W TVP bez zmian? Jaka przyszłość czeka media publiczne

Bogumił Łoziński

|

GN 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

Dopóki prezydentem będzie polityk wywodzący się z PiS, koalicja trzech partii, która ma większość w Sejmie, nie przejmie mediów publicznych, chyba że złamie prawo albo będzie starała się je obejść.

Nowy budynek TVP. Nowy budynek TVP.
Jakub Szymczuk /foto gość

Po wygranych wyborach i po utworzeniu nowego rządu będziemy potrzebowali dokładnie 24 godzin, żeby telewizja PiS-owska, rządowa, zamieniła się znowu w publiczną – obiecał Donald Tusk pod koniec września podczas spotkania z wyborcami w Bydgoszczy. 

Tymczasem sprawa nie wydaje się taka prosta. Na razie nowy rząd koalicji KO–Trzecia Droga–Lewica nie powstał, ale zapewne w ciągu kilku następnych tygodni to nastąpi. Jednak z prawnego punktu widzenia obietnica D. Tuska jest nie do zrealizowania, bo potrzeba na to znacznie więcej czasu. Jest to proces dość skomplikowany, który wymaga zmiany prawa, co przy wywodzącym się z PiS prezydencie jest raczej niemożliwe. Z kolei wyznaczenie przez nowego ministra kultury komisarzy do likwidacji TVP byłoby co najmniej obejściem przepisów ustawy, jeśli nie wprost jej złamaniem, a sprawę musiałby rozstrzygać sąd. W pesymistycznym dla koalicji trzech partii scenariuszu zmiany mogłyby nastąpić dopiero w 2028 r., kiedy kończy się kadencja gremiów wybierających szefów mediów publicznych.

Przejąć media

TVP i inne media publiczne za rządów PiS mocno zaszły za skórę partiom opozycyjnym. W warstwie informacji kanał TVP Info skupił się na propagowaniu działań rządu i walce z opozycją, sięgając często po bardzo ostre metody. Stąd mocne głosy polityków atakowanych przez telewizję publiczną, aby wymienić jej kierownictwo na swoich, a nawet zlikwidować kanały informacyjne. D. Tusk opisuje ten proces eufemistycznie: „Żeby telewizja PiS-owska, rządowa, zamieniła się znowu w publiczną”. Z kolei lider Lewicy Włodzimierz Czarzasty już po wyborach mówił w TVN 24, że jest przeciwny rozwiązaniu TVP – „Uważam, że jak coś jest chore, to raczej trzeba to leczyć”.

Problem w tym, że aby zmienić kierownictwo mediów publicznych, trzeba mieć większość w Radzie Mediów Narodowych, instytucji powołanej w 2016 r. przez PiS, której zadaniem, właściwie jedynym, jest powoływanie i odwoływanie zarządu publicznej telewizji i radia oraz Polskiej Agencji Prasowej. W jej skład wchodzi pięciu członków, których kadencja trwa do 2028 r. Obecnie trzech, czyli większość, jest wybranych przez posłów PiS, a oni nie zgodzą się na takie zmiany.

W tej sytuacji większość w nowym parlamencie, czyli 248 posłów oraz 66 senatorów wchodzących w skład antypisowskiej koalicji, może spróbować zmienić prawo. W „100 konkretach” na pierwsze 100 dni rządu KO zobowiązała się zlikwidować Radę Mediów Narodowych. Wówczas wybór zarządów mediów publicznych powróciłby do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, jak było przed 2016 r. Taką drogę wskazuje w rozmowie z GN Jan Dworak, były prezes zarządu TVP S.A. oraz były członek i przewodniczący KRRiT. – „Ustawa o Radzie Mediów Narodowych, którą Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjną, zablokowała możliwość zmian kierownictwa mediów publicznych. Ustawa ta świadomie wprowadziła do mediów niedemokratyczne standardy. Trzeba ją zmienić”. Przy czym wyrok TK, zresztą niezrealizowany, mówił o tym, że KRRiT powinna brać udział w procesie obsadzania zarządów mediów publicznych, a nie nakazywał likwidację RMN.

Obecna większość sejmowa może przegłosować ustawę likwidującą RMN i przywracającą jej kompetencje KRRiT. Jednak aby ta zmiana weszła w życie, taką regulację musi podpisać prezydent. Tymczasem Andrzej Duda jest politykiem wywodzącym się z PiS i na pewno będzie wetował ustawy, które tej partii szkodzą. Z kolei koalicja nie ma w Sejmie większości potrzebnej do odrzucenia prezydenckiego weta, czyli 276 głosów.

