Eugeniusz i Dorota z Fundacji Rodzin Polskich budują „Dom, który stawia na nogi”

Katarzyna Widera-Podsiadło

|

GN 47/2023

publikacja 23.11.2023 00:00

Monika byłaby dziś matką pięciorga dzieci. Ale nie jest, bo trzy razy zdecydowała się na aborcję. Dlaczego to zrobiła? Ponieważ nie było obok niej nikogo, kto by jej pomógł. Dlatego kibicuje Eugeniuszowi i Dorocie Fickom z całego serca.

Eugeniusz Fick przed kamienicą, w której powstanie „Dom, który stawia na nogi”. Na doprowadzenie budynku do stanu przedstawionego na makiecie (na zdjęciu powyżej) potrzeba 6,5 mln zł. Eugeniusz Fick przed kamienicą, w której powstanie „Dom, który stawia na nogi”. Na doprowadzenie budynku do stanu przedstawionego na makiecie (na zdjęciu powyżej) potrzeba 6,5 mln zł.
henryk przondziono /foto gość

Panie Boże, czego Ty od nas chcesz? Skąd weźmiemy 6,5 mln zł? – Dorota Fick kolejny raz musiała zmierzyć się ze swoimi ograniczeniami. Dlaczego nie może, tak jak lubi najbardziej, pomagać po cichu? Dlaczego Pan Bóg powołuje ich do niemożliwego? Żeby miejsce, które nazwali „Domem, który stawia na nogi”, mogło zaistnieć, potrzeba ogromnej kwoty. – Ja wiem, że dla Pana Boga 6,5 mln zł to żaden problem, tylko musimy na te pieniądze cierpliwie poczekać. Więc czekamy – w uśmiechu Doroty kryją się nadzieja i chęć działania. Tak jest, odkąd powołali Fundację Rodzin Polskich, która daje miłość seniorom, dzieciom, ludziom opuszczonym, samotnym, do których nikt inny nie zaglądał. Dorota jest wszędzie tam, gdzie jej potrzebują. – Jedna z podopiecznych, której mama w ciężkim stanie przebywa w domu, poprosiła mnie o pomoc. Trwając całą dobę przy mamie, była już skrajnie zmęczona. Potrzebowała wyjść z domu, choć na kilka godzin, odreagować i zebrać siły do dalszej opieki. Bardzo się bałam, nigdy nie opiekowałam się seniorami, ale zaryzykowałam – opowiada Dorota, która przychodziła do schorowanej kobiety i po prostu z nią była. Słuchała jej opowieści o czasach młodości, razem śpiewały piosenki, piły kawę. – Widziałam, jak obie kobiety nabierają sił, jak się zmieniają, jak wracają uśmiechy na ich twarze – wspomina. Dorota już cieszy się, że kiedy dom będzie istniał, taką formę opieki wytchnieniowej będą mogli zaproponować opiekunom osób chorych lub niepełnosprawnych z całej Polski.

Tu będą rodziły się dzieci

– Proszę sobie wyobrazić bardzo młodą dziewczynę, która dowiaduje się, że jest w ciąży, ale chłopak nie chce wziąć odpowiedzialności za dziecko, na rodziców też nie może liczyć. Co taka kobieta ma zrobić? Jeśli nie znajdzie kogoś, kto jej pomoże, to na pewno zabije swoje dziecko, bo wydaje jej się, że to jedyny sposób na rozwiązanie problemów – Eugeniusz Fick pamięta, jaki był wstrząśnięty, kiedy usłyszał historię Moniki. Dziewczyna oddała wszystko Bogu, dziś jest szczęśliwą matką, ale te trzy nienarodzone anioły na zawsze pozostaną w bolesnej pamięci. Inna osoba, której Fundacja pomogła, urodziła dziecko i oddała je do adopcji. Takie przyszłe mamy, a może mamy, których dzieci już są na świecie, ale w domach rodzinnych nie mają warunków do dorastania, znajdą pomoc w powstającym domu. To nie przypadek, że Fickom udało się, z pomocą dobrych ludzi, kupić starą kamienicę, tuż za fundacyjną świetlicą, i rozpocząć projekt jej przystosowania do potrzeb „Domu, który stawia na nogi”. – Teraz ten budynek to ruina, ale powstaną tu mieszkania dla kobiet w ciąży, matek z dziećmi i dla młodzieży z pieczy zastępczej, a także dla osób korzystających z opieki wytchnieniowej. Znajdą się tu też świetlica dla seniorów i bawialnia dla dzieci. A na dachu osoby niepełnosprawne będą korzystały z hortiterapii – Eugeniusz Fick tak opowiada o przyszłym domu, jakby potrzebną na remont kwotę nosił już w kieszeni. – Bo ja wierzę, że to się uda. Nie tracę nadziei, że zbiórka, którą uruchomiliśmy, przyniesie efekty – mówi, chociaż na razie zainteresowanie nią jest niewielkie.

