samo jak przed 800 laty, kiedy Biedaczyna z Asyżu postanowił zainscenizować pierwszą w historii bożonarodzeniową stajenkę. – Świadomie nawiązaliśmy do sceny, która rozegrała się w Greccio 25 grudnia 1223 roku, aby pielgrzymi podjęli refleksję nad tym, dlaczego św. Franciszek wprowadził do naszej tradycji bożonarodzeniową szopkę – mówi Enrico Berssan, odpowiedzialny za realizację świątecznej dekoracji placu św. Piotra. Pomogli mu w tym najlepsi na świecie specjaliści z rzymskiego ośrodka filmowego Cinecittà. – Figury są naturalnej wielkości, ubrane w stroje z XIII wieku. Jest to więc prawdziwe dzieło sztuki. Po raz pierwszy w tle znalazły się freski i obrazy. Ta szopka łączy w sobie różne włoskie tradycje: z Neapolu, Basilicaty, Rzymu, Wenecji… całe Włochy, a wszystko to w duchu tego, co wydarzyło się przed 800 laty – dodaje Berssan.

– Podobnie jak pasterze z Greccio jesteśmy bohaterami szopki i podobnie jak oni podchodzimy, aby podziwiać Dzieciątko w zachwycie; jesteśmy pasterzami, którzy wyruszyli, i jesteśmy pasterzami powołanymi do głoszenia Jezusa naszym braciom i siostrom – mówił w czasie inauguracji kard. Fernando Vérgez Alzaga, przewodniczący Gubernatoratu Państwa Watykańskiego. Obok żłóbka tysiącem lampek rozbłysła 28-metrowa srebrna jodła z Piemontu. Drzewko było przeznaczone do wyrębu, a po świętach jego drewno zostanie wykorzystane do produkcji zabawek, które dzięki Caritas trafią do najuboższych dzieci.

Ozdabianie zabytku

– Zrozumiałem, co to znaczy naprawdę być z potrzebującym człowiekiem, a nie tylko w biegu rzucić mu kilka euro jałmużny – mówił po kolacji dla bezdomnych rzymski licealista, który wraz z kolegami podawał do stołu. Przyjęcie przygotowali ich rodzice, pracownicy włoskich mediów – telewizji i kilku rozgłośni radiowych. – Młodzi ubrali się w garnitury i białe koszule, jak kelnerzy z najlepszej restauracji. I kiedy nasi biedni wchodzili pod kolumnadę, to każdy z tych młodych ludzi zapraszał ich i prowadził do miejsca przy stole, przesuwał krzesło i potem towarzyszył – opowiada kard. Krajewski. Jak mówi, jest to najlepsza szkoła życia i najlepsze świadectwo. – Myślę, że tym dzieciakom nic piękniejszego nie mogło się zdarzyć, jak przyjść z rodzicami pod kolumnadę i służyć ubogim. Może kiedyś, gdy będą czytali Ewangelię, natrafią na ten fragment, gdzie Jezus mówi: byłem nagi, byłem ubogi, byłem w więzieniu, odwiedziliście Mnie, przyszliście do Mnie, nakarmiliście Mnie. I wtedy może się okazać, że oni służyli samemu Jezusowi pod kolumnadą Berniniego – podkreśla prefekt Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia.

Kardynał Krajewski mówi, że zostało przygotowanych 150 miejsc. Nie wszyscy zaproszeni dotarli, dlatego też tuż przed kolacją obszedł uliczki wokół Watykanu i zabrał ze sobą tych potrzebujących, których tam znalazł. – To było ewangeliczne zaproszenie tych ostatnich z ostatniego momentu, żeby wszystkie stoły się wypełniły – mówi. I dodaje: – Są ludzie, którzy zarzucają nam, że niszczymy to ostatnie monumentalne dzieło barokowe, czyli kolumnadę. Bo są tam prysznice, jest ambulatorium, zakład fryzjerski. A teraz po raz pierwszy w historii tej kolumnady do kolacji zasiedli tam biedni. Ale mnie się wydaje, że my nie niszczymy tego wielkiego zabytku, tylko go ozdabiamy. Ozdabiamy go właśnie obecnością bezdomnych, przywracając im godność i pokazując im, jak oni są dla nas ważni, jak są ważni dla Chrystusa – podkreśla. Kardynał Krajewski przypomina, że tam, gdzie kolumnada wyraża objęcie przez Chrystusa, są biedni, o których On mówi w każdej Ewangelii. – Przecież od rana do wieczora szukał tych, których trzeba było uzdrawiać, leczyć, z którymi trzeba było przebywać. My nic więcej nie zrobiliśmy, tylko po prostu postawiliśmy ich i siebie w środku Ewangelii – wspomina jałmużnik.

Obdarowani przez biednych

Kardynał Krajewski bardzo docenia uważność, z jaką organizatorzy podeszli do zaproszonych gości. Nie tylko zadbali o piękne nakrycie stołów, ale też o odpowiedni posiłek. – Nie wszyscy z naszych bezdomnych mają zęby, nie wszyscy mogą jeść wszystkie potrawy, bo są np. muzułmanami. Były więc świetnie przyrządzony makaron z pomidorami, kotlety z kurczaka, a także dużo różnych warzyw, a na zakończenie deser – wylicza jałmużnik. Każdy z zaproszonych odszedł z prezentem. Były to pięknie zapakowane termosy. Każdy otrzymał też szalik i dobrą czekoladę. – To wszystko zrobili wolontariusze – podkreśla wzruszony jałmużnik. I dodaje: – Kiedy rozmawiałem potem z ludźmi, którzy tę kolację przygotowali, widziałem, że mieli łzy w oczach i mówili, że to oni najwięcej otrzymali tego wieczoru od biednych.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.