Adwentowy tryptyk ze św. Franciszkiem. Część pierwsza: Nawróć się

ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 48/2023

publikacja 30.11.2023 00:00

W nawracającym się człowieku odwieczne przekleństwo wężowego syku „będziecie jako bogowie” doznaje odwrócenia – „chcę być nikim, abyś Ty mógł być”.

Giotto di Bondone,  „Sen papieża  Innocentego III”. Giotto di Bondone, „Sen papieża Innocentego III”.
wikipedia

Pierwsza niedziela Adwentu. Tydzień wcześniej, w uroczystość Chrystusa Króla, przeszywał nas dreszcz zaniepokojenia wobec wizji sądu ostatecznego. Po lewej i po prawej stronie Odwiecznego Sędziego znaleźli się ci, którzy albo Go nakarmili, albo napoili, albo przyodziali – lub też nie wpuścili do domu jako przybysza czy nie odwiedzili w więzieniu (por. Mt 25,31-46). Nie sądzę, by wśród wierzących w Chrystusa, którzy tego dnia wysłuchali Ewangelii, znalazł się ktokolwiek, kto nie poczułby ukłucia żalu. I nie doszedł do wniosku, że potrzebuje przemiany. To dobrze. Bo od tego zaczyna się każde nawrócenie.

Słowo Boga – czuwaj!

W pierwszą niedzielę Adwentu słyszymy o żalu, który ustami Izajasza wypowiada lud Boży: „Czemu, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg, tak iż serca nasze stają się nieczułe na bojaźń przed Tobą? Odmień się przez wzgląd na Twoje sługi i na pokolenia Twojego dziedzictwa. Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił – przed Tobą zatrzęsłyby się góry” (Iz 63,17). Choć trudno nam się dzisiaj pogodzić z tą wizją Boga, który ma się „odmienić”, to znaczy „nie dozwalać nam błądzić z dala” od swoich dróg, to jednak problem mamy ten sam. Jeśli błądzimy z dala od Bożych dróg, to serca nasze stają się nieczułe. Jakby uśpione – i tego dotyczy przestroga Jezusa, którą słyszymy w Ewangelii: „Jezus powiedział do swoich uczniów: »Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swym sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, do wszystkich mówię: Czuwajcie!«” (Mk 13,33-37).

To „rozdarcie niebios” i „zstąpienie na ziemię Boga” jest tak bardzo Izajaszowe… Nazywają go ewangelistą Starego Testamentu. I słusznie, bo setki lat przed Chrystusem zapowiedział Jego historię, a przynajmniej jej zasadnicze przesłanie: mesjańskie posłannictwo Syna Bożego. „Naród kroczący w ciemności” (9,1) oczekiwał. Doczekał się – „ujrzał światłość wielką” (tamże). A to, co mówi Jezus, jest zapowiedzią, że i my się doczekamy, ale czekając, musimy przyjąć postawę czuwania. Jeśli błądzimy z dala od Bożych dróg, to pora sobie to wprost powiedzieć. I nie odkładać na „jutro”, które zawsze jest abstrakcyjnym „nigdy”, powrotu na drogi właściwe. Decyzja, by zrobić to natychmiast, rozpoczyna proces, który nazywamy nawróceniem. Sama w sobie już nim w jakiejś części jest.

Święty Franciszek, czyli jak iść na całość

Trudno przytaczać całą historię najsłynniejszego ze świętych (tak chyba można o nim powiedzieć, choć ponoć popularnością bije go jednak na głowę współbrat, czyli Antoni). Nakręcono o nim wiele filmów, lepszych i gorszych; ten najsłynniejszy, Zefirellego, z 1972 roku, epatuje mocno emocjami, dość naiwnie prowadzi narrację o Kościele, ale oddaje prawdę: młody i bogaty mieszkaniec Asyżu odkrywa, że ani bogactwo, ani bohaterskie czyny nie sprawiają, iż człowiek staje się szczęśliwy, i że nie tego oczekuje od niego Bóg. Przeżywszy chorobę, popada w zamiłowanie do samotności i długie chwile spędza na modlitwie. Jego nawrócenie to proces. W procesie tym młody Bernardone stara się odczytać wolę Boga, czasem błąka się w tym czytaniu po omacku, jak przy podejmowaniu decyzji o odbudowie kościółka San Damiano, ulega strachowi, walczy z pokusami i wstrętem do trędowatych ciał. Krótko mówiąc, oddaje wszystko. Nie tylko to, co do niego należy (mina ojca w filmie Zefirellego, gdy widzi bogactwa wyrzucane przez okno na ulicę – bezcenna!) – w tym ubranie i pochodzenie – ale i całego siebie. Jego nie było, można by powiedzieć; tak bardzo siebie oddał, że będąc, „nie był”. Nie chciałbym przesadzić, hymn o kenozie, czyli całkowitym wyniszczeniu siebie przez Syna Bożego pozwolę sobie tu jednak przypomnieć („ogołocił samego Siebie”). Jak sądzę, stygmaty Franciszka są w tym momencie cudownym owocem jego zjednoczenia z Chrystusem. Otrzymał je w niecały rok po zbudowaniu pierwszej stajenki, a opis tego wydarzenia przekazał nam Tomasz z Celano, franciszkanin żyjący w XIII wieku, historyk i pierwszy biograf Franciszka. „Wszystko i nic” powtarzać będą w kolejnych wiekach pokolenia świętych mistyków. I o to tu chodzi. Świętość Biedaczyny z Asyżu nie polegała na pozbyciu się wszystkiego, tylko na pozbyciu się siebie. Odwieczne przekleństwo wężowego syku „będziecie jako bogowie” doznaje odwrócenia – „chcę być nikim, abyś Ty mógł być”.

