Katolicy w Strefie Gazy. Naszą bronią jest modlitwa

Beata Zajączkowska

|

GN 49/2023

publikacja 07.12.2023 05:45

– Żyjemy w klatce otoczonej gruzami – mówi „Gościowi” proboszcz jedynej katolickiej parafii w Strefie Gazy. W miejscowym kościele schroniło się ponad 700 chrześcijan różnych wyznań. Brakuje chleba, wody, elektryczności oraz podstawowych lekarstw.

Gaza przypomina dziś ogromne gruzowisko. Ludzie próbują przetrwać pod nieustannym ostrzałem z obu stron. Modlą się tylko o pokój. Innych marzeń już nie mają. Gaza przypomina dziś ogromne gruzowisko. Ludzie próbują przetrwać pod nieustannym ostrzałem z obu stron. Modlą się tylko o pokój. Innych marzeń już nie mają.
Mohammed ABED /AFP/east news

Mieszkam w Ziemi Świętej od 34 lat i przeżyłem dwie intifady, ale takiej skali nienawiści nigdy wcześniej nie doświadczaliśmy – podkreślał w czasie wizyty w Watykanie ojciec Ibrahim Faltas. Wikariusz franciszkańskiej Kustodii Ziemi Świętej opowiedział papieżowi o dramatycznej sytuacji w Strefie Gazy. Po tej rozmowie Franciszek zintensyfikował apele o zawieszenie broni i pilnie potrzebną pomoc humanitarną: „Brakuje im wody i chleba. Cierpią tam zwyczajni ludzie, a nie ci, którzy prowadzą wojnę. Wojna zawsze jest porażką, wszyscy na niej tracą, wszyscy, z wyjątkiem producentów broni, którzy na wojnie się bogacą, zarabiając na śmierci innych ludzi”.

Marzymy tylko o pokoju

Od ataku terrorystów z Hamasu papież codziennie dzwoni do proboszcza w Gazie, mającego argentyńskie korzenie o. Gabriela Romanellego z Instytutu Słowa Wcielonego. – Pyta, jak może nam pomóc, zapewnia o modlitwie i o tym, że zna nasze cierpienia – mówi kapłan, którego wybuch wojny zastał w Betlejem i uniemożliwił mu powrót do parafii. Wykorzystuje więc czas, by stać się na świecie głosem niewinnych ludzi, którzy w Gazie próbują przetrwać pod nieustannym ostrzałem z obu stron. Franciszek jest też w stałym kontakcie z siostrą Nabilą Saleh, która w parafii Świętej Rodziny ogarnia codzienną egzystencję tych, którzy w obawie o życie zamieszkali w kościele. Są to całe rodziny z dziećmi, osoby starsze i chore oraz grupa ponad pięćdziesięciorga w większości muzułmańskich niepełnosprawnych dzieci, którymi od lat opiekują się Misjonarki Miłości. – Zawsze daję telefon na głośnomówiący, by ludzie wokół mogli choć przez chwilę usłyszeć głos papieża, dla nas jest to niesamowite umocnienie – opowiada zakonnica. Dzieci, które od tygodni śpią, jedzą i bawią się w kościele, wysłały Franciszkowi filmik, na którym wspólnie odmawiają modlitwę o pokój. – Ta intencja towarzyszy wszystkim naszym modlitwom, nie mamy innych marzeń – mówi siostra Nabila.

Kompleks parafialny – kościół, dom dla niepełnosprawnych dzieci, punkt pomocy najuboższym, centrum św. Tomasza, przedszkole i szkoła, w której schroniły się muzułmańskie rodziny – znajduje się na linii ognia. Z jednej strony czają się terroryści z Hamasu, z drugiej stoją izraelskie czołgi. Przedstawiciele Łacińskiego Patriarchatu Jerozolimy przekazali izraelskiej armii dokładną lokalizację parafii, by chronić ją przed ostrzałem. Nie gwarantuje to jednak bezpieczeństwa. – Mamy świadomość, że nikt z nas nie jest bezpieczny. Naszą jedyną bronią jest modlitwa – mówi zakonnica z Gazy. Wyznaje, że w tym miejscu zmrok teraz praktycznie nie zapada. – Huk i blask bomb i pocisków, gwizd rakiet, ogień eksplozji rozświetlają każdą chwilę nocy, są przerażające, nie dają nam chwili wytchnienia – opowiada. Każdy centymetr wolnego miejsca wykorzystany jest do rozłożenia materaców do spania, które rankiem ustawiane są wzdłuż ścian kościoła. Z absydy spogląda Święta Rodzina, jakby chciała ustrzec tę nową rodzinę uchodźców, która powiększyła się po ataku na prawosławny kościół św. Porfiriusza, gdzie zginęło 20 osób. Wśród ofiar znaleźli się 26-letnia Viola pracująca w laboratorium Caritas Jerozolima oraz jej mąż i córeczka. Siostra Nabila opowiada historię kilkuletniego Eliego, którego, wraz z rodzicami i starszym rodzeństwem, cudem wydobyto spod gruzów świątyni. Teraz, gdy chłopiec słyszy zbliżające się samoloty lub wybuch bomby, zasłania rękami oczy i krzyczy: „Zaraz zginiemy”.

