Pierwsza kobieta wójt w Polsce. Margościne imię nigdy nie zaginie

Agata Puścikowska

|

GN 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

Kim była pierwsza kobieta wójt w Polsce?

Małgorzata Jachymiak zmarła w KL Auschwitz 23 stycznia 1943 roku. Małgorzata Jachymiak zmarła w KL Auschwitz 23 stycznia 1943 roku.
Muzeum Auschwitz-Birkenau

W czasach, gdy głos kobiecy niewiele znaczył, prosta góralka z małej miejscowości występowała publicznie, organizowała życie społeczne, a nawet rozprawiała się z lokalnymi łobuzami, by w końcu zostać pierwszą kobietą wójtem w Polsce. Odważna, pracowita, energiczna i roztropna, zjednywała sobie ludzki szacunek, stała się dla górali autorytetem. Gdy wybuchła wojna, Małgorzata Jachymiak, zwana Margośką, wstąpiła do konspiracji antyniemieckiej. I zapłaciła za to największą cenę…

Dom Margośki

Urodziła się 8 kwietnia 1901 roku w Odrowążu, w wielodzietnej rodzinie Dziurdzików. Ojciec Jakub i matka Jadwiga byli rolnikami. Małgorzata była najmłodszą z siedmiu sióstr. Jednak do dorosłości dożyło tylko czworo dzieci.

– To była dość typowa góralska rodzina z jasnymi podziałami ról: matka zajmowała się domem i dziećmi, ojciec gospodarstwem. Nie byli majętni, nie byli wykształceni bardziej niż inni. Ich życie, codzienność skupiały się wokół domu i kościoła, były dostosowane do rytmu pór roku i roku liturgicznego. Tak jak zresztą większości górali wówczas. Jest więc pewnym fenomenem, że ze zwyczajnej, niczym niewyróżniającej się rodziny wyszła osoba tak niezwykła jak Margośka – opowiada prof. Anna Mlekodaj, biografka Małgorzaty Jachymiak, autorka książki „Listy Margośki”.

Ciotecznym wnukiem Małgorzaty Jachymiak jest ks. Stanisław Morawa, proboszcz parafii Przenajświętszej Trójcy w Wilamowicach. Jego babcia Aniela była siostrą rodzoną Małgorzaty. – O Małgorzacie słyszałem, bo trochę mówiło się w rodzinie. Chociaż raczej bez szczegółów, bez całej jej ciekawej i wielkiej historii. To były czasy powojenne, ludzie nie mówili o krewnych, którzy walczyli i ginęli… Babcia Aniela jednak zawsze zamawiała Mszę św. na 2 lutego. Długo nie wiedziałem, dlaczego wybrała akurat taki termin. Dopiero już jako dorosły człowiek zacząłem się interesować historią, w tym historią Margośki, i dotarło do mnie, że mamy w rodzinie bohaterkę. I że trzeba zrobić wszystko, by pamięć o niej się zachowała, by nie zginęła. Zresztą o to prosiła sama Margośka…

Siódma córka prostych górali nie odebrała formalnego wykształcenia. Ot, cztery klasy w wiejskiej szkole. Mimo to rozwijała się, formowała. Chciała się uczyć sama, poszerzać horyzonty, dużo czytała. Na jej wychowanie mieli też wpływ ówcześni proboszczowie Odrowąża, którzy w dużym stopniu organizowali życie kulturalne i intelektualne wsi.

– Gdy miała zaledwie kilka lat, uczestniczyła w obchodach rocznicy bitwy pod Grunwaldem. Podniosła atmosfera, patriotyczne treści, powiew wolności zrobiły na małej dziewczynce duże wrażenie. I być może ukierunkowały na przyszłość – opowiada prof. Mlekodaj. – Niewątpliwie też obserwowała i zachowała w pamięci czasy sprzed pierwszej wojny światowej: zabory, biedę, a potem wraz z rodzicami cieszyła się z odzyskanej niepodległości. I już jako nastolatka, a potem młoda kobieta chciała pracować i działać dla lokalnej społeczności. Pragnęła tworzyć wolną Polskę – i robiła to.

Krok po kroku, z biegiem lat, podejmowała się coraz to nowych funkcji i zadań. Niewątpliwie miała zdolności przywódcze, umiejętności organizacyjne. Młodzież wiejska, szczególnie żeńska, traktowała ją jako nieformalną przywódczynię: Margośka organizowała dla nich spotkania formacyjne przy parafii, gdzie czytano klasykę polskiej literatury i uczono się tańców regionalnych. W końcu założyła Komitet Dziewcząt Podhalańskich, co w owych czasach budziło niemałe zdziwienie. Na tyle zresztą było to nietypowe, że wśród dorosłych znaleźli się i malkontenci, którym nie podobała się publiczna działalność nastoletniej góralki. Ktoś nawet puścił plotkę, że młodzi zbierają się w szkole, by rozrabiać i prowadzić życie towarzyskie, więc trzeba im spotkań zabronić. Margośka jednak nie zamierzała odpuszczać, w lokalnej gazecie (!) odpowiedziała na zarzuty: „Chcemy pokazać, że my nie żadna banda, lecz młodzież, która się gromadzi, żeby się uczyć, jak kochać Ojczyznę, i jak jej służyć”.

