Cud dla niedowiarka

Jakub Jałowiczor Jakub Jałowiczor

|

Gość Extra nr 4

publikacja 10.06.2022 00:00

W relikwiarzu w Lanciano znajduje się mięsień sercowy i zbrylona krew. Udało się nawet określić jej grupę.

Zdarzenie z VIII w. jest jednym z najbardziej spektakularnych cudów eucharystycznych w dziejach Kościoła. Zdarzenie z VIII w. jest jednym z najbardziej spektakularnych cudów eucharystycznych w dziejach Kościoła.
henryk przondziono /foto gość

Mój dziadek, urodzony w 1905 roku 30 km stąd, nie słyszał o cudzie w Lanciano – mówi br. Santino Verna, franciszkanin posługujący w sanktuarium Cudu Eucharystycznego. Niezwykłe wydarzenie miało miejsce w VIII w. Przez kilka stuleci miejscowi zakonnicy nie rozgłaszali, jak cenną relikwię posiadają. Jednym z powodów miała być obawa przed saraceńskimi piratami, którzy mogliby wpaść na pomysł zniszczenia miejscowości przyciągającej pielgrzymów. Pierwsze drobne wzmianki o cudownej przemianie komunikantów w ciało i krew pochodzą dopiero z XVI w. W XX w. relikwie wystawiano najwyżej parę razy rocznie. Na współczesną sławę Lanciano ogromny wpływ miały badania, które na przełomie 1970 i 1971 r. przeprowadził prof. Odoardo Linoli, anatomopatolog, ordynator Zespołu Szpitali w Arezzo.

Piękna katedra w Lanciano sąsiaduje ze stosunkowo skromnym kościołem, w którym wystawiono niezwykłe relikwie.   Piękna katedra w Lanciano sąsiaduje ze stosunkowo skromnym kościołem, w którym wystawiono niezwykłe relikwie.
henryk przondziono /foto gość

Twarde jak drewno

Decyzja zakonników i arcybiskupa Pacifico Perantoniego o dopuszczeniu do badania z pewnością nie była łatwa. Wcześniej niczego takiego nie robiono – ani tu, ani w innych miejscach, w których przechowywano cudownie przemienione Hostie. Nieraz przeprowadzano ich oględziny, ale wysłanie relikwii do laboratorium oznaczało, że siłą rzeczy ich część zostanie zniszczona. Mimo to sytuacja prof. Linolego była w pewnym sensie komfortowa – miał sporo materiału, z którego dało się pobrać próbki. W przypadku wielu cudów przemiana polega na pojawieniu się na Hostii kropli krwi lub malutkiego fragmentu ciała. Tymczasem w relikwiarzu w Lanciano przechowywano fragment brązowawego materiału o 6-centymetrowej średnicy oraz pięć grudek ważących łącznie niecałe 16 g. W listopadzie 1970 r. prof. Linoli otworzył relikwiarz, który zapieczętowano w 1886 r. Przedmiot uważany za przemienioną Hostię, jak się okazało, stał się z biegiem czasu twardy jak drewno. Naukowiec zauważył na nim białe plamy pleśni. Pojemnik nie był zatem hermetyczny. Zanieczyszczenie łatwo było usunąć, nieco wysiłku kosztowało za to pobranie dwóch małych kawałków zesztywniałego materiału. Anatomopatolog zważył też grudki. Odoardo Linoli oderwał kawałek jednej z nich, ważący 318 mg, po czym zabrał próbki do laboratorium.

Badanie miało kilka celów. Podstawowym było stwierdzenie, czy stwardniały materiał uważany za fragment ciała rzeczywiście nim jest, i czy grudki to zbrylona krew. Gdyby tak było, należało określić, do jakiego gatunku należą tkanki i jaka jest grupa krwi. Prof. Linoli chciał też wykonać kilka innych badań.