Teoretycznie A. Duda mógłby taką ustawę nawet podpisać, ale w KRRiT też większość mają członkowie wybrani przez posłów PiS i prezydenta, więc zmian by nie było, a ich kadencja trwa do 2028 r. Nowelizacje prawa w tym zakresie będą więc możliwe dopiero w sytuacji, gdyby w najbliższych wyborach prezydenckich, które mają się odbyć w połowie 2025 r., zwyciężył polityk z partii wywodzącej się z antypisowskiej koalicji, jednak wynik wyborów jest otwarty i może zwyciężyć polityk PiS.

Warto zwrócić tu uwagę, że walka o media publiczne nie odbywa się w próżni. Wiosną przyszłego roku mamy wybory samorządowe, zaraz po nich do Parlamentu Europejskiego, a po roku prezydenckie. Można się więc spodziewać, że obie strony będą za wszelką cenę dążyć do przejęcia mediów publicznych, bo ich przekaz na pewno wpłynie na wyborcze decyzje Polaków.

Likwidator TVP

Wobec niemożliwości zmiany prawa zdeterminowana koalicja może posunąć się do próby jego obejścia. Byłoby to oczywiście zaprzeczenie haseł o praworządności, której brak zarzucała PiS-owi, ale koalicja może uznać, że stawka jest tak wysoka, iż warto narazić się na krytykę. Taką próbą byłaby likwidacja telewizji publicznej na mocy decyzji ministra kultury. Z naszych informacji właśnie taki wariant jest najbardziej prawdopodobny. Tak też można odczytywać obietnice D. Tuska z wiecu w Bydgoszczy. – Nie będę ujawniał szczegółów recepty, jaką przygotowaliśmy, nie będziemy potrzebowali ustawy, nie będziemy potrzebowali zgody prezydenta Dudy, mamy mechanizmy prawne, które z dnia na dzień przywrócą kontrolę społeczną telewizji publicznej – mówił wówczas.

Jak miałoby to wyglądać w praktyce? TVP jest jednoosobową spółką akcyjną Skarbu Państwa, działalność takich spółek podlega kodeksowi ­spółek handlowych. Przewiduje on możliwość rozwiązania spółki akcyjnej na podstawie uchwały walnego zgromadzenia, a ponieważ TVP jest spółką jednoosobową, kompetencje walnego zgromadzenia ma minister kultury i dziedzictwa narodowego. Taka sama jest struktura własnościowa publicznego radia i rozgłośni regionalnych. Podejmując taką uchwałę, minister może wskazać likwidatora spółki, pomijając Radę Mediów Narodowych. Wówczas rzeczywiście człowiek mianowany przez nowy układ władzy będzie rządził w TVP, więc cel zostanie osiągnięty. Jednak na przeszkodzie w realizacji tego planu stoi przepis znajdujący się w art. 26. Ustawy o radiofonii i telewizji.

Otóż przepis ten mówi, że telewizję publiczną tworzy spółka „Telewizja Polska – Spółka Akcyjna”. Gdyby minister podjął uchwałę o zamknięciu TVP S.A. i wyznaczył jej likwidatora, byłoby to sprzeczne z ustawą. W takiej sytuacji obecny zarząd telewizji publicznej mógłby zaskarżyć uchwałę ministra do sądu rejestrowego i wnieść o zawieszenie jej wykonalności na czas postępowania. Jednak sąd może nie zgodzić się na zawieszenie i likwidator będzie mógł przystąpić do działania, przejmując władzę nad całą TVP.

Nie wiadomo, jakie stanowisko zajmie sąd, ale opóźni to proces przejmowania TVP. Na pewno obóz rządzący będzie oskarżany o obejście prawa, co zresztą już się dzieje. Przewodniczący Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański, odnosząc się do pomysłu likwidacji TVP, stwierdził w rozmowie z PAP, że media publiczne, spółki medialne, działają na podstawie odpowiednich ustaw, a „wszelkie zmiany tej sytuacji prawnej muszą, jeżeli taka byłaby wola parlamentu, zapadać na drodze ustawodawczej: Sejm, Senat i prezydent”.

Czystki w TVP

Jeszcze przed wyborami politycy antypisowskiej koalicji zapowiadali rozliczenie dziennikarzy telewizji publicznej, które miało polegać na wyrzuceniu ich z pracy. – Wszystkie osoby, które pracują dzisiaj w TVP, mogą się już pakować i iść po kartony – stwierdziła dwa dni po wyborach posłanka KO Jagna Marczułajtis-Walczak w wywiadzie dla WP Sportowe Fakty. Jednak niektórzy idą dalej i postulują powołanie specjalnej komisji, która ukarałaby tych dziennikarzy tak, że trudno byłoby znaleźć dla takiego gremium umocowanie ustawowe. Najdalej poszedł D. Tusk, który zagroził dziennikarzom odpowiedzialnością karną. „Ci, którzy prowadzą TVP, radio publiczne, od siedmiu lat pod rządami PiS-u złamali wielokrotnie konstytucję i wiele przepisów konkretnych ustaw i będą prawnie odpowiadali za to, co zrobili z mediami publicznymi” – groził. Tyle że procesy dziennikarzy za krytykę polityków, zresztą w wielu przypadkach uzasadnioną, choć prowadzoną w brutalny sposób, byłyby skandalem, który z pewnością przekroczyłby granice Polski.

