Na froncie przełomu nie ma. Czy w takiej sytuacji Ukraina może rozmawiać z agresorem?

Andrzej Grajewski

|

GN 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

Dwa miesiące temu byłem w Małej Tokmaczce w obwodzie zaporoskim, w odległości kilku kilometrów od rosyjskich pozycji. Ukraińcy liczyli na szybkie postępy na tym kierunku, lecz gdy dzisiaj oglądam mapy, widzę, że ich siły znajdują się w tym samym miejscu co wtedy. W ciągu pięciu miesięcy krwawych walk Ukraińcy zdołali się przedrzeć jedynie na 17 km w głąb rosyjskich pozycji.

Podczas kontrofensywy Ukrainie udało się odbić obszar odpowiadający wielkością średniemu powiatowi. Podczas kontrofensywy Ukrainie udało się odbić obszar odpowiadający wielkością średniemu powiatowi.
Vladyslav Musiienko /pap

Front we wschodniej Ukrainie ciągnie się przez blisko 1200 km. Zaczyna się na granicy ukraińsko-rosyjskiej w obwodzie charkowskim, a kończy w rejonie Oczakowa nad Morzem Czarnym. Na tej linii jest kilka punktów, o które toczą się szczególnie zażarte walki. Na odcinku charkowskim takim miejscem jest rejon miasta Kupiańsk, ważnego węzła kolejowego, odbitego przez Ukraińców jesienią ubiegłego roku. Jego ponowne zdobycie oznaczałoby, że Rosjanom udało się utrzymać panowanie nad całym obwodem ługańskim w granicach z 2014 r. 

Na odcinku donieckim kluczowe stracie rozgrywa się ponownie w rejonie Bachmutu, zdobytego w maju br. po wielomiesięcznych walkach przez jednostki Grupy Wagnera. Otwierało to drogę agresorowi na Słowiańsk i Kramatorsk, największe miasta obwodu donieckiego, pozostające stale pod kontrolą ukraińską. M.in. dlatego prezydent Zełenski nakazał bronić Bachmutu za wszelką cenę. Chociaż Rosjanie w walkach o miasto ponieśli ogromne straty, ofiar po stronie ukraińskiej było także wiele. Spotkałem się z opinią, że w trakcie walk stracona została spora część najlepszej kadry ukraińskiej armii, wyszkolona na Zachodzie do szybkiej wojny manewrowej. Teraz Ukraińcy próbują odbić Bachmut, co jest niezwykle trudne, gdyż agresorzy korzystają z umocnień, które do niedawna jeszcze zajmowały oddziały ukraińskie. Gdy piszę ten tekst, najbardziej zażarte walki trwają o Awdijiwkę, odległą zaledwie 20 km od Doniecka. Rosjanie na tym kierunku rzucają do walki wielkie siły, na razie bez rezultatów. Stawką jest bezpieczeństwo Doniecka, gdyż z pozycji na obrzeżach Awdijiwki artyleria ukraińska może ostrzeliwać główne miasto regionu oraz siedzibę okupacyjnych władz.

Stosunkowo spokojnie jest obecnie na zaporoskim odcinku frontu ukraińsko-rosyjskiej wojny, chociaż jeszcze w sierpniu tam toczyły się najbardziej zażarte walki. Ukraińcom udało się przełamać obronę rosyjską pod miejscowością Robotyne i liczyli, że ten sukces otworzy im drogę w stronę Morza Azowskiego. Ewentualny sukces dałby możliwość przerwania korytarza lądowego prowadzącego z Krymu w głąb Rosji. Jednak po przełamaniu obrony pod Robotyne ukraińskie natarcie stanęło, a ostatnio ich jednostki musiały się nawet nieco cofnąć.

Wojna na wyniszczenie

Te walki angażują ogromne siły. Wojska rosyjskie według danych amerykańskich liczą 200 tys., jednak strona ukraińska szacuje, że na froncie jest ponad 400 tys. rosyjskich żołnierzy. Ukraina ma pod bronią milion żołnierzy, z których co najmniej połowa służy w rejonach walk. Nieznana jest liczba zabitych i rannych po stronie ukraińskiej, ale chociaż ich straty są mniejsze aniżeli agresora, są to już dziesiątki tysięcy ludzi. Za każdy odbijany metr ziemi Ukraińcy płacą krwią swych żołnierzy. W sumie zdołali przesunąć linię frontu na niektórych odcinkach o 17 km. Łącznie zaś udało im się odbić obszar odpowiadający wielkością średniemu powiatowi.