Płaskorzeźby na XX-wiecznych drzwiach średniowiecznego kościoła św. Franciszka ukazują cud z VIII w., a także postacie świętych, w tym Maksymiliana Kolbego.   Płaskorzeźby na XX-wiecznych drzwiach średniowiecznego kościoła św. Franciszka ukazują cud z VIII w., a także postacie świętych, w tym Maksymiliana Kolbego.
henryk przondziono /foto gość

Grupa AB

Analizy trwały ponad 3 miesiące. Początkowo lekarz z Arezzo natrafił na trudności. Na przechowywanej przez długi czas i odwodnionej tkance nie widać było poprzecznych prążków, a w materiale uznawanym za krew nie dało się zauważyć czerwonych i białych ciałek. Nie oznaczało to jeszcze negatywnego wyniku, ale należało przeprowadzić dokładniejsze badania. Prof. Linoli poprosił o pomoc prof. Ruggero Bertellego ze Sieny. Próbki pobrane z grudek przetestowano z wykorzystaniem organicznego związku zwanego orto-toluidyną. Wynik okazał się dodatni, zatem substancja mogła być krwią. Sprawę rozstrzygnęła tzw. chromatografia bibułowa. Test, podczas którego sprawdzany materiał rozdziela się na kawałku bibuły, wykazał obecność hemoglobiny będącej składnikiem ludzkiej krwi oraz powstającej w wyniku jej utleniania hematyny. Kolejne badania wykazały, że zdrewniały materiał to wyschnięty mięsień. „Tkanka jest wyraźnie natury mezodermalnej – pisał prof. Linoli (cytat za książką Franco Serafiniego „Cuda eucharystyczne pod lupą nauki”) – i prezentuje połączenia o charakterze syncytium”. W dalszej części pisanej naukowym żargonem diagnozy badacz stwierdził wprost, że wygląd tkanki jest „typowy dla mięśnia sercowego”. Stosowany w kryminalistyce test metodą Uhlenhutha wykazał, że zarówno krew, jak i serce należały do człowieka. Na relikwii znajdującej się w Lanciano można było zauważyć naczynia krwionośne, nerw błędny i ścianę śródbłonka. Krew należała do grupy AB, rzadkiej w większej części świata, stosunkowo często spotykanej na Bliskim Wschodzie, znajdowanej później m.in. na Całunie Turyńskim, tunice z Argenteuil, chuście z Oviedo czy relikwiach XXI-wiecznego cudu eucharystycznego w Tixtla w Meksyku. W materiale z Lanciano nie było śladów żadnych substancji służących do mumifikacji zwłok.

Witraż przedstawiający relikwiarz z Ciałem Chrystusa i grudkami Krwi znajduje się w kaplicy za prezbiterium.   Witraż przedstawiający relikwiarz z Ciałem Chrystusa i grudkami Krwi znajduje się w kaplicy za prezbiterium.
henryk przondziono /foto gość

Ściśnięte serce

Badanie prof. Linolego, dokładnie dokumentowane i fotografowane, spełnia standardy uznawane do dziś. W 1981 r. naukowiec został poproszony o ponowienie analizy. Nowe testy potwierdziły, że w Lanciano mamy do czynienia z ludzką krwią i fragmentem serca. Dokładniej zbadano też całą relikwię Ciała. Ma ona nietypowy kształt – jest okrągła, ale pusta w środku. Brzegi są połączone cienką przezroczystą błonką. Prof. Linoli zwrócił uwagę na 14 otworów znajdujących się blisko krawędzi przemienionej hostii. Zapewne przed wiekami przytwierdzono relikwię do jakiejś powierzchni za pomocą cienkich gwoździków. Prof. Linoli zauważył, że fragment serca przeszedł proces stężenia pośmiertnego. Gdyby nie był przybity, zwinąłby się do środka. Gwoździki sprawiły zaś, że tkanka kurczyła w kierunku krawędzi, poszerzając widoczną dziś lukę. Świadczyłoby to o tym, że krótko przed przymocowaniem serce było żywe. Stężenie pośmiertne pojawia się bowiem 1–3 godzin po śmierci i mija po kilku dobach.

