Gdy głód zagląda w oczy. Jak dokarmiać ptaki w zimie?

Katarzyna Widera-Podsiadło

|

GN 48/2023

publikacja 30.11.2023 00:00

Czy ptakom burczy w brzuchu? Możemy temu zapobiec, dokarmiając zgodnie z zasadą: mało, często i systematycznie.

Gdy głód zagląda w oczy. Jak dokarmiać ptaki w zimie? istockphoto

Zaprawy, przetwory, suszenie, wekowanie? To nie w ptasim stylu, ale zapasy na zimę muszą być przygotowane i ptaki też je robią. Zapobiegliwością cechują się sikorki, kowaliki, sroki, wrony czy kruki. – Ale najsolidniej do problemu podchodzą sójki i sowy – mówi Jacek Karczewski ze Stowarzyszenia Jestem na pTak. – Statystyczna sójka, przygotowując się do przetrwania zimy, zakłada od dwóch do trzech tysięcy małych spiżarni. W każdej takiej skrytce chowa od dwóch do trzech żołędzi, orzechów laskowych, buczyny lub innych smakołyków. Można by się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby zebrać 300 orzechów i schować w jednym miejscu. No cóż, może podsłuchała ekonomistów, którzy sugerują dywersyfikację portfela? I słusznie, bo gdyby nasze życie zależało od kilku tysięcy orzechów schowanych w jednym miejscu i zdawalibyśmy sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś tę skrytkę znajdzie, to my niechybnie zginiemy z głodu, postąpilibyśmy jak sójki. Przecież jej skrytkę mogłaby zimą odkryć wataha dzików, sarny, a może dzięcioły czy nawet stado innych sójek.

Stąd kilka tysięcy skrytek, których rozmieszczenie sójki dokładnie pamiętają. Jak to możliwe, skoro mają „ptasi móżdżek”? Okazuje się, że gdy zbliża się jesień, zaczyna im się sezonowo rozrastać hipokamp, czyli taka część mózgu, która procesuje pamięć i analizę przestrzenną.

Aktywny hipokamp sójka zachowuje przez całą zimę, ponieważ musi pamiętać, gdzie i co schowała, zwłaszcza że krajobraz się zmienia. Zapasy są przygotowywane w czasie jesieni, a sójki będą musiały je wydobyć, kiedy być może śnieg grubym puchem pokryje ziemię.

To niejedyny fenomen, którym sójka może zaskakiwać. Okazuje się, że ona doskonale wie, iż nie wszystko może leżakować przez całą zimę. Jeśli np. schowała martwą mysz czy żuka, to wiadomo, że jeśli nie złapie mróz, to one się szybko zepsują. Dlatego w pierwszej kolejności będzie wyciągała ze skrytek to właśnie pożywienie. Nasiona może zostawić na później.

Dziupla pełna padliny

Nieco mniej chętne do spożywania jedzenia typu wege są sowy, które żołędziami raczej wzgardzą. Przygotują zapasy w pełni mięsne. Jesienią rozpoczynają łowy na szeroką skalę, a ich ofiarami padają myszy, szczury, norniki i cokolwiek w trawie piszczy. Wszystko to składują w jednej czy dwóch dziuplach. Nie muszą mieć dużej ilości skrytek w obawie przed złodziejaszkami, bowiem to sów wszyscy się boją. Wszak są to ptaki drapieżne, z takimi pazurami i dziobem, przed którymi należy zachować respekt. Sowa w razie potrzeby zadba o to, by nikt do jej magazynu z martwymi myszami się nie dobrał.

– Kiedy zima spowije ziemię, sowa siądzie na szczycie swoich mrożonych zapasów i posiedzi tam trochę niczym kwoka wysiadująca jaja. W ten sposób rozmrozi sobie myszkę lub dwie, by potem zjeść smaczny posiłek – opowiada o sowich zwyczajach Jacek Karczewski.

Czas na stroszenie piór

Skoro zapasy na zimę zostały poczynione, pora na zmianę garderoby. Ptaki, które nie odlatują na zimę do ciepłych krajów, starają się choć odrobinę przybrać na wadze. Dodatkowa warstwa tłuszczu może im się zimą przydać, zwłaszcza że przemiana materii u ptaków jest bardzo dobra i trudno im przytyć. Temperatura ich ciał jest znacząco wyższa niż u człowieka, bo w granicach 40, 41 stopni, a u niektórych dochodzi nawet do 43 stopni. Ptaki więc muszą dużo jeść, by utrzymać podstawowy poziom przemiany materii i zapewnić sobie odpowiednią ciepłotę ciała, co zimą jest bardzo trudne.

Poza warstwą dodatkowego tłuszczu ptaki zaczynają dbać o swoją garderobę, czyli upierzenie. Już pod koniec lata zaczął się okres pierzenia, czyli wymiany całkowitej lub częściowej piór. Nowiutkie, gęstsze pióra doskonale spisują się zimą, tworząc warstwę izolacyjną. Oczywiście dzieje się to dzięki napowietrzaniu piór, czyli chwytaniu powietrza w pióra, ogrzewaniu go własnym ciałem i tworzeniu warstwy ochronnej przed mrozem. Czyż nie przypomina nam to strzepywania puchowych kołder?

W tym puchowym odzieniu można też ukryć dzioby, przez które ulatnia się dużo ciepła. Większość ptaków ma też całkowicie odsłonięte stopy, ale te na szczęście są właściwie pozbawione jakichkolwiek mięśni i nie posiadają gruczołów potowych, dzięki czemu pozostają zawsze suche, a przez to mniej narażone na wychłodzenie. Dodatkowo układ krążenia w ptasich stopach jest tak zorganizowany, że zimą może utrzymywać w nich temperaturę zaledwie powyżej granicy zamarzania.