Mijały lata. Margośka dojrzewała, pracowała na polu z rodzicami, działała społecznie. Ludzie zwracali się do niej, gdy trzeba było załatwić coś w urzędzie, zredagować urzędowe pisma. Młoda kobieta prowadziła też księgi parafialne. W 1926 roku wyszła za mąż za Wincentego Jachymiaka. Jakim byli małżeństwem? – Wydaje się, że zgodnym i pełnym szacunku – mówi ks. Morawa. – Mieszkali w jej rodzinnym domu, wówczas jeszcze drewnianym, tuż przy kościele. Ona w listach inaczej nie pisała o mężu niż „mój Wincuś”. A on musiał kochać i szanować żonę, bo przecież nie zakazał jej startować w wyborach na wójta, lecz ją wspierał. W ówczesnych czasach kobieta, która ubiegała się o taką funkcję, budziła duże zdziwienie. Wincenty to akceptował.

Kobieta wójt

Gdy w roku 1935 dzięki staraniom ówczesnego senatora Feliksa Gwiżdża w Odrowążu utworzono tak zwaną gminę zbiorową (Dział, Pieniążkowicie, Odrowąż, Załuczne, Piekielnik i Bukowina-Podszkle), Małgorzata Jachymiak wystartowała w wyborach. I w drugim głosowaniu została wybrana na wójta. To była duża gmina, która liczyła blisko 6 tys. mieszkańców. – To, że ktoś ją namówił do startu, poparł, a potem ludzie na nią chętnie głosowali, pokazuje, jaki miała wśród tutejszych ludzi posłuch, szacunek – mówi obecny sołtys wsi Odrowąż, Józef Bobek. – Ona się bardzo na tę funkcję nadawała. Miała doświadczenie w kierowaniu ludźmi, działała też m.in. w Związku Katolicko-Ludowym. Była odważna i energiczna. Swój urząd sprawowała z wielkim oddaniem, a co najważniejsze – skutecznie. Udało się jej zażegnać lokalne konflikty, co nie było łatwe, zważywszy na wieloletnie spory. Była oddana działalności dla ludzi, konsekwentna, odważna i wymagająca. Była wójtem, od którego i współcześni ludzie władzy powinni się uczyć.

Jej biuro mieściło się w rodzinnym domu. Margośka zarządzała wsiami, wytyczała nowe drogi, wprowadziła też żelazny porządek. Gdy któryś z podległych jej sołtysów nie spełniał oczekiwań, po prostu go usuwała ze stanowiska. – Sprzeciwiła się też lokalnej bandzie „parobków”, czyli młodych mężczyzn, którzy terroryzowali mieszkańców, niszczyli mienie, grozili. Mimo że wiele ryzykowała, oskarżyła ich, zeznawała na policji. Członkowie bandy stanęli przed sądem, trafili do więzienia. We wsiach nastał spokój – opowiada prof. Mlekodaj. – Jednak sama Jachymiak poniosła poważne konsekwencje: naraziła się pewnym ludziom. Ktoś podpalił jej dom. Spłonął cały, zajęła się też szkoła i część plebanii. Margośka, choć z pewnością był to dla niej szok, nie poddała się. Wszystko udało się odbudować.

– W nowym, murowanym domu nadal urzędowała. A ciekawostką jest, że w piwniczce urządzony był areszt. I tam Margośka przetrzymywała lokalnych opryszków – dodaje ks. Morawa.

W 1936 roku Małgorzata wzięła udział w Zjeździe Związku Gmin Wiejskich w Krakowie. Jako jedyna kobieta wywołała spore zdziwienie. Uwaga skupiała się na niej, a prasa opisywała ją potem jako „czerstwą góralkę, która w swej gminie gospodarzy energicznie”. Tymczasem ona zamieszanie wokół swojej osoby komentowała tak: „Dziś wszyscy patrzycie na mnie jak na okaz. Ale wiedzcie, niedługo przyjdzie czas, że będziecie musieli się dzielić z nami, kobietami, w pełnieniu funkcji społecznych. Od dołu, od wsi samej, od gromady i gminy zaczynamy to robić”.

W 1938 roku Odrowąż został wybrany na gospodarza XXII Zjazdu Podhalan. To wyróżnienie niewielka miejscowość zawdzięczała działalności swojej pani wójt. Była wówczas jedyną kobietą przemawiającą na zjeździe. A przyjechało na niego wielu znakomitych gości.

Wojna

Gdy wybuchła II wojna światowa, Margośka nie była już formalnie wójtem. Jak zareagowała na niemiecką agresję? Musiał być to dla niej cios. Tym bardziej bolesny, że pewna część górali poparła najeźdźcę. Wacław Krzeptowski – przedwojenny lider Stronnictwa Ludowego, jej znajomy przecież – przeszedł na stronę wroga. Zdrada tych górali stała się dla wielu patriotów powodem do wstydu. Dlatego chcieli walczyć o wolność, zaczęli tworzyć różne struktury niepodległościowe, wstępować do konspiracji.

