Jon Fosse w Sztokholmie: W ciszy usłyszysz głos Boga

Piotr Sacha

|

Gość Niedzielny

publikacja 07.12.2023 23:37

– Jeśli moje pisanie może pomóc uratować życie innych, nic nie uczyni mnie szczęśliwszym – mówił tegoroczny laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. W ostatnich słowach swojego wykładu podziękował Bogu.

Jon Fosse w Sztokholmie: W ciszy usłyszysz głos Boga Jon Fosse 7 grudnia 2023 r. wygłosił wykład w siedzibie Akademii Szwedzkiej w Sztokholmie PAP/EPA/Fredrik Persson

W Sztokholmie trwa Tydzień Noblowski. W czwartkowy wieczór swój wykład wygłosił Jon Fosse, laureat literackiego Nobla. 64-letni Norweg mówił nieco ponad 20 minut. Opowiedział o tym, za co szczególnie doceniła go w październiku Akademia – o nadawaniu słów cichej, milczącej mowie. Odniósł się również do Boga. Każdy, kto przebrnął przez blisko trzysta początkowych stron „Septologii” – powieściowego opus magnum Fossego, którego pierwsze dwa tomy ukazały się kilka miesięcy temu w Polsce – nie powinien być zdziwiony wybraną tematyką. A piszę „przebrnął”, ponieważ wśród opinii o tej książce nie brakło i tych, które stawiały autorowi zarzut, cytując dosłownie, przerostu formy nad treścią. Owszem, ten monumentalny, usiany retrospekcjami monolog, wymaga od czytelnika szczególnej uwagi, a nawet troski. To trochę tak jakby wejść do chłodnego morza. Po pewnym czasie organizm się przyzwyczaja do temperatury, by w końcu pozwolić unieść się falom. Świat swoich bohaterów Fosse przedstawia bez literackiego woalu kunsztownych zdań. Pisałem o tym więcej w „Gościu” w tekście „Między słowem a ciszą. Kim jest Jon Fosse, czwarty Norweg z literackim Noblem?”. Język jest tu raczej oszczędny, prosty, postaci powtarzają nieraz po wielokroć swoje myśli, a ich głos płynie strumieniem świadomości. W wykładzie noblowskim autor starał się wyjaśnić i to, skąd w jego dziełach tyle powtórzeń. Jak stwierdził, powtórzenia w prozie mają podobną funkcję do pauz w sztukach teatralnych. – W powieściach za językiem pisanym ukrywa się milczący język. Jego również trzeba wyrazić – stwierdził. 

–  Co wtedy słyszysz, jeśli słuchasz wystarczająco uważnie? Słyszysz ciszę. I tylko w ciszy możesz usłyszeć głos Boga – mówił dalej w Sztokholmie Jon Fosse. – W jednym z wywiadów powiedziałem, że pisanie jest rodzajem modlitwy – wspominał jeszcze. – Gdy zobaczyłam to w druku, byłem zakłopotany. Lecz później przeczytałem, jakby na pocieszenie, że Franz Kafka powiedział to samo. Więc mimo wszystko – może jednak? – dodał pisarz, łagodnie się uśmiechając.

Lekturze pierwszych tomów „Septologii” (a kolejne są już w tłumaczeniu!) towarzyszy myśl, że Bóg jest obecny nawet w chwilach poczucia pustki i osamotnienia. Noblista przyznał, że podczas procesu pisania „Septologii” doświadczył najszczęśliwszych momentów jako pisarz.  Na przykład wtedy, jak stwierdził, gdy główny bohater, malarz o imieniu Asle znajduje drugiego malarza Aslego (sobowtóra czy raczej inną wersję własnego życia?) leżącego w śniegu i ratuje mu życie. Potem pierwszy Asle zanurza się w modlitwie: „i trzymam brązowy drewniany krzyżyk między kciukiem a palcem wskazującym i raz po raz mówię w duchu biorąc głęboki wdech Panie i robiąc powolny wydech Jezu i biorąc wdech Chryste i robiąc powolny wydech Zmiłuj się i biorąc głęboki wdech Nade mną”. Tak kończy się drugi z siedmiu tomów opowieści, która – jak zdradził 7 grudnia autor – być może na około 1200 stronach wyraża jeden urywek chwili.  

Fosse odniósł się też do powtarzającego się w jego pisarstwie motywu samobójstwa. – Miałem obawy, że w ten sposób mogę przyczyniać się do legitymizacji samobójstw. Dlatego teraz tak bardzo poruszają mnie reakcje na nagrodę (Nobla – przyp. P.S.) osób, twierdzących, że moje pisanie uratowało im życie. A jeśli moje pisanie może pomóc uratować życie innych, nic nie uczyni mnie szczęśliwszym – zakończył. Po tych słowach podziękował Szwedzkiej Akademii. I Panu Bogu.

Jak zapowiada polski wydawca prozy Norwega, w najbliższych miesiącach w przekładzie Iwony Zimnickiej ukaże się najnowsza nowela Jona Fossego „Białość”. Historia zaczyna się znanym z „Septologii” motywem podróżniczym. Mężczyzna wyrusza samochodem w drogę bez powodu i celu. Skręca to w prawo, to w lewo, aż w końcu grzęźnie gdzieś w leśnej głuszy na całkowitym odludziu. Niedługo później robi się ciemno i zaczyna padać śnieg. Ale zamiast szukać pomocy, głupio zapuszcza się w głąb ciemnego lasu. Nieuchronnie się gubi, a kiedy wreszcie – zmarznięty i zmęczony – przystaje, natyka się na świecącą pośród ciemności istotę. Tyle póki co wyjawiło wydawnictwo ArtRage.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.