Czy można na chwilkę wejść?

Jesienią zmienia się również adres ptasich lokali, zwłaszcza tych ptaków, które mieszkają na obrzeżach miast. Wracają one do centrum aglomeracji, gdzie na ogół jest cieplej niż poza terem zabudowanym. Ptaki, które na co dzień nie szukały schronienia w dziuplach, zimą uciekają na mroźne noce do dziupli. Dlatego też chodzą dość wcześnie spać. Coraz trudniej im bowiem znaleźć dojrzałe drzewa z dziuplami. Niestety ludzie z wielkim zapałem wycinają coraz to kolejne dorodne drzewa, które były schronieniem dla ptaków. A o tym, jak bardzo lubią one chronić się w jednej dziupli, niech świadczy opowieść z Anglii, gdzie tamtejsi ornitolodzy naliczyli ponad 60 strzyżyków opuszczających rano jedno schronienie. To, co w tym zadziwia, to fakt, że strzyżyk jest wielkim indywidualistą strzegącym swojej prywatności. Okazuje się jednak, że tylko do czasu, kiedy mróz zagląda mu pod pióra. Bliskość zapewniała ptakom więcej ciepła, ale też większe bezpieczeństwo. Zdarza się też, że w takich noclegowniach zbierze się gromada ptaków różnych gatunków.

Pozostałe, które do dziupli się nie zmieściły, szukają miejsc pośród bardzo gęstych gałęzi, pod okapami, w dostępnych budynkach, stodołach lub na strychach, a także w ulicznych lampach, a w naturalnym krajobrazie w grotach, pod wykrotami drzew, a nawet w norach. Niektóre ptaki, np. kuropatwy, zakopują się w śniegu, jakby budowały coś na kształt igloo.

Zaproszenie na bankiet

Pora więc przygotować bufet, i to zanim śnieg okryje ziemię. Chodzi o to, by wcześniej przyzwyczaić ptaki do tego, gdzie mogą liczyć na gościnę. Najpierw lokal. Karmnik najlepiej usytuować na skraju krzewu, najlepiej takiego z systemem obronnym, czyli kolczastego, ale równie dobrze może być na niezbyt wysokim drzewie. Ważne, by również dla siebie stworzyć warunki, które pozwolą nam w łatwy sposób dosypywać ziarna oraz oczyszczać karmnik. W końcu gość ma swoje prawa. Dlatego dobrze, by karmnik był prosty, tak by ułatwić czyszczenie. Szczególnie dla osób zabieganych dobrym rozwiązaniem są karmniki tubowe, z dozownikiem, dzięki czemu możemy nasypać więcej ziarna, a ono przez dłuższy czas będzie się ptakom wysypywało.

Karmnika nie stawiamy blisko drzewa lub krzewów zimozielonych, iglastych, w których łatwo mógłby się ukryć kot albo nawet krogulec, który z chęcią sięgnąłby po karmnikowych gości. Dlatego idealnym rozwiązaniem są drzewa liściaste, które zimą są przejrzyste, zapewniając ptakom dobrą widoczność. – Jeszcze jedno ostrzeżenie: warto, by karmniki były co najmniej 10 metrów od dużych okien lub przeszklonych ścian i by nie znajdowały się w sąsiedztwie ruchliwej drogi – Jacek Karczewski tłumaczy, że choć ptaki mają bardzo dobry wzrok, to jednak prędkość, z jaką się poruszają, gdy są spłoszone, czyli co najmniej 50 km/h, utrudnia im bezpieczne manewry. Kierowcy wiedzą, jak to jest… Takie sytuacje zdarzają się zwłaszcza wtedy, gdy ptaki wystraszą się np. kota i szybko chcą z karmnika odlecieć. Kto nie ma ogrodu, może umieścić karmnik na balkonie. Trzeba jednak pamiętać, że to może być kłopotliwe dla naszych sąsiadów, którzy mogą nie tolerować resztek spadających z ptasiego stołu.

Coś na dziób

Czym karmimy? – Im prostsze jedzenie, tym lepsze. Unikamy pożywienia, które jest niezdrowe również dla nas, a więc wędzonego, solonego, peklowanego, smażonego, doprawianego wzmacniaczami smaku – ostrzega Jacek Karczewski. Do karmnika wykładamy ziarna zboża, lnu, słonecznika, ryżu (ale podgotowanego, by nie pęczniał w ptasim żołądku). Dobre są kawałki świeżych owoców, jabłek czy gruszek, ale też owoce suszone, takie jak rodzynki (te ostatnie warto wcześniej namoczyć). Sikory, kowaliki czy dzięcioły nie pogardzą skórką słoniny. Ptaki lubią też tłusty twaróg, ale oczywiście nieprzetworzony i nieprzyprawiony. Orzechy laskowe, włoskie czy ziemne (niesolone) najlepiej trochę roztłuc. Biszkopt czy jajo będą równie chętnie jedzone. Ponadto surowe lub podgotowane warzywa, np. marchewka lub seler. Menu w naszym karmniku zależy od tego, jakie ptaki do niego przylatują lub jakie chcemy przyciągnąć. Jeśli chcemy dokarmiać drobne ptaki, to najlepszy będzie łuskany słonecznik. Dlaczego łuskany? Bo łuskanie zabiera ptakom dużo czasu, a my unikniemy przynajmniej części bałaganu wokół ptasiego karmidełka. A najważniejsza zasada wykładania pokarmu? Mało, często i systematycznie. No i oby do wiosny!

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.