Bardziej prawdopodobna jest sytuacja, że po objęciu rządów przez ludzi koalicji dziennikarze pracujący w TVP, szczególnie w programach informacyjnych, zostaną zwolnieni, a na ich miejsce będą zatrudnieni „swoi”.

Jan Dworak ma nadzieję, że proces ten będzie się odbywał na zasadzie merytorycznej, w sposób transparentny i obiektywny. Według niego rozliczenia dziennikarzy TVP powinno dokonać nowe kierownictwo, a nie jakaś komisja weryfikacyjna. – W art. 21. Ustawy o radiofonii i telewizji są zawarte określone warunki, które musi spełniać program telewizji publicznej, wśród nich są m.in. niezależność, wyważenie czy bezstronność, także polityczna. Kierownictwo telewizji publicznej łamie te zasady i powinno ponieść odpowiedzialność, podobnie jak osoby odpowiedzialne za programy informacyjne i poszczególni dziennikarze – tłumaczy.

Przyszłość mediów publicznych

Próby przejęcia mediów publicznych na pewno będą podejmowane z dużą determinacją, co zresztą w Polsce jest praktyką powszechną przy zmianie władzy. Jednak wezwania do odwetu, wręcz zemsty na ich dziennikarzach, tworzenia list proskrypcyjnych, jest zjawiskiem po 1989 r. nowym i bardzo niepokojącym. Takie działania nie były podejmowane nawet wobec dziennikarzy stanu wojennego.

Na przykład Gazeta Wyborcza prowadzi akcję „Państwu już dziękujemy”, która polega na tworzeniu i drukowaniu przez lokalne wydania tego dziennika list osób związanych ze Zjednoczoną Prawicą, które pełniły funkcje publiczne, a po zmianie rządu według tego dziennika powinny stracić pracę. Na listach są też dziennikarze mediów publicznych, np. w wydaniu olsztyńskim GW znaleźli się dyrektor TVP Nauka Robert Szaj i prezes Radia Olsztyn Leszek Sobański.

Były członek i przewodniczący KRRiT Marek Jurek w rozmowie z GN podkreśla, że takie wezwania mają podłoże ideologiczne. – To są hasła jedynie pokazujące, że żyjemy w czasach postliberalnej demokracji, współczesny liberalizm doszedł do punktu, który jest coraz bardziej ideologiczny, represyjny, który wiąże się z realizacją arbitralnego projektu społecznego bez oglądania się na społeczeństwo. To pokazuje, że przy wszystkich zarzutach wobec ustępującej władzy, wszystko, co ona robiła, ma się nijak do postulatów represji, odwetu politycznego, które słyszeliśmy w czasie kampanii wyborczej. Zobaczymy, co będzie teraz ze strony opozycji – diagnozuje.

Warto zwrócić uwagę, że w całej dyskusji o kondycji mediów publicznych koalicja trzech partii nie mówi nic o ich przyszłości poza tym, że trzeba je odebrać z rąk ludzi związanych z PiS. – Telewizja publiczna po tym, jak stanie się na nowo publiczna, bardzo dużo czasu poświęci na mówienie całej prawdy o rządach PiS-u – to zdanie D. Tuska z Bydgoszczy jest właściwie jedynym wskazaniem celu TVP po jej przejęciu.

Tymczasem M. Jurek przypomina, że media publiczne odegrały olbrzymią rolę w budowaniu w Polsce demokracji. – To, że media publiczne istnieją, było jednym z zasadniczych czynników budowania demokratycznego państwa, gwarantowania elementarnych praw opinii publicznej, tego, że wszystkie kierunki będą reprezentowane – zauważył.

Zgadzając się z głosami krytycznymi dotyczącymi jednostronności przekazu serwisów informacyjnych TVP, M. Jurek zwraca uwagę na pozytywne strony telewizji publicznej. Na przykład wskazuje, że gdyby nie ona, to w czasie masowych protestów wokół tematu aborcji w 2020 r. społeczeństwo w ogóle nie dowiedziałoby się o skali zdziczenia, niszczenia kościołów, buntu cywilizacyjnego, który wtedy miał miejsce. Wskazuje też inne kwestie, np. debatę na temat imigracji.

Dlatego przestrzega przed destrukcją mediów publicznych, do której może dojść na fali rozliczeń. – Najgorsze byłoby zniszczenie mediów publicznych jako takich. Telewizja oraz radio publiczne z ich regionalnymi ośrodkami i bardzo cennymi kanałami tematycznymi to kapitalny czynnik funkcjonowania kultury narodowej i pluralizmu politycznego – podsumowuje.

 

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
TAGI: