Ambulatorium, prysznice, pralnia, fryzjer. Jak Watykan pomaga ubogim i bezdomnym

Beata Zajączkowska

|

GN 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

Gdy osiem lat temu przy placu św. Piotra ruszała watykańska przychodnia dla ubogich, pracował w niej tylko jeden lekarz wolontariusz. Dziś jest ich sześćdziesięciu, różnych specjalizacji.

Pralnia dla ubogich działa w Rzymie  od 2017 roku. Pralnia dla ubogich działa w Rzymie od 2017 roku.
ANGELO CARCONI /epa/pap

Z okazji Światowego Dnia Ubogich w watykańskiej auli Pawła VI do stołu z papieżem Franciszkiem zasiądzie ok. 1200 bezdomnych oraz pomagających im na co dzień wolontariuszy. – Staramy się każdego dnia dbać o ubogich, ale ten moment szczególnej celebracji jest potrzebny. Stoły są przygotowane specjalnie dla nich – lepiej niż dla kardynałów i biskupów. Czas spędzony z papieżem bardzo się dla nich liczy – mówi kard. Konrad Krajewski, prefekt watykańskiej Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia. Wskazuje, że przygotowania do Dnia Ubogich przybrały konkretny wymiar. W ambulatorium wydłużono o pięć godzin czas przyjmowania potrzebujących. Do tej pory zaglądało tam ok. 70 osób dziennie, teraz jest ich więcej. – Pracujemy tak, by wszyscy mieli zapewnione podstawowe badania krwi, USG czy inne konieczne analizy oraz otrzymywali bezpłatne leki z apteki watykańskiej, a w razie konieczności trafiali do szpitala – mówi kard. Krajewski. To odpowiedź na prośbę papieża o kreatywność w niesieniu miłosierdzia.

Prysznic, fryzjer, pralnia

W Turynie na początku listopada kard. Krajewski zainaugurował „pralnie papieża Franciszka”. Jedna służy rodzinom przeżywającym trudności, druga bezdomnym. Wcześniej podobna inicjatywa powstała m.in. w centrum Genui, a kolejne pralnie planowane są na południu Włoch. Opiekują się nimi wolontariusze ze Wspólnoty Świętego Idziego, którzy mówią, że zapach czystego prania przypomina wielu o rodzinnym domu. – Po 30 minutach osoby bezdomne i potrzebujące będą mogły założyć na siebie czyste ubrania – mówi papieski jałmużnik. Wskazuje, że jest to ten wymiar pomocy, na który niejednokrotnie nie zwracamy uwagi. – Często wydaje się nam, że wystarczy dać parę groszy, bułkę czy coś do picia. Wystarczy pobyć z tymi ludźmi, by dostrzec ich inne potrzeby. Okazuje się, że nie mają dostępu do sanitariatów, pryszniców i pralni, a to jest dla nich o wiele większą trudnością niż znalezienie pożywienia – mówi kard. Krajewski. Wspomina, że kolejne inicjatywy rodzą się z kolejnych potrzeb. I tak przy ambulatorium pod kolumnadą Berniniego powstały prysznice oraz fryzjer dla potrzebujących. Za wszystko odpowiadają wolontariusze, których w ciągu miesiąca przewija się około tysiąca. – Nam to może wydawać się niewiele, ale dla tych ludzi jest to przywracanie ich godności. Widzę, jak często przychodzą skuleni, a wychodzą zadowoleni z czystej koszuli i nowej fryzury – mówi jeden ze szwajcarskich gwardzistów pomagający ubogim. Za przykładem Watykanu bardzo wiele rzymskich parafii stworzyło prysznice dla bezdomnych. – Tam, gdzie jest parafia, gdzie jest biskup, gdzie są zakony, zawsze powinno być miejsce dla ubogich – podkreśla kard. Krajewski.