Jedyny na świecie

Ewa siadała w kącie, nic nie robiła, zbyt wiele nie jadła, była płaczliwa. Bliscy widzieli niepokojące symptomy u starszej kobiety, ale nie interweniowali. A ona nie zdawała sobie sprawy ze swojego stanu. Dopiero w Fundacji Rodzin Polskich odzyskała radość życia. Dlatego bardzo się ucieszyła, kiedy dowiedziała się, że oprócz wsparcia dziennego Fickowie zamierzają zaoferować podopiecznym całodobową pomoc. – Proszę sobie wyobrazić rodzinę z dwojgiem dorosłych niepełnosprawnych intelektualnie mężczyzn. Problem alkoholowy dotyka ojca i jednego z synów. Ich życie jakoś się toczyło z dnia na dzień, ale ojciec obłożnie zachorował, a synowie nie potrafią się nim należycie zająć – opowiada Dorota, która pomagała im, jak mogła, teraz robią to inne osoby z Fundacji. – Uczymy ich życia, bo ci dorośli mężczyźni nie potrafią zadbać o czystość w domu, o higienę, nie potrafią zatroszczyć się o schorowanego ojca. Zarządzanie pieniędzmi, zwykłe życiowe sprawy są dla nich kłopotem. Dlatego musimy tam być – dodaje.

Czy nowy dom rozwiązałby tego rodzaju problemy? – To miejsce jest tworzone w oparciu o trzy istotne elementy: opiekę, aktywizację i współdziałanie. To będzie jedyny tego rodzaju dom na świecie, gdzie pomoc otrzymają osoby od poczęcia do śmierci. Obejmiemy opieką całe ludzkie życie. A wszystko to stanie się dostępne dla mieszkańców z całego kraju – Fickowie opowiadają o tym, jak pensjonariusze ośrodka będą uczeni świadczenia sobie wzajemnie pomocy, ale też budowania relacji. Dzieci wypełnią czas osobom starszym, będą jak wnuczęta i dziadkowie, osoby sprawne fizycznie pomogą tym o mniejszej sprawności, mamy wesprą się wzajemnie, a nad wszystkim będzie czuwał wykwalifikowany personel. Czy to może się udać?

Wielopokoleniowość we krwi

– Czerpiemy z własnych rodzinnych wzorców – Fickowie wspominają swoich dziadków, z którymi byli bardzo zżyci. Pojawiły się różne sytuacje życiowe, które ich rodzinom kazały nieść wsparcie wśród potrzebujących. Ale wskazują też wzór rodziny wielopokoleniowej, głęboko zakorzeniony w śląskiej mentalności – domy, w których żyli dziadkowie, ich dzieci, wnuczęta, a bywało, że i prawnuczęta. To był model wymagający, bo jak w każdej rodzinie dochodziło do spięć, trzeba było rozwiązywać różne problemy, każdego dnia uczyć się cierpliwości i szacunku dla drugiego człowieka. Ale otrzymywało się niezwykle silne relacje rodzinne, miłość, umiejętność życia w grupie, dar odpowiedzialności za drugiego człowieka i pewność, że starość będzie upływała wśród bliskich, że nikt nie odrzuci. – I dziś ten model jest możliwy, choć zmienia się dość mocno – mówi psycholog Beata Słoka, która podkreśla, że w wielopokoleniowych domach dzieci bardzo dużo uczyły się od swoich rodziców, a nawet dziadków, bo to dojrzałość wiekowa była gwarantem wiedzy i doświadczenia. – Świat obecnie zmienia się o wiele szybciej niż dawniej, głębokie różnice występują już nie tylko między pokoleniami, ale nawet grupami wiekowymi oddalonymi od siebie o 10–20 lat. Wiedza i doświadczenie dziadków są w dużym stopniu nieaktualne i nieprzydatne dla młodych. Dziś to dziadkowie uczą się od wnucząt. Zwłaszcza radzenia sobie we współczesnym świecie, tak bardzo już innym, obsługi różnych urządzeń, poruszania się w świecie wirtualnym – dodaje psycholog.

Jednak, jak podkreśla Beata Słoka, dom, który tworzą Fickowie, ma szansę na powodzenie, a wielopokoleniowość, jaką wykreowali, ma możliwość, aby się realizować. – Te osoby mogą być wzajemnym wsparciem dla siebie, w relacjach, nad którymi prawdopodobnie łatwiej będzie zapanować niż w prawdziwym domu. Kiedy łączą nas więzy krwi, buduje się coś, co w psychologii nazywamy systemem, a co powoduje, że między poszczególnymi członkami rodziny występują określone powiązania. Jest to coś bardzo trwałego, bo budowane było przez wiele lat, a nawet pokoleń. Jeśli coś w tych relacjach działa źle, czasami niezmiernie trudno to naprawić, bo członkowie rodziny mogą mieć ogromny problem z wprowadzeniem zmian, nawet jeśli byłyby one pozytywne. Bywa tak, że jeśli ktoś chce coś zmienić, może się to spotkać z dużym oporem i sprzeciwem ze strony pozostałych członków – mówi. Podkreśla, że jeśli te wszystkie wymienione wcześniej grupy osób spotkają się w nowym domu, cały system będzie budowany od początku, na nowych, ustalanych wspólnie zasadach. – Często mam do czynienia z takimi sytuacjami podczas rekolekcji współprowadzonych z kapłanami oraz grup, które prowadzę. Uczestniczą w nich osoby w różnym wieku, od bardzo młodych po seniorów, z różnych środowisk, różnych miejsc w Polsce i z różnymi, bywa, że bardzo trudnymi doświadczeniami życiowymi. Te osoby chcą ze sobą przebywać, zawiązują przyjaźnie, wzajemnie się wspierają i ubogacają. Takich samych zjawisk doświadczamy także we wspólnotach w Kościele. Dlatego uważam, że ta inicjatywa Fundacji jest bardzo cenna i ma szansę powodzenia – mówi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.