Niebo kobiet. Historia pokazuje, że kobiety szybciej od mężczyzn przyjmowały nową wiarę

Leszek Śliwa Leszek Śliwa

|

Historia Kościoła 1/2024

publikacja 30.11.2023 00:00

Król Franków Chlodwig, podobnie jak nasz Mieszko I, przyjął chrzest za namową swojej żony, Klotyldy. Cesarza Konstantyna nawracała jego matka, Helena. Czyżby było regułą, że kobiety szybciej od mężczyzn przyjmowały nową wiarę?

Kadr z serialu „The Chosen”. Kadr z serialu „The Chosen”.
Materiały prasowe

Historia zachowała informacje o bardzo niewielu kobietach żyjących w starożytności. Prawie wszystkie przechodziły przez życie anonimowo. Jedyny wyjątek stanowi… Martyrologium romanum – spis męczenników chrześcijańskich. Aż roi się w nim od żeńskich imion. Spisane dawno temu żywoty męczennic brzmią dziś dla nas wręcz bajkowo. Trudno nam uwierzyć choćby w opowieść o świętej Barbarze, którą ojciec za to, że przyjęła chrześcijaństwo, zamknął w wieży, a potem zamordował. Mógł to uczynić bezkarnie? – zastanawiamy się. Większość tych świętych niewiast zawiniła głównie tym, że odrzuciła jakiegoś bogatego zalotnika, sprzeciwiając się woli ojca. Czy takie historie rzeczywiście się zdarzały? Dlaczego tak wiele kobiet decydowało się oddać życie dla Chrystusa, mając do wyboru intratne małżeństwo?

Bezimienny przedmiot

Często podkreślamy, że dzisiejszą Europę ukształtowały klasyczna cywilizacja grecko-rzymska oraz chrześcijaństwo. Przeciętnemu Europejczykowi, zwłaszcza zachodniemu, znacznie lepiej kojarzy się ten pierwszy składnik. No bo wiadomo – starożytna Grecja to demokracja i wolność myślenia, starożytny Rzym – prawo. A chrześcijaństwo? No cóż, ludziom niewierzącym kojarzy się głównie z ograniczeniami, zakazami. Feministki ukuły nawet sformułowanie „piekło kobiet”, sugerujące, że zwłaszcza przedstawicielki płci pięknej były zawsze przez Kościół dyskryminowane. Czy taki rzeczywiście jest przekaz Ewangelii, czy raczej były one nieraz niewłaściwie odczytywane?

Próbując odpowiedzieć na to pytanie, musimy najpierw nakreślić pozycję kobiet w starożytnych Grecji i Rzymie. To, że nie mogły one pełnić żadnych funkcji publicznych, jest dziś dla wszystkich dość oczywiste. Mniej osób jednak wie, że nie wolno im było decydować także o sobie. W państewkach greckich kobiety nie mogły uczestniczyć nawet w spotkaniach towarzyskich, w domach przebywały w osobnej części przeznaczonej wyłącznie dla nich, tzw. gynaeceum, a słowa przysięgi podczas zaręczyn za narzeczoną wypowiadał jej ojciec. W Rzymie wprawdzie mogły uczestniczyć w biesiadach, ale tylko za zgodą mężczyzny, któremu prawnie podlegały. Na przykład Publiusz Semproniusz Sofus (konsul w 304 r. p.n.e.) rozstał się z żoną, ponieważ poszła na widowisko teatralne bez jego pozwolenia.

Kobieta w starożytnym Rzymie w czasach pogańskich w sensie prawnym zawsze podlegała mężczyźnie: ojcu, mężowi bądź teściowi. Nawet gdy stawała się samotną wdową, a ojciec i teść już nie żyli, nie mogła sama dysponować swoim majątkiem ani podejmować poważniejszych czynności prawnych, takich jak zaciągnięcie kredytu lub sporządzenie testamentu. Musiała wyznaczyć w tym celu męskiego opiekuna.