Przy papieskim stole

W Watykanie do stołu z papieżem w Światowym Dniu Ubogich zasiądą przede wszystkim ludzie żyjący na ulicy, ponieważ bezdomność jest poważnym problemem Wiecznego Miasta. Szacuje się, że na ulicach Rzymu mieszka osiem tysięcy osób. – Ubodzy to bardzo szerokie pojęcie. Są to bezdomni, ale też ludzie starsi z bardzo niskimi emeryturami, osoby samotne, uchodźcy. Planując pomoc, musimy brać pod uwagę ich potrzeby – mówi kard. Krajewski. Najważniejsze jest jednak, jak zaznacza, żebyśmy swym życiem dawali przykład, że potrzebujący są ważni w Kościele, bo kiedy się nimi zajmujemy, jesteśmy bardziej w środku Ewangelii. – Bardzo mnie cieszy, że przez ostatnie lata nie odwracaliśmy od ubogich oczu, tylko uczyliśmy się, jak im pomagać – że nie pomagamy im tym, co nam zbywa, ani tak, jak nam się wydaje, że należy im pomóc. Tylko będąc blisko nich i z nimi, widzę, czego naprawdę potrzebują, i myślę, że to jest to, czego nas nauczył Ojciec Święty – mówi papieski jałmużnik.

Pomaganie wypływające z logiki biednego rodzi kolejne wyzwania: ludziom trzeba pomóc wyrobić dokumenty, by mogli znaleźć pracę czy wrócić do swojej ojczyzny. Ostatnio Urząd Dobroczynności pomógł wrócić do ojczyzny trzem Polakom. Bezdomnych Polaków jest w Rzymie coraz mniej, a ich bezdomność, w przeciwieństwie do ludzi innych nacji, najczęściej związana jest z alkoholizmem. Zanim ktoś trafi do watykańskiej noclegowni, musi przejść odtrucie. Nie każdemu to odpowiada.

Ogromnym wyzwaniem była dotąd opieka dentystyczna. – Kiedy zaczynamy pełnić wolę Pana Boga, a nie swoją, wówczas dzieją się cuda. I zapewnienie stałej opieki dentystycznej naszym ubogim jest jednym z takich rzymskich cudów, w których uczestniczę – mówi papieski jałmużnik, opowiadając o inicjatywie uniwersytetu Uni Camillius i kliniki Matki Bożej Zaufania, które zobowiązały się objąć opieką stomatologiczną ubogich. Do tej pory w ambulatorium był jeden fotel dentystyczny, teraz potrzebujący będą badani przez profesorów i studentów stomatologii pod kolumnadą Berniniego, a na dalsze leczenie trafią do wspomnianej kliniki. – To niesamowita radość, ponieważ ta sfera służby zdrowia dla nas była prawie nieosiągalna, bo po pierwsze znajduje się w rękach prywatnych, a po drugie bardzo dużo kosztuje i nawet ci, którzy pracują, nie zawsze mogą sobie pozwolić na regularne leczenie – mówi kard. Krajewski. Raz w miesiącu na peryferie Rzymu wyrusza też mobilne ambulatorium wraz z karetką.

Noclegownia w pałacu

Od czterech lat przy placu św. Piotra działa też noclegownia. Schronienie znajduje w niej ok. 50 mężczyzn i 15 kobiet. Bezdomni będą mogli korzystać z pomocy tak długo, jak będzie im ona potrzebna. Na dzień noclegownia jest zamykana, ale do dyspozycji gości są pokoje dziennego pobytu. Dwa piętra budynku zajmują pokoje do spania. Dla kobiet wydzielono osobne skrzydło. Noclegownia powstała w historycznym pałacu Migliori i, jak wielu mówi, szokuje pięknem swych wnętrz. Wiele mebli Urząd Dobroczynności otrzymał z 5-gwiazdkowego hotelu Hilton. – Ci, którzy tutaj wchodzili w pierwszych dniach, mówili: „To nie dla nas, chyba ksiądz pomylił budynek”. No właśnie nie. Taki jest Jezus. Dom jest uświęcony przez obecność bezdomnych, bo oni reprezentują Jezusa – wspomina kard. Krajewski.