Gruzowisko

Strefa Gazy od 16 lat żyje w blokadzie ze strony Izraela. Sytuacja miejscowej ludności już wcześniej była dramatyczna, tym bardziej że połowę mieszkańców stanowią dzieci. Obecnie odcięto dostęp do wody, żywności, elektryczności, brakuje leków. W parafii skończył się olej napędowy do zasilania generatora, który pompuje wodę ze studni, a napływ kolejnych rodzin z ostrzelanego prawosławnego kościoła sprawił, że żywność i wodę trzeba było zacząć jeszcze bardziej racjonować. – To jest nieludzkie. Gdzie są te wszystkie rządy i instytucje, które tak chętnie nazywają się obrońcami praw człowieka? – pyta siostra Nabila. George Anton, który z ramienia Caritas Jerozolima od lat wspiera mieszkańców Gazy, wyznaje, że nikt nie opuszcza terenu parafii, jeśli naprawdę nie musi. – Wychodzimy jedynie w poszukiwaniu żywności czy lekarstw, ale ryzykujemy przy tym życiem – mówi. Wspomina zabicie 84-letniej chrześcijanki, która chciała zabrać tylko ze zrujnowanego domu rodzinne pamiątki i zapasy żywności. Gdy Elham Farah wyszła na ulicę, snajper postrzelił ją w nogi. Umierała, leżąc pod izraelskim czołgiem, bo nie pozwolono udzielić jej pomocy. Gdy wdrożono kilkudniowe zawieszenie broni, ludzie mieszkający w kościele po raz pierwszy mogli odwiedzić swe domy i mieszkania. – Chcieli zobaczyć, czy będą mieli gdzie wrócić. Wiele domów jest zupełnie zniszczonych, Gaza przypomina ogromne gruzowisko – mówi siostra Nabila. Wskazuje, że coraz więcej chrześcijan myśli o emigracji: – Ludzie chcą żyć bezpiecznie i dać lepszą przyszłość swoim dzieciom.

Od dziesięcioleci liczba chrześcijan w Strefie Gazy systematycznie spada. Każdego roku terytorium to opuszcza od 20 do 60 osób. W ciągu minionej dekady 70 proc. ludności chrześcijańskiej wyjechało.

Adwent pod krzyżem

Katolicka parafia liczy niespełna 120 wiernych. Wyznawcy Chrystusa są kroplą w morzu wyznawców islamu, z których niektórzy są zradykalizowani. Nigdy nie będą tu do końca bezpieczni. – Staliśmy się więźniami tego chaosu, ale nasze siostry są nieugięte. Nie troszczą się o siebie, tylko nieustannie myślą, jak pomóc ludziom w potrzebie – mówi ks. Youssef Asaad, który pod nieobecność proboszcza odpowiada za całą wspólnotę. Rytm dniom nadaje modlitwa – po porannej Mszy różne grupy na przemian odmawiają Różaniec, po południu jest modlitwa przed Najświętszym Sakramentem, a na zakończenie wieczorna Eucharystia. – Udzieliłem nawet kilku chrztów, ludzie często przystępują do spowiedzi – mówi pochodzący z Egiptu kapłan. Ponad 700-osobową wspólnotę podzielił na grupy, odpowiadające na zmianę za sprzątanie, gotowanie i prowadzenie modlitwy. – Wcale nie jest łatwo tak dużej grupie żyć pod jednym dachem, na dodatek w tak skrajnych warunkach – wyznaje. Trudnością jest też częsty brak internetu i telefonii komórkowej zagłuszanych przez Izrael. – Wszyscy bardzo przeżywamy niemożność kontaktu z bliskimi i dostępu do bieżących informacji. Najbardziej jednak ciąży niepewność o to, co się z nami stanie – mówi ks. Youssef.