O pozycji kobiet w ówczesnym społeczeństwie świadczy fakt, że tylko mężczyźni poza rodowym nazwiskiem (np. Korneliusz – gens Cornelia, Klaudiusz – gens Claudia, Fabiusz – gens Fabia) otrzymywali imiona: np. Marek (Marcus), Publiusz (Publius), Lucjusz (Lucius) a nieraz także przydomki. Tymczasem kobieta określana była wyłącznie nazwiskiem. Z rodu Korneliuszów – Kornelia, Klaudiuszów – Klaudia, Fabiuszów – Fabia, itp. Córka Marka (imię) Tulliusza (nazwisko) Cycerona (przydomek) nazywała się po prostu Tullia. Jeśli w jednej rodzinie było kilka córek, otrzymywały kolejne numery: Cornelia Secunda, Cornelia Tertia itd.

Patria potestas – ojcowska władza

Podstawową jednostką prawną w starożytnym Rzymie była rodzina – familia, obejmująca wszystkie osoby mieszkające w jednym domostwie, zarówno właściwą rodzinę, jak i niewolników. Absolutną władzę prawną (patria potestas) miał nad nimi ojciec – pater familias. Nie tylko w przypadku niewolników, ale także dzieci dysponował on prawem życia i śmierci, ograniczanym tylko względami religijnymi i obyczajowymi. Kiedy urodziło się dziecko, albo unosił je do góry, przyjmując symbolicznie do rodziny, albo odchodził, nie dotykając go. W pierwszy przypadku dziecko otaczano opieką, w drugim – pozostawiano je, czekając, aż umrze. Ten zły los spotykał zwykle dziewczynki.

Przyjęte dzieci pozostawały pod opieką ojca. On decydował o wszystkim, małżeństwa nie można było zawrzeć bez jego zgody. Jeśli dzieci sprzeciwiały się jego woli, mógł je zgodnie z prawem sprzedać w niewolę czy nawet zabić. Dlatego żywoty chrześcijańskich męczennic dla ludzi żyjących w starożytności brzmiały wiarygodnie. Nikt nie mógł ograniczyć władzy ojca rodziny nad dzieckiem, nawet jeśli ten ojciec był człowiekiem niesprawiedliwym i okrutnym.

Władza męża nad żoną zależała natomiast od formy małżeństwa. W chwili jego zawarcia obie strony (czyli konkretnie ojcowie państwa młodych) mogły zdecydować, że żona przechodzi pod władzę rodziny męża, czyli swojego teścia, a po jego śmierci podlegała mężowi; mogły też zdecydować, że pozostaje pod władzą swego ojca. Tak czy inaczej małżonek musiał się liczyć ze zdaniem rodziny żony. Tym niemniej, jeśli ją przyłapał na cudzołóstwie, mógł ją legalnie zabić. Jak pisał Marek Porcjusz Katon, zwany Katonem Starszym: „Jeśli przyłapiesz żonę na cudzołóstwie, będziesz mógł zabić ją bez sądu, i to bezkarnie; jeśli ty byś popełnił cudzołóstwo (…), ona nie odważy się tknąć cię nawet palcem, a zresztą nie ma do tego prawa”. Kobieta, mater familias, zarządzała domem, ale w przypadku różnicy zdań z mężem w jakiejkolwiek sprawie jego zdanie decydowało. On również zarządzał majątkiem żony.

Rewolucja godności

W sensie prawnym kobieta w starożytnym Rzymie miała więc status osoby do końca życia małoletniej, całkowicie uzależnionej. Mężczyzna z czasem uzyskiwał status ojca rodziny, ona – nawet gdy była bogatą wdową – nie mogła w pełni decydować o niczym, nikt nie mógł też jej podlegać.

Dopiero w tym kontekście widać rewolucyjność słów Jezusa, zalecającego równość kobiety i mężczyzny w małżeństwie. Nawet dla apostołów Jego słowa bywały szokujące: „Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić” – komentowali (Mt 19,10). Co więcej, Chrystus nie potępia cudzołożnicy, Samarytance ujawnia tajemnicę o nowym życiu, że nadejdą czasy, gdy „prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie” (J 4,23), a po zmartwychwstaniu ukazuje się najpierw kobiecie.