Zarówno ukraińscy wojskowi, jak i politycy przyznają, że nie udało się spełnić głównych celów tej operacji. Miała ona wykrwawić rosyjską armię i umożliwić odzyskanie jak największego terytorium. Dopiero wtedy zamierzano przystąpić do rozmów z agresorem. Tak się jednak nie stało. Wojska rosyjskie poniosły wielkie straty, ale zdołały obronić pozycje zdobyte przed rokiem. Według analizy głównodowodzącego sił ukraińskich gen. Walerija Załużnego do przełamania impasu Ukraińcy potrzebują „nowych technologii”, przede wszystkim nowoczesnych samolotów, dronów, środków walki radioelektronicznej oraz urządzeń niezbędnych do neutralizacji min, w tym robotów saperskich. Niezwykle ważna w tej wojnie jest artyleria, wykorzystująca drony i współdziałająca z lotnictwem w atakach na zaplecze nieprzyjaciela. Rosjanie nie mają problemów z amunicją do swej artylerii, natomiast armia ukraińska jest zależna od dostaw z Zachodu, co odbija się na intensywności prowadzonych przez nią działań bojowych. Nie panując w powietrzu i mając słabszą artylerię, męstwem piechoty Ukraina tej wojny nie wygra.

Dlaczego plan nie wypalił?

Na niepowodzenie ukraińskiego kontrataku złożyło się szereg przyczyn, o czym często mówili mi wojskowi w Zaporożu. Przede wszystkim dano Rosjanom czas na zbudowanie potężnego pasa fortyfikacji na całej linii frontu: betonowych bunkrów, dobrze przygotowanych transzei oraz ciągnących się kilometrami pól minowych, które okazały się największą przeszkodą uniemożliwiającą szybkie posuwanie się sił ukraińskich. O tym, że sforsowanie fortyfikacji, nazywanych linią Surowikina, od nazwiska byłego głównodowodzącego armią rosyjską na Ukrainie, będzie niezwykle trudne, słyszałem już w maju, rozmawiając z jednym z doradców prezydenta Andrzeja Dudy. Już wtedy dane amerykańskiego wywiadu satelitarnego pokazywały skalę rosyjskich inwestycji obronnych na wszystkich odcinkach frontu. Aby je przełamać, strona ukraińska potrzebowałaby przewagi w lotnictwie, którego ataki osłaniałyby działania kolumn pancernych oraz zmotoryzowanej piechoty. Jednak to Rosjanie kontrolują przestrzeń powietrzną, a pierwsze F-16 pojawią się na ukraińskim niebie dopiero wiosną przyszłego roku.

sytuacja na froncie wojny rosji z ukrainą   sytuacja na froncie wojny rosji z ukrainą
studio gn

Żaden zachodni dowódca przy takiej dysproporcji sił, a także braku lotniczego wsparcia nie zdecydowałby się na rozpoczęcie kontrofensywy. Jednak od wielu miesięcy obiecywał ją prezydent Zełenski, przekonując zachodnich sojuszników, że gdy tylko broń dotrze na Ukrainę, Rosjanie zostaną wyrzuceni nawet z Krymu. Wszyscy stali się zakładnikami tych zapewnień, choć obiecana broń w pełnym wymiarze nigdy nie dotarła. Jednak prezydent Ukrainy także był pod presją. Zachodni alianci domagali się działania, aby uzasadnić swoim społeczeństwom sens dalszej pomocy Ukrainie. Czekanie na kolejne dostawy broni nie było rozwiązaniem, gdyż Rosjanie cały czas wzmacniali obronę, wysyłając na front nowe roczniki. Nie można więc było czekać bez końca. Wojska ukraińskie ruszyły w czerwcu, ponosząc, zwłaszcza w pierwszej fazie walk, wielkie straty w ludziach i sprzęcie.