– Dość szybko, gdy tylko stało się to możliwe, Margośka wstąpiła do ZWZ – AK. Przyrzeczenie wojskowe złożyła na ręce Antoniego Łasia ps. Dudek, z Czarnego Dunajca – opowiada ks. Morawa. – Wówczas jej imię w wersji gwarowej, czyli Margośka, stało się także pseudonimem konspiracyjnym.

W konspiracji najpierw zdecydowała się nie oddawać odbiornika radiowego Niemcom, choć było to nakazane. W jej mieszkaniu znajdował się punkt odbioru audycji radiowych, za co groziła kara śmierci. Obok zresztą stacjonowali Niemcy. Zasłyszane ważne teksty przepisywano na maszynach i kolportowano wśród zaufanych osób. Margośka prawdopodobnie kolportowała też prasę podziemną.

Wstąpiła również do Konfederacji Tatrzańskiej, organizacji, która powstała do walki z utworzonym przez Niemców Goralenvolk. Jej zadaniem było budzenie świadomości narodowej wśród górali, wspieranie tych, którzy nie chcieli przyjmować kenkarty z literą „G”.

Konfederacja została przez Niemców dość szybko rozpracowana. Na skutek zdrady konfidenta gestapo, Stanisława Wegnera-Romanowskiego, Małgorzata została aresztowana 2 lutego 1942 r. – Członków Konfederacji najpierw przewieziono do siedziby gestapo – Willi Palace w Zakopanem – opowiada prof. Mlekodaj. – Tam zapewne byli przesłuchiwani i bici. Następnie Margośkę przewieziono do więzienia w Tarnowie.

Męczeństwo

Gdy tylko mogła, różnymi kanałami i sposobami wysyłała listy do rodziny. Pisała głównie o swojej tęsknocie za domem, Odrowążem. Prosiła też o ratunek, o wsparcie, o jedzenie. Najpierw, przez wiele miesięcy, miała nadzieję na uwolnienie i powrót do domu. Pisała do siostry i matki (mąż jej już w tym czasie nie żył), dawała im konkretne wskazówki, co robić, by wyciągnąć ją z więzienia. Rodzina zapewne starała się pomóc, jednak bezskutecznie. – Wszystkie te listy są wstrząsające. Wyłania się z nich kobieta odważna, która chce nadal żyć, działać, która nie chce umierać – opowiada prof. Mlekodaj. – Margośka liczyła na to, że zostanie wypuszczona. Jednocześnie jednak starała się zabezpieczyć potrzeby rodziny, sprawiedliwie podzielić to, co miała, między żyjących krewnych.

– To, co mnie bardzo uderzyło w tych listach, to słowa o ojczyźnie i walce. Pisała mniej więcej tak: „Proszę was, nie trapcie się, nie płaczcie, nie sama jadę i ze swoimi ludźmi wrócę, a może nawet niedługo. Jakże by było, żeby ja żadnej ofiary na ołtarzu Ojczyzny nie złożyła. Pamiętajcie o mnie wszyscy. Kochajcie mnie jak dotąd i módlcie się”. Ona zdawała sobie sprawę z wagi swojej walki, z istoty bycia Polką – dodaje ks. Morawa, który po latach pozbierał i zabezpieczył istniejące listy krewnej. Na ich podstawie prof. Mlekodaj napisała wzruszającą książkę o M. Jachymiak. Margośka pisała między innymi, że gdy trzeba będzie, powinni „sprzedać wszystko, zostawić tylko dom i góralskie ubranie”. – Co pokazuje, że gdy mamy dom, czyli korzenie, i gdy mamy tożsamość, jesteśmy w stanie się podnieść i odrodzić. To jest przesłanie Margośki, o którym warto pamiętać – mówi prof. Mlekodaj.

28 maja 1942 roku Margośka trafiła do obozu w Auschwitz. Z pociągu jeszcze przekazała list do rodziny oraz swoją ostatnią wolę. W obozie stała się numerem 7515. Przebywała tam osiem miesięcy. Umarła 23 stycznia 1943 r. Jej ciało zapewne zostało skremowane. Nie miała więc grobu w rodzinnym Odrowążu. Przez wiele lat po wojnie o pamięć o Małgorzacie Jachymiak dbała rodzina. W 2023 roku, dzięki działalności ks. Morawy i pomocy mieszkańców, odsłonięto symboliczny grób – obelisk poświęcony Margośce. – Prosiła w listach, byśmy o niej nie zapomnieli. Mam nadzieję, że to się uda – mówi ks. Stanisław. – Mam nadzieję, że „Margościne imię nigdy nie zaginie” i że kolejne pokolenia Polek i Polaków będą mogły czerpać z tej wielkiej postaci. Moja cioteczna babka nie była kobietą świętą, ale była wielką patriotką, która za miłość do ojczyzny zapłaciła najwyższą cenę…

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.