Przykłady traktowania kobiety jako osoby równej mężczyźnie musiały wywierać wielki wpływ na kobiety. Dzięki Ewangelii odkrywały, że są w pełni ludźmi, są osobami mającymi prawo decydować o swoim życiu. Dziewczyna, która sprzeciwiała się woli despotycznego ojca i pragnęła zachować dziewictwo dla Chrystusa, traciła życie, ale zyskiwała poczucie ludzkiej godności. Nie była już przedmiotem wymiany handlowej, stawała się podmiotem. I to było decydujące, nie sam fakt zachowania dziewictwa. Świat pogański miał szacunek dla dziewictwa. Westalki, strażniczki świętego ognia, były otoczone wielką czcią. Nie stawały się jednak nimi z własnej woli. Były małymi dziewczynkami, gdy ojciec prowadził je do świątyni i zostawiał na trzydzieści lat. Jeśli złamały postanowiony i zaprzysiężony przez niego ślub ich czystości, grzebano je żywcem i umierały w wieczystej niesławie. Ponosiły pełne konsekwencje decyzji, które podejmował za nie ktoś inny.

Tymczasem Kościół mówił jasno głosem św. Pawła: „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3,28). To, co dla nas dziś jest oczywiste, wtedy oczywiste nie było. Rzymian szokowało choćby to, że na liście męczenników z Lyonu, zamordowanych w 177 roku, równą cześć odbierają Fotyn, pierwszy biskup tego miasta, oraz Blandyna, niewolnica. W tym samym przecież czasie każdą swoją niewolnicę mógł zgodnie z prawem zabić bez najmniejszej przyczyny pierwszy lepszy pater familias. A chrześcijaństwo wyniosło ją na ołtarze!

Nic dziwnego, że – jak pisali francuscy historycy J. Danielou i H. Marrou o sytuacji w starożytnym Rzymie po zalegalizowaniu chrześcijaństwa edyktem mediolańskim – „Pierwsze nawrócenia, jakie miały miejsce w połowie IV wieku, dotyczyły kobiet (…). Mężczyźni pozostają poganami. (…) W pokoleniu następnym żenią się już z chrześcijankami, dzięki czemu nowa religia przyjmuje się szybko, tak że począwszy od 400 roku staje się dominująca”. „W pierwszym pokoleniu wymienić możemy zaledwie jednego senatora chrześcijanina – Pammachiusza, dopiero w następnym okresie środowisko rzymskich senatorów, dotychczas bastion pogaństwa wobec chrześcijańskich cesarzy, przyjmie wiarę chrześcijańską” – dodaje Régine Pernoud w znakomitej książce „Kobieta w czasach katedr”.

Nie tylko męczennice

W 390 roku ojców rodzin pozbawiono prawa decydowania o życiu i śmierci swoich dzieci. Prawo do życia przyznane wszystkim ludziom dotyczyło teraz dziewczynek na równi z chłopcami. Prawo rzymskie, na którym wzorowało się później prawodawstwo europejskie, zostało skodyfikowane w VI wieku przez cesarza Justyniana, już pod wpływem panującej wówczas religii chrześcijańskiej.

Przełom w myśleniu o roli kobiety, jaki dokonał się pod koniec starożytności, zaowocował również wieloma przykładami nieznanej do tej pory aktywności społecznej kobiet. W IV wieku Fabiola, rzymska arystokratka, uczennica św. Hieronima, założyła w Rzymie pierwszy przytułek dla chorych, prototyp współczesnego szpitala. Inna arystokratka, Melania, która odziedziczyła ogromne posiadłości w północnej Afryce, namówiła swego męża Piniatusa, by rozdać ten majątek wyzwolonym przez nich niewolnikom, których było ponad tysiąc.

Paula, kolejna uczennica św. Hieronima, poświęciła się, zastrzeżonej dotychczas dla mężczyzn, pracy intelektualnej. Opanowała język hebrajski i studiowała Stary Testament, wciągając do tej pracy inne kobiety.

W ten sposób, już u zarania legalnego istnienia Kościoła, aktywną rolę pełniły w nim kobiety: Fabiola – na polu działalności charytatywnej, Melania – społecznej, a Paula – intelektualnej i duchowej.

 

Korzystałem z książek: Régine Pernoud, „Kobieta w czasach katedr”, Warszawa 1990; Lidia Winniczuk, „Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu”, Warszawa 1983.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.