Relikwie cudu wystawione w głównej części kościoła można stale oglądać i adorować.   Relikwie cudu wystawione w głównej części kościoła można stale oglądać i adorować.
henryk przondziono /foto gość

Wątpiący mnich

Cud w Lanciano zdarzył się najprawdopodobniej ok. 750 r. Do leżącej na wybrzeżu Adriatyku miejscowości, zwanej jeszcze wtedy Anxanum, przybyli wówczas mnisi ze Wschodu. Byli bazylianami i uciekali przed prześladowaniami ze strony ikonoklastów, uważających wszelkie święte wizerunki za bluźnierstwo. W VIII w. zwolennikami ikonoklazmu byli cesarze Konstantynopola. Jeden z mnichów sprawował Mszę św. w kościele pw. św. Longina. Nie znamy imienia ani życiorysu tego zakonnika. Kronika z XVII w. głosi, że był „niedouczony w wierze, wykształcony w naukach światowych, ale niedouczony w sprawach Boga” i „dzień po dniu pogrążał się w wątpliwościach, czy w Hostii konsekrowanej jest prawdziwie Ciało Chrystusa, i podobnie czy w winie jest prawdziwa Krew”. Trudno dziś ocenić, czy był to kryzys wiary, jak sądzi kronikarz, czy może np. doświadczenie zwane nocą duchową, które przeżywało wielu świętych. Według autora, mnicha „nie opuszczała Boża łaska wytrwałej modlitwy, dlatego stale prosił Boga, by zdjął z jego serca tę ranę”. Zakonnik prowadził celebracje zgodnie z zachodnim rytem. W tym czasie podział na Kościół wschodni i zachodni nie był jeszcze ostateczny i szanowano obrządek danego miejsca: Hiszpan lub Celt będący w Bizancjum odprawiał Mszę św. zgodnie ze wschodnim rytem, a Bizantyjczyk we Francji lub Italii – zgodnie z zachodnim. „Kiedy (…) w trakcie sprawowania Ofiary, po wypowiedzeniu najświętszych słów konsekracji, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej pogrążył się w swoim dawnym błędzie, ujrzał (jakaż to szczególna i cudowna łaska!) Chleb obrócony w Ciało, a Wino obrócone w Krew” – czytamy w kronice. Mnich miał na dłuższą chwilę pogrążyć się w ekstazie, a zaciekawieni wierni zaczęli tłoczyć się wokół ołtarza, płacząc i wzywając miłosierdzia Bożego. Widzieli Hostię zmienioną w kawałek mięśnia, i Krew, która szybko się zbryliła.

Bazylianin, na oczach którego dokonał się cud eucharystyczny, najprawdopodobniej sprawował Mszę św. w kaplicy znajdującej się poniżej poziomu dzisiejszego kościoła.   Bazylianin, na oczach którego dokonał się cud eucharystyczny, najprawdopodobniej sprawował Mszę św. w kaplicy znajdującej się poniżej poziomu dzisiejszego kościoła.
henryk przondziono /foto gość

Opiekunowie relikwii

W 1073 r. normandzki mnich Guitmund z Aversey wspomniał w swoim dziele poświęconym Eucharystii o cudownej przemianie hostii i wina, jaka miała się dokonać gdzieś w Italii. Guitmund słyszał o tym od swojego mistrza pochodzącego z Lombardii i nie wymienia nazwy miejscowości, ale opis zdarzenia zgadza się z tym, co stało się w kościele pw. św. Longina. Według Normandczyka, celebrujący Mszę św. mnich bał się spożyć Eucharystię, więc poprosił o radę miejscowego biskupa. „Biskup wraz z innymi współbraćmi w biskupstwie, zwołanymi dla rozpatrzenia tego przypadku, wziął ów kielich z Ciałem i Krwią, starannie zamknął i umieścił na środku ołtarza, aby na wieki był przechowywany wśród najcenniejszych relikwii” – relacjonował zakonnik z Aversey.

Do 1175 r. kościołem św. Longina, a zatem i relikwiami opiekowali się bazylianie. Później opuścili oni Lanciano. Ich miejsce na 80 lat zajęli benedyktyni. Od 1257 r. miejscem opiekują się franciszkanie, którzy wybudowali nowy kościół pw. św. Franciszka. Zachowali kaplicę, w której w VIII w. miał miejsce cud. Pozostała także dawna kaplica chrzcielna. Baptysterium przypominające grób pochodzi jeszcze z czasów starożytnych, a freski tłumaczące obrzęd chrztu dorosłych wykonano w średniowieczu. Główna część kościoła ma charakter gotycki, dzwonnica jest romańska, a wystrój na ogół barokowy.

W 1574 r. kościelne władze przeprowadziły oględziny relikwii. To wtedy doszło do zdarzenia, które samo w sobie było cudowne – każda z bryłek krwi ważyła tyle samo, co wszystkie razem. Podczas innych badań zjawisko nie powtórzyło się. W 1886 r. i w XX w. każda grudka miała własną wagę. W 1620 r. miejscowy kronikarz Giacomo Fella zapisał złożone pod przysięgą zeznanie dwóch zakonników. Powiedzieli oni, że w klasztorze przechowywano kodeks z opisem zdarzenia z VIII w. Jednak ok. 1560 r. Lanciano odwiedziło dwóch bazylianów z Grecji. Pewnego ranka zniknęli, a razem z nimi zniknął kodeks.

W 1636 r. Hostię i Krew zamknięto w tabernakulum. W kolejnym stuleciu wykonano zdobiony relikwiarz, który jest używany do dziś. Przez długi czas relikwie nie były jednak zbyt często pokazywane. W czasach napoleońskich budynki klasztorne zostały skonfiskowane. Kilku franciszkanów przepadło bez wieści, a w jednym z pomieszczeń spotykali się członkowie loży wolnomularskiej. W połowie XX w., po różnych perypetiach, zakonnicy wrócili.

Próbki przebadane na przełomie 1970 i 1971 r. znajdują się w klasztornym muzeum.   Próbki przebadane na przełomie 1970 i 1971 r. znajdują się w klasztornym muzeum.
henryk przondziono /foto gość

Kardynał przed relikwiarzem

– Cud w Lanciano nie doczekał się swojej ludowej legendy – mówi br. Santino. Z tego powodu z jednej strony przez długi czas nie był tak znany, jak na to zasługiwał, z drugiej – nie dopisano do niego fikcyjnych historii. Pomyłką było jedynie to, że zdarzenie w Lanciano długo uważano za pierwszy cud eucharystyczny. Tymczasem w 1905 r. znaleziono dokument z 713 r. opisujący, jak podczas Mszy św. sprawowanej w VI w. przez papieża Grzegorza Wielkiego Hostia zaczęła krwawić. Komunikanty przechowywane są do dziś w klasztorze benedyktyńskim w Andechs w Bawarii.

W czasach nowożytnych Lanciano odwiedzili św. Kamil de Lellis, założyciel zakonu kamilianów, sługa Boży Casimiro Barello, który miał lokucje dotyczące cudów eucharystycznych, a niedawno także Antonia Salzano, matka bł. Carla Acutisa, twórcy strony internetowej poświęconej podobnym znakom. Do Lanciano nigdy nie dotarł urzędujący papież, choć Leon XIII popierał tutejszy kult Eucharystii, Pawła VI przed przyjazdem powstrzymały jedynie względy bezpieczeństwa (w jego czasach Włochy zmagały się z lewicowym terrorem), a Franciszek przynajmniej cztery razy wspominał o tym miejscu. W kościele św. Franciszka modlił się natomiast kard. Joseph Ratzinger, a w listopadzie 1974 r. także kard. Karol Wojtyła w towarzystwie bp. Andrzeja Deskura. Krakowski kardynał na adoracji Ciała i Krwi Chrystusa spędził kilka godzin.

Prof. Odoardo Linoli z Zespołu Szpitali w Arezzo stwierdził, że materiał pobrany ze znajdujących się w Lanciano relikwii to ludzki mięsień sercowy, który przeszedł stężenie pośmiertne.   Prof. Odoardo Linoli z Zespołu Szpitali w Arezzo stwierdził, że materiał pobrany ze znajdujących się w Lanciano relikwii to ludzki mięsień sercowy, który przeszedł stężenie pośmiertne.
henryk przondziono /foto gość
Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?