Adwentowe rozdroża

Adventus to po prostu „przyjście”. U starożytnych Rzymian oznaczało pierwsze oficjalne odwiedziny dostojnika, który objął władzę, ale tak też określono dzień intronizacji Konstantyna Wielkiego. Chrześcijanie już w starożytności nazwali tak podwójne przyjście Syna Bożego – i to, które już się dokonało (jako człowieka), i to, które ma się dokonać (jako Sędziego na końcu świata). Co więcej – tak też oznaczono obchody świąt Bożego Narodzenia i Epifanii, dopiero później tę nazwę nadano okresowi przygotowującemu do tych uroczystości. Trochę żałuję, że od pierwotnego charakteru pokutnego tego liturgicznego okresu odeszliśmy, kładąc nacisk na to, że Adwent przygotowujący nas na spotkanie z Chrystusem ma w nas budzić radość. Staropolskie Roraty, w trakcie których król, prymas i przedstawiciele wszystkich stanów stawiali na ołtarzu świece, wypowiadając słowa: „Jestem gotów na sąd Boży”, mogły solidnie potrząsnąć każdym i być może o wiele efektywniej zadziałać na duszę… Na boku pozostawiam kwestię, że sam Chrystus odradzał smucenie się i żałobny lament w trakcie pokutowania: „Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz…” (Mt 6,16-17).

No cóż, jedno jest pewne – w czasach, w których nawet świeccy guru trąbią na wszelkich możliwych internetowych forach, że post leczy, ograniczanie swoich zachcianek buduje zdrową osobowość, a medytacja jest nieodłącznym początkiem równie zdrowego dnia, może nam coś umknąć. Jeśli Adwent ma nas „przygotować” (bez względu na to, o którym spotkaniu z Panem Jezusem mówimy – czy tym w święta, czy tym na końcu czasów), to „chcę być nikim, abyś Ty mógł być” naprawdę może pomóc. Do tego „chcę być nikim” (czytaj: chcę porzucić swój egoizm i egocentryzm) trzeba siebie wychować, inaczej, zwłaszcza w XXI wieku, który nas naturalnie kieruje na bezdroża cywilizacyjnego przesycenia, będzie nie do osiągnięcia. Adwent to szansa. Choćby tylko na to, aby zacząć coś zmieniać.

Rachunek sumienia

O ile mnie pamięć nie myli, stare porzekadło seminaryjnych ojców duchownych mówiło, że ksiądz w kryzysie najpierw porzuca rachunek sumienia. Tę zasadę można, jak sądzę, zastosować do wszystkich wierzących. Odpowiedz sobie zatem najpierw na pytanie, kiedy po raz ostatni robiłeś rachunek sumienia. A po chwili ciszy odpowiedz na kolejne:

Jaki jest mój stosunek do dóbr, które posiadam? Czy to nie one „posiadają” mnie? Co z moim smartfonem, laptopem, kosmetykami i ubraniami? Ze względu na co i po co je posiadam?

Jaki jest mój stosunek do osób, które są mi bliskie? Czy nie jest to aby relacja „posiadania”? Czy nie uzależniam własnego szczęścia od poczucia posiadania ich? Czy nie zawłaszczam ich wolności? Czy nie pozbawiam ich możliwości decydowania o sobie? Czy potrafię pohamować odruch nieustannej chęci wpływania na ich życie?

Jaki jestem dla samego siebie? Czy nie nabrałem nawyku ulegania własnym zachciankom? Jak reaguję na pragnienia, które mogą prowadzić do moralnie niegodziwych zachowań, do grzechu? Czy jestem od czegoś uzależniony? Czy potrafię odmawiać sobie samemu tego, na co przychodzi mi ochota?

Spróbuj sobie wyobrazić siebie, zobacz siebie jak kogoś odrębnego, zewnętrznego. Co o nim sądzisz? Czy uważasz, że powinien podjąć refleksję nad potrzebą nawrócenia się? Trwaj w ciszy przed Bogiem. Okaż Mu wdzięczność za to, że jest, nawet jeśli nie potrafisz okazać Mu wdzięczności za to, że jesteś (i jaki jesteś) ty.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.