Eksperci wojskowi są obecnie zgodni. Konflikt w Ukrainie wszedł w fazę wojny pozycyjnej, w której żadna ze stron nie potrafi przełamać linii wroga. Przyczyniają się do tego także wszechobecne na froncie drony. Pozwalają zlokalizować najmniejszy ruch przeciwnika czy koncentrację jego sił na zapleczu. W połączeniu z artylerią dalekiego zasięgu mogą skutecznie niszczyć w zarodku każdą próbę ofensywnych działań przeciwnika. Politycznie ta sytuacja jest dla państwa ukraińskiego katastrofą. Ukraina straciła ok. 18 proc. swego terytorium i nie jest w stanie go odzyskać. To tereny bogate w surowce naturalne i bardzo żyzne ziemie. Ich utrata jest poważnym ciosem dla ukraińskiej gospodarki, a bez nich jej odbudowa będzie znacznie trudniejsza.

Coraz większe zmęczenie

Jednak armii ukraińskiej brakuje nie tylko nowoczesnego uzbrojenia. Coraz bardziej odczuwa ona brak rezerw, co utrudnia rotację zmęczonych oddziałów oraz uzupełnienie strat. Średnia wieku żołnierzy wynosi obecnie 40 lat, gdyż młodzi wykorzystują wszystkie sposoby, aby uniknąć służby wojskowej. Skala ucieczek poborowych z kraju jest tak wielka, że przygotowano nawet ustawę o odpowiedzialności karnej dezerterów. Nie wiadomo jednak, czy wejdzie ona w życie, gdyż jest obawa, że zagrożeni sankcjami karnymi młodzi Ukraińcy, którzy zbiegli za granicę, nie zdecydują się na powrót do kraju nawet po zakończonej wojnie.

Społeczeństwo ukraińskie jest coraz bardziej zmęczone wojną. Wielu liczyło, że ten nadzwyczajny czas będzie okazją do oczyszczenia polityki z wpływów różnych grup mafijnych, żerujących wcześniej na majątku państwowym. Tak się jednak nie stało. Korupcja sięga elit władzy, przynosząc kolejne bulwersujące opinię publiczną afery, m.in. okradanie własnych żołnierzy. Dlatego radykalnie maleje zaufanie do polityków, także prezydenta Zełenskiego. Jedynie armia cieszy się nadal pełnym zaufaniem, podobnie jak jej dowódca gen. Załużny.

Co dalej?

Czy w takiej sytuacji Ukraina może rozmawiać z agresorem? Nawet gdyby jej władze zdecydowały się na prowadzenie rozmów pokojowych – a tego nie zrobią, gdyż nie ma na to przyzwolenia społecznego – Kijów nie miałby żadnej gwarancji, że doprowadzając do rozejmu, może w wyniku dialogu z Moskwą liczyć na odzyskanie chociaż części okupowanych terytoriów. Rosja z pewnością zaś wykorzysta każdą przerwę w działaniach dla wzmocnienia swego potencjału wojskowego, a jak dotąd nie zrezygnowała z żadnego z celów politycznych. Ukraina z takiego rozejmu nie odniosłaby więc żadnych korzyści. Byłaby nie tylko okrojona terytorialnie (gdyż Rosja nie odda czterech obwodów: ługańskiego, donieckiego, chersońskiego i zaporoskiego, wcielonych w skład Federacji Rosyjskiej jesienią 2022 r., oraz anektowanego wcześniej Krymu), ale prawdopodobnie nie zdołałaby uruchomić ponownie tak wielkiego potencjału społecznego w obronie swej suwerenności. Pojawiająca się w niektórych kręgach na Zachodzie koncepcja rezygnacji Ukrainy z części terytoriów i w zamian uzyskania członkostwa w NATO jest nierealna. Rosja po to rozpętała tę straszliwą wojnę, aby Ukraina nigdy nie stała się częścią Sojuszu Północnoatlantyckiego. W sytuacji, kiedy rozstrzygnięcia wojskowe wydają się mało prawdopodobne, losy wojny w coraz większym stopniu zależeć będą od decyzji Stanów Zjednoczonych i Chin, traktujących ją przede wszystkim jako element własnej rywalizacji.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.