Problemem, o którym mało się mówi, jest konieczność zapewnienia opieki bezdomnym w czasie choroby, szczególnie terminalnej, czy też zadbanie o ich godny pochówek. W połowie września odbył się pogrzeb pochodzącego ze Słowacji Mirka, który zmarł prawie półtora miesiąca wcześniej. Tyle czasu zajęło załatwienie formalności. Mirka nazywano „człowiekiem bez twarzy”, ponieważ zżarł mu ją rak. Mężczyzna żył w jednym z rzymskich parków, a swe rany okrywał chustką. Z bólu często krzyczał, co zniechęcało do niego ludzi. Bezdomni poinformowali o sytuacji papieskiego jałmużnika, który pojechał do parku i chciał zabrać mężczyznę do noclegowni. Ten nie dał się jednak przekonać. W końcu udało się to zrobić, gdy usłyszał, że papież chce się z nim spotkać. W czasie spotkania Ojciec Święty zaprosił go do pałacu Migliori, gdzie mieszkają bezdomni. – Mieszkał w pokoju, którego okna prawie przylegały do kolumnady wokół placu św. Piotra. W ten sposób uczestniczył we wszystkich nabożeństwach i modlitwach z Franciszkiem. Codziennie słyszał pielgrzymów – wspomina kard. Krajewski. Na pogrzebie jałmużnik papieski podkreślił, że Mirko nie miał już własnej twarzy, a jedynie twarz cierpiącego Jezusa. – Bycie u jego boku było dla nas jak odprawianie ćwiczeń duchowych: nigdy nie narzekał i zawsze dziękował. Choć bardzo cierpiał przy opatrywaniu ran, w jego oczach można było zobaczyć uśmiech – mówił papieski jałmużnik. Wspomina odwiedziny w noclegowni czterech słowackich biskupów. – Zszedł z zakrytą twarzą i stanął wśród nich. Zaczął z nimi rozmawiać o Ewangelii. Niesamowita scena – wspomina.

W środku Ewangelii

Gdy pytam go, czy papież Franciszek interesuje się tym, jak wypełnia swą funkcję jałmużnika, mówi: – Podpytuje mnie w specyficzny sposób. Nigdy nie pyta o liczby i o pieniądze. Pyta się, czy mają opiekę duchową, czy mówimy naszym potrzebującym o Ewangelii, czy ich spowiadamy, modlimy się z nimi i dzielimy się swymi przeżyciami religijnymi. Przypomina to o tym, że potrzeby ciała zaspokaja wiele organizacji miejskich czy ogólnokrajowych, natomiast jałmużnik w swej misji nie może zapominać, że istnieje też sfera duchowa.

Na ogół we wtorki i czwartki kard. Krajewski zaprasza do swego mieszkania na obiad bezdomnych żyjących wokół Watykanu. Jest ich ok. 16. – Zawsze zaczynamy posiłek modlitwą i mówię im, żeby każdy modlił się, jak potrafi, zgodnie ze swoją religią, bo przecież są wśród nich muzułmanie, są i ci, którzy nie wierzą. Nie zdarzyło się jeszcze, by któryś nie wstał do modlitwy – mówi papieski jałmużnik. Podkreśla, że najważniejszym elementem tych spotkań jest rozmowa. – Ja nikogo nie nawracam, tylko mówię o wierze. I jeśli to dla nich jest jakąś wartością, jeśli widzą, że z tego też powodu staram się być dobrym człowiekiem, wtedy to pociąga – podkreśla kard. Krajewski.

Papieski jałmużnik wyznaje, że Biuro Dobroczynności, w którym istotną pomoc oferują diakoni Rzymu, działa według Jezusowej logiki, czyli stara się odpowiadać na potrzeby dnia dzisiejszego. – Kiedy budzę się i widzę, że leje deszcz, to chcę zrobić wszystko, by ułatwić bezdomnym ten dzień. Jedziemy wtedy do Muzeów Watykańskich i bierzemy wszystkie zostawione tam przez turystów parasole, a jest ich nieraz kilka tysięcy, i rozwozimy – mówi. Kard. Krajewski wspomina, że gdy dziesięć lat temu został jałmużnikiem, papież Franciszek oznajmił mu, iż na początku będzie trudno, ale potem znajdzie się w środku Ewangelii. – Powiedział mi, że zobaczę, iż bycie z ubogimi jest najpiękniejszą częścią życia chrześcijańskiego. I tak właśnie jest – wyznaje papieski jałmużnik.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.