Mieszkający na terenie parafii mężczyzna wyznaje, że najbardziej stara się ocalić dzieciństwo swoich trzech córek. – Organizujemy dla nich różne zajęcia, a spanie na podłodze w kościele zamieniamy w grę z rozkładaniem czy zbieraniem materaców – mówi. Zaczęło się też przygotowanie bożonarodzeniowych ozdób, które powstają z kawałków gruzu czy odłamków pocisków. – Ten Adwent, który będzie przebiegał pod znakiem błagania Boga o dar trwałego pokoju, jest dla nas bardziej Wielkim Postem, w którym kolejny raz boleśnie dzielimy krzyż Chrystusa – mówi kapłan, prosząc o modlitwę w intencji przywrócenia trwałego pokoju w Ziemi Świętej, gdzie zapowiada się prawdziwie dramatyczne Boże Narodzenie. Kilkudniowy zaledwie rozejm pokazał, jak wieloletnie zaniedbanie rozwiązania kwestii palestyńskiej ciąży na obecnej sytuacji oraz jak bardzo kruchą rzeczą jest pokój. Droga ku niemu zaczyna się od złożenia broni, uznania ciężkiego bagażu wzajemnego cierpienia oraz prawa do istnienia obydwu narodów.

Siostra Nabila od nadziei

Do siostry Nabili jeszcze przed obecną wojną przylgnął przydomek „siostra nadziei”. Bywa też nazywana „ministrem pokoju” i „budowniczym” – nie tylko szkół, ale i dobrosąsiedzkich relacji. Pochodząca z Egiptu 45-letnia zakonnica należy do zgromadzenia Sióstr Różańca Świętego, które powstało, by dać palestyńskim chrześcijankom szansę na prowadzenie życia zakonnego, były bowiem odsyłane z europejskich zgromadzeń, gdyż nie znały języka. Zostało założone w 1880 roku przez palestyńskiego kapłana z Łacińskiego Patriarchatu Jerozolimy i kanonizowaną osiem lat temu siostrę Marię Alfonsynę Danil Ghaţţas. W statutach zgromadzenia zapisane jest, że przyjmuje ono jedynie postulantki pochodzenia arabskiego. Nastawione na edukację kobiet, prowadzi prestiżowe szkoły, m.in. w Kuwejcie i Katarze, które są finansowymi płucami pozwalającymi na działalność w Syrii, Libanie czy Strefie Gazy.

– Moje korzenie bardzo mi pomagają – mówi siostra Nabila, która do Gazy po raz pierwszy trafiła w 2008 roku. Był to bardzo trudny czas po zakończeniu pierwszej wojny między Izraelem i Hamasem, będącym u władzy. Obecność sióstr nie wszystkim się podobała. Pod bramę klasztoru podłożono 6-kilogramową bombę. – To było iście wybuchowe powitanie. Usłyszałyśmy ogromy huk, potem nam powiedziano, że ocalałyśmy jedynie dlatego, iż ładunek w całości nie eksplodował – wspomina zakonnica, która obecnie posługuje w Gazie z trzema współsiostrami. Przez kilka lat kierowała przedszkolem, a następnie została dyrektorką prestiżowej szkoły. Choć jest to placówka katolicka i koedukacyjna, co na tym terenie należy do rzadkości, to na prawie 1300 uczniów tylko 75 jest chrześcijanami, reszta to dzieci muzułmańskie. – By zrozumieć tutejsze realia, warto sobie uświadomić, że młodzież, która w 2021 roku zdawała maturę, przeżyła już cztery wojny – mówi siostra Nabila. Także szkoła sióstr padła ofiarą ataku bombowego, i choć obyło się bez ofiar, budynek trzeba było odbudowywać. – Wiele dzieci przeżywa traumę wojenną, wiele straciło bliskich w bombardowaniach, wszyscy mieszkańcy Gazy od lat żyją w stanie oblężenia, braku wolności, a przede wszystkim braku nadziei na lepszą przyszłość. Nie jest tu łatwo uczyć miłości bliźniego i respektowania podstawowych praw człowieka – mówi zakonnica.

Placówka sióstr w Gazie ma charakter misyjny. Przełożona może tam wysłać konkretną siostrę dopiero po uzyskaniu od niej zgody na wyjazd. – Gdy wiele osób uciekało na południe Strefy Gazy, nas też pytano, co chcemy zrobić. Wyspowiadałyśmy się i postanowiłyśmy zostać z ludźmi, którzy nas potrzebują. Wiele razy myślałyśmy, że już nadchodzi koniec, ale Bóg wciąż trzyma nas przy życiu i w swej opatrzności pomaga znaleźć środki na przetrwanie – mówi siostra Nabila. Siostry postanowiły spać w jednym pokoju i nie zdejmują na noc habitu, by zawsze być gotowymi do niesienia pomocy, a jak będzie trzeba, to i do oddania życia.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.